na sobie; Który skoro weń wjechał, wszędzie upatrował, Ale rycerza ani panny nie najdował.
IX.
Zsiada z Bryliadora i gniewem zażarty, Głębiej wchodzi i pałac przebiega otwarty I wszędzie i tam i sam rączo się uwija, Żadnej sale, żadnego pokoju nie mija. Skoro daremnie dolne poprzębiegał gmachy, Po wschodzie wbiegł na piętro pod samemi dachy; Ale na górnem, jako i na piętrze niskiem, I czas i pracą tracąc, nie potkał się z ni skiem.
X.
Muru namniej nie widzi ani gołej ściany: Wszytek pałac beł w drogie obicie ubrany. Widzi łoża, usłane złotemi kołdrami, I pawimenty wszytkie, kryte kobiercami
na sobie; Który skoro weń wjechał, wszędzie upatrował, Ale rycerza ani panny nie najdował.
IX.
Zsiada z Bryliadora i gniewem zażarty, Głębiej wchodzi i pałac przebiega otwarty I wszędzie i tam i sam rączo się uwija, Żadnej sale, żadnego pokoju nie mija. Skoro daremnie dolne poprzębiegał gmachy, Po wschodzie wbiegł na piętro pod samemi dachy; Ale na górnem, jako i na piętrze nizkiem, I czas i pracą tracąc, nie potkał się z ni zkiem.
X.
Muru namniej nie widzi ani gołej ściany: Wszytek pałac beł w drogie obicie ubrany. Widzi łoża, usłane złotemi kołdrami, I pawimenty wszytkie, kryte kobiercami
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 250
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pomieszaną; Czasem się przysłuchywa głosowi onemu Angeliki kochanej jego podobnemu, I gdy stoi w tej stronie, z tamtej go dochodzi On głos płaczliwy, ale nie wie, skąd wychodzi.
XVII.
Teraz Rugiera wspomnię, który ciasną drogą Olbrzyma wzrostem wielkiem i postawą srogą Gonił tak długo z panną uciekającego, Aż na łąkę przestroną wbiegł z lasu wielkiego. A teraz tamże przyszedł, kędy przedtem chwilę Orland przybeł, jeśli się na miejscu nie mylę. Olbrzym w bramę do swego pałacu ubiega; Rugier, tuż za niem bieżąc, tylko go nie sięga.
XVIII.
A skoro jeno wbieżał i przeniósł za progi Bogatego pałacu ukwapliwe nogi, Olbrzyma ani panny
pomieszaną; Czasem się przysłuchywa głosowi onemu Angeliki kochanej jego podobnemu, I gdy stoi w tej stronie, z tamtej go dochodzi On głos płaczliwy, ale nie wie, skąd wychodzi.
XVII.
Teraz Rugiera wspomnię, który ciasną drogą Olbrzyma wzrostem wielkiem i postawą srogą Gonił tak długo z panną uciekającego, Aż na łąkę przestroną wbiegł z lasu wielkiego. A teraz tamże przyszedł, kędy przedtem chwilę Orland przybeł, jeśli się na miejscu nie mylę. Olbrzym w bramę do swego pałacu ubiega; Rugier, tuż za niem bieżąc, tylko go nie sięga.
XVIII.
