języku, pewne obmowisko; Łyżka albo nóż z garści, goście domu blisko. Baby li się na słońcu iszczą, mniszy włóczą, Panny całują, deszcze pewnie świat opłuczą. Tragarze li, ktoś umrze; jeśli trzeszczą stoły,
Wyglądaj, bo do ciebie gość jedzie wesoły. To cudowna praktyka: komu w nos wąs włazi, Temu się żona (lecz to rzecz niepewna) kazi. Szczęście albo nieszczęście pszczoły, kruki, kotki. Wszytkom ja to za brednie, wszytko miał za plotki. Co kołtun do gorzałki, co ma dzwon do chmury? Możeli się człek badać sekretów natury? Co ma sroka do gościa, do trefunku wrony
języku, pewne obmowisko; Łyżka albo nóż z garści, goście domu blisko. Baby li się na słońcu iszczą, mniszy włóczą, Panny całują, deszcze pewnie świat opłuczą. Tragarze li, ktoś umrze; jeśli trzeszczą stoły,
Wyglądaj, bo do ciebie gość jedzie wesoły. To cudowna praktyka: komu w nos wąs włazi, Temu się żona (lecz to rzecz niepewna) kazi. Szczęście albo nieszczęście pszczoły, kruki, kotki. Wszytkom ja to za brednie, wszytko miał za plotki. Co kołtun do gorzałki, co ma dzwon do chmury? Możeli się człek badać sekretów natury? Co ma sroka do gościa, do trefunku wrony
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 406
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nic nie wadzi, Smrodzie w kolebce nagą ręką radzi. Tąż i pieczenią (a któż ją tak strawi?) I z rożna zdymie, i pieprzem zaprawi. A tak na misie do połowy szczyty Na stół zaniesie powązką nakryty. Tej ochędostwo wszytek smak odrazi, Choć na apetyt pchasz, w gębę nie włazi, Bo i dla wstęchłej w izbie podwaliny Zda się być ów zraz zdechłej kobyliny. Ściany wilgotnym płynąc zewsząd potem Czerwiem się sypią za szparowym knotem. A robak różny przez zgodę się miesza I przykrym po nich ułożeniem wiesza. Powały nie znać i wszelkie naczynie Gdzieś się podziało w ciągłej pajęczynie, A świrczki,
nic nie wadzi, Smrodzie w kolebce nagą ręką radzi. Tąż i pieczenią (a któż ją tak strawi?) I z rożna zdymie, i pieprzem zaprawi. A tak na misie do połowy szczyty Na stół zaniesie powązką nakryty. Tej ochędostwo wszytek smak odrazi, Choć na apetyt pchasz, w gębę nie włazi, Bo i dla wstęchłej w izbie podwaliny Zda się bydź ów zraz zdechłej kobyliny. Ściany wilgotnym płynąc zewsząd potem Czerwiem się sypią za szparowym knotem. A robak różny przez zgodę się miesza I przykrym po nich ułożeniem wiesza. Powały nie znać i wszelkie naczynie Gdzieś się podziało w ciągłej pajęczynie, A świrczki,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 205
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
kopy owocu alias jaj, i gęsi kopę pretendują Panowie i to wiele. Do kopy gęsi dość jest dwóch gęsiorów. W Lipcu gęsiom dla ich słabości, dają owies w urynie ludzkiej przez noc nioczony, i wodą znowu rozpuszczony. Wiele gąsiąt młodych ginie na puchnienie głów, na robactwo, które im z błota w nosy włazi; czyli też w uszy.
Kacze jajca, wielką mają w żółtkach swoich czerwoność, jednym się zdającą, drugim obmierzłą; nie bardzoby o kaczki na folwarkach starać się potrzeba, gdyż wiele jedzą, mokrość wielką koło budynków sprawują pluszcząc się, jedzą też gadziny, wszeteczeństwa; dlatego do stołów nie bardzo zgodne,
kopy owocu alias iay, y gęsi kopę pretenduią Panowie y to wiele. Do kopy gęsi dość iest dwoch gęsiorow. W Lipcu gęsiom dla ich słabości, daią owies w urynie ludzkiey przez noc nioczony, y wodą znowu rozpuszczony. Wiele gąsiąt młodych ginie na puchnienie głow, na robactwo, ktore im z błota w nosy włazi; czyli też w uszy.
