się W. Panu, posyła zwierzynę swego połowu i sam będzie na obiedzie. Po tym komplemencie oddał list, takowy.
M. Panie Baronie. Proszę łaskawie przyjąć szczupaka największego, któregom w tych czasach ułowił: mam inetncją przez dni kilka służyć W. Panu i sprobować jeźli ryby stawu jego dadzą się brać na moje wędki. Jakem był ostatnią razą u W. M. Pana, uwazałem iż charapnik jego był zepsuty, zgotowałem więc nowy bardzo dobry który z sobą przywiozę, od sześciu dni prawie z konia nie zsiadam odwoziłem albowiem Syna naszego Sąsiada do Akademii. Jestem.
List ten osobliwy i podarunek przy nim, wznowił we
się W. Panu, posyła źwierzynę swego połowu y sam będzie na obiedzie. Po tym komplemencie oddał list, takowy.
M. Panie Baronie. Proszę łaskawie przyiąć szczupaka naywiększego, ktoregom w tych czasach ułowił: mam inetncyą przez dni kilka służyć W. Panu y sprobować ieźli ryby stawu iego dadzą się brać na moie wędki. Jakem był ostatnią razą u W. M. Pana, uwazałem iż charapnik iego był zepsuty, zgotowałem więc nowy bardzo dobry ktory z sobą przywiozę, od sześciu dni prawie z konia nie zsiadam odwoziłem albowiem Syna naszego Sąsiada do Akademii. Iestem.
List ten osobliwy y podarunek przy nim, wznowił we
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 100
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
nie nadto też wyborną dawali mu Rodzice edukacją, zagrzebał się więc w próżnowaniu lub płochych zabawach, straciwszy tym sposobem część swoją dziedziczną, osiadł na koniec w domu brata i psiarnią jego zawia- duje. Jakoż przyznać trzeba iż w całej okolicy doskonalszego Łowczego nad niego znaleźć trudno. Ma wielką industrią i sposobność do robot ręcznych, wędki jego są sławne, siatki na ptaszki, łapki na lisy, nikt lepiej zrobić, nikt zręczniej stawiać niepotrafi. Ze zaś jest z natury uprzejmy i ludzki, a do tego zacnego urodzenia, w każdym domu jest gościem pożądanym, kiedy gdzie przyjedzie zawzdy z sobą cokolwiek przywiezie, czymby ukontentował według możności swojej gospodarza
nie nadto też wyborną dawali mu Rodzice edukacyą, zagrzebał się więc w prożnowaniu lub płochych zabawach, straciwszy tym sposobem część swoią dziedziczną, osiadł na koniec w domu brata y psiarnią iego zawia- duie. Jakoż przyznać trzeba iż w całey okolicy doskonalszego Łowczego nad niego znaleść trudno. Ma wielką industryą y sposobność do robot ręcznych, wędki iego są sławne, siatki na ptaszki, łapki na lisy, nikt lepiey zrobić, nikt zręczniey stawiać niepotrafi. Ze zaś iest z natury uprzeymy y ludzki, a do tego zacnego urodzenia, w każdym domu iest gościem pożądanym, kiedy gdzie przyiedzie zawzdy z sobą cokolwiek przywiezie, czymby ukontentował według możności swoiey gospodarza
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 102
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
bliskim gaiku, te zaraz ofiarował Baronowi, prosząc go aby kazał odesłać w bliskim sąsiedztwie mieszkający Pani, wolantów parę własnej roboty, które jej był od czterech miesięcy obiecał.
Gdyśmy siedli do stołu przyniesiono zaraz na pierwsze danie ofiarowanego szczupaka, co zaraz dało materią dyskursu Panu Wymbłowi jakim sposobem robaczki przygotował, miejsce upatrzył, wędkę zarzucił, rybę przywabił, i pomału już ułowioną na sam piasek przyprowadziwszy wyciągnął z wody. Udziec sarni przy pieczystym był okazją wielkiej dysertacyj o forsowaniu rozmaitego zwierza, i w które dni najlepiej polować.
Gdym przyszedł do stancyj tknięty byłem kompasją nad tym przyjaciela mojego sąsiadem; uwazałem albowiem w nim tyle talentów zakopanych w
bliskim gaiku, te zaraz ofiarował Baronowi, prosząc go aby kazał odesłać w bliskim sąsiedztwie mieszkaiący Pani, wolantow parę własney roboty, ktore iey był od czterech miesięcy obiecał.
