wieszał na cisie: Lepiej zawsze wścieklinie w czas zabiegać, a ty, Jeśliś szalał młodzieńcem, będziesz i żonaty. Do łuków i do kulbak, na miejsce pokostu, Tak w Stambule, jak w Krymie zażywają brzostu; Toż, żeś sobie brzost obrał, i ciebie przywiodło: Wielka rzecz łuk kibitny i warowne siodło. Każde drzewo ma przymiot z grabowego klocu, Ani naczynia, ani mieć możesz owocu, Ale że prędko gnije ściana z niego słaba, Prędko się panna zstarze, prędko zdechnie baba. Ten obrał jasion; czemuż? Bo przed jego cieniem Ucieka wąż (dlaczegóż Bóg raju jasieniem Nie zasadził? przynajmniej blisko
wieszał na cisie: Lepiej zawsze wścieklinie w czas zabiegać, a ty, Jeśliś szalał młodzieńcem, będziesz i żonaty. Do łuków i do kulbak, na miejsce pokostu, Tak w Stambule, jak w Krymie zażywają brzostu; Toż, żeś sobie brzost obrał, i ciebie przywiodło: Wielka rzecz łuk kibitny i warowne siodło. Każde drzewo ma przymiot z grabowego klocu, Ani naczynia, ani mieć możesz owocu, Ale że prędko gnije ściana z niego słaba, Prędko się panna zstarze, prędko zdechnie baba. Ten obrał jasion; czemuż? Bo przed jego cieniem Ucieka wąż (dlaczegóż Bóg raju jasieniem Nie zasadził? przynajmniej blisko
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 198
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ń ostrzył bronie? Wygrasz niechybnie, Bóg przy twojej stronie.
Wolałaby dziś druga przy żebraku Bez takiej prace wyżywienie słuszne Mając, po siołach prosić o jałmużnę.
Żołnierz obozy, ty wolisz dworaku Pańskie pałace, my miejskie przyjęły, Bodaj żeśmy tu za mąż pochodziły.
Bóg ci jest przy nas, na warownym haku Dobre nadzieje nasze zawieszone, Na niewzruszonym gruncie zasadzone.
Już nie chcę robić, pojdę i szyszaku Dostawszy, włożę na włos rozpuszczony, Wmieszam się w pułki, żołnierz nieznajomy.
I ja powieszę rapir na temblaku A tam pobiegę, gdzie się krwie niesyta Bellona z śmiercią nieuchronną wita.
Dzisia z postrzałem lotnego kiesmaku Kogoś
ń ostrzył bronie? Wygrasz niechybnie, Bog przy twojej stronie.
Wolałaby dziś druga przy żebraku Bez takiej prace wyżywienie słuszne Mając, po siołach prosić o jałmużnę.
Żołnierz obozy, ty wolisz dworaku Pańskie pałace, my miejskie przyjęły, Bodaj żeśmy tu za mąż pochodziły.
Bog ci jest przy nas, na warownym haku Dobre nadzieje nasze zawieszone, Na niewzruszonym gruncie zasadzone.
Już nie chcę robić, pojdę i szyszaku Dostawszy, włożę na włos rozpuszczony, Wmieszam się w pułki, żołnierz nieznajomy.
I ja powieszę rapir na temblaku A tam pobiegę, gdzie się krwie niesyta Bellona z śmiercią nieuchronną wita.
Dzisia z postrzałem lotnego kiesmaku Kogoś
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 367
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Rączy Merkury rzeźwość w tobie wznieca, Złoty Kupido białej płci zaleca.
Eolus wiatryć posyła szczęśliwe, Najady wszytkie tobie są chętliwe. Sybilla też tak prorokuje, że cię Król skarbów Pluton zbogaci na świecie. I jeszczeby się więcej napisało, Ale już imię i pióro ustało. Bankiet bogów.
Tam kędy bramy Olimpu jasnego Najwarowniejsze, gdzie się Cyklopowie Chcieli dobywać za wieku dawnego, W kupę zebrani niebiescy bogowie
I z boginiami wespół, piękne koło Zasiadszy sobie w lubej kompanijej, Niebieski bankiet zaczęli wesoło, Nektaru ani skąpiąc ambroziej.
