bierze; Gdy przyjdzie winne Bogu oddawać pacierze. Już Faebus ku południu wóz złoty kieruje; A Dania w miękkim łożu/ jeszcze się wczasuje. Już podczas/ i do stołu pułmiskami dzwonią: A tu jeszcze Jej Mości przerwać się snu chronią. Więc długim odpoczynkiem gdy się z fatyguje; Wnet z kuchni Kuropatwa w posiłek wędruje. Spocząwszy po śniadaniu/ jeśli obiad dają/ Dopiero się na ten czas z pościeli ruszają. Aże wszytek/ wzięło czas do Mody ubranie; Nie mogło być w Kaplicy Mszy Świętej słuchanie? Za tym hojny stół/ czasu zabierze niemało: Potym muzyka/ trele/ aż już dnia nie zstało. Którego/ jeśli ognie
bierze; Gdy przyidźie winne Bogu oddawać paćierze. Iuż Phaebus ku południu woz złoty kieruie; A Daniá w miękkim łożu/ ieszcze się wczásuie. Iuż podczás/ y do stołu pułmiskami dzwonią: A tu ieszcze Iey Mośći przerwáć się snu chronią. Więc długim odpoczynkiem gdy się z fatyguie; Wnet z kuchni Kuropatwa w pośiłek wędruie. Spocząwszy po śniadániu/ ieśli obiad dáią/ Dopiero się ná ten czás z pośćieli ruszáią. Aże wszytek/ wźięło czáś do Mody vbránie; Nie mogło bydź w Káplicy Mszy Swiętey słuchánie? Za tym hoyny stoł/ czásu zábierze niemáło: Potym muzyká/ trele/ áż iuż dniá nie zstáło. Ktorego/ ieśli ognie
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: B
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
, i to bym jej skrócić Z Żydówką pozwoliła, wżdyby się zagoił, Byle się tym kredytor który uspokoił.” Zła bo miłość o głodzie, a kto niż dochodu Więcej ma długów, pewnie przyjdzie mu do głodu. 477. NA WĘDROWNE
Jako siła nic k rzeczy w polskich obyczajach, Tak po cudzych wędrować białymgłowom krajach Nowa nam wniesła moda; jeszczeż by włokita Społu ujść mogła żenie z mężem, chociaż i ta Niechby doma siedziała, i ów chybił brodu, Jeśli ożeniwszy się wędrował, nie z młodu. Lecz niechżeby mężczyzna na swą jeździł szkodę I wąsy golił, kiedy czas zapuścić brodę; A białagłowa po co,
, i to bym jej skrócić Z Żydówką pozwoliła, wżdyby się zagoił, Byle się tym kredytor który uspokoił.” Zła bo miłość o głodzie, a kto niż dochodu Więcej ma długów, pewnie przyjdzie mu do głodu. 477. NA WĘDROWNE
Jako siła nic k rzeczy w polskich obyczajach, Tak po cudzych wędrować białymgłowom krajach Nowa nam wniesła moda; jeszczeż by włokita Społu ujść mogła żenie z mężem, chociaż i ta Niechby doma siedziała, i ów chybił brodu, Jeśli ożeniwszy się wędrował, nie z młodu. Lecz niechżeby mężczyzna na swą jeździł szkodę I wąsy golił, kiedy czas zapuścić brodę; A białagłowa po co,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 213
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Więcej ma długów, pewnie przyjdzie mu do głodu. 477. NA WĘDROWNE
Jako siła nic k rzeczy w polskich obyczajach, Tak po cudzych wędrować białymgłowom krajach Nowa nam wniesła moda; jeszczeż by włokita Społu ujść mogła żenie z mężem, chociaż i ta Niechby doma siedziała, i ów chybił brodu, Jeśli ożeniwszy się wędrował, nie z młodu. Lecz niechżeby mężczyzna na swą jeździł szkodę I wąsy golił, kiedy czas zapuścić brodę; A białagłowa po co, żeby pasła oczy, Z kosztem się, a co gorsza z ujmą sławy, włóczy? Byłem przy tym i ujdę w tej mierze za świadka, Gdy jedna powróciwszy z Paryża
Więcej ma długów, pewnie przyjdzie mu do głodu. 477. NA WĘDROWNE