A skoro jeno wbieżał i przeniósł za progi Bogatego pałacu ukwapliwe nogi, Olbrzyma ani panny
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 252
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, rapier, kordat. W gwardyjej nogi postawił, Jednę wzad, drugą wystawił, W ręce drugiej rapier trzyma, Jakby rzekł, placu dotrzyma. Wkoło niego liczba własna, Nakształt kompasu, rzecz jasna: Patrzę na cień, ta zniknęła, Woda z niego wysiknęła; A ja w nogi między ganki, Wbiegłem pod ciemne krużganki, Z boków drzewkami okryte, Zwierzchu owocem nakryte. Obaczę znowu przy płocie Zołdata (ach, mój kłopocie!) Z bronią na marmurze, srogi. A ja nazad, chybię drogi, Wpadnę na delfinoryba, Z okrutną paszczęką ryba. A na niej stoi chłopiątko,
Z jakąś pałką niebożątko
, rapier, kordat. W gwardyjej nogi postawił, Jednę wzad, drugą wystawił, W ręce drugiej rapier trzyma, Jakby rzekł, placu dotrzyma. Wkoło niego liczba własna, Nakształt kompasu, rzecz jasna: Patrzę na cień, ta zniknęła, Woda z niego wysiknęła; A ja w nogi między ganki, Wbiegłem pod ciemne krużganki, Z boków drzewkami okryte, Zwierzchu owocem nakryte. Obaczę znowu przy płocie Zołdata (ach, mój kłopocie!) Z bronią na marmurze, srogi. A ja nazad, chybię drogi, Wpadnę na delfinoryba, Z okrutną paszczęką ryba. A na niej stoi chłopiątko,
Z jakąś pałką niebożątko
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 70
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
było moc rycerzów, wegnanych czarami, Co bez więzienia byli więcej, niż więźniami. PIEŚŃ XXII.
XIV.
Do pałacu wielkiego wpadł wieśniaczek młody Na koniu, który z wiatry móg biegać w zawody. Astolf za niem z daleka bieży przez zagony, Hełmem, zbroją, orężem inszem obciążony. Nakoniec i on sam wbiegł; tu dopiero zginął Ślad, którem szedł, bo wieśniak daleko wyminął; Nie widzi go, nie widzi Rabikana więcej, Bieży przecię, by wściekły, co może naręcej.
XV.
I tam i sam wartuje po budownem dworze, Po salach i po izbach, po każdej komorze, Bez pożytku, i już go
było moc rycerzów, wegnanych czarami, Co bez więzienia byli więcej, niż więźniami. PIEŚŃ XXII.
XIV.
Do pałacu wielkiego wpadł wieśniaczek młody Na koniu, który z wiatry móg biegać w zawody. Astolf za niem z daleka bieży przez zagony, Hełmem, zbroją, orężem inszem obciążony. Nakoniec i on sam wbiegł; tu dopiero zginął Ślad, którem szedł, bo wieśniak daleko wyminął; Nie widzi go, nie widzi Rabikana więcej, Bieży przecię, by wściekły, co może naręcej.
XV.
I tam i sam wartuje po budownem dworze, Po salach i po izbach, po każdej komorze, Bez pożytku, i już go
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 173
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
rozbójnikami. Kęs dalej widzi gęby, różno posieczone: U dworów służby to są nędznych utrapione.
LXXIX.
Kupę przy stronie tłustych potraw upatruje; Co ważą, u swego się wodza dowiaduje. Ten powieda: „Jałmużny widzisz, synu miły; Po śmierci ich ręce je dobrych zostawiły”. Tak rzekł i na pagórek wbiegł, kwieciem okryty, Z którego zapach i smród wraz szedł jadowity. Beł to dar, jeśli rzec się godzi, okazały, Który dał Sylwestrowi Konstantyn wspaniały.
LXXX.
Widzi lepia dostatek haniebny lgnącego: Piękność wasza, o panie, znakiem była jego. Ale gdybym te rzeczy oraz miał powiedzieć, Grofowi ukazane,
rozbójnikami. Kęs dalej widzi gęby, różno posieczone: U dworów służby to są nędznych utrapione.
LXXIX.
Kupę przy stronie tłustych potraw upatruje; Co ważą, u swego się wodza dowiaduje. Ten powieda: „Jałmużny widzisz, synu miły; Po śmierci ich ręce je dobrych zostawiły”. Tak rzekł i na pagórek wbiegł, kwieciem okryty, Z którego zapach i smród wraz szedł jadowity. Beł to dar, jeśli rzec się godzi, okazały, Który dał Sylwestrowi Konstantyn wspaniały.
LXXX.
