wsadzili, i dobrowolnie za Pana przyznali A po co, do tak strasznych, i ostatnią Rzeczyposp: zgubę przynoszących porywać się było resolucij niesprobowawszy śrzodków tych, które się godziły, które bezpieczne i sławne były. Nie tak Stan Szlachecki w swoich kocha się wczasach, jako go ktoś pod pokrywką na ten czas ochrony, wczasownego i niewojennego nazwał, i fałszywym otaksował pismem: żeby niemiał był przybyć i zaszczycić I. K. Mość: tudzież młodszej Braciej prawdę powiedzieć, i żeby więcej niewichrzeli Majestatem Rzeczypospol: przykazać. Lepszy Tatarowie przecię, i tak się był sobie wradzie tej Dwór upodobał, że Pan Rej Starosta Nowomiejski,
wsádźili, y dobrowolnie zá Páná przyználi A po co, do ták strásznych, y ostátnią Rzeczyposp: zgubę przynoszących porywáć się było resoluciy niesprobowawszy śrzodkow tych, ktore się godźiły, ktore bespieczne y sławne były. Nie ták Stan Szláchecki w swoich kocha się wczásách, iáko go ktoś pod pokrywką ná ten czás ochrony, wczásownego y niewoiennego názwał, y fałszywym otáxował pismem: żeby niemiał był przybydź y zászczyćić I. K. Mość: tudźiesz młodszey Bráćiey prawdę powiedźieć, y żeby więcey niewichrzeli Májestatem Rzeczypospol: przykazáć. Lepszy Tátárowie przećię, y ták się był sobie wrádźie tey Dwor vpodobał, że Pan Rey Stárostá Nowomieyski,
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 82
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
papierze, Prędzej zgadną pogodę, wiatry, deszcze, chmury Niż człowiek, niż astrolog, z księgi swej natury. Ucieka wół pod strzechę, chociaż jasne niebo; Paw się pnie na najwyższe domu szczyty, wie bo O jutrzejszej pogodzie; utykają dziurki, Skąd ma być jutro wicher, w duplu swym wiewiórki. Często wczasowni ludzie, mogąc siedzieć doma, Swojego się rozumu albo astronoma Poradziwszy, w drogę się nieopatrznie puszczą, Często też wiatrem ziębną w drodze, deszczem pluszczą. 244 (P). NA TOŻ DRUGI RAZ
O nierozum, o próżność, o sroga ślepota, Kto szczęśliwego, w śmierci królestwie, żywota, Kto pokoju na
papierze, Prędzej zgadną pogodę, wiatry, deszcze, chmury Niż człowiek, niż astrolog, z księgi swej natury. Ucieka wół pod strzechę, chociaż jasne niebo; Paw się pnie na najwyższe domu szczyty, wie bo O jutrzejszej pogodzie; utykają dziurki, Skąd ma być jutro wicher, w duplu swym wiewiórki. Często wczasowni ludzie, mogąc siedzieć doma, Swojego się rozumu albo astronoma Poradziwszy, w drogę się nieopatrznie puszczą, Często też wiatrem ziębną w drodze, deszczem pluszczą. 244 (P). NA TOŻ DRUGI RAZ
O nierozum, o próżność, o sroga ślepota, Kto szczęśliwego, w śmierci królestwie, żywota, Kto pokoju na
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 338
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
dziesięcią czerwonych ruszyłeś mię od swego meczetu; a oto tu dają mi dwadzieścia, abym już dalej szedł, a ja nie chcę.”
Pan uśmiechnąwszy się, rzekł: — ”Owszem, bądź ostrożny, napominam cię: póki-ć nie dadzą piącidziesiąt, nie bierz.”
Wiele ludzi tak życie miłują wczasowne, Żeby nie frymarczyli na skarby kosztowne. Jakoż mało zaprawdę bogactwo pomoże Temu, który go zażyć spokojnie nie może. POWIEŚĆ XIII.
W Damaszku będąc, widziałem jednego, który na rynku usiadłszy, wielkim a barzo szpetnym i szkaradnym głosem Alkoran czytał. Wszyscy go z daleka mijając, nie śmieli mu nic rzec
dziesięcią czerwonych ruszyłeś mię od swego meczetu; a oto tu dają mi dwadzieścia, abym już daléj szedł, a ja nie chcę.”
Pan uśmiechnąwszy się, rzekł: — ”Owszem, bądź ostrożny, napominam cię: póki-ć nie dadzą piącidziesiąt, nie bierz.”
Wiele ludzi tak życie miłują wczasowne, Żeby nie frymarczyli na skarby kosztowne. Jakoż mało zaprawdę bogactwo pomoże Temu, który go zażyć spokojnie nie może. POWIEŚĆ XIII.
W Damaszku będąc, widziałem jednego, który na rynku usiadłszy, wielkim a barzo szpetnym i szkaradnym głosem Alkoran czytał. Wszyscy go z daleka mijając, nie śmieli mu nic rzec
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 168
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879
. Ja przyznam, że ją każdy dobrze przyrównywa Do Dianny, bo także jak ona myśliwa. Obie jednej natury: i tak ta, jak i ta Mają młodego, co go lubią, faworyta. W tym rożne, że Dianna na swej głowie stawia Księżyc z rogami, ta je mężowej przyprawia. NA WCZASOWNEGO
Wierzę, ten twój małżonek w rozkoszy opływa: Tylko je, pije, leży i wczasu zażywa. W domu ni o czym nie wie i bez prace żyje, To wszytka praca, że się każdy dzień opije I leży w łóżku jak pień, a jest kontent z tego, Że w domu wszytko robi kto inszy
. Ja przyznam, że ją każdy dobrze przyrównywa Do Dyjanny, bo także jak ona myśliwa. Obie jednej natury: i tak ta, jak i ta Mają młodego, co go lubią, faworyta. W tym rożne, że Dyjanna na swej głowie stawia Księżyc z rogami, ta je mężowej przyprawia. NA WCZASOWNEGO
Wierzę, ten twój małżonek w rozkoszy opływa: Tylko je, pije, leży i wczasu zażywa. W domu ni o czym nie wie i bez prace żyje, To wszytka praca, że się każdy dzień opije I leży w łóżku jak pień, a jest kontent z tego, Że w domu wszytko robi kto inszy
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 35
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975