Jako siła nic k rzeczy w polskich obyczajach, Tak po cudzych wędrować białymgłowom krajach Nowa nam wniesła moda; jeszczeż by włokita Społu ujść mogła żenie z mężem, chociaż i ta Niechby doma siedziała, i ów chybił brodu, Jeśli ożeniwszy się wędrował, nie z młodu. Lecz niechżeby mężczyzna na swą jeździł szkodę I wąsy golił, kiedy czas zapuścić brodę; A białagłowa po co, żeby pasła oczy, Z kosztem się, a co gorsza z ujmą sławy, włóczy? Byłem przy tym i ujdę w tej mierze za świadka, Gdy jedna powróciwszy z Paryża
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 213
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
obrócił w perzyny. Tak ona rzuca, choć się strzeżesz czule, Ogniste z oczu strzały, z ręku kule. NA JEDNĘ, CO DO KLASZTORA WSTĄPIŁA
Jęłaś się, pani, rozwodu świętego, Ze wolisz konwent niż męża jednego; Widzę, że całą rodzinę miłujesz: Syna-ć nie stało, do ojców wędrujesz. Rozumiem, że-ć tam za tę dobrą wolą Wszytkie przestępstwa z żołądka wykolą. Święta to dróżka tak świętej macierzy: Szła ze sto kroków dla tyluż pacierzy. NA BALWIERZA
Kogo świat mierzi, kogo zdrowie boli, Niech się u Czopka cyrulika goli: Niż się rozgości i niż zgrzeje wody, Połowa włosów przybędzie
obrócił w perzyny. Tak ona rzuca, choć się strzeżesz czule, Ogniste z oczu strzały, z ręku kule. NA JEDNĘ, CO DO KLASZTORA WSTĄPIŁA
Jęłaś się, pani, rozwodu świętego, Ze wolisz konwent niż męża jednego; Widzę, że całą rodzinę miłujesz: Syna-ć nie stało, do ojców wędrujesz. Rozumiem, że-ć tam za tę dobrą wolą Wszytkie przestępstwa z żołądka wykolą. Święta to dróżka tak świętej macierzy: Szła ze sto kroków dla tyluż pacierzy. NA BALWIERZA
Kogo świat mierzi, kogo zdrowie boli, Niech się u Czopka cyrulika goli: Niż się rozgości i niż zgrzeje wody, Połowa włosów przybędzie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 14
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, O swej nie pomniąc ubóstwie natury, Ani ostatnim grobie, Na domy pyszne i pałace sobie. Wypierasz z brzegów morze, Nie kontent w jego terminach i porze. Cóż? i słabszym sąsiadom Rozrzucasz kopce, i choć ich źle wiadom, Za sieroce granice Rozpościerasz się. Skąd własne dziedzice
Jako ach! wypędzono! Wędruje matka wziąwszy ich na łono. Aleć takiego pana, Erebowego czeka dwór tyrana, Gotowy wiecznie jemu. Gdzie się masz nędzny?... Ziemia ubogiemu Taż, która i królowi. Ani się złotem dał Prometeowi Przekupić Charon srogi, Ani Tantalus był u niego drogi O naród wszytek jego. Ten w ciężkiej
, O swej nie pomniąc ubóstwie natury, Ani ostatnim grobie, Na domy pyszne i pałace sobie. Wypierasz z brzegów morze, Nie kontent w jego terminach i porze. Cóż? i słabszym sąsiadom Rozrzucasz kopce, i choć ich źle wiadom, Za sieroce granice Rozpościerasz się. Zkąd własne dziedzice
Jako ach! wypędzono! Wędruje matka wziąwszy ich na łono. Aleć takiego pana, Erebowego czeka dwór tyrana, Gotowy wiecznie jemu. Gdzie się masz nędzny?... Ziemia ubogiemu Taż, która i królowi. Ani się złotem dał Prometeowi Przekupić Charon srogi, Ani Tantalus był u niego drogi O naród wszytek jego. Ten w ciężkiej
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 96
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
miejsca sposobne/ wlezie na jednę/ biedny wiezień/ z tej do miasta spuści się/ tak jako Marius siedm razy Consul w trzścinie jeziornej/ on w rynsztoku dla częstego tam zimie bywania sobie wiadomym leży przez dzień/ w nocy wyłazi/ wychodzi z miasta/ i za jasną/ która mu się z przeyźrzenia Bożego pokazała wędruje zorzą/ jako niegdyś Żydzi za słupem ognistym/ a za gwiazdą Królowie Perscy. Wyszedł w pole/ tam zagrzebł się/ by dzień przeleżał wolny od krzykliwych ptaków/ i bezpieczny od goniących/ jakoż i tak się stało/ gdy uspokoiła noc druga ludzi/ wylazł/ poszedł dalej/ zatymże obłokiem; a nadedniem nie
mieyscá sposobne/ wleźie ná iednę/ biedny wieźień/ z tey do miástá spusći się/ ták iáko Márius śiedm rázy Consul w trzśćinie ieźiorney/ on w rynsztoku dla częstego tám źimie bywánia sobie wiádomym leży przez dźień/ w nocy wyłáźi/ wychodźi z miástá/ y zá iásną/ ktora mu się z przeyźrzenia Bożego pokazáłá wędruie zorzą/ iáko niegdyś Zydźi zá słupem ognistym/ á zá gwiazdą Krolowie Perscy. Wyszedł w pole/ tám zágrzebł się/ by dźień przeleżał wolny od krzykliwych ptakow/ y bespieczny od goniących/ iákoż y ták się sstáło/ gdy vspokoiłá noc druga ludźi/ wylazł/ poszedł dáley/ zátymże obłokiem; á nádedniẽ nie
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 170.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
przewalczeła? Albo kto Jowiszowi zdołał kiedy męstwem? Odszedł na swe niebiosa Jupiter z zwycięstwem. Ona się gniewa na gaj/ świadka gwałtu swego: Z którego wracając się/ sajdaka pełnego I strzał/ i łuku/ który zawiesiła beła/ Na tamtymże go samym miejscu zabaczeła. Aż oto z swym zastępem/ przez Menal wędruje F Dykrynna/ i obłowem pyszna postępuje: Kędy ujźrzawszy owę/ woła jej ku sobie. Ta ucieka/ bojąc się/ aby w jej osobie Jupiter nie był. Jednak skoro obaczeła/ Ze orszak Nimf przy sobie wielki prowadzieła; Poznała że w tej mierze już nie było zdrady: Zatym i sama weszła w liczbę jej
przewalczeła? Albo kto Iowiszowi zdołał kiedy męstwem? Odszedł ná swe niebiosa Iupiter z zwyćięstwem. Oná się gniewa ná gay/ świadká gwałtu swego: Z którego wracáiąc się/ sáydaka pełnego Y strzał/ y łuku/ ktory záwieśiłá bełá/ Ná támtymże go sámym mieyscu zabaczełá. Aż oto z swym zastępem/ przez Menal wędruie F Dykrynná/ y obłowem pyszna postępuie: Kędy vyźrzawszy owę/ woła iey ku sobie. Tá vćieka/ boiąc się/ áby w iey osobie Iupiter nie był. Iednák skoro obaczełá/ Ze orszak Nimph przy sobie wielki prowádźiełá; Poznała że w tey mierze iuż nie było zdrady: Zatym y sámá weszłá w liczbę iey
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 76
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, jak mądremu my wsyscy wierzemy, Ale jeszcze jednej rzecy wyrozumieć dobrze nie możemy: Cego ci janieli, Co się hań zlecieli, Po nas żądają?
BARTOS Wsak słysycie, dlacego się ci janieli radują na niebie: Ze Mesyjas przysedł na świat — więc nam w tejże wesołości siebie Kazą naśladować, Do sopy wędrować Przywitać Pana.
SYMEK Toć słusna rzec, żebyśmy to Paniątecko święte przywitali, Ale kędyz je tam sukać i kogo się oń będziem pytali? My drogi nie wiemy, Jeszcze gdzie zbłądziemy, Do srogiej kaźni!
BARTOS Przeciec z ciebie, Symku, prostak, kiedy jeszcze nie rozumies tego, Co janieli dość
, jak mądremu my wsyscy wierzemy, Ale jesce jednej rzecy wyrozumieć dobrze nie możemy: Cego ci janieli, Co się hań zlecieli, Po nas żądają?