Wszytkie powagi i swe dostojeństwa W tak dobrej myśli złożyli na stronę. I mały z większym zażył bezpieczeństwa, Ani tam
Rączy Merkury rzeźwość w tobie wznieca, Złoty Kupido białej płci zaleca.
Eolus wiatryć posyła szczęśliwe, Najady wszytkie tobie są chętliwe. Sybilla też tak prorokuje, że cię Krol skarbow Pluton zbogaci na świecie. I jeszczeby się więcej napisało, Ale już imię i pioro ustało. Bankiet bogow.
Tam kędy bramy Olimpu jasnego Najwarowniejsze, gdzie się Cyklopowie Chcieli dobywać za wieku dawnego, W kupę zebrani niebiescy bogowie
I z boginiami wespoł, piękne koło Zasiadszy sobie w lubej kompaniej, Niebieski bankiet zaczęli wesoło, Nektaru ani skąpiąc ambroziej.
Wszytkie powagi i swe dostojeństwa W tak dobrej myśli złożyli na stronę. I mały z większym zażył bezpieczeństwa, Ani tam
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 460
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, Którym żywności zewsząd nawożono I co do mocnej należy armaty. Kule, granaty,
Prochy i, lonty i wszytkie potrzeby Mieli; i zgoła takie wojsko, żeby W otwartym polu bić się im godziło, By serce było.
Ale zażyli bezpieczniejszej rady, Sowite wały, mocne palisady, Te się im bardziej zdały być warowne, Niż pole równe.
A nim się wojska przybliżyły nasze, Wabił do siebie pilno Kapłan Paszę Husseim, który miał komendę nad tymi Trzema drugimi.
Tamten się spieszył i z odsieczą sporą Już było słyszeć, że był pod Cecorą, I pewnieby nam ciężkie te dwie były Złączone siły.
Ale wodzowie obudwu narodów,
, Ktorym żywności zewsząd nawożono I co do mocnej należy armaty. Kule, granaty,
Prochy i, lonty i wszytkie potrzeby Mieli; i zgoła takie wojsko, żeby W otwartym polu bić się im godziło, By serce było.
Ale zażyli bezpieczniejszej rady, Sowite wały, mocne palisady, Te się im bardziej zdały być warowne, Niż pole rowne.
A nim się wojska przybliżyły nasze, Wabił do siebie pilno Kapłan Paszę Husseim, ktory miał komendę nad tymi Trzema drugimi.
Tamten się spieszył i z odsieczą sporą Już było słyszeć, że był pod Cecorą, I pewnieby nam ciężkie te dwie były Złączone siły.
Ale wodzowie obudwu narodow,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 484
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
.
LXIV.
Gdy ją tak rozbójnicy leżącą zastali, Pierwej ją, niż się ze snu ocknęła, związali I mnicha, choć się na nic nie zszedł, nie odeszli, Ale go z nią pospołu do fusty zanieśli; Potem żagle na maszty wysokie włożyli I z drogą do Ebudy korzyścią przybyli, Którą do mocnej wieże warownej schowali I dnia, którego na nią los miał paść, czekali.
LXV.
Tak wiele gładkość mogła, że się do litości, Nie chcąc, skłonili ludzie tak wielkiej srogości, Którzy jej śmierć odwlekli i tej byli wolej Chować ją na dalszy czas od wielkiej niewolej; I póki jedno panny z inszych krajów mieli,
.
LXIV.
Gdy ją tak rozbójnicy leżącą zastali, Pierwej ją, niż się ze snu ocknęła, związali I mnicha, choć się na nic nie zszedł, nie odeszli, Ale go z nią pospołu do fusty zanieśli; Potem żagle na maszty wysokie włożyli I z drogą do Ebudy korzyścią przybyli, Którą do mocnej wieże warownej schowali I dnia, którego na nię los miał paść, czekali.
LXV.
Tak wiele gładkość mogła, że się do litości, Nie chcąc, skłonili ludzie tak wielkiej srogości, Którzy jej śmierć odwlekli i tej byli wolej Chować ją na dalszy czas od wielkiej niewolej; I póki jedno panny z inszych krajów mieli,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 163
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Demost Pers. Sat v. Plut in Pyrrh. Język Artes v. Polit. IĘZYK.
