-— pani, Nie przypatrzywszy się wprzód, głupi tylko gani.” Toż gdy jej okulary zawiesi na nosie: „Mówże teraz, że drogi, że nie wieprz, że prosię.” Usiadł doktor do stołu, nie myśląc o zdradzie, A żona przy talerzu okulary kładzie. Więc że mały kawałek włożyła w jarzynę, Mając dobry apetyt, pyta o przyczynę. Owa mu ich co rychlej dobywszy z puzderka, Kładzie na nos: „Patrz jeno; a małaż to szperka?” 96 (N). POJEDYNEK
Przyszedszy Żyd do miasta z krakowskiego rynku, Wszytkim rabinom o swym prawi pojedynku, Że się jako Elear
-— pani, Nie przypatrzywszy się wprzód, głupi tylko gani.” Toż gdy jej okulary zawiesi na nosie: „Mówże teraz, że drogi, że nie wieprz, że prosię.” Usiadł doktor do stołu, nie myśląc o zdradzie, A żona przy talerzu okulary kładzie. Więc że mały kawałek włożyła w jarzynę, Mając dobry apetyt, pyta o przyczynę. Owa mu ich co rychlej dobywszy z puzderka, Kładzie na nos: „Patrz jeno; a małaż to szperka?” 96 (N). POJEDYNEK
Przyszedszy Żyd do miasta z krakowskiego rynku, Wszytkim rabinom o swym prawi pojedynku, Że się jako Elear
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 244
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
marchy mają gody! Prawdęś, mój bracie, powiedał mi, drogi, Już go sobie weźm, lecz nie bez przestrogi. Jeśli się szkapa przeżegnania stracha, Niewiele na nim pałaszem namacha.” 119. BABA Z CHRZĘSTKĄ
Baba, co ledwie mogła chleb przekąsić żytny, Jeden ząbek albo dwa mając już błękitny, Włożyła chrzęstkę w gębę; tej nie mogąc radzić, Bo ją chciała na one sęczki naprowadzić: „Tobie się igrać, mnie jeść chce, diasku” — rzecze. Aż jej z gęby na ziemię w ostatku uciecze. 120 (P). OWOC PRZED KWIATEM
Usiadszy sobie matka z córką w siódmym lecie, Prawią,
marchy mają gody! Prawdęś, mój bracie, powiedał mi, drogi, Już go sobie weźm, lecz nie bez przestrogi. Jeśli się szkapa przeżegnania stracha, Niewiele na nim pałaszem namacha.” 119. BABA Z CHRZĘSTKĄ
Baba, co ledwie mogła chleb przekąsić żytny, Jeden ząbek albo dwa mając już błękitny, Włożyła chrzęstkę w gębę; tej nie mogąc radzić, Bo ją chciała na one sęczki naprowadzić: „Tobie się igrać, mnie jeść chce, dyjasku” — rzecze. Aż jej z gęby na ziemię w ostatku uciecze. 120 (P). OWOC PRZED KWIATEM
Usiadszy sobie matka z córką w siódmym lecie, Prawią,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 254
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
tańcowali snadź taniec goniony, A pawowie, jak panowie, podnieśli ogony. Wrona, kołacze upiększy, siadła na opałce, Przyniosła jej czapla rybek coś trochę w kobiałce. Od godnych trunków kulik klucze nosił I każdego uczęstował, kto go tylko prosił. A wilk siedzi sromieźliwy, jako to młodzieniec, Przyskoczyła pani wrona, włożyła nań wieniec. Wilk powstawszy w taniec idzie, chyżo się uwija, Ożenić go, ożenić go, wesoła bestyja! Wilczysko się ożeniło, uszy opuściło, Biedna moja hołoweczka, cóż mi po tym było! Pókim sobie był młodzieńcem, wszyscy mi zajźrzeli, A z wesela teraz mego wszyscy się naśmieli. Była
tańcowali snadź taniec goniony, A pawowie, jak panowie, podnieśli ogony. Wrona, kołacze upiększy, siadła na opałce, Przyniosła jej czapla rybek coś trochę w kobiałce. Od godnych trunków kulik klucze nosił I każdego uczęstował, kto go tylko prosił. A wilk siedzi sromieźliwy, jako to młodzieniec, Przyskoczyła pani wrona, włożyła nań wieniec. Wilk powstawszy w taniec idzie, chyżo się uwija, Ożenić go, ożenić go, wesoła bestyja! Wilczysko się ożeniło, uszy opuściło, Biedna moja hołoweczka, cóż mi po tym było! Pókim sobie był młodzieńcem, wszyscy mi zajźrzeli, A z wesela teraz mego wszyscy się naśmieli. Była
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 611
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
nimfo, co wspaniały Animusz niesiesz, boskiej pilen chwały.
