Dobrze tak na cię, że wżdy z raz uczujesz, Jako niesłusznie z moich łez dworujesz I jak to ciężko wylewać mej duszy Płacz, co cię najmniej nie zmiękczy ni ruszy. Ale-ć to nie twe łzy, tylko twe oczy, Jak słońce, ten płacz, co się z moich toczy, Promieńmi swymi wciągnąwszy do góry, Teraz ten smętny deszcz spuszczają chmury; I już bym się bał potopu strasznego, Już o korabiu myśliłbym Noego, Ale mi miasto przysiężonej tęczy Brew zacerklona za pogodę ręczy. Do tych wód jako jeleń upragniony Bieżał Kupido i kołczan złocony Złożywszy, strzałki hartował w tym zdroju I chwytał gębą krople
Dobrze tak na cię, że wżdy z raz uczujesz, Jako niesłusznie z moich łez dworujesz I jak to ciężko wylewać mej duszy Płacz, co cię najmniej nie zmiękczy ni ruszy. Ale-ć to nie twe łzy, tylko twe oczy, Jak słońce, ten płacz, co się z moich toczy, Promieńmi swymi wciągnąwszy do góry, Teraz ten smętny deszcz spuszczają chmury; I już bym się bał potopu strasznego, Już o korabiu myśliłbym Noego, Ale mi miasto przysiężonej tęczy Brew zacerklona za pogodę ręczy. Do tych wód jako jeleń upragniony Bieżał Kupido i kołczan złocony Złożywszy, strzałki hartował w tym zdroju I chwytał gębą krople
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 179
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ogień mały kryje, który Potem straszne zapały wymiata do góry.
XXXV.
A wtem się Angelika w swą drogę udawa Przy morzu, które mężne Gaszkony napawa, I po brzegu przy samej wodzie konia wiedzie I gdzie wilgotność twardszą drogę dawa, jedzie. A wtem jej konia szatan, co się w niem zakrywał, Gwałtem wciągnął do wody, że rad nierad pływał. Nie wie, co rzec, lękliwa dziewka, tylko w ręku Siodło ściska i mocno trzyma się u łęku.
XXXVI.
Chce nazad, ale im go barziej wodzą wściąga, Uporniej w głębią idzie i szyję wyciąga. Szatę swoję, żeby jej nie zmaczać, zebrała I nóg
ogień mały kryje, który Potem straszne zapały wymiata do góry.
XXXV.
A wtem się Angelika w swą drogę udawa Przy morzu, które mężne Gaszkony napawa, I po brzegu przy samej wodzie konia wiedzie I gdzie wilgotność twardszą drogę dawa, jedzie. A wtem jej konia szatan, co się w niem zakrywał, Gwałtem wciągnął do wody, że rad nierad pływał. Nie wie, co rzec, lękliwa dziewka, tylko w ręku Siodło ściska i mocno trzyma się u łęku.
XXXVI.
Chce nazad, ale im go barziej wodzą wściąga, Uporniej w głębią idzie i szyję wyciąga. Szatę swoję, żeby jej nie zmaczać, zebrała I nóg
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 156
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Rugiera wybiera Do pałacu, gdzie Atlant więźnie swe zawiera, Ale samej tam zostać nakoniec przychodzi. Agramant wojska swoje przed Paryż przywodzi. AlegORIE. Niewierność Odorykowa przeciwko Zerbinowi napomina nas, abyśmy i samem sobie nie ufali przeciwko pochlebstwu niewiernej miłości. Przez Bradamantę, która mając tak wiele przestróg od Melissy, dala się wciągnąć do pałacu Atlantowego, daje znać, że trudno się mają wykonać najlepsze rady, kiedy gwałtowna miłość opanuje serca nasze.
SKŁAD PIERWSZY.
O jako wielkie szczęście rycerze miewali Za onych dawnych wieków, którzy najdowali Częstokroć w głuchych lesiech, w bezludnych pustyniach, W mieszkaniu dzikich zwierzów, w jamach i w jaskiniach To, co
Rugiera wybiera Do pałacu, gdzie Atlant więźnie swe zawiera, Ale samej tam zostać nakoniec przychodzi. Agramant wojska swoje przed Paryż przywodzi. ALLEGORYE. Niewierność Odorykowa przeciwko Zerbinowi napomina nas, abyśmy i samem sobie nie ufali przeciwko pochlebstwu niewiernej miłości. Przez Bradamantę, która mając tak wiele przestróg od Melissy, dala się wciągnąć do pałacu Atlantowego, daje znać, że trudno się mają wykonać najlepsze rady, kiedy gwałtowna miłość opanuje serca nasze.