Widzi lepia dostatek haniebny lgnącego: Piękność wasza, o panie, znakiem była jego. Ale gdybym te rzeczy oraz miał powiedzieć, Grofowi ukazane,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 81
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
/ i grac nie znającą/ Ani pieczołowitą/ o sprzężajne woły/ Zminąłbym wód Ewboojskich sprawca nie wesoły. Zminął Zanklen/ przeciwne pogotowiu mory Regijskie/ nawołomne morskie przebył nory; Brzegów parą ścieśnione: ziemie Auzonijskiej Krajów stąd się dzierżące/ z owąd Sycylijskiej. Z tamtąd mężnie suniony/ przez Tyreńskie wełny/ Glaukus wbiegł na pagórek zielny/ na dwór pełny Zwirza rozmaitego/ Cyrces Cory Faeba. Tę gdy zastał/ i z niasięvraczyłco trzeba/ Rzekł: racz zacna Bogini Boga pożałować: Ty sama (bylemci się zdał godzien) zlekować Miłość potrafisz moję? ziół nikomu siły Nie są nad mięwiadomsze; co i mnie sprawiły. A powiemci przyczynę
/ y grac nie znáiącą/ Ani pieczołowitą/ o sprzężáyne woły/ Zminąłbym wod Ewbooyskich sprawcá nie wesoły. Zminął Zánklen/ przeciwne pogotowiu mory Regiyskie/ nawołomne morskie przebył nory; Brzegow parą śćieśnione: źiemie Auzoniyskiey Kráiow ztąd się dźierżące/ z owąd Sycyliyskiey. Z támtąd mężnie suniony/ przez Tyreńskie wełny/ Glaukus wbiegł ná págorek źielny/ ná dwor pełny Zwirzá rozmáitego/ Cyrces Cory Phaebá. Tę gdy zástał/ y z niasięvraczyłco trzebá/ Rzekł: rácz zacna Bogini Bogá pożáłowáć: Ty sámá (bylemći się zdał godźien) zlekowáć Miłość potráfisz moię? źioł nikomu śiły Nie są nad mięwiadomsze; co y mnie spráwiły. A powiemći przyczynę
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 347
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
nami Policzony/ do tychmiast chlałby byłz świniami. Ni o takim przypadku przezeń obwieszczony/ Ni o takim przypadku przezeń obwieszczony/ Przypadłby byłulisses mścić się zajuszony. Dał mu był miroczynny Merkury kwiat biały/ Bogom rzeczony Moły: korzeń ma szczerniaj. Tym bezpieczen/ więc radą boską opatrzony/ W dwór Cyrce wbiegł; gdzie pełną zdradziecką poczczony/ Palcat gdy go po włosach musnąć chciała/ stracił/ I dobywszy oręża szyki jej zamącił. Tak wiara/ tak ślub doszedł: w swej go zatym sadzi Łożnicy: on w posagu chce dusznie czeladzi. Tedy nas lepszym sokiem ziół nie znanych chluśnie/ I po głowach palcatem obróconym muśnie;
námi Policzony/ do tychmiast chlałby byłz świniámi. Ni o takim przypadku przezeń obwieszczony/ Ni o tákim przypadku przezeń obwieszczony/ Przypadłby byłvlisses mśćić się záiuszony. Dał mu był miroczynny Merkury kwiát biały/ Bogom rzeczony Moły: korzeń ma szczerniáy. Tym beśpieczen/ więc rádą boską opátrzony/ W dwor Cyrce wbiegł; gdźie pełną zdrádźiecką poczczony/ Pálcat gdy go po włosách musnąć chćiałá/ stráćił/ Y dobywszy oręża szyki iey zámąćił. Ták wiárá/ ták ślub doszedł: w swey go zátym sádźi Lożnicy: on w poságu chce dusznie czeládźi. Tedy nas lepszym sokiem źioł nie znánych chluśnie/ Y po głowách palcatem obroconym muśnie;
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 356
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636