nie zostawił kluczy; Baczniejszy jego winę kładą na kucharza. Kazawszy opat wszytkim zejść do refektarza: „Ani ja, ani kucharz winien, bracia moi: Wasza was niecierpliwość pomyjmi napoi; Pragnienie was do plugastw tak brzydkich przymusi, Ale je człek, kiedy chce, womitem wykrztusi, A wytrwać byście mieli na diabelskie wabię, Silniejsze niż pragnienie, choć plugawej, babie? Nie wykrztusisz womitem, nadmi się do zdechu, Co gorsza, i nie strawisz tak brzydkiego grzechu; Ciałaście znieść nie mogli, a diabła znieść chcecie? Uciekać okazy jej trzeba nam na świecie, Nie tylko się samego, bracia, grzechu chronić, Nie
nie zostawił kluczy; Baczniejszy jego winę kładą na kucharza. Kazawszy opat wszytkim zejść do refektarza: „Ani ja, ani kucharz winien, bracia moi: Wasza was niecierpliwość pomyjmi napoi; Pragnienie was do plugastw tak brzydkich przymusi, Ale je człek, kiedy chce, womitem wykrztusi, A wytrwać byście mieli na diabelskie wabię, Silniejsze niż pragnienie, choć plugawej, babie? Nie wykrztusisz womitem, nadmi się do zdechu, Co gorsza, i nie strawisz tak brzydkiego grzechu; Ciałaście znieść nie mogli, a diabła znieść chcecie? Uciekać okazy jej trzeba nam na świecie, Nie tylko się samego, bracia, grzechu chronić, Nie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 218
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Połowa czyli cała Dusza się przy swej lubej pozostała.
Męki niesłychane Serce me stroskane Jak ciężko trapić będą, Kiedy me oczy swych pociech pozbędą.
Już wysokie dachy, Już i świetne blachy Gałek, już i kominy Zniknęły, w cudze już wjeżdżam dziedziny.
A me serce ranno, Dla ciebie, o panno! O wabię wszech lubości! Dla ciebie schnę i więdnę w żałości.
Coraz się oglądam, Niemasz kogo żądam, Ach niemasz mej dziewczyny! Już jadę od niej w dalekie krainy.
O siostry życzliwe, Rodzice litościwe, To moje narzekanie Niech usłyszy przez was me kochanie. 677. Na społzalotnika.
Ja się niewinnie suszę
Połowa czyli cała Dusza się przy swej lubej pozostała.
Męki niesłychane Serce me stroskane Jak ciężko trapić będą, Kiedy me oczy swych pociech pozbędą.
Już wysokie dachy, Już i świetne blachy Gałek, już i kominy Zniknęły, w cudze już wjeżdżam dziedziny.
A me serce ranno, Dla ciebie, o panno! O wabię wszech lubości! Dla ciebie schnę i więdnę w żałości.
Coraz się oglądam, Niemasz kogo żądam, Ach niemasz mej dziewczyny! Już jadę od niej w dalekie krainy.
O siostry życzliwe, Rodzice litościwe, To moje narzekanie Niech usłyszy przez was me kochanie. 677. Na społzalotnika.
