Czy też za swe wymysły wstrojach/ pokutują? Stąd pokornym popiołem/ głowy posypują. Aleć te siwe Matki zdzieciniały zgoła/ Ze wolą z kromu popiół/ niżeli z Kościoła. Pożyicie jeno długo/ bez tak wielki szkody Doczekacie nierady/ krom Putra/ tej Mody. Radybyście za czasem głowy swe warzyły; Aby się siwe włosy/ w insze przemieniły. Minę inne koncepty/ wgłowy ubieraniu; Własnych trafieniu Włosów/ cudzych przybieraniu: Które/ Damy/ gdy częstym kręceniem trapiły; Same dla niepokoju/ z głów im ustąpiły. Tym placąc/ chuć zbyteczną/ wielkich ozdób/ chciwym/ Ze się wstydzą/ mieć głowy
Czy też zá swe wymysły wstroiách/ pokutuią? Ztąd pokornym popiołem/ głowy posypuią. Aleć te śiwe Mátki zdźiećiniáły zgołá/ Ze wolą z kromu popioł/ niżeli z Kościołá. Pożyićie ieno długo/ bez ták wielki szkody Doczekaćie nierády/ krom Putrá/ tey Mody. Rádybysćie zá czasem głowy swe wárzyły; Aby się śiwe włosy/ w insze przemięniły. Minę inne koncepty/ wgłowy vbierániu; Włásnych trafieniu Włosow/ cudzych przybierániu: Ktore/ Damy/ gdy częstym kręceniem trápiły; Sáme dlá niepokoiu/ z głow im vstąpiły. Tym plácąc/ chuć zbyteczną/ wielkich ozdob/ chćiwym/ Ze się wstydzą/ mieć głowy
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: Dv
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
lecz ze lnem na poły. We wszytkim ma to nasze wygodę Podgórze. Czegóż więcej potrzeba? Zaraz olej w żurze. 141 (P). PIWO Z SIECZKI, GORZAŁKA Z OWSA
Nie pić, ale się raczej takim piwem dawić, Co od niego potrzeba oracyją prawić. Szlachcic jeden uwarzyć kazał piwo z sieczki. Warzy piwowar, potem, skosztowawszy brzeczki: „Nie masz tu — rzecze — smaku, ani też być może; Każ jedno Waszmość na słód lepsze zalać zboże.” Przyjadę dla sąsiedzkiej do niego ugody. Niepodobna pić z chmielem przewarzonej wody; Jeśli się też napiję, obie trzeszczą uszy. Chwali, że i żołądka,
lecz ze lnem na poły. We wszytkim ma to nasze wygodę Podgórze. Czegóż więcej potrzeba? Zaraz olej w żurze. 141 (P). PIWO Z SIECZKI, GORZAŁKA Z OWSA
Nie pić, ale się raczej takim piwem dawić, Co od niego potrzeba oracyją prawić. Szlachcic jeden uwarzyć kazał piwo z sieczki. Warzy piwowar, potem, skosztowawszy brzeczki: „Nie masz tu — rzecze — smaku, ani też być może; Każ jedno Waszmość na słód lepsze zalać zboże.” Przyjadę dla sąsiedzkiej do niego ugody. Niepodobna pić z chmielem przewarzonej wody; Jeśli się też napiję, obie trzeszczą uszy. Chwali, że i żołądka,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 68
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
— co każę, językiem odbędzie!” Sprawia się na to sługa, że podlejszej rzeczy Nad język nie masz, bowiem bliźniego kaleczy Na sławie, Bogu bluźni, i goli, i strzyże; Czym się najbardziej brzydzi człowiek, to wół liże. A ten też, że oboje, widząc, prawda szczera, Każe warzyć i więcej z sługą się nie spiera; Tak obadwa obiady sprawiła mu kopa. Nie masz ci w Proszowicach naszych dziś Ezopa, Wżdy szlacheckie języki takiej doszły kwoty, Że je tysiącem płacą, krom wszelkiej sromoty. Owszem, niech każdy taki, co źle mówi, płaci, Żeby mu wolno było milczeć wpośrzód braci,
— co każę, językiem odbędzie!” Sprawia się na to sługa, że podlejszej rzeczy Nad język nie masz, bowiem bliźniego kaleczy Na sławie, Bogu bluźni, i goli, i strzyże; Czym się najbardziej brzydzi człowiek, to wół liże. A ten też, że oboje, widząc, prawda szczera, Każe warzyć i więcej z sługą się nie spiera; Tak obadwa obiady sprawiła mu kopa. Nie masz ci w Proszowicach naszych dziś Ezopa, Wżdy szlacheckie języki takiej doszły kwoty, Że je tysiącem płacą, krom wszelkiej sromoty. Owszem, niech każdy taki, co źle mówi, płaci, Żeby mu wolno było milczeć wpośrzód braci,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 201
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Lekarzu serca, a okrutne rany Nielitościwą zadane mi chęcią, Jeżeli można, ulecz niepamięcią. 711. Epitalamium pewnym osobom.