SKŁAD PIERWSZY.
O jako wielkie szczęście rycerze miewali Za onych dawnych wieków, którzy najdowali Częstokroć w głuchych lesiech, w bezludnych pustyniach, W mieszkaniu dzikich źwierzów, w jamach i w jaskiniach To, co
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 273
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
znowu przywróciła, Trzeba, żebyś się ze mną równo wyprawiła, A ja tobie poradzę i ukażę drogę I że go wyswobodzisz, chętliwieć pomogę”.
XLIX.
I o czarnoksięskiem jej powiadała błędzie, Który Atlant uczynił w swem pałacu wszędzie, Jako go, ukazując postać jej zmyśloną, Od olbrzyma wielkiego wrzkomo uniesioną, Wciągnął w tamten swój pałac, gdzie mu zaś zginęła Nagle z oczu i w mgnieniu oka mu zniknęła; I że tam tak rycerze i białą płeć bawi, Kto się tam lub z trafunku lub umyślnie stawi;
L.
Że tem, co na onego Atlanta patrzają, Wszytkiem się zda, że widzą to, w czem
znowu przywróciła, Trzeba, żebyś się ze mną równo wyprawiła, A ja tobie poradzę i ukażę drogę I że go wyswobodzisz, chętliwieć pomogę”.
XLIX.
I o czarnoksięskiem jej powiadała błędzie, Który Atlant uczynił w swem pałacu wszędzie, Jako go, ukazując postać jej zmyśloną, Od olbrzyma wielkiego wrzkomo uniesioną, Wciągnął w tamten swój pałac, gdzie mu zaś zginęła Nagle z oczu i w mgnieniu oka mu zniknęła; I że tam tak rycerze i białą płeć bawi, Kto się tam lub z trafunku lub umyślnie stawi;
L.
Że tem, co na onego Atlanta patrzają, Wszytkiem się zda, że widzą to, w czem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 285
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
mocno trybunał (co by było oczywiście wbrew tej niniejszej wolności źrzenicy), natenczas byłby to cios śmiertelny na głos tak wolny, ale źle zażyty, natenczas nie wątpię, żeby sejmy skutecznie stawały. Aleć postrzegłaby to szlachta, że ją ktoś tym trybunałem chce sztucznie zażyć i w co ją chce niby nieznacznie wciągnąć. Cóż by na to rzekła? Więc czyliż nielepiej iść otwarcie i staropolską rzetelnością ze stanem szlacheckim i bez tych majaków, dobrą wiarą, w klar i rzetelnie poczciwej i nieinteressowanej szlachcie perswadować, jak jest zła, jak śmiertelnie Ojczyźnie i szlachcie szkodząca ta pozwolona każdemu złemu i dobremu moc rwania wszystkich obrad publicznych i aby
mocno trybunał (co by było oczywiście wbrew tej niniejszej wolności źrzenicy), natenczas byłby to cios śmiertelny na głos tak wolny, ale źle zażyty, natenczas nie wątpię, żeby sejmy skutecznie stawały. Aleć postrzegłaby to szlachta, że ją ktoś tym trybunałem chce sztucznie zażyć i w co ją chce niby nieznacznie wciągnąć. Cóż by na to rzekła? Więc czyliż nielepiej iść otwarcie i staropolską rzetelnością ze stanem szlacheckim i bez tych majaków, dobrą wiarą, w klar i rzetelnie poczciwej i nieinteressowanej szlachcie perswadować, jak jest zła, jak śmiertelnie Ojczyźnie i szlachcie szkodząca ta pozwolona każdemu złemu i dobremu moc rwania wszystkich obrad publicznych i aby
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 142
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
, póki się tak ten bałwan nie rozrósł i wielom światła rozumu nie zaćmił. Daj łaskawe Niebo, żeby kiedy ten ustał zabobon. Ale mówmy wyraźniej.