Gdyśmy siedli do stołu przyniesiono zaraz na pierwsze danie ofiarowanego szczupaka, co zaraz dało materyą dyskursu Panu Wymblowi iakim sposobem robaczki przygotował, mieysce upatrzył, wędkę zarzucił, rybę przywabił, y pomału iuż ułowioną na sam piasek przyprowadziwszy wyciągnął z wody. Udziec sarni przy pieczystym był okazyą wielkiey dyssertacyi o forsowaniu rozmaitego zwierza, y w ktore dni naylepiey polować.
Gdym przyszedł do stancyi tknięty byłem kompassyą nad tym przyiaciela moiego sąsiadem; uwazałem albowiem w nim tyle talentow zakopanych w
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 104
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
Albo nie wiesz, że baba tysiąc sztuk mistrzyni? Czego diabeł nie może, to ona uczyni.” Poszedł za tym do domu nieboraczek ślepy; A sztuczny sąsiad, kładąc złotu jego lepy, Co najostrożniej pierwsze z pieniędzmi skorupy Na tymże miejscu grzebie, wypadszy z chałupy. Zapomniał, że kto rybki złotą łowi wędką, Jako ma zysk niepewny, tak i szkodę prędką. Już myśli, że nie będzie nadeń pewnie w mieście, Kiedy czerwonych złotych razem weźmie dwieście, Więc czeka i do płotu w kącie się przytuli; Wieczór był, aż też dziadek sztyla się o kuli,
W Bogu kładąc nadzieję przy zupełnej wierze, Że
Albo nie wiesz, że baba tysiąc sztuk mistrzyni? Czego diabeł nie może, to ona uczyni.” Poszedł za tym do domu nieboraczek ślepy; A sztuczny sąsiad, kładąc złotu jego lepy, Co najostrożniej pierwsze z pieniądzmi skorupy Na tymże miejscu grzebie, wypadszy z chałupy. Zapomniał, że kto rybki złotą łowi wędką, Jako ma zysk niepewny, tak i szkodę prędką. Już myśli, że nie będzie nadeń pewnie w mieście, Kiedy czerwonych złotych razem weźmie dwieście, Więc czeka i do płotu w kącie się przytuli; Wieczór był, aż też dziadek sztyla się o kuli,
W Bogu kładąc nadzieję przy zupełnej wierze, Że
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 342
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Miał jeszcze dłużej liczyć gadzinę oborną, Z gustem swym, ludzkim śmiechem, oracyją dworną. Przerwano mu od krzesła: krowa lega w słomie, Świnia w błocie i wszelkie podobieństwo chromie. Jako subtelny koncept, tak wymowa żywa; Oboje warto beczki drzewickiego piwa. 52. KRADZIEŻ NIENADANA
Ułowił chłop szczupaka w pańskim stawie wędką, Więc żeby nie dał we dnie podobieństwa, prędką Wieczerzą mu z kradzionej żona ryby sprawi; Lecz jako ryba wędą, chłop się kością dawi. Kiedyby się też chciała śmierć udawić chłopem! Cóż, nie je, pije ludzi jako wodę czopem. 53. Z KOCHANOWSKIEGO
Przytknąwszy rzyć do ściany mądre bydlę kozieł Pojmał
, Miał jeszcze dłużej liczyć gadzinę oborną, Z gustem swym, ludzkim śmiechem, oracyją dworną. Przerwano mu od krzesła: krowa lega w słomie, Świnia w błocie i wszelkie podobieństwo chromie. Jako subtelny koncept, tak wymowa żywa; Oboje warto beczki drzewickiego piwa. 52. KRADZIEŻ NIENADANA
