szklenica toczona, Teraz w śmieciach za oknem leżę wyrzucona, Bo gdy w ręce brzydkiemu wpadłam pijanicy, Zgniotł mię, chcąc nie tylko pić, lecz pływać w szklenicy. Na traf podczas sejmu warszawskiego in anno 1677.
Potkał afront szwedzkiego posła i niemały: Słudze jego królewski brytan urwał gały. Dobry znak, że wałaszyć będziem te dryganty, Gdy im kurfirszt Pomorską, my weźmiem Inflanty, Ale i Gallus swoich jąder niechaj broni, Bo go pewnie cesarska liga okapłoni. 718. Sławna wiktoria nad Turkami od wojsk koronnych i Wielkiego Księstwa Litewskiego pod Chocimem otrzymana w dzień św. Marcina anno Domini 1673. Przez Zbygniewa z Raciborska Morsztyna
szklenica toczona, Teraz w śmieciach za oknem leżę wyrzucona, Bo gdy w ręce brzydkiemu wpadłam pijanicy, Zgniotł mię, chcąc nie tylko pić, lecz pływać w szklenicy. Na traf podczas sejmu warszawskiego in anno 1677.
Potkał afront szwedzkiego posła i niemały: Słudze jego krolewski brytan urwał gały. Dobry znak, że wałaszyć będziem te dryganty, Gdy im kurfirszt Pomorską, my weźmiem Inflanty, Ale i Gallus swoich jąder niechaj broni, Bo go pewnie cesarska liga okapłoni. 718. Sławna wiktorja nad Turkami od wojsk koronnych i Wielkiego Księstwa Litewskiego pod Chocimem otrzymana w dzień św. Marcina anno Domini 1673. Przez Zbygniewa z Raciborska Morsztyna
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 482
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
jego, który czysty Chrzest na świat przyniósł; tu, jak u swej fary, Król w święta słucha Najświętszej Ofiary. A podle zaraz, jakoby przyszyci, Ojcowie mają konwent jezuici; Mijaj precz, takich nie przyjmą tu gości, Choć polityki pełni i ludzkości, Ale swawolą zawsze rózgą straszą I wiersze w księgach bezpieczne wałaszą. Stamtąd w rynkowym już staniesz obwodzie
I marszałkowskiej spytasz o gospodzie; Ale nie pytaj, tylko patrz, gdzie krwawy Grunt białej potok przedziera Śreniawy I gdzie dym gęsty wielka kuchnia pędzi, A szereg Węgrów usrebrzonych siedzi. Tam wnidź, ale wnidź ostrożnie, jak z kartą Supliczną, pierwszą i zostań za wartą: Marszałek
jego, który czysty Chrzest na świat przyniósł; tu, jak u swej fary, Król w święta słucha Najświętszej Ofiary. A podle zaraz, jakoby przyszyci, Ojcowie mają konwent jezuici; Mijaj precz, takich nie przyjmą tu gości, Choć polityki pełni i ludzkości, Ale swawolą zawsze rózgą straszą I wiersze w księgach bezpieczne wałaszą. Stamtąd w rynkowym już staniesz obwodzie
I marszałkowskiej spytasz o gospodzie; Ale nie pytaj, tylko patrz, gdzie krwawy Grunt białej potok przedziera Śreniawy I gdzie dym gęsty wielka kuchnia pędzi, A szereg Węgrów usrebrzonych siedzi. Tam wnidź, ale wnidź ostrożnie, jak z kartą Supliczną, pierwszą i zostań za wartą: Marszałek
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 75
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
dobrym żonom bez jajec mężowie, Tak się wiersz nie zda, co przebiera w słowie; Nic nie są fraszki z wymytą paszczęką I które, Piętrzę, co chcą, nie wyrzeką; I te się rymy podobać nie mogą, Które bezpieczną nie stąpają nogą, Przeto mię nie chciej i spowiedzią straszyć Ani mi fraszek rozkazuj wałaszyć: Niech one śmiele, choćbym miał być w winie, Rżą jak dryganci, nie kwiczą jak świnie! O PAROBKU
Igrał z dziewczyną parobek na sienie, Ona się jednak broniła uczenie I groziła mu nie skarżyć przed panią, Ale mu przebić łeb siana wiązanią. On jako mężny posłał to oręże Pod zadek, a