Za skaranie Boskie, za zemstę z Nieba publicznych grzechów to przepuszczenie uniwersalnego błędu na naród cały poczytać potrzeba, że powszechnie nacja od zupełnego wieku dała się powoli przez zwyczaj wciągnąć w tę opiniją, że to jakiś osobliwszy jest szlachectwa przywilej i najdroższy ze wszystkich klejnotów moc rwać sejmy i publiczne obrady. Jest wprawdzie tysiącami po województwach godnych panów i szlachty, którzy nikczemność tego przywileju a ruinę przezeń Ojczyzny doskonale widzą, ale publicznie przeciw niemu odezwać się nie ważą, bo jest wiele takowych, co
, póki się tak ten bałwan nie rozrósł i wielom światła rozumu nie zaćmił. Daj łaskawe Niebo, żeby kiedy ten ustał zabobon. Ale mówmy wyraźniej.
Za skaranie Boskie, za zemstę z Nieba publicznych grzechów to przepuszczenie uniwersalnego błędu na naród cały poczytać potrzeba, że powszechnie nacyja od zupełnego wieku dała się powoli przez zwyczaj wciągnąć w tę opiniją, że to jakiś osobliwszy jest szlachectwa przywilej i najdroższy ze wszystkich klejnotów moc rwać sejmy i publiczne obrady. Jest wprawdzie tysiącami po województwach godnych panów i szlachty, którzy nikczemność tego przywileju a ruinę przezeń Ojczyzny doskonale widzą, ale publicznie przeciw niemu odezwać się nie ważą, bo jest wiele takowych, co
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 190
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
i bogactw przyszedłszy, osobliwie stan pospólstwa, przy dostatkach wielkich większej chciwości nabywszy, zaczęła w Ameryce dawać Francuzom okazją i zabierać im handle ich i osiadłości, jako to prowincją Kanadę francuską, bogatą i ludną, opanowała, a obawiając się od Francuzów na lądzie w Hanowerze, elektoracie dziedzicznym, do króla angielskiego należącym odwetowania, wciągnęła w ligę swoją wielkimi pieniędzmi króla pruskiego, aby ją, to jest Anglią, in casum inwazji Francuzów do Hanoweru pruskimi, wielkimi i nad wszystkie potencje egzercytowańszymi, wojskami swymi sekundował.
Co gdy Francja i Austria postrzegła, że Anglia, tak bogata i mocna na morzu, wzięła ligę z królem pruskim, tak walecznym i
i bogactw przyszedłszy, osobliwie stan pospólstwa, przy dostatkach wielkich większej chciwości nabywszy, zaczęła w Ameryce dawać Francuzom okazją i zabierać im handle ich i osiadłości, jako to prowincją Kanadę francuską, bogatą i ludną, opanowała, a obawiając się od Francuzów na lądzie w Hanowerze, elektoracie dziedzicznym, do króla angielskiego należącym odwetowania, wciągnęła w ligę swoją wielkimi pieniędzmi króla pruskiego, aby ją, to jest Anglią, in casum inwazji Francuzów do Hanoweru pruskimi, wielkimi i nad wszystkie potencje egzercytowańszymi, wojskami swymi sekundował.
Co gdy Francja i Austria postrzegła, że Anglia, tak bogata i mocna na morzu, wzięła ligę z królem pruskim, tak walecznym i
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 716
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
. Gdy uschnie/ drugi raz i trzeci a piękną soczystą/ przezroczystą wiśnię i zimię mieć będziesz. Nie przezroczyste/ jakoby nie cale dojzrzałe wiśnie/ porzyczki etc. łacniej zrobisz/ bo miasto hałunu/ gałeczkę z jarzęcego wosku uformowawszy/ drocikiem przepchniesz/ i drócik na spodzie aby trzymał zawiniesz/ i zawinienie w gałeczkę wciągniesz/ umoczysz w karuku bryzelią rozporawionym raz drugi/ i trzeci/ jako wyżej miasto bryzeliej/ lakmusu Torna solis nazwanego zażywają. Grona winne tak. Wosk sadzami zaczernij/ i z niego gałęczki porób. Przepchnij je drocikiem zawiń spodem drócik aby gałka nie spadła/ unurz w karuku białym. Gdy uschnie lazurem farbą/ trochę tu
