Ale już tylko kości, i gdy patrzy na nie, Widząc, że się ruszają, zadumiony stanie. Aż biorą ciało na się, aż człowiek do znaku Idzie prosto ku niemu, zemknąwszy się z haku, I przyszedszy, kiedy ów od strachu umiera, Naprzód go z konia zruci, potem suknią zdziera. Tę wdziawszy, wsiada na koń, ów na ziemi leży, A tamten na zasadzki pomienione bieży I odniósszy śmiertelne, miasto niego, rany, Powraca, suknią naprzód, w którą był ubrany, Potem oddając konia: „Twe modlitwy — prawi — Za umarłych, że cię dziś umarły wybawi Od zabicia, przyczyną; co tobie
Ale już tylko kości, i gdy patrzy na nie, Widząc, że się ruszają, zadumiony stanie. Aż biorą ciało na się, aż człowiek do znaku Idzie prosto ku niemu, zemknąwszy się z haku, I przyszedszy, kiedy ów od strachu umiera, Naprzód go z konia zruci, potem suknią zdziera. Tę wdziawszy, wsiada na koń, ów na ziemi leży, A tamten na zasadzki pomienione bieży I odniósszy śmiertelne, miasto niego, rany, Powraca, suknią naprzód, w którą był ubrany, Potem oddając konia: „Twe modlitwy — prawi — Za umarłych, że cię dziś umarły wybawi Od zabicia, przyczyną; co tobie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 219
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Febus uzłocony Udzielał światła swego na oba tryjony; Spędził z powietrza chmury, a firmament cały Złote na dnie błękitnym blaski farbowały. Żaden wietrzyk nie wionął, tylko co kwiatkami Ziemię przed siedzącymi Zefir niebianami Potrząsał, których w tak czas wdzięczny bankietowy Przestrony w kupę zebrał pałac Uranowy. Tam złożywszy powagę i sceptry na stronę, Wdziawszy każdy na głowę bluszczową koronę,
I żartom, i uciechom wodze wypuścili I uciesznymi bankiet gadkami słodzili. Tam Minerwa panieńskiej niemało złożyła Surowości i igrać z sobą dozwoliła; Ceres zgubionej córki więcej nie żałuje; Mars się bardziej Wenerze gładkiej przypatruje, Niźli o bitwach myśli; Wenus przy bankiecie, Jakby męża ostrego nie miała na
Febus uzłocony Udzielał światła swego na oba tryjony; Spędził z powietrza chmury, a firmament cały Złote na dnie błękitnym blaski farbowały. Żaden wietrzyk nie wionął, tylko co kwiatkami Ziemię przed siedzącymi Zefir niebianami Potrząsał, których w tak czas wdzięczny bankietowy Przestrony w kupę zebrał pałac Uranowy. Tam złożywszy powagę i sceptry na stronę, Wdziawszy każdy na głowę bluszczową koronę,
I żartom, i uciechom wodze wypuścili I uciesznymi bankiet gadkami słodzili. Tam Minerwa panieńskiej niemało złożyła Surowości i igrać z sobą dozwoliła; Ceres zgubionej córki więcej nie żałuje; Mars się bardziej Wenerze gładkiej przypatruje, Niźli o bitwach myśli; Wenus przy bankiecie, Jakby męża ostrego nie miała na
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 127
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Śmiertelny łupież i oziębłe kości, Lepszą swą częścią przeniknął obłoki I usiadł w niebie, w gwiazdecznej światłości. Tak chciał mieć Jowisz i boskie wyroki, Płakać go tedy ludziom nie potrzeba, Bo napełniwszy sławą świat szeroki, Stał się mieszkańcem i dziedzicem nieba.” CALLIOPE COMOEDIA
Jako gdy na komedią W zawój cesarski zawiją Lub wdziawszy koronę z kitą,
Rzeczą władać Pospolitą Chłopcu każą; on na tronie Siadszy w nietrwałej koronie, Prawa pisze, sejmy składa, Sądzi sprawy, wojskiem włada, Straż nad ludem swym prowadzi, Z tym się jedna, z tym się wadzi, Tego głaszcze, tego łaje, Temu bierze, temu daje; Wtem gdy