ACz wszystkie części ciała ludzkiego mają osobliwe zalecenia/ Język przecię zacnością swą każdą przechodzi. Co znać/ gdy wszystkich inszych/ matka rzeczy żyjących/ jakoby go pod zasłoną chwały mieć chciała. Abowiem którą ciała ludzkiego część/ tak warowną uczyniła/ jako Język: dawszy mu wał jeden usta/ i drugi zęby/ którą do tej godności przypuściła/ aby tłumaczem człowieka rozumnego/ wyobrażenia Boskiego/ Pana Ziemskiego została: którą tak znamianita uczyniła i taką moc jej dała/ aby bez niej człowiek barzo niedoskonałym być mógł: Ostrym dowcipem/ i wysokim rozumem swym/
Demost Pers. Sat v. Plut in Pyrrh. Ięzyk Artes v. Polit. IĘZYK.
ACz wszystkie części ćiáłá ludzkiego máią osobliwe zálecenia/ Ięzyk przećię zacnośćią swą káżdą przechodzi. Co znać/ gdy wszystkich inszych/ mátká rzeczy żyiących/ iákoby go pod zasłoną chwały mieć chćiáłá. Abowiem ktorą ćiáłá ludzkiego część/ ták wárowną vczyniłá/ iáko Ięzyk: dawszy mu wał ieden vstá/ y drugi zęby/ ktorą do tey godnośći przypuśćiłá/ áby tłumáczem człowieká rozumnego/ wyobráżenia Boskiego/ Páná Ziemskiego zostáłá: ktorą ták známianita vczyniłá y táką moc iey dáłá/ áby bez niey człowiek bárzo niedoskonáłym bydz mogł: Ostrym dowćipem/ y wysokim rozumem swym/
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: Dv
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
wiary. 14. Bo jeśli ci którzy są z zakonu/ dziedzicmi są; tedyć zniszczała wiara/ i wniwecz się obróciła obietnica. 15. Gdyż zakon gniew sprawuje. Abowiem gdzie zakonu nie masz/ tam ani przestępstwa. 16. A przetoż z wiary jest dziedzictwo, aby było z łaski/ i żeby była warowna obietnica wszystkiemu nasieniu: nie tylko temu które jest z zakonu/ ale i temu które jest z wiary Abrahamowej/ który jest ojcem nas wszystkich/ 17. (Jako napisano: Ojcem wielu narodów wystawiłem cię) przed Bogiem/ któremu uwierżył/ który ożywia umarłe; i który przywoływa tych rzeczy których niemasz/ jakoby
wiáry. 14. Bo jesli ći ktorzy są z zakonu/ dźiedźicmi są; tedyć zniszcżáłá wiárá/ y wniwecż się obroćiłá obietnicá. 15. Gdyż zakon gniew spráwuje. Abowiem gdźie zakonu nie mász/ tám áni przestępstwá. 16. A przetoż z wiáry jest dźiedźictwo, áby było z łáski/ y żeby byłá wárowna obietnicá wszystkiemu nasieniu: nie tylko temu ktore jest z zakonu/ ále y temu ktore jest z wiáry Abráhámowey/ ktory jest ojcem nas wszystkich/ 17. (Jáko nápisano: Ojcem wielu narodow wystáwiłem ćię) przed Bogiem/ ktoremu uwierżył/ ktory ożywia umárłe; y ktory przywoływa tych rzecży ktorych niemász/ jákoby
Skrót tekstu: BG_Rz
Strona: 163
Tytuł:
Biblia Gdańska, List do Rzymian
Autor:
św. Paweł
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
każdemu, powinnaby w obradach jednoczyć opinie, gdyby je według niej miarkowano; powinnaby na wojnie zwyciężać, gdyby na jej obronę wojowano; coby za dostatek nie powinien być w skarbie, gdyby nim administrowała; i co za porządek in Politie, gdyby była pro principali objecto. Ta to sprawiedliwość, która jest najwarowniejszym dostojeństwem Majestatów, podpora Państw i królestw, dodając serca in adversis, jako i moderacyj in prosperis; ten to węzeł, który wiąże stany poddanych z Ojczyzną, i wolność z Prawami; ta inspirat dobre Rady, umacnia zbawienne rezolucje, uśmierza dysensye, odkrywa zdrady, i nie cierpi nic coby mogło być Ojczyźnie szkodliwego
