wodą w Helikonie poją. Piją wszyscy a piszą. Dopieroż podczaszy — Zapomni kałamarza prędzej niźli flaszy. Ale bodaj się rzeczy nie trafiały gorsze; Alboż przy dobrych wierszach kieliszki nie sporsze? 149 (F). PODCZASZY Z MIECZNIKIEM
Podczaszy do miecznika: „Panie bracie — rzecze — Na diabłaście tak bardzo wecowali miecze? Porznęli sobie gęby, dopadszy pałaszy.” A miecznik: „Pewnie więcej w tym winien podczaszy, Bo gdzie nie masz mocnego do upicia trunku, Tam ani cyrulika, ani basarunku.” „Ja wino na dobrą myśl i większe akordy.” „A ja ostrzę pałasze na Turki i ordy.”
wodą w Helikonie poją. Piją wszyscy a piszą. Dopieroż podczaszy — Zapomni kałamarza prędzej niźli flaszy. Ale bodaj się rzeczy nie trafiały gorsze; Alboż przy dobrych wierszach kieliszki nie sporsze? 149 (F). PODCZASZY Z MIECZNIKIEM
Podczaszy do miecznika: „Panie bracie — rzecze — Na diabłaście tak bardzo wecowali miecze? Porznęli sobie gęby, dopadszy pałaszy.” A miecznik: „Pewnie więcej w tym winien podczaszy, Bo gdzie nie masz mocnego do upicia trunku, Tam ani cyrulika, ani basarunku.” „Ja wino na dobrą myśl i większe akordy.” „A ja ostrzę pałasze na Turki i ordy.”
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 73
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
się Waszmość — rzekę — nie żadzisz małżonkiem, Gotowym z nieułomnym naraić go trzonkiem.” A ta: „Dobrze, byłeś stal uważał najpierwej; Porwon katu swój trzonek i otyłe ścierwy. Jużem się odcisnęła, żyjąc z nieboszczykiem, Panie, odpuść mi ten grzech, kilka lat kozikiem; Chociażbyś go wecował na każdy dzień brusem, Mój kochany sąsiedzie, nie poradzisz z kusem.” 427. A RUFO, CALVO ET BLAESO LIBERA ME, DOMINE, KwesO
Widzisz jednookiego, łysego, momota; W tak obarczonym ciele ma być cała cnota? Każde z tych, a dopieroż wszytko troje społu, Sercu wszelką przystojność,
się Waszmość — rzekę — nie żadzisz małżonkiem, Gotowym z nieułomnym naraić go trzonkiem.” A ta: „Dobrze, byłeś stal uważał najpierwej; Porwon katu swój trzonek i otyłe ścierwy. Jużem się odcisnęła, żyjąc z nieboszczykiem, Panie, odpuść mi ten grzech, kilka lat kozikiem; Chociażbyś go wecował na każdy dzień brusem, Mój kochany sąsiedzie, nie poradzisz z kusem.” 427. A RUFO, CALVO ET BLAESO LIBERA ME, DOMINE, QUAESO
Widzisz jednookiego, łysego, momota; W tak obarczonym ciele ma być cała cnota? Każde z tych, a dopieroż wszytko troje społu, Sercu wszelką przystojność,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 185
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
spuści na wieki Z swojej opieki.
Ale i sami też o sobie czujmy I mocne wojska na wiosnę gotujmy. Czuj się, Polaku, stój na pilnej straży, Smok na cię waży.
Nie wierz, żeby to już ostatnia była Porty potęga, jest tam takich siła Wojsk, już je zbiera, już bystre bułaty Wecuje, a ty
Będziesz ospały? nie odpasuj broni, Rozlałeś ich krew hojnie, której oni Mścić się chcą, takiej nie wycierpią plagi, Bo tej zniewagi
Od lat kilkuset nie ponieśli prawie. Trzeba w potędze, trzeba w dobrej sprawie Potkać ich; ale tego naprzod trzeba, Żeby nam nieba
Króla mężnego dały,
spuści na wieki Z swojej opieki.
Ale i sami też o sobie czujmy I mocne wojska na wiosnę gotujmy. Czuj się, Polaku, stoj na pilnej straży, Smok na cię waży.