Ja się niewinnie suszę
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 389
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, póki wiosna, póki wam maj służy I póki słońce oka w morze nie zamruży, Niech darmo satyrowie nie stoją pocześni: Jedne do instrumentów, a drugie do pieśni! I wam, i wam, żebyście wiedziały, panienki, Zbieżą lata, podrą się czerwone sukienki, Spadnie krasa, młodzieńskich w której oczu wabię, Aż zmarski, a bielidło nie pomoże babie. Dziś, przy wjeździe nowego starosty do Sącza, Sama nam materyją natura nastrąca. Ptaszęta się po kniejach wdzięcznym wabią pieniem, Wierę by szkoda trawić tego dnia milczeniem. TERPSICHORE
Kukułkem usłyszała, niedaleko kuka, Wabi samczyk samiczkę, ale ją oszuka. Znam cię, ptaszku
, póki wiosna, póki wam maj służy I póki słońce oka w morze nie zamruży, Niech darmo satyrowie nie stoją pocześni: Jedne do instrumentów, a drugie do pieśni! I wam, i wam, żebyście wiedziały, panienki, Zbieżą lata, podrą się czerwone sukienki, Spadnie krasa, młodzieńskich w której oczu wabię, Aż zmarski, a bielidło nie pomoże babie. Dziś, przy wjeździe nowego starosty do Sącza, Sama nam materyją natura nastrąca. Ptaszęta się po kniejach wdzięcznym wabią pieniem, Wierę by szkoda trawić tego dnia milczeniem. TERPSICHORE
Kukułkęm usłyszała, niedaleko kuka, Wabi samczyk samiczkę, ale ją oszuka. Znam cię, ptaszku
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 113
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
do miłości wojny. 5
Ciało z pieszczonych lilij ułożone Niebiosa same na zazdrość budziło, Alabastrową cerą ozdobione, Którego niebo jemu zazdrościło; Jagody wdzięcznym koralem spojone (O tak przyjemne trudno wtenczas było), Usta pieszczone a spięte rubinem Tego czyniły drugim Kupidynem. 6
Oczy... także diamentowe, Które do siebie jak wabię wzbudzały, Wargi rumiane właśnie jak różowe Przyjemnym wdziękiem nieba przebijały, Brwi wymuskane, zęby kryształowe Lub niepowolne serca zarzucały,
Kręcone w pierścień włosy Febusowe, A wszystko ciało jest alabastrowe. 7
Któżby się w złotych nie uwikłał sidłach? Ktoby na takie wdzięki nie pozwolił? Ktoby nie uwiązł w nauczonych widłach?
do miłości wojny. 5
Ciało z pieszczonych lilij ułożone Niebiosa same na zazdrość budziło, Alabastrową cerą ozdobione, Ktorego niebo jemu zazdrościło; Jagody wdzięcznym koralem spojone (O tak przyjemne trudno wtenczas było), Usta pieszczone a spięte rubinem Tego czyniły drugim Kupidynem. 6
Oczy... także dyjamentowe, Które do siebie jak wabię wzbudzały, Wargi rumiane właśnie jak rożowe Przyjemnym wdziękiem nieba przebijały, Brwi wymuskane, zęby kryształowe Lub niepowolne serca zarzucały,
Kręcone w pierścień włosy Febusowe, A wszystko ciało jest alabastrowe. 7
Ktożby się w złotych nie uwikłał sidłach? Ktoby na takie wdzięki nie pozwolił? Ktoby nie uwiązł w nauczonych widłach?
Skrót tekstu: LubSPir
Strona: 6
Tytuł:
Piram i Tyzbe
Autor:
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1660 a 1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1660
Data wydania (nie później niż):
1702
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Księgarnia św. Wojciecha
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1929
i nazad, gdyż drugi w zrąbku tym zostanie. Nazad idący do domu kolega ma się starać, by inną steczką powracał, jaką tam oba szli. Tym tedy sposobem biją u mnie niedźwiedzie cale jak z rozumu wyprowadzone zwierzęcego, to pojąć na swą zgubę nie mogące. Tą tedy sztuką, jako psy, obławy, wabię, żelaza, i innemi w każdym roku mniej od 100 skór na skarb nie wnoszą, a często więcej, o co się cale nie gniewam. 21. Na przechodach wilczych zrobiłem mej inwencji en octogon wilkownią z drzew już dawno spuszczonych, jamami czterema i tyląż spacjami na odpoczynek bydłu. Mimo których wilk idący
i nazad, gdyż drugi w zrąbku tym zostanie. Nazad idący do domu kolega ma się starać, by inną steczką powracał, jaką tam oba szli. Tym tedy sposobem biją u mnie niedźwiedzie cale jak z rozumu wyprowadzone źwierzęcego, to pojąć na swą zgubę nie mogące. Tą tedy sztuką, jako psy, obławy, wabię, żelaza, i innemi w każdym roku mniej od 100 skór na skarb nie wnoszą, a często więcej, o co się cale nie gniewam. 21. Na przechodach wilczych zrobiłem mej inwencji en octogon wilkownią z drzew już dawno spuszczonych, jamami czterema i tyląż spacjami na odpoczynek bydłu. Mimo których wilk idący
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 178
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak