drzwi, nad Pana. Przydaje i drugą przestrogę odzwiernemu: Ostiarius ostium, non ostium custodit ostiarium. Niech oddzwierny drzwi pilnuje, nie drzwi oddzwiernego. Ale kiedy u drzwi stawać nie będzie, kiedy niemasz mu jako ufać, trzeba go pilnować, aby tam co za drzwi nie wyniósł, nie wydał, jego samego wartować, strzec potrzeba, to tego drzwi pilnują, nie on drzwi. A ono, nie tak-by miało być: Ostiarius ostium, non ostium custodit ostiarium, i dodaje Święty Augustyn. Za oddzwiernego musiemy samego Pana mieć. Kazał Pan otwierać, musiał sam, dla spokojniejszy swojej głowy, lepszego rządu, sam się dojzrzał,
drzwi, nád Páná. Przydáie i drugą przestrogę odzwiernemu: Ostiarius ostium, non ostium custodit ostiarium. Niech oddzwierny drzwi pilnuie, nie drzwi oddzwiernego. Ale kiedy v drzwi stawáć nie będźie, kiedy niemász mu iáko vfáć, trzebá go pilnowáć, áby tám co zá drzwi nie wyniosł, nie wydał, iego samego wártowáć, strzedz potrzebá, to tego drzwi pilnuią, nie on drzwi. A ono, nie ták-by miáło bydź: Ostiarius ostium, non ostium custodit ostiarium, i dodáie Swięty Augustyn. Zá oddzwiernego muśiemy sámego Páná mieć. Kazał Pan otwieráć, musiał sąm, dla zpokoynieyszy swoiey głowy, lepszego rządu, sam się doyzrzał,
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 61
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
; jak rożna zabawa Pole i miłość, tak je złączyć trudna sprawa. I żaden z ludzi, z bogów nie dokazał tego, By jedno czyniąc nie miał porzucić drugiego. Lecz sam Mars władobronny tak jest galant homo, Że wojny i miłości dzieło mu wiadomo. Gdy jedną ręką hardy zbrojne hufce ściele, Drugą miękkie wartuje Cyprydy pościele. Oraz mieczem ogromnym wielki świat rumuje, Oraz się i Wenerze pięknej zakazuje. Nie dziw tedy, że i ja mistrza mego śladem Idę i tak się znacznym sprawuję przykładem. Bo i tu w dzikich polach, gdzie marsowe dźwięki Serca niewzruszonego i gotowej ręki Potrzebują, w tych trudach, pracach ciężkich, w
; jak rożna zabawa Pole i miłość, tak je złączyć trudna sprawa. I żaden z ludzi, z bogow nie dokazał tego, By jedno czyniąc nie miał porzucić drugiego. Lecz sam Mars władobronny tak jest galant homo, Że wojny i miłości dzieło mu wiadomo. Gdy jedną ręką hardy zbrojne hufce ściele, Drugą miękkie wartuje Cyprydy pościele. Oraz mieczem ogromnym wielki świat rumuje, Oraz się i Wenerze pięknej zakazuje. Nie dziw tedy, że i ja mistrza mego śladem Idę i tak się znacznym sprawuję przykładem. Bo i tu w dzikich polach, gdzie marsowe dźwięki Serca niewzruszonego i gotowej ręki Potrzebują, w tych trudach, pracach ciężkich, w
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 272
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
głowy roztargane. Z nimi Prace, Jęczenia precz wygnano z nieba, Zwady, prawnych Rozterków już tam nie potrzeba; Nienawiści i Swary w kompanijej z Wojną, Gniew, Morderstwa i Zbrodni zgraję niespokojną, Głód nieznośny, Ubóstwo, Choroby zdradliwe, Zarazy i Zabójstwa na krew ludzką chciwe. W bramach pokój ani ich żołnierze wartują, święci Pańscy w rozkoszach wiecznych obfitują. Nie świecą się pałasze, pancerze ni zbroje, nie słychać trąb, co krwawe ogłaszają boje; nie masz tam jadowitych chorób, które mocą nieraz niespodziewanie wieki ludzkie krocą. Wzięto Śmierci przywilej, władzą skasowano, samę z nieba na wieczne wygnanie posłano. Marszałkostwo oddano Radości; ta