BARTOS Wsak słysycie, dlacego się ci janieli radują na niebie: Ze Messyjas przysedł na świat — więc nam w tejże wesołości siebie Kazą naśladować, Do sopy wędrować Przywitać Pana.
SYMEK Toć słusna rzec, żebyśmy to Paniątecko święte przywitali, Ale kędyz je tam sukać i kogo się oń będziem pytali? My drogi nie wiemy, Jesce gdzie zbłądziemy, Do srogiej kaźni!
BARTOS Przeciec z ciebie, Symku, prostak, kiedy jesce nie rozumies tego, Co janieli dość
Skrót tekstu: RozPasOkoń
Strona: 306
Tytuł:
Rozmowa pasterzów
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1750
Data wydania (nie później niż):
1750
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989
się nie myli, kto te bajki czyta, Lub inszy człowiek, lubo też poeta, Mniemając, że ten wiersz nieregularny Jest łacwy, podły, niemodny i marny I że ci jeno tego stylu drogą Chodzą, co pisać inaczej nie zmogą. Kto łacwość widzi, ten niechaj spróbuje, A kto nie-modę, ten niechaj wędruje.
Nie wiem-ci wprawdzie, czy polskim językiem Wydał kto kiedy wiersze takim szykiem, Lecz kto, przeszedszy ojczyzny swej bramy, Wiadom krajów, skąd nauk zasięgamy, I komu pismo nie dziwem przewoźne, Tego cenzury nie będą tu groźne, Bo wiem, że takich wierszów wiele czytał, Chyba że z książką nigdy
się nie myli, kto te bajki czyta, Lub inszy człowiek, lubo też poeta, Mniemając, że ten wiersz nieregularny Jest łacwy, podły, niemodny i marny I że ci jeno tego stylu drogą Chodzą, co pisać inaczej nie zmogą. Kto łacwość widzi, ten niechaj spróbuje, A kto nie-modę, ten niechaj wędruje.
Nie wiem-ci wprawdzie, czy polskim językiem Wydał kto kiedy wiersze takim szykiem, Lecz kto, przeszedszy ojczyzny swej bramy, Wiadom krajów, skąd nauk zasięgamy, I komu pismo nie dziwem przewoźne, Tego cenzury nie będą tu groźne, Bo wiem, że takich wierszów wiele czytał, Chyba że z książką nigdy
Skrót tekstu: NiemBajkiBar_II
Strona: 350
Tytuł:
Bajki Ezopowe
Autor:
Krzysztof Niemirycz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
swojej, nieprzyjaciel przyszedłszy przygiął kąkoł, którego potem długo aby rósł z pszenicą pospołu zaniechawszy, gdy żniwa przyszły, kazał go był powyrywać w snopki na spalenie, książę Lichtenstejn przykładem Ewangelii ś. predykanty i ministry ze wszystkich Czech kazał powyganiać, i drogę im za pragskiemi ukazać, tak iż kupami, jak snopami w świat wędrowali, Eleary zdaleka omijając. A kościoły niektóre katolicką księżą osadzono, a niektóre przez niedostatek księży popieczętowano. Pod tym czasem przechodzenia. Pragi, książę Lichtenstejn na pokazanie jakieby miał ukochanie widzenia z okna onego świetnego wojska, i na znak wdzięczności zasług jego, mimo wszelkie insze chęci książęciu Radziwilowi hetmanowi Elearskiemu i wszystkiemu wojsku
swojej, nieprzyjaciel przyszedłszy przygiął kąkoł, którego potem długo aby rósł z pszenicą pospołu zaniechawszy, gdy żniwa przyszły, kazał go był powyrywać w snopki na spalenie, książę Lichtenstejn przykładem Ewangielii ś. predykanty i ministry ze wszystkich Czech kazał powyganiać, i drogę im za pragskiemi ukazać, tak iż kupami, jak snopami w świat wędrowali, Eleary zdaleka omijając. A kościoły niektóre katolicką księżą osadzono, a niektóre przez niedostatek księży popieczętowano. Pod tym czasem przechodzenia. Pragi, książę Lichtenstejn na pokazanie jakieby miał ukochanie widzenia z okna onego świetnego wojska, i na znak wdzięczności zasług jego, mimo wszelkie insze chęci książęciu Radziwilowi hetmanowi Elearskiemu i wszystkiemu wojsku
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 117
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859