twarz kryjesz; jako gdy ozdobę Swą słońce zaćmi w pochmurną żałobę. Bardziej przystoi mieszkańcom Erebu Strój ten/ w którym się niesie do pogrzebu: Przez to się boję ze dawszy przyczynę/ Z świezym Kupidem zwadzi Libytynę. Postawie/ Cerze/ przypatrz się postaci; Jak ciężkim żalem kochania przypłaci Oczy ponurzy/ płachtę na się wdzieje Z wierzchu się smuci/ a we wnątrz się śmieje. Łzy przymuszone na Zgrzebnej koszuli Niechcąc padają: które od Cybuli Są wyciśnione. Ach sroga żałości! Mieć pogotowiu Alkiermes dla mdłości/ P. Och. Zwykłe Małżeńskiej pobożności dziło. Zagrzebszy wziemię/ z głowy nam ubyło; Jakoż/ i dobrze.
twarz kryiesz; iáko gdy ozdobę Swą słońce záćmi w pochmurną załobę. Bárdźiey przystoi mieszkáńcom Erebu Stroy ten/ w ktorym się niesie do pogrzebu: Przez to się boię ze dawszy przyczynę/ Z swiezym Kupidem zwádźi Libythynę. Postáwie/ Cerze/ przypátrz się postáći; Iák cięszkim zalem kochánia przypłáći Oczy ponurzy/ płáchtę na się wdźieie Z wierzchu się smući/ á we wnątrz się śmieie. Łzy przymuszone ná Zgrzebney koszuli Niechcąc pádáią: ktore od Cybuli Są wyćiśnione. Ach sroga záłośći! Mieć pogotowiu Alkiermes dla mdłośći/ P. Och. Zwykłe Małzeńskiey pobożnośći dźiło. Zágrzebszy wźiemię/ z głowy nam vbyło; Iákosz/ y dobrze.
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 187
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
. Ten się, widzę, uraża, matka pieści; zatem Niechaj im rośnie w domu, pomyślę, jałatem. Więc we wsi poddanego a sierotę bierę: Skoro dworską w młodości przejmie manijerę, Może potem być sługa łaski mojej godny. Jakoż mi, przez cały rok, barzo był wygodny; Aż kiedy pakłak wdzieje, guńka z niego spadnie, Naprzód autoryzuje, a potem mię kradnie. Zrazu nóż, łyżka i co tym podobne ginie, Do szkatuły w ostatku siągnie i do skrzynie. I tyś nie mój, natury kiedy przywilejem, Zawsze humorowatym szlachcic, chłop złodziejem. Bywszy potem z ziemiańskim we Gdańsku towarem, Niemczyk mi
. Ten się, widzę, uraża, matka pieści; zatem Niechaj im rośnie w domu, pomyślę, jałatem. Więc we wsi poddanego a sierotę bierę: Skoro dworską w młodości przejmie manijerę, Może potem być sługa łaski mojej godny. Jakoż mi, przez cały rok, barzo był wygodny; Aż kiedy pakłak wdzieje, guńka z niego spadnie, Naprzód autoryzuje, a potem mię kradnie. Zrazu nóż, łyżka i co tym podobne ginie, Do szkatuły w ostatku siągnie i do skrzynie. I tyś nie mój, natury kiedy przywilejem, Zawsze humorowatym szlachcic, chłop złodziejem. Bywszy potem z ziemiańskim we Gdańsku towarem, Niemczyk mi
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 148
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
piersi pilno obwaruje I sznurowaniem zazdrosnym skrępuje; Głowę to w kuczmy, to w daszki rogate, To w bawełnice i koce kosmate, W rydle i w czapki uszane ustroi, Ręce w wydrzane rękawy uzbroi; Wdziawszy na szyję turską bawełniczkę, Zaciągnie na nos po oczy zatyczkę I żeby cale żyć na świecie skrycie, Niejedno wdzieje na głowę za wicie; Nawdziewa spódnic i grubej roboty Pończoch kupionych kędy między Szoty; A co najbardziej mierzi mię w tym stroju, Przyda pluderki niemieckiego kroju. NA PŁACZ JEDNEJ PANNY
Płaczesz, Filido, i śliczne jagody Potoki-ć słonej przebiegają wody, Jak więc odwilżą rosa kwiat różany I ogród zdobią niemętne fontanny.