Ułowił chłop szczupaka w pańskim stawie wędką, Więc żeby nie dał we dnie podobieństwa, prędką Wieczerzą mu z kradzionej żona ryby sprawi; Lecz jako ryba wędą, chłop się kością dawi. Kiedyby się też chciała śmierć udawić chłopem! Cóż, nie je, pije ludzi jako wodę czopem. 53. Z KOCHANOWSKIEGO
Przytknąwszy rzyć do ściany mądre bydlę kozieł Pojmał
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 547
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
marynarz niewód garnie z toni, W sen przepaść wiedzie melodia Syreny, Tak oszukuje miłość co cię goni, Ona pochlebną cerę niby stroi, Wielkie chciwemu obiecując dary, Obłudnej twarzy niech się każdy boi, Szkodliwe zdrady, takowe ofiary. Jeżeli łowisz; będziesz ułowiony, Wierząca płynie Ryba do robaka, Tak przez smak będziesz wędką uchwycony, Iż cię śmierć pewna złapie nieboraka. Miłość Jeziorem, świat w nią rzuca wędę, Nie chwytaj świata darów bo szkodliwe,
Świat Rozbójnikiem, Plonem jego będę, Gdy na te łupy posiągnę zdradliwe, Spojrzy w Wenerę, patrząc się, rozpala, Rzuca oczyma, sam do siebie mówi, I gdy się Wenus
marynarz niewod garnie z toni, W sen przepaść wiédzie melodya Syreny, Ták oszukuie miłość co cię goni, Ona pochlebną cerę niby stroi, Wielkie chciwemu obiecuiąc dary, Obłudney twárzy niech się każdy boi, Szkodliwe zdrády, tákowe ofiary. Jeżeli łowisz; będziesz ułowiony, Wierząca płynie Ryba do robáka, Tak przez smak będziesz wędką uchwycony, Jż cię śmierć pewna złapie nieboraka. Miłość Jeziorem, świat w nią rzuca wędę, Nie chwytay świata darow bo szkodliwe,
Swiat Rozboynikiem, Plonem jego będę, Gdy ná te łupy posiągnę zdrádliwe, Spoyrzy w Wenerę, pátrząc się, rozpala, Rzuca oczyma, sam do siebie mowi, Y gdy się Wenus
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 162
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
rosie takiej i po dżdżu takowym, Do uciech wiecznych w niebo bądź gotowym;
Które matrony tyło tu płakali, Na uciechę się do nieba dostali. Naucz nas, Panie Jezu, płakać z sobą, Niechaj się śmiechem brzydzim jak chorobą. Kto w śmiechu kocha, do rozkoszy prędki, Odbiegaj śmiechu jak rozkosznej wędki. Nim ludzie w jaki grzech sprosny wpadają, Od śmiechu naprzód swój grzech zaczynają. Jak śladu grzechu, tak się waruj śmiechu, Z śmiechu nabędziesz do złego pośpiechu. Wszyscy się święci śmiechu warowali, A zasię wszyscy serdecznie płakali. Kto o śmiech Pana kiedy święty prosił? A o płacz ręce do Boga podnosił.
rosie takiej i po dżdżu takowym, Do uciech wiecznych w niebo bądź gotowym;
Które matrony tyło tu płakali, Na uciechę się do nieba dostali. Naucz nas, Panie Jezu, płakać z sobą, Niechaj się śmiechem brzydzim jak chorobą. Kto w śmiechu kocha, do rozkoszy prędki, Odbiegaj śmiechu jak rozkosznej wędki. Nim ludzie w jaki grzech sprosny wpadają, Od śmiechu naprzód swój grzech zaczynają. Jak śladu grzechu, tak się waruj śmiechu, Z śmiechu nabędziesz do złego pośpiechu. Wszyscy się święci śmiechu warowali, A zasię wszyscy serdecznie płakali. Kto o śmiech Pana kiedy święty prosił? A o płacz ręce do Boga podnosił.