Nic sercu twemu milszego jest, jako Cnota i statek świecący dwojako I z tego, którym szczycisz się imienia, A jeszcze barziej z cnego przyrodzenia Skąd dobre omen, odłożywszy trwogę, Łaski statecznej już sobie brać mogę U ciebie, któraś takie sercu memu Słodkie okowy włożyła wolnemu, Że już nikomu, tylko samej tobie Chce służyć, póki nie zalężę w grobie. Zażywaj przeto szczęśliwie tej księgi, A niech ci zdrowie służy, póki kręgi Niebieskie toczą tę machinę świata. Kwitni i w szczęściu w nieprzeżyte lata A niech twej parka przędzy nie rwie końca, Póki rysuje niebo świetny gońca.
nimfo, co wspaniały Animusz niesiesz, boskiej pilen chwały.
Nic sercu twemu milszego jest, jako Cnota i statek świecący dwojako I z tego, ktorym szczycisz się imienia, A jeszcze barziej z cnego przyrodzenia Zkąd dobre omen, odłożywszy trwogę, Łaski statecznej już sobie brać mogę U ciebie, ktoraś takie sercu memu Słodkie okowy włożyła wolnemu, Że już nikomu, tylko samej tobie Chce służyć, poki nie zalężę w grobie. Zażywaj przeto szczęśliwie tej księgi, A niech ci zdrowie służy, poki kręgi Niebieskie toczą tę machinę świata. Kwitni i w szczęściu w nieprzeżyte lata A niech twej parka przędzy nie rwie końca, Poki rysuje niebo świetny gońca.
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 279
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Poważnej miny, żonaty do tego,
Bywszy w Toruniu, gospodę przed samą (U Musidłowej) miał chełmińską bramą. Gdzie z tydzień bywszy, gdy według maniery Niemieckiej, damy co dzień na szpaciry Przechodziły się, jednę miedzy nimi Dary natury znaczną osobnymi Postrzeże; która lubo podłą była, Ale swą piękną twarzą nań włożyła Łańcuch miłości, której się zbrygować Gdy nie mógł, kazał, skąd jest, wyszpiegować. I gdy już dociekł, gdzie i czyją była Córką, wnet mu w tym wiernie posłużyła Fortuna, także fawor gospodyni, W takowych sztukach niepodłej mistrzyni, Że ją do siebie nazajutrz zwabiła, Gdy ta o zdradzie najmniej nie myśliła
Poważnej miny, żonaty do tego,
Bywszy w Toruniu, gospodę przed samą (U Musidłowej) miał chełmińską bramą. Gdzie z tydzień bywszy, gdy według maniery Niemieckiej, damy co dzień na szpaciry Przechodziły się, jednę miedzy nimi Dary natury znaczną osobnymi Postrzeże; ktora lubo podłą była, Ale swą piękną twarzą nań włożyła Łańcuch miłości, ktorej się zbrygować Gdy nie mogł, kazał, zkąd jest, wyszpiegować. I gdy już dociekł, gdzie i czyją była Corką, wnet mu w tym wiernie posłużyła Fortuna, także fawor gospodyni, W takowych sztukach niepodłej mistrzyni, Że ją do siebie nazajutrz zwabiła, Gdy ta o zdradzie najmniej nie myśliła
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 303
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
ręce daje. Pozwala na ślub, samaż jeszcze nędza. Przez luterskiego chce się oddać księdza. Rad nowy Jowisz, że nowej Alkmenie
Zedrze nowinkę w bliskie nocne cienie. Daje na cukry taler tam i drugi, Śle po muzykę a z jednego sługi Gosposia miła księdza urobiła, Gdy nań i krezy i gludry włożyła I peruczysko nieboszczyka stare Swego Musidła. — Ow też tę maszkarę, Prosopopeją, akcentem i mową, I siwą pontą przyprawną skopową. Tak umiał udać, iż mężczyzna drugi Przysiągłby, że minister był do tej usługi Skąd zaciągniony. Tak i ta mniemając Ślub być prawdziwy i za męża mając Pana szlachcica, poszła do