piersi pilno obwaruje I sznurowaniem zazdrosnym skrępuje; Głowę to w kuczmy, to w daszki rogate, To w bawełnice i koce kosmate, W rydle i w czapki uszane ustroi, Ręce w wydrzane rękawy uzbroi; Wdziawszy na szyję turską bawełniczkę, Zaciągnie na nos po oczy zatyczkę I żeby cale żyć na świecie skrycie, Niejedno wdzieje na głowę za wicie; Nawdziewa spódnic i grubej roboty Pończoch kupionych kędy między Szoty; A co najbardziej mierzi mię w tym stroju, Przyda pluderki niemieckiego kroju. NA PŁACZ JEDNEJ PANNY
Płaczesz, Filido, i śliczne jagody Potoki-ć słonej przebiegają wody, Jak więc odwilżą rosa kwiat różany I ogród zdobią niemętne fontany.
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 178
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
w której Liturgiej świętej słuchał/ i z Monastyra tegoż S^o^ wywlekszy/ ubior Zakonny z Pana swego/ któremu tak wiele razów przysięgali/ zdarli; nawet i ostatnią włosiennicę zwlokszy/ prowadzili go na umęczenie. Wielogłowej tej z principałami Bolary/ bestii zabieży Książę Włodzimierz we wrotach jeszcze Monastyrskich; a zskoczywszy z konia/ wdzieje nagiego szatą swoją: do którego Męczennik Święty rzecze: Ah miły mój Bracie/ widzisz dokąd ci ludzie mię wiodą. Tam Włodzimierz rzecz uczyni małą do Panów i do narodu pospolitego/ aby z żywota nie odzierali Brata jego; i wprowadzi go do Dworu Matki swojej/ lecz i tam jęli go zabijać: gdzie w szarwerku
w ktorey Liturgiey świętey słuchał/ y z Monástyrá tegoż S^o^ wywlekszy/ vbior Zakonny z Páná swego/ ktoremu ták wiele rázow przyśięgáli/ zdárli; náwet y ostatnią włośiennicę zwlokszy/ prowádźili go ná vmęczenie. Wielogłowey tey z principałámi Boláry/ bestiey zábieży Xiążę Włodźimierz we wrotách ieszcze Monástyrskich; á zskoczywszy z koniá/ wdźieie nágie^o^ szátą swoią: do ktorego Męczennik Swięty rzecze: Ah miły moy Bráćie/ widźisz dokąd ći ludźie mię wiodą. Tám Włodźimierz rzecz vczyni máłą do Pánow y do narodu pospolitego/ áby z zywotá nie odźieráli Brátá iego; y wprowádźi go do Dworu Mátki swoiey/ lecz y tám ięli go zábiiáć: gdźie w szárwerku
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 100.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
ciału naturalnego połogu polskiego, na napiętkach i nogach w kroju przyzwoitym podkowanych, pod głową w kapeluszu przystoi. Postępuję do tych, których na wstręcie oka i obserwancji stan wysoki i fortuna mieć chciała, a oraz w dyskretnym bezpieczeństwie pytam się, co też ubogi szlachcic, podstarości i inszy służały pod szlak zdolności swojej na siebie wdzieje, kiedy panowie nic do szlaku godności, pańskości i dostojności swoich wiotche szyptuchy, lada jakie pytle, podłe z nici i nazwiska łyczaki, kitajki i insze pomierne gatunki tudzież lisy, barany, popieliczki i bielistki w ozdobę strojów swoich przejęli i nad cenę podrożyli tak dalece, że zruciwszy cale dawny swój trakt do
ciału naturalnego połogu polskiego, na napiętkach i nogach w kroju przyzwoitym podkowanych, pod głową w kapeluszu przystoi. Postępuję do tych, których na wstręcie oka i obserwancyi stan wysoki i fortuna mieć chciała, a oraz w dyskretnym bezpieczeństwie pytam się, co też ubogi szlachcic, podstarości i inszy służały pod szlak zdolności swojej na siebie wdzieje, kiedy panowie nic do szlaku godności, pańskości i dostojności swoich wiotche szyptuchy, lada jakie pytle, podłe z nici i nazwiska łyczaki, kitajki i insze pomierne gatunki tudzież lisy, barany, popieliczki i bielistki w ozdobę strojów swoich przejęli i nad cenę podrożyli tak dalece, że zruciwszy cale dawny swój trakt do
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 293
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Krakowskim lat 14. umarł Roku 1630.