Śmiertelny łupież i oziębłe kości, Lepszą swą częścią przeniknął obłoki I usiadł w niebie, w gwiazdecznej światłości. Tak chciał mieć Jowisz i boskie wyroki, Płakać go tedy ludziom nie potrzeba, Bo napełniwszy sławą świat szeroki, Stał się mieszkańcem i dziedzicem nieba.” CALLIOPE COMOEDIA
Jako gdy na komedyją W zawój cesarski zawiją Lub wdziawszy koronę z kitą,
Rzeczą władać Pospolitą Chłopcu każą; on na tronie Siadszy w nietrwałej koronie, Prawa pisze, sejmy składa, Sądzi sprawy, wojskiem włada, Straż nad ludem swym prowadzi, Z tym się jedna, z tym się wadzi, Tego głaszcze, tego łaje, Temu bierze, temu daje; Wtem gdy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 142
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
zima zbawić takiego widoku. Wtenczas się wszytka zamknie jak do skrzynie, Wtenczas się cała w kożuchy uwinie, Załóżką piersi pilno obwaruje I sznurowaniem zazdrosnym skrępuje; Głowę to w kuczmy, to w daszki rogate, To w bawełnice i koce kosmate, W rydle i w czapki uszane ustroi, Ręce w wydrzane rękawy uzbroi; Wdziawszy na szyję turską bawełniczkę, Zaciągnie na nos po oczy zatyczkę I żeby cale żyć na świecie skrycie, Niejedno wdzieje na głowę za wicie; Nawdziewa spódnic i grubej roboty Pończoch kupionych kędy między Szoty; A co najbardziej mierzi mię w tym stroju, Przyda pluderki niemieckiego kroju. NA PŁACZ JEDNEJ PANNY
Płaczesz, Filido, i
zima zbawić takiego widoku. Wtenczas się wszytka zamknie jak do skrzynie, Wtenczas się cała w kożuchy uwinie, Załóżką piersi pilno obwaruje I sznurowaniem zazdrosnym skrępuje; Głowę to w kuczmy, to w daszki rogate, To w bawełnice i koce kosmate, W rydle i w czapki uszane ustroi, Ręce w wydrzane rękawy uzbroi; Wdziawszy na szyję turską bawełniczkę, Zaciągnie na nos po oczy zatyczkę I żeby cale żyć na świecie skrycie, Niejedno wdzieje na głowę za wicie; Nawdziewa spódnic i grubej roboty Pończoch kupionych kędy między Szoty; A co najbardziej mierzi mię w tym stroju, Przyda pluderki niemieckiego kroju. NA PŁACZ JEDNEJ PANNY
Płaczesz, Filido, i
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 178
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, radzi, Polewajmy gardła winem, Zostawiwszy piwo czeladzi.
Wszakże też Aleksander Wielki Wytrząsał kufle do kropelki Po zwycięstwie Babilonu; My, powróciwszy od Dunaju, Pijmy aż do beczki skonu, Podług niemieckiego zwyczaju.
Lepiej-ć przecię siedzieć doma miększa pierzyna niż słoma, Wolę niż drzewce szklenicę I lepiej z szyszaka doma pić, Niż wdziawszy na łeb przyłbicę, Do obozu się po guz kwapić.
Jak po zwycięstwie krzyknę: Viva! Kiedy mi kto da miasto piwa Wina w czaszy dwugarcowej, Wolę ją niż żołd za pół roka, Polewkę planty kozłowej, Starszą nad Barucha proroka.
Jeśli też kogo pokój boli I wchodzić z nami w wojnę woli, Byle
, radzi, Polewajmy gardła winem, Zostawiwszy piwo czeladzi.
Wszakże też Aleksander Wielki Wytrząsał kufle do kropelki Po zwycięstwie Babilonu; My, powróciwszy od Dunaju, Pijmy aż do beczki skonu, Podług niemieckiego zwyczaju.
Lepiej-ć przecię siedzieć doma miększa pierzyna niż słoma, Wolę niż drzewce szklenicę I lepiej z szyszaka doma pić, Niż wdziawszy na łeb przyłbicę, Do obozu się po guz kwapić.
Jak po zwycięstwie krzyknę: Viva! Kiedy mi kto da miasto piwa Wina w czaszy dwugarcowej, Wolę ją niż żołd za pół roka, Polewkę planty kozłowej, Starszą nad Barucha proroka.