Skrót tekstu: BarŁLutBar_I
Strona: 474
Tytuł:
Lutnia appolinowa każdej sprawie gotowa
Autor:
Łazarz Baranowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1671
Data wydania (nie wcześniej niż):
1671
Data wydania (nie później niż):
1671
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
tak wiele księża posiedli majętności? Dobra ich dobra Rzpltej być miały; na cóż tot ventricolarum agmina, tot otiosorum armenta, którzy ani sami na wojnę jadą, ani pocztów żadnych wyprawują, ani czasu potrzeby do ratunku Rzpltej nie przykładają się, jako wieprze tylko w karmniku tyją, a zbytki i rozpusty płodzą? Własna powabna wędka, że tam ciśnie się co żywo do tego próżnującego chleba, mogąc się przydać i zyść Rzpltej i do rzemiosła rycerskiego i do czego inszego. Więc i teraz doznawamy pociechy swojej, widzimy, na co te nadania przodków naszych Rzpltej wychodzą: a to księża Ichmć., jakoby sami szlachcicami nie beli, a na wolność
tak wiele księża posiedli majętności? Dobra ich dobra Rzpltej być miały; na cóż tot ventricolarum agmina, tot otiosorum armenta, którzy ani sami na wojnę jadą, ani pocztów żadnych wyprawują, ani czasu potrzeby do ratunku Rzpltej nie przykładają się, jako wieprze telko w karmniku tyją, a zbytki i rozpusty płodzą? Własna powabna wędka, że tam ciśnie się co żywo do tego próżnującego chleba, mogąc się przydać i zyść Rzpltej i do rzemiosła rycerskiego i do czego inszego. Więc i teraz doznawamy pociechy swojej, widzimy, na co te nadania przodków naszych Rzpltej wychodzą: a to księża Ichmć., jakoby sami szlachcicami nie beli, a na wolność
Skrót tekstu: RozRokCz_II
Strona: 130
Tytuł:
Rozmowa o rokoszu
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi, pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
. Nie raz skroń sianem świeżym mając oplecioną/ Zdać się mógł/ że przewracał trawę posieczoną. Nie raz nosił styk w ręce ogrubiałej wielce/ Rzekłbyś że świeżo rozprzągł porobione cielce. Z sierpem własny gajowy/ lub okrawca wina: Niósł drabine/ dla rwania owocu drabina. Miecz przypasał/ żołneirzyn/ z wędką rybak prawy. Owa wynalasł przystęp przez różne postawy; Jakoby uciech ślicznej urody jej pożył. On też na głowę myckę bramowaną włożył: O lasce/ włos po skroniach rozłożywszy siwy/ Babą został/ która w sad weszła osobliwy. Napatrzywszy się jabłek: Rymes/ pry odjęła/ Wszem Nimfom/ które w brzegach Albula zamknęła
. Nie ráz skroń śianem świeżym máiąc oplećioną/ Zdáć się mogł/ że przewracał trawę pośieczoną. Nie raz nośił styk w ręce ogrubiáłey wielce/ Rzekłbyś że świeżo rosprzągł porobione ćielce. Z śierpem własny gáiowy/ lub okrawcá winá: Niosł drábine/ dla rwánia owocu drábiná. Miecz przypasał/ żołneirzyn/ z wędką rybak práwy. Owa wynalasł przystęp przez rożne postáwy; Iákoby vćiech śliczney vrody iey pożył. On też ná głowę myckę bramowáną włożył: O lasce/ włos po skroniách rozłożywszy śiwy/ Bábą został/ ktora w sad weszłá osobliwy. Nápátrzywszy się iábłek: Rymes/ pry odięłá/ Wszem Nymphom/ ktore w brzegách Albulá zámknęłá
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 368
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
zbrodnie nie dogania? Jak się na przechodziny z tamtąd sporządzają Niech orze wół/ lubo go lata doterają: Niech owieczka dostarcza na wiatr ostrej zbroje: Niech koska rękom smykać da wymiona swoje. Sieci/ sideł z wnikami/ sztuk/ zdrad zaniechajcie: Ani rozgą lepowa ptastwa zaczepiajcie: Ni pióry uganiajcie jeleniów strasznemi: Ni wędek natykajcie powaby chytremi. Bijcie które się przykrzą; ale tylko bijcie/ A nie jedźcie obrokiem przyzwoitym żyicie. Takiemi więc inszemi słowy przeczwiczony/ Wrócił się do ojczyzny: gdzie wielmi proszony Numa ludu Włoskigo/ władzą przyjął prawą. Ten szczęśliw Nimfą żoną/ za cnych Kamen sprawą W nabożeństwo je włomił/ i naród do boju
zbrodnie nie dogánia? Iák się ná przechodźiny z támtąd sporządzáią Niech orze woł/ lubo go látá doteráią: Niech owieczká dostárcza ná wiátr ostrey zbroie: Niech koská rękom smykáć da wymioná swoie. Sieći/ śideł z wnikámi/ sztuk/ zdrad zániechayćie: Ani rozgą lepowa ptástwá záczepiayćie: Ni piory vgániayćie ieleniow strásznemi: Ni wędek nátykayćie powaby chytremi. Biyćie ktore się przykrzą; ále tylko biyćie/ A nie iedźćie obrokiem przyzwoitym żyićie. Tákiemi więc inszemi słowy przeczwiczony/ Wroćił się do oyczyzny: gdźie wielmi proszony Numá ludu Włoskigo/ władzą przyiął práwą. Ten szczęśliw NYmphą żoną/ zá cnych Kámen spráwą W nabożeństwo ie włomił/ y narod do boiu
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 388
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636