ręce daje. Pozwala na ślub, samaż jeszcze nędza. Przez luterskiego chce się oddać księdza. Rad nowy Jowisz, że nowej Alkmenie
Zedrze nowinkę w blizkie nocne cienie. Daje na cukry taler tam i drugi, Śle po muzykę a z jednego sługi Gosposia miła księdza urobiła, Gdy nań i krezy i gludry włożyła I peruczysko nieboszczyka stare Swego Musidła. — Ow też tę maszkarę, Prosopopeią, akcentem i mową, I siwą pontą przyprawną skopową. Tak umiał udać, iż mężczyzna drugi Przysiągłby, że minister był do tej usługi Zkąd zaciągniony. Tak i ta mniemając Ślub być prawdziwy i za męża mając Pana szlachcica, poszła do
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 304
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
że ją i królestwa nakoniec zbawiła.
VI.
Teraz, jako go skoro na palcu ujźrzała, Tak mu się dziwowała, tak się radowała, Że mniemając, że we śnie bawiły ją mary, Ręce i oku całej nie dawała wiary. Z palca go sobie bierze i niesie do gęby; Ale skoro go jedno włożyła za zęby, Zginęła Rugierowi z oczu w mgnieniu oka, Jak słońce, od czarnego nakryte obłoka.
VII.
On i tam i sam, wszędzie upatrował koło Siebie i jako głupi, obracał się wkoło. Ale jako na pierścień wspomniał jej oddany, Domyślił się, że przezeń tak był oszukany, I łajał rozumowi
że ją i królestwa nakoniec zbawiła.
VI.
Teraz, jako go skoro na palcu ujźrzała, Tak mu się dziwowała, tak się radowała, Że mniemając, że we śnie bawiły ją mary, Ręce i oku całej nie dawała wiary. Z palca go sobie bierze i niesie do gęby; Ale skoro go jedno włożyła za zęby, Zginęła Rugierowi z oczu w mgnieniu oka, Jak słońce, od czarnego nakryte obłoka.
VII.
On i tam i sam, wszędzie upatrował koło Siebie i jako głupi, obracał się wkoło. Ale jako na pierścień wspomniał jej oddany, Domyślił się, że przezeń tak był oszukany, I łajał rozumowi
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 228
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
święty Jan ledwie zda prawdziwszy.
XIV.
Nie tylko, że jej o on uczynek szkarady Nie strofuje, nie tylko nie karze jej zdrady I nie tylko się nie mści nad jej miłośnikiem O to, że się uczynił jej cudzołożnikiem, Ale mniema, że sprawi i uczyni siła, Jeśli się jej obroni, żeby nie włożyła Wszytkiej winy na niego, i waży onego Rycerza tak, jako jej brata prawdziwego.
XV.
I z niem do damaskich bram jedzie, rozmawiając, I słyszy go na drodze sobie powiadając, Jako tamże gonitwy beły zawołane Na dworze syryjskiego króla wywołane, Że każdemu bez braku, lub chrześcijaninem, Lub inszego zakonu, lub
święty Jan ledwie zda prawdziwszy.
XIV.
Nie tylko, że jej o on uczynek szkarady Nie strofuje, nie tylko nie karze jej zdrady I nie tylko się nie mści nad jej miłośnikiem O to, że się uczynił jej cudzołożnikiem, Ale mniema, że sprawi i uczyni siła, Jeśli się jej obroni, żeby nie włożyła Wszytkiej winy na niego, i waży onego Rycerza tak, jako jej brata prawdziwego.