1631 Jędrzej Lipski tegoż Roku umarł którego obrany. Był Biskupem Krak. Niedziel 18. Ten Kościołowi Katedralnemu legował Insułę kosztowną valoris 30000. i Ornat złotych 12000. kosztujący/ Amupułki z Miedniczką szczerozłote/ robotą piękną także. Obligacją te uczyniwszy/ aby ten Biskup który Insułę tę wdzieje/ Aue Maria odmówił.
1632 Jan Albrycht Królewic/ Kardynał i Biskup Krak. umarł Roku 1635. dnia 26. Februarij. Jakub Zadzik Konfimacją siedmiom Kościołom Krakowskim otrzymał. Ministry Ariańskie i ich Szkoły w Rakowie zniósł. Summum Poenitentiarium w Katedralnym Kościele fundował złotych dwa tysiąca/ dawszy i pewne dziesięciny. Fundacją w Rzymie przy
Krákowskim lat 14. vmárł Roku 1630.
1631 Iędrzey Lipski tegoż Roku vmárł ktorego obrány. Był Biskupem Krák. Niedźiel 18. Ten Kośćiołowi Káthedrálnemu legował Insułę kosztowną valoris 30000. y Ornat złotych 12000. kosztuiący/ Amupułki z Miedniczką szczerozłote/ robotą piękną tákże. Obligácyą te vczyniwszy/ áby ten Biskup ktory Insułę tę wdźieie/ Aue Maria odmowił.
1632 Ian Albrycht Krolewic/ Kárdynał y Biskup Krák. vmárł Roku 1635. dniá 26. Februarij. Iákub Zadźik Konfimácyą śiedmiom Kośćiołom Krákowskim otrzymał. Ministry Aryánskie y ich Szkoły w Rákowie zniosł. Summum Poenitentiarium w Káthedrálnym Kośćiele fundował złotych dwá tyśiącá/ dawszy y pewne dźieśięćiny. Fundácyą w Rzymie przy
Skrót tekstu: PruszczKlejn
Strona: 94
Tytuł:
Klejnoty stołecznego miasta Krakowa
Autor:
Piotr Hiacynt Pruszcz
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
przewodniki
Tematyka:
architektura, geografia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Festinatio była lenta. Plato takich co to skwapliwi są i porywczy w radzie i w inszych postępkach przyrównał do człowieka prędko się ubierającego/ człowiek w ubieraniu skwapliwy niepodobna rzecz aby nie miał w czym pobłądzić/ albo się niedoczesze/ znać będzie że w pierzu a nie na słomie leżał/ albo szate nie tak jako trzeba wychędożoną wdzieje/ albo co na nice włoży/ albo guzików i haftek niedopnie/ albo cizmy opak obuje/ musi przecię być znak skwapliwości którego się potym miedzy ludźmi wstydzi: tak w porywczej i skwapliwej radzie musi się przecię cokolwiek nie doskonałości pokazać/ czego potym żal i wstyd: zawsze tedy zła i w radzie/ i w
Festinatio byłá lenta. Plato tákich co to skwápliwi są y porywczy w rádźie y w inszych postępkách przyrownał do człowieká prętko się vbieráiącego/ człowiek w vbierániu skwápliwy niepodobna rzecz áby nie miał w czym pobłądźić/ álbo się niedoczesze/ znáć będźie że w pierzu á nie ná słomie leżał/ álbo száte nie ták iáko trzebá wychędożoną wdźieie/ álbo co ná nice włoży/ álbo guźikow y háftek niedopnie/ álbo ćizmy opák obuie/ muśi przećię być znák skwápliwośći ktorego się potym miedzy ludźmi wstydźi: ták w porywczey y skwápliwey rádźie muśi się przećię cokolwiek nie doskonáłośći pokazáć/ czego potym żal y wstyd: záwsze tedy zła y w rádźie/ y w
Skrót tekstu: MijInter
Strona: 29
Tytuł:
Interregnum albo sieroctwo apostolskie
Autor:
Jacynt Mijakowski
Drukarnia:
Paweł Konrad
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
Niego przybędą. i niepospolitym Przyjmie tego sposobem, ale znamienitym, Jak z dalekiej krainy powracającego Z weselem, i z triumfem przyjmie Syna swego: To jest, od złych nałogów zabiec się pokwapi W drogę nawróconemu, i mile obłapi, Pocałuje, i w szaty go drogie odzieje Zbawienia, i suknią nań zacnej chwały wdzieje, A ucztę cnot Niebieskich zgotuje wsławioną, Weseląc się, że znalazł owieczkę straconą. Bo, nad jednym grzesznikiem, który pokutuje Wesele się w Niebie, (jak rzekł Chrystus,) znajduje. I znowu: Nieprzyszedłem sprawiedliwych wżywać, Lecz grzesznych. Czemuż tedy masz w tym powątpiwać? Także rzekł przez