głowy roztargane. Z nimi Prace, Jęczenia precz wygnano z nieba, Zwady, prawnych Rozterków już tam nie potrzeba; Nienawiści i Swary w kompanijej z Wojną, Gniew, Morderstwa i Zbrodni zgraję niespokojną, Głód nieznośny, Ubóstwo, Choroby zdradliwe, Zarazy i Zabójstwa na krew ludzką chciwe. W bramach pokój ani ich żołnierze wartują, święci Pańscy w rozkoszach wiecznych obfitują. Nie świecą się pałasze, pancerze ni zbroje, nie słychać trąb, co krwawe ogłaszają boje; nie masz tam jadowitych chorób, które mocą nieraz niespodziewanie wieki ludzkie krocą. Wzięto Śmierci przywilej, władzą skasowano, samę z nieba na wieczne wygnanie posłano. Marszałkostwo oddano Radości; ta
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 175
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
być stanowione, tylko nemine contradicente, co Sacrosanctè obserwować powinniśmy; tę wolność kontradykowania zowiemy, liberum veto, które nigdy nie powinno extendi, ad sistendam activitatem; bo co by to za despotica potestas była partykularnego obywatela, zamknąć gębę całemu wolnemu narodowi, i odjąć authoritatem radzenia o sobie całej Rzeczypospolitej; Przyznam się że wartując konstytucje, zdami się, że nie znalazłem żadnej à condita Republica, żeby wolno było zerwać sejm, albo sejmik, albo sistere activitatem.
Jako tedy zbawienna rzecz zazić liberum veto opportunè, tak praejudiciosa et indebita, sistere activitatem; do czego siłu przywodziemy często sami, i dajemy okazją; Widziałem to nieraz,
bydź stanowione, tylko nemine contradicente, co Sacrosanctè obserwować powinńiśmy; tę wolność kontradykowania zowiemy, liberum veto, ktore nigdy nie powinno extendi, ad sistendam activitatem; bo co by to za despotica potestas była partykularnego obywatela, zamknąć gębę całemu wolnemu narodowi, y odiąć authoritatem radzenia o sobie całey Rzeczypospolitey; Przyznam się źe wartuiąc konstytucye, zdami się, źe nie znalazłem źadney à condita Republica, źeby wolno było zerwać seym, albo seymik, albo sistere activitatem.
Iako tedy zbawienna rzecz zaźyć liberum veto opportunè, tak praejudiciosa et indebita, sistere activitatem; do czego siłu przywodźiemy często sami, y daiemy okazyą; Widźiałem to nieraz,
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 74
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
wygoda. A cóż mówić o ludziach i wysłudze zwyczajnej! Zjeść bez womitu niepodobna kawałka podróżnej pieczeni, wejzrawszy na szparago gospodarskie po łbie albo na wąs w tabaczysku uszargany, albo na smrodliwe gospodyni łachy, albo na nabrzmiałą z nieochędostwa roczniego, co ją piecze, kompaturę. Gospodarza, żeby cię nie okradł, wartować, gospodyni, żeby ci pluder nie zrewidowała, strzec się, szynkarki, żebyć gadu nie natrząsła, chronić się; zgoła za wszelką niewygodę groszem dobrym płacić potrzeba. Wyraził to nie od rzeczy na ścianie noclegu swojego pewny cudzoziemiec, pierwszy raz i świeżo w Polskę wjechawszy, co potem po naszemu przetłumaczono.
Nie chcę
wygoda. A cóż mówić o ludziach i wysłudze zwyczajnej! Zjeść bez womitu niepodobna kawałka podróżnej pieczeni, wejzrawszy na szparagi gospodarskie po łbie albo na wąs w tabaczysku uszargany, albo na smrodliwe gospodyni łachy, albo na nabrzmiałą z nieochędostwa roczniego, co ją piecze, kompaturę. Gospodarza, żeby cię nie okradł, wartować, gospodyni, żeby ci pluder nie zrewidowała, strzec się, szynkarki, żebyć gadu nie natrząsła, chronić się; zgoła za wszelką niewygodę groszem dobrym płacić potrzeba. Wyraził to nie od rzeczy na ścianie noclegu swojego pewny cudzoziemiec, pierwszy raz i świeżo w Polskę wjechawszy, co potem po naszemu przetłumaczono.