Kacze iayca, wielką maią w żołtkach swoich czerwoność, iednym się zdaiącą, drugim obmierzłą; nie bardzoby o kaczki na folwarkach starać się potrzeba, gdyż wiele iedzą, mokrość wielką koło budynkow sprawuią pluszcząc się, iedzą też gadziny, wszeteczeństwa; dlatego do stołow nie bardzo zgodne,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 402.
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
koło pieca u dołu, był nie oblepiony na pół łokcia, a to dla tego, a żeby powietrze miało przystęp; gdy już jest dobrze zapalony, oblepiają i tę część. SZTUKA WĘGLARSKA.
Gdy magister węglarski postrzeże, że warstwa ziemi nie dobrze przystaje w niektórych miejscach, nakłada zaraz w te miejsca ziemi, i włazi na piec bez drabinki, dla ubicia jej i złączenia z drwami. Ponieważ nie zbywa na popiołach w miejscach, w których się palają węgle, zwyczaj jest przykrywać warstwę ziemi warstwą popiołu zmieszaną z prochem z węglów, ziemia z tąd nabiera więcej tęgości, i dopomaga do lepszego przykrycia pieca. Niektórzy Węglarze w ten czas dopiero
koło pieca u dołu, był nie oblepiony na poł łokcia, a to dla tego, á żeby powietrze miało przystęp; gdy iuż iest dobrze zapalony, oblepiaią i tę część. SZTUKA WĘGLARSKA.
Gdy magister węglarski postrzeże, że warstwa ziemi nie dobrze przystaie w niektorych mieyscach, nakłada zaraz w te mieysca ziemi, i właźi na piec bez drabinki, dla ubicia iey i złączenia z drwami. Ponieważ nie zbywa na popiołach w mieyscach, w ktorych sie palaią węgle, zwyczay iest przykrywać warstwę ziemi warstwą popiołu zmieszaną z prochem z węglow, ziemia z tąd nabiera więcey tęgosci, i dopomaga do lepszego przykrycia pieca. Niektorzy Węglarze w ten czas dopiero
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 23
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
ogień, a wielce jest rzecz pożyteczna, a żeby ogień tą tylko szedł drogą, którąby mu Węglarz wyznaczył. SZTUKA WĘGLARSKA.
Gdy już Węglarz ze znaków któreśmy wymienili, tudzież z zmniejszenia się niejakiegoś pieca, osądzi, że już jest czas zamknięcia otworzystości gurnej p. p. (Fig. 4); włazi po drabince jako widzieć można na figurze trzeciej: nie masz niebezpieczeństwa, a żeby się oparzył, ponieważ powierzchowność pieca jest prawie jeszcze zimna, osobliwie przy dole pieca: rzuca kilka koszyków węgla w piec, dla ucrymania żaru, który się powinien znajdować w samym jesgo srzodku, napełnia próżne miejsce które się robi we srzodku pieca
ogień, a wielce iest rzecz pozyteczna, á żeby ogień tą tylko szedł drogą, ktorąby mu Węglarz wyznaczył. SZTUKA WĘGLARSKA.
Gdy iuż Węglarz ze znakow ktoreśmy wymienili, tudzież z zmnieyszenia się nieiakiegoś pieca, osądzi, że iuż iest czas zamknięcia otworzystosci gurney p. p. (Fig. 4); włazi po drabince iako widzieć można na figurze trzeciey: nie masz niebespieczeństwa, á żeby sie oparzył, ponieważ powierzchowność pieca iest prawie ieszcze zimna, osobliwie przy dole pieca: rzuca kilka koszykow węgla w piec, dla utzrymania żaru, ktory sie powinien znaydować w samym iesgo srzodku, napełnia prożne mieysce ktore się robi we srzodku pieca
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 25
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
; ciągnienia życzy żołdat prosty, Myśliwy pola, żeby zające się szczuły, Pasożyci bankietu, żacy kanikuły. Co żywo na zysk ciągnie abo na to godzi, Gdzie apetyt, gdzie go chęć cielesna uwodzi. 262. MYSZ W SMOLE