Moje kochane, moje drogie siostry, O jakożeście przyszły na hak ostry! On wasz panieński piękny stan wesoły W niewieście biedy, kłopoty, fasoły Przemieniłyście; a zabawy wasze Będą niedługo dzieciom warzyć kasze. Co przedtym wonne zdobiło was ziele, Powlecze się sieć niekształtna po czele. I sameć kształtne i tak wcięte w pasy Prędko będziecie jak kapustne fasy. Rozumiem, że wam tej krasy ubędzie, Kiedy w rząd druga swój zagon osiędzie. Nie klockami to po stole przebierać, Z ostem pokrzywy z zagonów wybierać
Lubo
, Lekarzu serca, a okrutne rany Nielitościwą zadane mi chęcią, Jeżeli można, ulecz niepamięcią. 711. Epithalamium pewnym osobom.
Moje kochane, moje drogie siostry, O jakożeście przyszły na hak ostry! On wasz panieński piękny stan wesoły W niewieście biedy, kłopoty, fasoły Przemieniłyście; a zabawy wasze Będą niedługo dzieciom warzyć kasze. Co przedtym wonne zdobiło was ziele, Powlecze się sieć niekształtna po czele. I sameć kształtne i tak wcięte w pasy Prędko będziecie jak kapustne fasy. Rozumiem, że wam tej krasy ubędzie, Kiedy w rząd druga swoj zagon osiędzie. Nie klockami to po stole przebierać, Z ostem pokrzywy z zagonow wybierać
Lubo
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 456
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
dokumentem tego są ogniste niektóre góry po wielu miejscach, jako Etna Wezuwiusz w Sycylii, Cieplice, oparzeliska, wody mineralne, które tak gorące płyną, że wiele z nich przechodzą gorącością ukrop. Co z tąd pochodzi iż takiemi podziemnemi płyną kanałami, które niższy albo poboczni ogień jak w piecu pod kotłem podniecony, grzeje i warzy. Podnieta i aliment tego podziemnego ognia, jest po różnych lochach ziemi znajdująca się siarka, saletra, kamfora, i inne gorące, tłuste, marglowate, słone, rozrzucone w wnętrznościach ziemi materie. Koniec i pożytek tych podziemnych ogniów z Prowidencyj Boskiej sporządzonych, jest wieloraki. Pierwszy: aby wody morskie z siebie słone,
dokumentem tego są ogniste niektore gory po wielu mieyscach, iako Etna Wezuwiusz w Sycilii, Cieplice, oparzeliska, wody mineralne, ktore ták gorące płyną, że wiele z nich przechodzą gorącością ukrop. Co z tąd pochodzi iż takiemi podziemnemi płyną kanałami, ktore niszszy albo poboczni ogień iak w piecu pod kotłem podniecony, grzeie y warzy. Podnieta y aliment tego podziemnego ognia, iest po rożnych lochach ziemi znayduiąca się siarka, saletra, kamfora, y inne gorące, tłuste, marglowate, słone, rozrzucone w wnętrznościach ziemi materye. Koniec y pożytek tych podziemnych ogniow z Prowidencyi Boskiey zporządzonych, iest wieloráki. Pierwszy: áby wody morskie z siebie słone,
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: B2
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Kaniński i Nakielski. Krom Kasztelanów krzesłowych Kaliskiego i Gnieźnieńskiego, mniejszych liczy 4. Lędzkiego Nakielskiego Biechowskiego Kamieńskiego. W Srzodzie Miasteczku razem z Poznańskim Województwem sejmikuje: 4. Deputatów na Trybunał, a 12. Posłów na Sejm obierają. Krai tych Województw żyzny. Salisfodyn ma wielkie znaki. Jakoż pod Barczynem niedawno sól warzono. A pod Szamotułami i Obornikami jak szron, sól po polach i łąkach, czasami się wydaje. Wiele liczy Jezior rybnych, jako to Święte, Lednica, Ślesino, Powidz, Blandno Lubstowo nazwane. Także koło Pszczewa, Kopanicy, Kiekrza, Wałcza, Znina etc: i w innych dobrach, które na kilka