Nie chcę
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 203
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
, kataru nabyłeś, na samym drzwi otwarciu i wstręcie leżeć ci nieskładnie i niezdrowo. Lepiej, że ja ciebie z kraju zalegę, mając na warcie wczas i wygodę twoję.
– Dobrze, moja duszo kochana, uczynię, jak każesz, a podobno bardziej sobie wygodzę, że się w pokoiku swoim, kędy księgi wartuję, położę. Tam mi nikt nie przeszkodzi, bo i ty sama dyskretnie wchodzisz i bywasz.
– I owszem, moje serce, uczyń, jak ci wygodniej, ja się tam nie naprzykrzę i nikomu chodzić tamtędy nie pozwolę. A mógłbyś jeszcze świtem wziąć lekarstwo cum custodia i poleżeć sobie jaki czas w osobności
, kataru nabyłeś, na samym drzwi otwarciu i wstręcie leżeć ci nieskładnie i niezdrowo. Lepiej, że ja ciebie z kraju zalegę, mając na warcie wczas i wygodę twoję.
– Dobrze, moja duszo kochana, uczynię, jak każesz, a podobno bardziej sobie wygodzę, że się w pokoiku swoim, kędy księgi wartuję, położę. Tam mi nikt nie przeszkodzi, bo i ty sama dyskretnie wchodzisz i bywasz.
– I owszem, moje serce, uczyń, jak ci wygodniej, ja się tam nie naprzykrzę i nikomu chodzić tamtędy nie pozwolę. A mógłbyś jeszcze świtem wziąć lekarstwo cum custodia i poleżeć sobie jaki czas w osobności
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 262
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
każdy wieczor/ gdy obiadu/ albo wieczerzy czas następuje/ Mużyka z Trębaczami stanąwszy na pewnym Ganku przeciwko Rynku grają/ i trąbią/ według zwyczaju/ który u możnych Panów/ i Monarchów się zachowuje. Tak Rajtaria jak i Gwardia/ ma swoje w Pałacu mieszkanie/ żeby gdzie się jeno Gubernator ruszy/ tuż niego byli wartując go/ tak jak gdyby sam Ociec święty osobą swoją zostawał. Jeszcze przed Pałacem/ jest pewne Więzienie/ gdzie zwykł i każdy dzień prawie zrana ciągnąć na Strapa de corda, czemu każdy przypatrzyć się może Co się tak odprawuje/ zwiążą w tył złoczyńczy ręce powrozem/ zwiążawszy ciągną do góry/ aż dojdzie miejsca swego
kázdy wieczor/ gdy obiádu/ álbo wieczerzy czás nástępuie/ Mużyká z Trębáczámi stánąwszy ná pewnym Ganku przećiwko Rynku gráią/ y trąbią/ według zwyczáiu/ ktory v możnych Pánow/ y Monárchow się záchowuie. Ták Ráytárya iák y Gwárdia/ ma swoie w Páłácu mieszkánie/ żeby gdźie się ieno Gubernator ruszy/ tuż niego byli wártuiąc go/ ták iák gdyby sam Oćiec święty osobą swoią zostawał. Ieszcze przed Páłácem/ iest pewne Więźienie/ gdźie zwykł i káżdy dźień práwie zráná ćiągnąć ná Strapa de corda, czemu káżdy przypátrzyć się może Co się ták odpráwuie/ zwiążą w tył złoczyńczy ręce powrozem/ zwiążawszy ćiągną do gory/ áż doydźie mieyscá swego
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 50
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
/ tam cię słusznie jako gościa obcego utraktują/ i takiego coć wszytko/ rzetelnie pokaże co tylko w Mieście jest i znajduje się do wiedzenia godnego/ znajdziesz. Pójdziesz tedy do Vice Króla/ (na miejscu Królewskim rezydującego) Pałacu/ w budynki kosztowne zacnego/ gdzie cała Chorągiew Hiszpanów/ we dnie i w nocy wartuje/ których zawsze zrozwitą Chorągwią z warty/ i na wartę zawodzą. Tam na Pałacu/ obaczysz pod sto Drabantów/ wszytko Niemców/ wartę codziennie od prawujących/ od jednej wszytkich barwy/ biorąc od Vice Króla miesięczny Żołd. Pójdziesz potym na górnią Salę/ na której Vice Reks, raz w tydzień/ to jest każdy