Rozumiejąc, że miód, mysz w garniec gęstej mazi, Nie pomacawszy ani skosztowawszy, włazi; Rada by wyszła nazad, skoro się utłuści, Ale jej maź ani tam, ani sam nie puści. Bobruje mysz po uszy, nie dosiągnie spodu, A co raz się napije smoły miasto miodu. Póki śmierć, która ludzi grzebąc trumny smoli, Z gorzkiego topieliska myszy nie wyzwoli. Każdy, ze złą niewiastą
; ciągnienia życzy żołdat prosty, Myśliwy pola, żeby zające się szczuły, Pasożyci bankietu, żacy kanikuły. Co żywo na zysk ciągnie abo na to godzi, Gdzie apetyt, gdzie go chęć cielesna uwodzi. 262. MYSZ W SMOLE
Rozumiejąc, że miód, mysz w garniec gęstej mazi, Nie pomacawszy ani skosztowawszy, włazi; Rada by wyszła nazad, skoro się utłuści, Ale jej maź ani tam, ani sam nie puści. Bobruje mysz po uszy, nie dosiągnie spodu, A co raz się napije smoły miasto miodu. Póki śmierć, która ludzi grzebąc trumny smoli, Z gorzkiego topieliska myszy nie wyzwoli. Każdy, ze złą niewiastą
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 152
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Śliczną Statuę, trudną do pojęcia, Do tej iść co raz to bliżej rozkaże, Ażeby uznał, że choć nic nie mówi, Kto wpadł do Grotty tego sobie złowi. I to bynajmniej ADOLFA nie zrazi, Czy mu być w saku, w włoku, czy w niewodzie, Owszem z ochotą w ciasny wiencierz włazi, Ani się lęka być po szyję w wodzie, Wreście na wendę ostrą szedłby skory, Byle pozyskał Bogini Fawory. O! trwały statku, piękny Geniuszu, Co cię najtęższe, nie zmienią przykrości, Czy ta cierpliwość jest w Nowicjuszu, Żeby dla Bogów czynił to z miłości, Godzieneś miejsca między świata cudem
, Sliczną Statuę, trudną do poięcia, Do tey iść co raz to bliżey roskaże, Ażeby uznał, że choć nic nie mowi, Kto wpadł do Grotty tego sobie złowi. Y to bynáymniey ADOLFA nie zrázi, Czy mu bydź w saku, w włoku, czy w niewodzie, Owszem z ochotą w ciasny wiencierz właźi, Ani się lęka być po szyię w wodzie, Wreście ná wendę ostrą szedłby skory, Byle pozyskał Bogini Fáwory. O! trwáły státku, piękny Geniuszu, Co cie náytęższe, nie zmienią przykrości, Czy ta cierpliwość iest w Nowicyuszu, Zeby dla Bogow czynił to z miłości, Godzieneś mieysca między świáta cudem
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 47
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
zbawiennych.
2. Przypatrz się twojemu zmysłów tych piąci używaniu i szafowaniu. O patrzaniu mówi w Piśmie świętym Prorok skarżąc się: że oko jego złupielo duszę jego: i drugi Prorok twierdzi/ iż przez okienka/ to jest zmysły nasze śmierć weszła do nas; jako drapieżny łotr gdy drzwiami nie śmie/ oknem do domu włazi. Przebież że każdy z-osobna zmysł: a obacz jeśli cię kiedy każdy z-nich w. co złego/ i duszy szkodliwego łagodnością swoją/ a nie roztropną powolnością twoją nie wprowadzieł.
3. Dałeś mi o naopatrzniejszy twórco i ojcze niebieski smysłów pięć/ jako pięć naczynia i pomocy do usługi tak przyrodzeniu jako też i zbawieniu
zbáwiennych.
2. Przypátrz się twoiemu zmysłow tych piąći vżywániu i szafowáńiu. O patrzániu mowi w Piśmie świętym Prorok skárżąc się: że oko iego złupielo duszę iego: i drugi Prorok twierdźi/ iż przez okienká/ to iest zmysły násze śmierć weszłá do nas; iáko drapieżny łotr gdy drzwiámi nie śmie/ oknem do domu włáźi. Przebież że káżdy z-osobná zmysł: á obacz ieśli ćię kiedy káżdy z-nich w. co złego/ i duszy szkodliwego łagodnośćią swoią/ á nie rostropną powolnośćią twoią nie wprowádźieł.
3. Dałeś mi o naopátrznieyszy tworco i oycze niebieski smysłow pięć/ iáko pięć naczynia i pomocy do vsługi tak przyrodzeniu iáko też i zbáwieniu
Skrót tekstu: DrużbDroga
Strona: 61
Tytuł:
Droga doskonałości chrześcijańskiej
Autor:
Kasper Drużbicki
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665