Kaniński y Nakielski. Krom Kásztelanow krzesłowych Káliskiego y Gnieznieńskiego, mnieyszych liczy 4. Lędzkiego Nakielskiego Biechowskiego Kámieńskiego. W Srzodzie Miásteczku razem z Poznańskim Woiewodztwem seymikuie: 4. Deputatow ná Trybunał, á 12. Posłow ná Seym obieraią. Krai tych Woiewodztw żyzny. Sálisfodyn ma wielkie znaki. Jákoż pod Barczynem niedawno sol warzono. A pod Szamotułámi y Obornikámi iák szron, sol po polách y łąkach, czasami się wydáie. Wiele liczy Jezior rybnych, iáko to Swięte, Lednica, Slesino, Powidz, Blandno Lubstowo názwane. Tákże koło Pszczewa, Kopánicy, Kiekrza, Wałcza, Znina etc: y w innych dobrach, ktore ná kilka
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: Iv
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
gdyby twemu Ojcu była nie dała, Jeszcze byś, miła, na przedmieściu spała. NA RAKI
Prosił na bankiet towarzysz niejaki, Ozdobą miały być bankietu raki; Potem, nieborak, ochraniając sraki, Jechał z matusią i uwiózł nam raki. Wierę, postępek to dość lada jaki, Że wolał w pole niż nam warzyć raki; Niechże też sobie idzie w rzyć po flaki, A my się sobie zdobędziem na raki.' DO JEDNEJ DAMY
Jeszczem nie widział krawca tak pysznego, Żebym miał suknie posyłać do niego; I teraz nie ślę płaszcza na poprawę, Niech sobie inszą wynajdzie zabawę. A jeśli zechce gwałtem mi w
gdyby twemu Ojcu była nie dała, Jeszcze byś, miła, na przedmieściu spała. NA RAKI
Prosił na bankiet towarzysz niejaki, Ozdobą miały być bankietu raki; Potem, nieborak, ochraniając sraki, Jechał z matusią i uwiózł nam raki. Wierę, postępek to dość lada jaki, Że wolał w pole niż nam warzyć raki; Niechże też sobie idzie w rzyć po flaki, A my się sobie zdobędziem na raki.' DO JEDNEJ DAMY
Jeszczem nie widział krawca tak pysznego, Żebym miał suknie posyłać do niego; I teraz nie ślę płaszcza na poprawę, Niech sobie inszą wynajdzie zabawę. A jeśli zechce gwałtem mi w
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 28
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
-ś się zmarszczył w pierwszej probie, Ale gdy muszkat przymknąłeś ku sobie; Znasz trunki, które przemierzle wyniosły Hiszpan śle, co nad Alikantem rosły, Pedrosymony, drugich win fałszerze, I mocnym sektom dałeś gęby szczerze; Piłeś, czego Lach i nie słychał stary, Wina z tej wyspy, co warzy kanary, I co ochrzczono niesłusznie bękartem, Czy słusznie — słodko syna mieć tym żartem. Strach mię przez Alpes i filackie lochy Między dowcipne przeprawić się Włochy, Boś ty tam, bracie, tak napsował wina, Że się tak boją winnice Morsztyna Jak kwiatki mrozu, śnieci pszenne pole I czajek naszych w cesarskim Stambole
-ś się zmarszczył w pierwszej probie, Ale gdy muszkat przymknąłeś ku sobie; Znasz trunki, które przemierźle wyniosły Hiszpan śle, co nad Alikantem rosły, Pedrosymony, drugich win fałszerze, I mocnym sektom dałeś gęby szczerze; Piłeś, czego Lach i nie słychał stary, Wina z tej wyspy, co warzy kanary, I co ochrzczono niesłusznie bękartem, Czy słusznie — słodko syna mieć tym żartem. Strach mię przez Alpes i filackie lochy Między dowcipne przeprawić się Włochy, Boś ty tam, bracie, tak napsował wina, Że się tak boją winnice Morsztyna Jak kwiatki mrozu, śnieci pszenne pole I czajek naszych w cesarskim Stambole