/ tám ćię słusznie iáko gośćiá obcego vtráktuią/ y tákiego coć wszytko/ rzetelnie pokaże co tylko w Mieśćie iest y znáyduie się do wiedzenia godnego/ znaydźiesz. Poydźiesz tedy do Vice Krolá/ (ná mieyscu Krolewskim rezyduiącego) Páłacu/ w budynki kosztowne zacnego/ gdźie cáła Chorągiew Hiszpanow/ we dnie y w nocy wártuie/ ktorych záwsze zrozwitą Chorągwią z wárty/ y ná wártę záwodzą. Tám ná Páłacu/ obaczysz pod sto Drábántow/ wszytko Niemcow/ wártę codźiennie od práwuiących/ od iedney wszytkich bárwy/ biorąc od Vice Krolá mieśięczny Zołd. Poydźiesz potym ná gornią Salę/ ná ktorey Vice Rex, raz w tydźień/ to iest káżdy
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 200
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
Z tej, i dla tej wszytko pismo napisane, kwoli jej świat wszytek zbudowany, i ta łaski Bożej jest pełna, i przez tę człowiek jest odkupiony, Słowo Boże ciałem się stało, Bóg pokory, Człowiek wysoki. Myślił na początku Bóg i Bogarodzicy/ abowiem na ten czas wszytkie stworzenia swe które miały być/ wartował jako karty w wielkiej księdze/ a brał z każdego dostojeństwa i zacności co przedniejsze/ które potym wszystkie w jednej Mariej Pannie zamknął/ aby była własna z niej Pandora/ (to jest wszelakimi dary opatrzona) nie ona/ o której Poetowie bajali. I dla tego Epifaniusz ś. zowie Pannę nieba i ziemie tajemnicą:
Z tey, y dla tey wszytko pismo nápisáne, kwoli iey świát wszytek zbudowány, y tá łáski Bożey iest pełná, y przez tę człowiek iest odkupiony, Słowo Boże ćiáłem się sstáło, Bog pokory, Człowiek wysoki. Myślił ná początku Bog i Bogárodźicy/ ábowiem ná ten czás wszytkie stworzenia swe ktore miáły być/ wártował iáko kárty w wielkiey kśiędze/ á brał z káżdego dostoieństwá y zacnośći co przednieysze/ ktore potym wszystkie w iedney Máryey Pánnie zámknął/ áby byłá własna z niey Pándorá/ (to iest wszelákimi dáry opátrzona) nie oná/ o ktorey Poetowie báiáli. I dla tego Epiphániusz ś. zowie Pánnę niebá y źiemie táiemnicą:
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 4
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
, z tą jednak prekaucją, aby okna, Biblioteki dolne i górne korespondowały z oknami Cell Zakonnych, alias byłaby diffiirmitas. Taż sama ma situari od południa nie od pułnocy, alias Księgi by od wilgoci północej trupieszały, którym wilgotny Mur i mol, haniebnie szkodzą, a jeszcze bardziej, jeśli je mądra nie wartuje głowa, bo w ten czas takiej Bibliotece każdy może przymowić: Salvete Lbri sine Doctore. Na trzecim tandem Piętrze, mają mieszkać Studenci, Nowicjusze, młodzi, westyarnia, różne schowania dla suchszej pozycyj, i bezpieczniejszej. Zgoła klasztor ab intra niema żadnych mieć kontów ciemnych, Labiryntów wykrętnych, w którychby jaka noxa
, z tą iednak prekaucyą, aby okna, Biblioteki dolne y gorne korrespondowały z oknami Cell Zakonnych, alias byłaby diffiirmitas. Taż sama ma situari od południa nie od pułnocy, alias Xięgi by od wilgoci pułnocney trupieszały, ktorym wilgotny Mur y mol, haniebnie szkodzą, a ieszcze bardziey, iezli ie mądra nie wartuie głowa, bo w ten czas takiey Bibliotece każdy może przymowić: Salvete Lbri sine Doctore. Na trzecim tandem Piętrze, maią mieszkać Studenci, Nowicyusze, młodzi, westyarnia, rożne schowania dla suchszey pozycyi, y bespiecznieyszey. Zgoła klasztor ab intra niema żadnych mieć kontow ciemnych, Labiryntow wykrętnych, w ktorychby iaka noxa
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 233
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755