XV.
I z niem do damaskich bram jedzie, rozmawiając, I słyszy go na drodze sobie powiadając, Jako tamże gonitwy beły zawołane Na dworze syryjskiego króla wywołane, Że każdemu bez braku, lub chrześcijaninem, Lub inszego zakonu, lub
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 361
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zdrada wstyd odnosi. Aleć cieszyć się muszę, że do tego obwinienia wespół zemną tak wielkiego w świecie Chrześcijańskim Monarchę (który niedawno pod czas zawieruchy Szwedzkiej, i Siedmiogrodzkiej, dawszy posiłkowe Wojska pokazał, jako ma staranie o konseruacji tej Ojczyzny) Cesarza Jego Mości, tudzież i Kurfirsta Jego Mości Brandenburskiego, taż skarga włożyła. Nikt któżkolwiek od pasiej wolny jest, wierzyć niemoże, i sami tak wielcy w Chrześcijaństwie Principes, pobożnością, i sprawiedliwością słynący dziwować się muszą, aby oni chciwość jednego Poddanego, na subuersią Tronu Pana swego podniecać mieli. Konfunduj się w swym kłamstwie przewrotna zawziętości. Mam na świadectwo i wywód niewinności mojej tychże
zdrádá wstyd odnośi. Aleć ćieszyć się muszę, że do tego obwinienia wespoł zemną ták wielkiego w świećie Chrześćiáńskim Monárchę (ktory niedawno pod czás záwieruchy Szwedzkiey, y Siedmigrodzkiey, dawszy pośiłkowe Woyská pokazał, iáko ma stáránie o conseruatiey tey Oyczyzny) Cesárzá Iego Mośći, tudźiesz y Kurfirstá Iego Mośći Brándeburskiego, táż skárgá włożyłá. Nikt ktożkolwiek od pássiey wolny iest, wierzyć niemoże, y sámi ták wielcy w Chrześćiáństwie Principes, pobożnośćią, y spráwiedliwośćią słynący dźiwowáć się muszą, áby oni chćiwość iednego Poddánego, ná subuersią Thronu Páná swego podniecáć mieli. Confunduy się w swym kłamstwie przewrotna záwźiętośći. Mam ná świádectwo y wywod niewinnośći moiey tychże
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 129
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
ten święty mieszkał. Teraz tam statua klęczącego św. Franciszka jest miraculosa, gdzie wiele łask Bożych doznają różni.
Miedzy inszemi jedna dama wenecka mniej poczciwa, gdy raz tam była, skruszona, fecit votum nigdy dalej Deum non offendere. I, desponsando sibi S. Franciscum, jemu swoję pollicendo intentionem, włożyła mu pierścień swój na palec statui tej. Gdy wyszła z kościoła, znowu jej poczęło być żal tego pierścienia, wróciła się nazad, chcąc znowu odebrać, gdy poczyna zdejmować, statua palec skrzywiła i zdjąć sobie nie dała. Owa, widząc ten cud, przestraszona, dość uczyniła pierwszemu obligowi swemu i więcej się do zbrodni
ten święty mieszkał. Teraz tam statua klęczącego św. Franciszka jest miraculosa, gdzie wiele łask Bożych doznają różni.
Miedzy inszemi jedna dama wenecka mniej poczciwa, gdy raz tam była, skruszona, fecit votum nigdy dalej Deum non offendere. I, desponsando sibi S. Franciscum, jemu swoję pollicendo intentionem, włożyła mu pierścień swój na palec statui tej. Gdy wyszła z kościoła, znowu jej poczęło być żal tego pierścienia, wróciła się nazad, chcąc znowu odebrać, gdy poczyna zdejmować, statua palec skrzywiła i zdjąć sobie nie dała. Owa, widząc ten cud, przestraszona, dość uczyniła pierwszemu obligowi swemu i więcej się do zbrodni
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 168
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004