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 52
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
zwyciężył wszytko prócz gniewu własnego; I kwiatki, które wtenczas Próżerpina rwała, Kiedy się Plutonowi za żonę dostała; I miętka, która kiedyś białogłową była; I Wenery kochany kwiat, w który zmieniła Adona zabitego; i kwiateczki one, Które z siebie wydały role pokropione Około kotła, w którym Medea świekrowi Młodość i wiek warzyła przeszły Ezonowi. Tąż wodą z tegoż kotła pokrop grób dokoła, Aby ziemia wydała z siebie wonne zioła, A na wieńce gałązek nałam wawrzynowych, Aby, gdyż mistrzem wszytkich był nauk Febowych,
Jak poety wielkiego obtoczone wkoło Febowej Dafny liściem było jego czoło. Albo ten wieniec połóż, który swymi wiła Rękami Europa
zwyciężył wszytko prócz gniewu własnego; I kwiatki, które wtenczas Prozerpina rwała, Kiedy się Plutonowi za żonę dostała; I miętka, która kiedyś białogłową była; I Wenery kochany kwiat, w który zmieniła Adona zabitego; i kwiateczki one, Które z siebie wydały role pokropione Około kotła, w którym Medea świekrowi Młodość i wiek warzyła przeszły Ezonowi. Tąż wodą z tegoż kotła pokrop grób dokoła, Aby ziemia wydała z siebie wonne zioła, A na wieńce gałązek nałam wawrzynowych, Aby, gdyż mistrzem wszytkich był nauk Febowych,
Jak poety wielkiego obtoczone wkoło Febowej Dafny liściem było jego czoło. Albo ten wieniec połóż, który swymi wiła Rękami Europa
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 135
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
karty, lubo ważą mało, Tobie nad inszych oddać mi się zdało, Boś, widzę, szczerze myśliwy i w sierci Sobaczej kochać będziesz się do śmierci. Stąd i niebieski piesek do twej psiarnie Jak na pieszczoty z ochotą się garnie, Wiedząc, że dobrze twoim gończym parzą I że im w piwie tłuste wieprze warzą; Że jednak z sfory nie gonił ni z smyczy Pościgał, ani zna dzikiej zdobyczy, Jeśliby kiedy zaciekł się do nieba, Opowie i tam, wdzięczen twego chleba, Jak coraz psiarnie Osiek twój przypuszcza I jak płodna w zwierz Niepołomska Puszcza, Jako go bijesz, jakoś wszytkie sztuki Potrzebne do tej przewiedział nauki,
karty, lubo ważą mało, Tobie nad inszych oddać mi się zdało, Boś, widzę, szczerze myśliwy i w sierci Sobaczej kochać będziesz się do śmierci. Stąd i niebieski piesek do twej psiarnie Jak na pieszczoty z ochotą się garnie, Wiedząc, że dobrze twoim gończym parzą I że im w piwie tłuste wieprze warzą; Że jednak z sfory nie gonił ni z smyczy Pościgał, ani zna dzikiej zdobyczy, Jeśliby kiedy zaciekł się do nieba, Opowie i tam, wdzięczen twego chleba, Jak coraz psiarnie Osiek twój przypuszcza I jak płodna w zwierz Niepołomska Puszcza, Jako go bijesz, jakoś wszytkie sztuki Potrzebne do tej przewiedział nauki,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 151
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971