Jeśli też kogo pokój boli I wchodzić z nami w wojnę woli, Byle
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 201
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. 17. Pojedynek o państwo. Liujus. 3. Reg: 22. 31. 32. Lib: 1. 0. 24. Cur: lib: 9. Traktatu wtórego 5. Dorot. CVD XIV. ROKV PO NARÓDZENV PAŃSKIM, 1618.
Nad zwyczajnej by Matron Świętej pobożności Przypatrzał się, powstaje zmarłe wdziawszy kości. Z Włości Zadnieprskiej Deseńskiej do Monastyra należącej/ dwie Białegłowy/ Anna i Maryna/ Roku tego przyszyły do S^o^ Monastyra Pieczarskiego/ w którym vota swoje poślubione odprawiwszy/ a prędko do stołu Pańskiego/ nie tak jako ona Wasty Króla Asferażona do biesiady męża swego przyść niechciała/ dla czego i odpędzona/ a Ester
. 17. Poiedynek o páństwo. Liuius. 3. Reg: 22. 31. 32. Lib: 1. 0. 24. Cur: lib: 9. Tráctatu wtorego 5. Doroth. CVD XIV. ROKV PO NARODZENV PANSKIM, 1618.
Nád zwyczáyney by Mátron Swiętey pobożnośći Przypátrzał się, powstáie zmárłe wdźiawszy kośći. Z Włośći Zádnieprskiey Deseńskiey do Monástyrá náleżącey/ dwie Białegłowy/ Anná y Máryná/ Roku tego przyszyły do S^o^ Monástyrá Pieczárskiego/ w ktorym votá swoie poslubione odpráwiwszy/ á prędko do stołu Páńskiego/ nie ták iáko oná Wásty Krolá Asferáżoná do biesiády mężá swego przyść niechćiáłá/ dla czego y odpędzona/ á Ester
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 136.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Tu siano drogie, chłopi habitu i mową Żydów exprimunt. Białogłowy krótko po kolana się noszą. NB
Dnia 15 Novembris. W tejże wsi słuchaliśmy mszy św. w kościele, w którym jest originale historyjej owego Oswalda Milsera, który chciał kapłańską hoscją świętą komunikować przed lat 293. Gdy tedy stanął u ołtarza, wdziawszy czapkę, z nadętością
serca chciał pożywać Ciała Pańskiego. Skoro wziął w usta hostię świętą, zaraz go skała poczęła żywo pożerać (bo ten kościół na skale stoi). Jakoż już po kolana w skale będąc, widzi, że permissu Dei za pychę pogrąża się, chwyci się ręka ołtarza, i ołtarz (lubo
Tu siano drogie, chłopi habitu i mową Żydów exprimunt. Białogłowy krótko po kolana się noszą. NB
Dnia 15 Novembris. W tejże wsi słuchaliśmy mszy św. w kościele, w którym jest originale historiej owego Oswalda Milsera, który chciał kapłańską hostią świętą komunikować przed lat 293. Gdy tedy stanął u ołtarza, wdziawszy czapkę, z nadętością
serca chciał pożywać Ciała Pańskiego. Skoro wziął w usta hostię świętą, zaraz go skała poczęła żywo pożerać (bo ten kościoł na skale stoi). Jakoż już po kolana w skale będąc, widzi, że permissu Dei za pychę pogrąża się, chwyci się ręka ołtarza, i ołtarz (lubo
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 135
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
? kiedy tak zamknieni, że ich w-swej bystrości Gołąb ledwie doleci, nie tylkoby z ludzi Kto miał przebyć? Kogoli jednak miłość budzi Ku Ojczyźnie żarliwa, żeby na to zdrowie Swe odważył wielką mu nagrode Wodzowie Za to dać ofiarują. Tedy się obierze Z-pód Chorągwie Towarzysz że w-prostym ubierze Płuhatera jednego, Czubaj wdziawszy Ruski, I Gońke, Postoły, niejaki Skrzetuski Drogi się tej podejmie, i od Wodzów listy Owe weźmie. Toż w nocy tedy przezroczysty, W-staw najpierwej przyległy śmiało się ochynie I z-tymi gdy sicześliwie (dziwna rzecz) przepłynie Najmniej niezmoczonymi, po trawach czołgając, I szczero prawdziwego Rusina kłamając, Dobierze się
? kiedy tak zamknieni, że ich w-swey bystrośći Gołąb ledwie doleći, nie tylkoby z ludźi Kto miał przebyć? Kogoli iednak miłość budźi Ku Oyczyźnie żarliwa, żeby na to zdrowie Swe odważył wielką mu nagrode Wodzowie Za to dać ofiaruią. Tedy sie obierze Z-pod Chorągwie Towarzysz że w-prostym ubierze Płuhatera iednego, Czubay wdźiawszy Ruski, I Gońke, Postoły, nieiaki Skrzetuski Drogi sie tey podeymie, i od Wodzow listy Owe weźmie. Toż w nocy tedy przezroczysty, W-staw naypierwey przyległy śmiało sie ochynie I z-tymi gdy śiczesliwie (dziwna rzecz) przepłynie Náymniey niezmoczonymi, po trawach czołgaiąc, I szczero prawdźiwego Rusina kłamaiąc, Dobierze sie
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 77
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
A ta tabliczka sadzona była 12. kamieniami drogiemi różnego koloru, dwanaście Patriarchów, i 12 Pokolenia Izraelskiego, co do imion wyrażone mając. W pośrzodku kamieni tych, były słowa Urym i Tummim Hebrajskie, to jest Doctrina, et veritas, iż z nich były nauki oświecenia, informacje prawdziwe nieomylne dla Hebrajczyków; gdyż wdziawszy na się ten strój Arcykapłan, nieomylną naukę i prawdę wydawał. Zgoła te kamienie zbytnią i ekstraodrynaryjną jasnością czasem wypadającą coś dobrego, a ciemnością, coś niepomyślnego Izraelitom obiecywały, jako i Oraculum nad Arką Przymierza tenże sposób rewelowania skrytych rzeczy miało od BOGA sobie nadany, jako Tłumacze Pisma Z. wywodzą. Tandem sposób rewelowania
A ta tabliczka sadzona była 12. kamieniami drogiemi rożnego koloru, dwanaście Patryarchow, y 12 Pokolenia Izraelskiego, co do imion wyrażone máiąc. W pośrzodku kamieni tych, były słowa Urim y Tummim Hebrayskie, to iest Doctrina, et veritas, iż z nich były nauki oświecenia, informacye prawdziwe nieomylne dla Hebrayczykow; gdyż wdziawszy na się ten stroy Arcykapłan, nieomylną naukę y prawdę wydawał. Zgoła te kamienie zbytnią y extraordynáryiną iasnością czasem wypadaiącą coś dobrego, a ciemnością, coś niepomyślnego Izraelitom obiecywały, iako y Oraculum nad Arką Przymierza tenże sposob rewelowania skrytych rzeczy miało od BOGA sobie nádany, iako Tłumacze Pisma S. wywodzą. Tandem sposob rewelowania
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 485
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
pan Dąbrowski trzeciego dnia ożył, Głos odmieniwszy, w inszą Dąbrową założył. I niedźwiedzie, i lisy wypadają w pole: Ożogiem piecucha, kto w piecu lega, kole. Zmartwychwstania mu Litwa winszuje i zdrowia, Priami też pierwsze swe gazety odnowią. 12. ŻAŁOBA PO MĘŻU, ALE Z UWAGĄ
Jedna pani, żałosne wdziawszy na się zgrzebie, Siedziała na mężowym w kościele pogrzebie. Słucha mszy i kazania; długi ogon wlecze Na ofertę, a łza jej z oka nie wyciecze. Aż skoro ksiądz do grobu kropi zimne kości: „Panno, chustki, bo będę płakać jegomości.” 13 (N). STARY MĄŻ Z MŁODĄ ŻONĄ
pan Dąbrowski trzeciego dnia ożył, Głos odmieniwszy, w inszą Dąbrową założył. I niedźwiedzie, i lisy wypadają w pole: Ożogiem piecucha, kto w piecu lega, kole. Zmartwychwstania mu Litwa winszuje i zdrowia, Pryjami też pierwsze swe gazety odnowią. 12. ŻAŁOBA PO MĘŻU, ALE Z UWAGĄ
Jedna pani, żałosne wdziawszy na się zgrzebie, Siedziała na mężowym w kościele pogrzebie. Słucha mszy i kazania; długi ogon wlecze Na ofertę, a łza jej z oka nie wyciecze. Aż skoro ksiądz do grobu kropi zimne kości: „Panno, chustki, bo będę płakać jegomości.” 13 (N). STARY MĄŻ Z MŁODĄ ŻONĄ
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 528
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987