Niego przybędą. y niepospolitym Przyymie tego sposobem, ále známienitym, Iák z dálekiey kráiny powracáiącego Z weselem, y z tryumfem przyymie Syná swego: To iest, od złych náłogow zábiedz się pokwápi W drogę náwroconemu, y mile obłápi, Pocáłuie, y w száty go drogie odźieie Zbáwienia, y suknią nań zacney chwały wdźieie, A vcztę cnot Niebieskich zgotuie wsławioną, Weseląc się, że ználazł owieczkę stráconą. Bo, nád iednym grzesznikiem, ktory pokutuie Wesele się w Niebie, (iák rzekł Chrystus,) znáyduie. Y znowu: Nieprzyszedłem spráwiedliwych wżywáć, Lecz grzesznych. Czemuż tedy masz w tym powątpiwáć? Tákże rzekł przez
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 247
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
ojcu, nie po matce; choćby i tak było, Wieleż się dzisia szlachty w chłopy obróciło? Czemuż bym i ja nie miał szlachcicem być z chłopa? Wżdy gotują kucharze miasto sarna skopa. Czemuż chłopi nie kraczą, gdy się do ich cechu Szlachcic wpisze? A szlachta bij zabij do zdechu: Wdziejeli chłop karmazyn lub ski do przezwiska Przyda, ptacy na sowę z daleka i z bliska.” Tak bywało przed laty. Aksamitna dzisia, Sobola będzie abo ferezyja rysia Na chłopku, choćby mu też dobra i barania, Nikt nań nie kracze, owszem, z daleka się kłania. Nikt nie mógł w karmazynie
ojcu, nie po matce; choćby i tak było, Wieleż się dzisia szlachty w chłopy obróciło? Czemuż bym i ja nie miał szlachcicem być z chłopa? Wżdy gotują kucharze miasto sarna skopa. Czemuż chłopi nie kraczą, gdy się do ich cechu Szlachcic wpisze? A szlachta bij zabij do zdechu: Wdziejeli chłop karmazyn lub ski do przezwiska Przyda, ptacy na sowę z daleka i z bliska.” Tak bywało przed laty. Aksamitna dzisia, Sobola będzie abo ferezyja rysia Na chłopku, choćby mu też dobra i barania, Nikt nań nie kracze, owszem, z daleka się kłania. Nikt nie mógł w karmazynie
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 76
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
włażą: Ze wsi od cep, od pługu, z miasta od warsztatu, Piszą szlachcie: „Mnie, Wielce Mościwemu Bratu”, I daleko ich więcej, niż przez sejmy, do tej Wchodzi prerogatywy starej szlachty kwoty. Kopie do tej komory lada miejski synek, Któremu do baranów dobry był tuzinek; Dziś sam wdzieje aksamit, a jego maczuga Rysiami podszywaną jupę, koral sługa. Szlachcic ubogi, że się przed nim nie dokupi, I sam się baranami, i żonę ujupi. I Żydzi z kupcami tę kopią i ubożą Komorę, kiedy srebrną monetę wywożą Za granicę; stąd droższe we dwoje towary; Gorsza, gdy nie donoszą gatunku
włażą: Ze wsi od cep, od pługu, z miasta od warsztatu, Piszą szlachcie: „Mnie, Wielce Mościwemu Bratu”, I daleko ich więcej, niż przez sejmy, do tej Wchodzi prerogatywy starej szlachty kwoty. Kopie do tej komory leda miejski synek, Któremu do baranów dobry był tuzinek; Dziś sam wdzieje aksamit, a jego maczuga Rysiami podszywaną jupę, koral sługa. Szlachcic ubogi, że się przed nim nie dokupi, I sam się baranami, i żonę ujupi. I Żydzi z kupcami tę kopią i ubożą Komorę, kiedy srebrną monetę wywożą Za granicę; stąd droższe we dwoje towary; Gorsza, gdy nie donoszą gatunku
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 89
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987