starzec goły, Osi daleko słychać skrzypiące bez smoły. Aż córka, żegnając go: „Na cóż się tak kwapić? Jeszcze na czczo, lepiej się było wódki napić, Albo ciepłego piwka, pomaga to inem, Kiedy go kto zażyje z chlebem, z masłem, z kminem; Każę ja włożyć masła, każę wdrobić chleba.” A ociec: „Dalej, Sobku — rzecze — nie potrzeba.” Sobek, chociaż przynuka, chociaż biczem siecze, Ledwie wóz tak chudymi szkietami uwlecze; Przez zimę wożąc kłody, lecie chodząc w bronie, Po samej tylko grzywie znać, że były konie. Jedzie, a już południe, myśli
starzec goły, Osi daleko słychać skrzypiące bez smoły. Aż córka, żegnając go: „Na cóż się tak kwapić? Jeszcze na czczo, lepiej się było wódki napić, Albo ciepłego piwka, pomaga to inem, Kiedy go kto zażyje z chlebem, z masłem, z kminem; Każę ja włożyć masła, każę wdrobić chleba.” A ociec: „Dalej, Sobku — rzecze — nie potrzeba.” Sobek, chociaż przynuka, chociaż biczem siecze, Ledwie wóz tak chudymi szkietami uwlecze; Przez zimę wożąc kłody, lecie chodząc w bronie, Po samej tylko grzywie znać, że były konie. Jedzie, a już południe, myśli
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 488
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, czy Szwedzka? Chłop nie mogąc wiedzieć, co oni za ludzie byli, długo rozważał nie chcąc prawdy wyznać; naostatek gdy go długo stymulowano, powiedział: dałby to Pan Bóg, żeby się Szwedzka strona mlekiem stali, jako to jezioro, a Sascy partyzanci chlebem, ażeby diabeł ów chleb w to mleko wdrobił i wielką łyżką do kropli wyjadł. Ta powieść wyszła na owę, co Strada pisze: jako Francuz z Hiszpanem wadzili się i kontrowali, każdy z nich pana swojego wywyższając. Francuz amplifikował, jako pan jego nad inszych możny w intraty, w prowincje, ludzi etc.; Hiszpan zaś reprezentował, jako tak wiele królestw
, czy Szwedzka? Chłop nie mogąc wiedzieć, co oni za ludzie byli, długo rozważał nie chcąc prawdy wyznać; naostatek gdy go długo stymulowano, powiedział: dałby to Pan Bóg, żeby się Szwedzka strona mlekiém stali, jako to jezioro, a Sascy partyzanci chlebem, ażeby djabeł ów chleb w to mléko wdrobił i wielką łyżką do kropli wyjadł. Ta powieść wyszła na owę, co Strada pisze: jako Francuz z Hiszpanem wadzili się i kontrowali, każdy z nich pana swojego wywyższając. Francuz amplifikował, jako pan jego nad inszych możny w intraty, w prowincye, ludzi etc.; Hiszpan zaś reprezentował, jako tak wiele królestw
Skrót tekstu: OtwEDziejeCzech
Strona: 103
Tytuł:
Dzieje Polski pod panowaniem Augusta II od roku 1696 – 1728
Autor:
Erazm Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1696 a 1728
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1728
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1849
, czyli batożków. Ta iluminacja zaczęta w wieczór trwała do wypalenia się świec.
Drugi obmiot, który do dziś dnia nie uszedł z pamięci mojej, był następujący: sołdaty moskiewskie mający kordygardę w domu rodziców moich, nalawszy wody w dużą misę, śledzia surowego z łuską, w drobne kawałki pazurami szarpiąc, w tęż wodę wdrobili, potem sucharów podobnież nadrobili, a nażegnawszy się nad nią i nakiwawszy, z wybornym apetytem onę zupę jedli. Pieniądze kopiejkami zwane nosili w gębie między wargą spodnią i zębami. Gdy miał co jeść lub pić, owe kopiejki brał do ręki. Grubsze zaś pieniądze chowali w kieszeniach. Niechlujstwo tego narodu w jedzeniu i odzieży
, czyli batożków. Ta iluminacja zaczęta w wieczór trwała do wypalenia się świec.
Drugi obmiot, który do dziś dnia nie uszedł z pamięci mojej, był następujący: sołdaty moskiewskie mający kordygardę w domu rodziców moich, nalawszy wody w dużą misę, śledzia surowego z łuską, w drobne kawałki pazurami szarpiąc, w tęż wodę wdrobili, potem sucharów podobnież nadrobili, a nażegnawszy się nad nią i nakiwawszy, z wybornym apetytem onę zupę jedli. Pieniądze kopiejkami zwane nosili w gębie między wargą spodnią i zębami. Gdy miał co jeść lub pić, owe kopiejki brał do ręki. Grubsze zaś pieniądze chowali w kieszeniach. Niechlujstwo tego narodu w jedzeniu i odzieży
Skrót tekstu: KitPam
Strona: 38
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jędrzej Kitowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Tekst uwspółcześniony:
tak