kaźdemu, powinnaby w obradách iednoczyć opinie, gdyby ie według niey miárkowano; powinnaby na woynie zwyćięźáć, gdyby na iey obronę woiowáno; coby za dostatek nie powinien bydź w skarbie, gdyby nim administrowała; y co za porządek in Politie, gdyby była pro principali objecto. Ta to sprawiedliwość, ktora iest naywárownieyszym dostoieństwem Majestátow, podpora Państw y krolestw, dodáiąc serca in adversis, iako y moderácyi in prosperis; ten to węzeł, ktory wiąźe stany poddánych z Oyczyzną, y wolność z Prawámi; ta inspirat dobre Rady, umacnia zbáwienne rezolucye, usmierza dyssensye, odkrywa zdrády, y nie ćierpi nic coby mogło bydź Oyczyźnie szkodliwego
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 133
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
; i jeżeli ją cierpiemy falsè praeoccupati, że non laedit naszych prerogatyw; a za coź jej non authorisare, aby to, co się dzieje abusivè działo się cum approbatione prawa, cum regula et ordine; i aby ta pluralitas do tąd abusiva znosząca liberum veto, wszystkie niezgody i scysje fomentująca, stała się owszem, najwarowniejszym, jakom pokazał sposobem do powszechnej zgody; i żeby in impossibilitate invincibili legitimae electionis, suppleat sine gravamine libertatis, w tym wszystkim, co braknąć może do jej validitatem?
Mówię sine gravamine: bo na ten czas nikogo by nie było który by przez głos wolny nie miał partem w Elekcyj Króla, i którego by
; y ieźeli ią ćierpiemy falsè praeoccupati, źe non laedit naszych prerogátyw; á za coź iey non authorisare, aby to, co się dźieie abusivè dźiáło się cum approbatione prawa, cum regula et ordine; y aby ta pluralitas do tąd abusiva znosząca liberum veto, wszystkie niezgody y scyssye fomentuiąca, stáła się owszem, naywárownieyszym, iakom pokazał sposobem do powszechney zgody; y źeby in impossibilitate invincibili legitimae electionis, suppleat sine gravamine libertatis, w tym wszystkim, co bráknąć moźe do iey validitatem?
Mowię sine gravamine: bo na ten cźas nikogo by nie było ktory by przez głos wolny nie miał partem w Elekcyi Krola, y ktorego by
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 174
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
nudnościami i lamentem serca i oka do woli nasycić nie mogły, a dopieroż przez ostateczne rozłączenie się dalsza żadnym gustem, powabnością i przyjemnością rekoncylijować nie wydołała. Czemu nie żyjecie teraz, owe (o których Plutarchus w dziejach swoich pisze) święte mimiów żony, które, do nich na śmierć od Lacedemończyków osądzonych i w warownym więzieniu osadzonych przez drogo skorumpowane warty niby to na pożegnanie wpuszczone, ich strój męski za swój przemieniwszy i przyodziawszy więzienie oraz z dekretem śmiertelnym na siebie przejęły, odważnym w miłości fortelem pod swoim ubiorem mizernych oswobodziwszy mężów. Idąc zaś rezolutnie na śmierć, a będąc białogłowami uznane, nie tylko życiem, ale i wielkimi fortunami udarowane
nudnościami i lamentem serca i oka do woli nasycić nie mogły, a dopieroż przez ostateczne rozłączenie się dalsza żadnym gustem, powabnością i przyjemnością rekoncylijować nie wydołała. Czemu nie żyjecie teraz, owe (o których Plutarchus w dziejach swoich pisze) święte mimiów żony, które, do nich na śmierć od Lacedemończyków osądzonych i w warownym więzieniu osadzonych przez drogo skorumpowane warty niby to na pożegnanie wpuszczone, ich strój męski za swój przemieniwszy i przyodziawszy więzienie oraz z dekretem śmiertelnym na siebie przejęły, odważnym w miłości fortelem pod swoim ubiorem mizernych oswobodziwszy mężów. Idąc zaś rezolutnie na śmierć, a będąc białogłowami uznane, nie tylko życiem, ale i wielkimi fortunami udarowane
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 263
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962