dobrym żonom bez jajec mężowie, Tak się wiersz nie zda, co przebiera w słowie; Nic nie są fraszki z wymytą paszczeką I które, Piętrzę, co chcą, nie wyrzeką; I te się rymy podobać nie mogą, Które bezpieczną nie stąpają nogą, Przeto mię nie chciej i spowiedzią straszyć Ani mi fraszek rozkazuj wałaszyć: Niech one śmiele, choćbym miał być w winie, Rżą jak dryganci, nie kwiczą jak świnie! O PAROBKU
Igrał z dziewczyną parobek na sienie, Ona się jednak broniła uczenie I groziła mu nie skarżyć przed panią, Ale mu przebić łeb siana wiązanią. On jako mężny posłał to oręże Pod zadek, a
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 310
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wszytkie drzewa szczęśliwsze pod słońcem! Nieba się dwoistego wierzchołkiem, a końcem Spodnim dotykasz gruntu, w który ja nasieniem Rad bym się tam wsiał albo mocnym wrósł korzeniem. EKs DUOBUS MALIS MINUS ELIGENDUM
Kto-ć sto złotych daruje, dwóchset nie pożyczy, Ten raczej pół szkody mieć niźli całą życzy. NA NIEPŁODNEGO
Czeladź wałaszy, samemu nie wstaje, A żonie, dziwak, że nie rodzi, łaje. DO WALKA
Sam osobliwe stroje, sam masz dwory, Sam masz dochody, sam nabite wory, Sam stawy, stada, zwierzyńce i gaje, Niepospolite sam masz obyczaje, Sam i naukę od inszych zakrytą — Żonę tylko masz z nami
wszytkie drzewa szczęśliwsze pod słońcem! Nieba się dwoistego wierzchołkiem, a końcem Spodnim dotykasz gruntu, w który ja nasieniem Rad bym się tam wsiał albo mocnym wrósł korzeniem. EX DUOBUS MALIS MINUS ELIGENDUM
Kto-ć sto złotych daruje, dwóchset nie pożyczy, Ten raczej pół szkody mieć niźli całą życzy. NA NIEPŁODNEGO
Czeladź wałaszy, samemu nie wstaje, A żonie, dziwak, że nie rodzi, łaje. DO WALKA
Sam osobliwe stroje, sam masz dwory, Sam masz dochody, sam nabite wory, Sam stawy, stada, zwierzyńce i gaje, Niepospolite sam masz obyczaje, Sam i naukę od inszych zakrytą — Żonę tylko masz z nami
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 355
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
przez pochop do swych uciech lipki Od ołtarza się spieszą do kolibki. Czegoż się śmiejesz na swym pasterniku Gorsząc, pasterzu, trzodę wkoło ciebie? Że taż w kapłonie moc jest co i w ćwiku? Ma dosyć racji mankament dla siebie. Tyś się poświęcił na płodność szałaszą, U nas biskupi także nie wałaszą. Na wolą cnota każdemu jest dana, Ty ją mieć musisz przez ochwat cielesny, Iże nie siągasz przez studnią do dzbana, Dostatek swego jest przyczyną wczesny, A żeć potrzeba więcej nie pozwoli, U nas potrzebę mieć chciano na woli. Ale o czemu tyle pozwolono Słabej w usilnym naturze czynieniu? Iże wolno wliźć
przez pochop do swych uciech lipki Od ołtarza się spieszą do kolibki. Czegoż się śmiejesz na swym pasterniku Gorsząc, pasterzu, trzodę wkoło ciebie? Że taż w kapłonie moc jest co i w ćwiku? Ma dosyć racyi mankament dla siebie. Tyś się poświęcił na płodność szałaszą, U nas biskupi także nie wałaszą. Na wolą cnota każdemu jest dana, Ty ją mieć musisz przez ochwat cielesny, Iże nie siągasz przez studnią do dzbana, Dostatek swego jest przyczyną wczesny, A żeć potrzeba więcej nie pozwoli, U nas potrzebę mieć chciano na woli. Ale o czemu tyle pozwolono Słabej w usilnym naturze czynieniu? Iże wolno wliźć
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 234
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Józef pieczętował Święty. Po nim się Chrystusowi jak po Ojcu został/ A zaś się po Chrystusie/ Korycińskim dostał. O Filonie.
NIedziwuję ze Filon zwykł kłamać bez miary/ Bowiem z Ruskim językiem Greckiej nawykł wiary. Ad Criticos.
POprzestąń mię Krytyku twą Cenzurą straszyć Mnie daj pokoi/ Wirsz możesz/ jako chcesz wałaszyć. Dowód Cnoty.
KToś Panience poćciwy/ zarzucił przed Sądem/ Ze się nieprzyzwoitym bawiła nierządem. Ona na dowód Cnoty/ tak do Sędziów rzecze/ Przynieście przetak wody. Jeśli niepociecze. Przez naczynie dziurawe/ cienki luquor wody/ Te będą niewinności skuteczne dowody. Stało się: dzisiaj niewiem/ jeżeli jej szladem
Iozeph pieczętował Swięty. Po nim sie Chrystusowi iák po Oycu został/ A zaś sie po Chrystusie/ Korycińskim dostał. O Philonie.
NIedźiwuię ze Philon zwykł kłamáć bez miáry/ Bowiem z Ruskim ięzykiem Graeckiey nawykł wiáry. Ad Criticos.
POprzestąń mię Krytyku twą Censurą strászyć Mnie day pokoi/ Wirsz możesz/ iáko chcesz wáłászyć. Dowod Cnoty.
KToś Pánience poććiwy/ zárzućił przed Sądem/ Ze sie nieprzyzwoitym báwiłá nierządem. Oná ná dowod Cnoty/ ták do Sędźiow rzecze/ Przynieśćie przeták wody. Ieśli niepoćiecze. Przez naczynie dźiuráwe/ ćienki luquor wody/ Te bendą niewinnośći skuteczne dowody. Stáło się: dźiśiay niewiem/ ieżeli iey szládem
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 34
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
odmieniają rodzaj/ abo się w niwecz obracają. GOLFO URABE.
TEraz puszczając się dalej w przód; wchodzi się do Prowincji Kartaginy/ w której poczęści/ jako też i w ostatku brzegu morskiego aż do Pariej/ mieszkają Carybi abo Cannibalowie/ ludzie bestialscy. Jedzą mięso ludzkie świeże i słone/ jako my wieprzowe. Wałaszą małe dzieci/ jako my tury młode/ żeby ich zażywali/ lepiej skruszałych i tłuściejszych. Używają na wojnie strzał jadem napojonych śmiertelnym/ a na końcu u nich wprawują kość z ryby/ rzeczonej Ragia. Są dobrego wzrostu/ a farby żółtawej/ trochę mając włosów inszych/ oprócz tych co na głowie i na powiekach.
odmieniáią rodzay/ ábo się w niwecz obrácáią. GOLFO VRABAE.
TEraz pusczáiąc się dáley w przod; wchodźi się do Prouinciey Cártáginy/ w ktorey poczęśći/ iáko też y w ostátku brzegu morskiego áż do Páriey/ mieszkáią Cáribi ábo Cánnibálowie/ ludźie bestiálscy. Iedzą mięso ludzkie świeże y słone/ iáko my wieprzowe. Wáłászą máłe dźieći/ iáko my tury młode/ żeby ich záżywáli/ lepiey skruszáłych y tłuśćieyszych. Vżywáią ná woynie strzał iádem nápoionych śmiertelnym/ á ná końcu v nich wpráwuią kość z ryby/ rzeczoney Rágia. Są dobrego wzrostu/ á fárby żołtáwey/ trochę máiąc włosow inszych/ oprocz tych co ná głowie y ná powiekách.
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 295
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
mieć oko/ bo stary się tego nie imię sam przez się/ chyba od drugiego zepsowany: ale młody z bystrości i ze złego rozsądku/ pomknie się do każdej rzeczy/ czego z młodu strzec trzeba: a jeśli wystąpi/ karać: i staregoć także/ ale go trudniej oduczyć zwłaszcza jeśli temu ze szczenięcia przywykł. Wałaszą go drudzy przy bydlęciu ukąszonym. Drudzy za jądra uwiązawszy do bydlęcia włóczą. Drudzy przekłowszy wargę/ przewloką sznur abo rzemien/ i uwiążą u barana/ i tak co kto najgorszego wymyślić może/ czynią. co wszytko rzadko pomoże. Ale to najgruntowniejsza/ strzec się psów z wadami/ i której prędko naprawić nie mogę/
mieć oko/ bo stáry sie tego nie imie sam przez się/ chybá od drugiego zepsowány: ále młody z bystrośći y ze złego rozsądku/ pomknie sie do káżdey rzecży/ cżego z młodu strzedz trzeba: á iesli wystąpi/ káráć: y stáregoć tákże/ ále go trudniey oducżyć zwłascżá ieśli temu ze scżenięćiá przywykł. Wáłászą go drudzy przy bydlęćiu vkąszonym. Drudzy za iądrá vwiązawszy do bydlęćiá włocżą. Drudzy przekłowszy wárgę/ przewloką sznur ábo rzemien/ y vwiążą v báráná/ y ták co kto naygorszego wymyślić może/ cżynią. co wszytko rzadko pomoże. Ale to naygruntownieysza/ strzedz sie psow z wádámi/ y ktorey prędko nápráwić nie mogę/
Skrót tekstu: OstrorMyśl1618
Strona: 41
Tytuł:
Myślistwo z ogary
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
myślistwo, zoologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
szczerze Na te wszytkie sposoby, lecz najcięższa mi to, Że panowie szlachectwem sługom płacą myto. Po chwili nim, żeby go jak najlepiej zażyć, Będą, dając za chłopów, córki swe posażyć. 457 (D). CIELESNY I DUCHOWNY WAŁACH
Okracając bydlęcą i naturę ptaszą, Byki, dryganty, kury, gąsiory wałaszą. Inaczej do żadnej by nie zażył roboty Ani ich mięsa pojadł; ale psy i koty, Kiedy ich nie jadają ani też należą Do roboty, dlaczego, pytam, ludzie rzężą? Żeby swych domów strzegły, nie biegał za kotką Kot, pies za suką, tą ich zamykają kłódką. Czemuż człek miary na się
szczerze Na te wszytkie sposoby, lecz najcięższa mi to, Że panowie szlachectwem sługom płacą myto. Po chwili nim, żeby go jak najlepiej zażyć, Będą, dając za chłopów, córki swe posażyć. 457 (D). CIELESNY I DUCHOWNY WAŁACH
Okracając bydlęcą i naturę ptaszą, Byki, dryganty, kury, gąsiory wałaszą. Inaczej do żadnej by nie zażył roboty Ani ich mięsa pojadł; ale psy i koty, Kiedy ich nie jadają ani też należą Do roboty, dlaczego, pytam, ludzie rzężą? Żeby swych domów strzegły, nie biegał za kotką Kot, pies za suką, tą ich zamykają kłódką. Czemuż człek miary na się
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 456
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
życzy? Ale serca nasze Zakryło przyrodzenie/ trudno go tam widzieć/ A choćbyś widział trudno poznać co w nim siedzi/ Czy miłości/ czy nienawiść. Druga/ że w tych Dworskich Bankietach szczyry luxus. Niemasz na Żołnierza/ A jest na Kuropatwy/ Losie/ i Jelenie. Muzyka gra/ śpiewają Królewscy Wałaszy/ A onoby zaśpiewać trzeba owę piosnkę. Wieczna wieczna sromota i nienadgrodzona Polacy ziemia wasza w niwecz spustoszona/ A wy przecię pijecie/ śrebra pełno wszędzie. Skujcie tedy talerze na talary skujcie A swemu żołnierzowi pieniądze gotujcie. Tu o niebezpieczeństwach powiadają świżych/ Tu Ojczyzna w opale/ a przecię jakoby Za Oceanem wszystkie
życzy? Ale sercá násze Zákryło przyrodzenie/ trudno go tam widźieć/ A choćbyś widźiał trudno poznáć co w nim siedźi/ Czy miłośći/ czy nienawiść. Druga/ że w tych Dworskich Bánkietách szczyry luxus. Niemasz ná Żołnierzá/ A iest ná Kuropatwy/ Lośie/ y Ielenie. Muzyka gra/ śpiewáią Krolewscy Wałaszy/ A onoby záśpiewáć trzebá owę piosnkę. Wieczna wieczna sromota y nienadgrodzona Polacy źiemiá wászá w niwecz spustoszona/ A wy przećię pijećie/ śrebrá pełno wszędźie. Skuyćie tedy tálerze ná táláry skuyćie A swemu żołnierzowi pieniądze gotuyćie. Tu o niebespieczeństwách powiadáią świżych/ Tu Oyczyzná w opale/ á przećię iákoby Zá Oceanem wszystkie
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 145
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650