. Gdy uschnie/ drugi ráz i trzeći á piękną soczystą/ przezroczystą wiśnię i źimię mieć będźiesz. Nie przezroczyste/ iákoby nie cále doyzrzáłe wiśnie/ porzyczki etc. łácniey zrobisz/ bo miásto háłunu/ gáłeczkę z iárzęcego wosku uformowáwszy/ droćikiem przepchniesz/ i drocik ná spodzie áby trzymał záwiniesz/ i záwinienie w gałeczkę wćiągniesz/ umoczysz w káruku bryzelią rosporáwionym raz drugi/ i trzeci/ iáko wyzey miásto bryzeliey/ lákmusu Torna solis nazwánego zażywáią. Groná winne ták. Wosk sádzámi záczerniy/ i z niego gáłęczki porob. Przepchniy ie droćikiem zawiń spodem droćik áby gałká nie spádłá/ unurz w káruku biáłym. Gdy uschnie lázurem farbą/ troche tu
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 110
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
drukują, piszą, rozsyłają. Kazimierz, Jagiełłów syn, do zgwałcenia wolności i naszych praw i do tyraństwa za powodą Elżbiety Rakuszanki to był wziął przed się, że familie co nazacniejsze niektóre zostawić i ubogacić i wyższej wynieść miał, a tym brak miedzy szlachtą uczyniwszy, uboższych wygubić, a drugich w posługę jako chłopstwo wciągnąć. Co Zbyszek cnotliwy Oleśnicki obaczywszy, zawołał na szlachtę; zaczym mu posłuszeństwo wypowiedzieli i zjazd rokoszowy, aby prawa naprawili, pod Bydgoszczą uczynili; i naprawa się stała wszytkiego. Oto się kusił i król Olbracht i co za szkodę on szlachcie uczynił, wiedzą drudzy
i o tym też słyszeli, jako rokoszem albo kupą usiłowanie
drukują, piszą, rozsyłają. Kazimierz, Jagiełłów syn, do zgwałcenia wolności i naszych praw i do tyraństwa za powodą Helżbiety Rakuszanki to był wziął przed się, że familie co nazacniejsze niektóre zostawić i ubogacić i wyszszej wynieść miał, a tym brak miedzy szlachtą uczyniwszy, uboższych wygubić, a drugich w posługę jako chłopstwo wciągnąć. Co Zbyszek cnotliwy Oleśnicki obaczywszy, zawołał na szlachtę; zaczym mu posłuszeństwo wypowiedzieli i zjazd rokoszowy, aby prawa naprawili, pod Bydgoszczą uczynili; i naprawa się stała wszytkiego. Oto się kusił i król Olbracht i co za szkodę on szlachcie uczynił, wiedzą drudzy
i o tym też słyszeli, jako rokoszem albo kupą usiłowanie
Skrót tekstu: HerburtPrzyczynyCz_III
Strona: 354
Tytuł:
Przyczyny wypowiedzenia posłuszeństwa Zygmuntowi
Autor:
Jan Szczęsny Herburt
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
, jako są one o soli, to bydgoskiej, to dobrzyńskiej, to mazowieckiej, to sochaczowskiej, w których pewne absurda, kto w nie wejźry, i zapomnienie wiślickiego, a pogotowiu rokoszowego artykułu postrzeże.
Tegoż rodzaju jest konstytucją de securitate iudiciorum, którą ktoś gruntując sobie drogę do opresjej szlacheckiej, na kilka wrojewództw wciągnął, chcąc to teraz w kryminały i capitales poenas za lada waśnką i przyczynką obracać, co przedtym ledwa grzywnami karano.
Tegoż cechu jest owa konstytucją o miastach ukrainnych, w której tych miast mieszczanie nad zwyczaj dawny pod gołą jurysdykcją starościną są poddani.
Także konstytucją o swejwoli ukrainnej, przez którą siełu
szlachciców bojary poczynić,
, jako są one o soli, to bydgoskiej, to dobrzyńskiej, to mazowieckiej, to sochaczowskiej, w których pewne absurda, kto w nie wejźry, i zapomnienie wiślickiego, a pogotowiu rokoszowego artykułu postrzeże.
Tegoż rodzaju jest konstytucyą de securitate iudiciorum, którą ktoś gruntując sobie drogę do opresyej szlacheckiej, na kilka wrojewództw wciągnął, chcąc to teraz w kryminały i capitales poenas za leda waśnką i przyczynką obracać, co przedtym ledwa grzywnami karano.
Tegoż cechu jest owa konstytucyą o miastach ukrainnych, w której tych miast mieszczanie nad zwyczaj dawny pod gołą jurysdykcyą starościną są poddani.
Także konstytucyą o swejwoli ukrainnej, przez którą siełu
szlachciców bojary poczynić,
Skrót tekstu: CenzKonstCz_III
Strona: 309
Tytuł:
Cenzura konstytucyj sejmowych przez posła jednego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918