Nie wierz, żeby to już ostatnia była Porty potęga, jest tam takich siła Wojsk, już je zbiera, już bystre bułaty Wecuje, a ty
Będziesz ospały? nie odpasuj broni, Rozlałeś ich krew hojnie, ktorej oni Mścić się chcą, takiej nie wycierpią plagi, Bo tej zniewagi
Od lat kilkuset nie ponieśli prawie. Trzeba w potędze, trzeba w dobrej sprawie Potkać ich; ale tego naprzod trzeba, Żeby nam nieba
Krola mężnego dały,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 501
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
W głowach ci skrzeczeć będzie koło ucha Świerk albo żaba i zimna ropucha, A choć to szemrze opodal od boka, Aprehensyja nie da zawrzeć oka. Albo gdy do nich mać z hałasem wstaje, Przykre bękartów w północ szałamaje, Albo w zwyczajnym swoich kokosz rzędzie Fartyczny kugut piejący na grzędzie, Albo szynkarka zastarzałą w brudzie Wecując skórę jak zgrzebłem po grudzie, Albo na bliskiej uwiązana stronie Jałowica się czechrząc po ogonie. Śpijże, niebożę, po podróżnej nuży! A raczej nie śpiąc bądź sobie na stróży, Aby, gdyby się trefunkiem otwarło, Pająk ci nie wpadł albo świrczek w gardło. I tak po owym śmiertelnym niewczasie, Tusząc
W głowach ci skrzeczeć będzie koło ucha Świerk albo żaba i zimna ropucha, A choć to szemrze opodal od boka, Aprehensyja nie da zawrzeć oka. Albo gdy do nich mać z hałasem wstaje, Przykre bękartów w północ szałamaje, Albo w zwyczajnym swoich kokosz rzędzie Fartyczny kugut piejący na grzędzie, Albo szynkarka zastarzałą w brudzie Wecując skórę jak zgrzebłem po grudzie, Albo na bliskiej uwiązana stronie Jałowica się czechrząc po ogonie. Śpijże, niebożę, po podróżnej nuży! A raczej nie śpiąc bądź sobie na stróży, Aby, gdyby się trefunkiem otwarło, Pająk ci nie wpadł albo świrczek w gardło. I tak po owym śmiertelnym niewczasie, Tusząc
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 205
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
zawsze jakoby z własnego. Dlaczego też wszytkim P. Bóg dzielił się na wszelakie potrzeby łaskawie i szczodrobliwie tak dalece, że każdy we wszytko dla siebie obfitując nie miał okazji zwady, kłótni, prawa, wycinków kosturowych po kiermaszach, jarmarkach i zasadzkach. Nie cukrował gorzałczyska diabeł, nie ipsymował w obcej żonie smaku, nie wecował na cudze apetytu ubóstwo. Woda sama i żywe źródło nad wszystkie likwory, własna żona nad insze Heleny, swoje ubóstwo nad wszystkie cudze dostatki, chociaż ta tania, owe piękniejsze, te powabniejsze były, zdrowsza, milsza i przyjemniejsze bywały. Trzymała okazją zbytku życia skromność, wszeteczeństwa i swawoli bojaźń Boska, pochop natury czystość
zawsze jakoby z własnego. Dlaczego też wszytkim P. Bóg dzielił się na wszelakie potrzeby łaskawie i szczodrobliwie tak dalece, że każdy we wszytko dla siebie obfitując nie miał okazyi zwady, kłótni, prawa, wycinków kosturowych po kiermaszach, jarmarkach i zasadzkach. Nie cukrował gorzałczyska dyjaboł, nie ipsymował w obcej żonie smaku, nie wecował na cudze apetytu ubóstwo. Woda sama i żywe źródło nad wszystkie likwory, własna żona nad insze Heleny, swoje ubóstwo nad wszystkie cudze dostatki, chociaż ta tania, owe piękniejsze, te powabniejsze były, zdrowsza, milsza i przyjemniejsze bywały. Trzymała okazyją zbytku życia skromność, wszeteczeństwa i swawoli bojaźń Boska, pochop natury czystość
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 209
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
na dragonów stanie i semeny. Trzeba, przy instrukcyjej chceli stawać czule, Przy wolności, posłowi śmiertelnej koszule. W ten sens szlachta swobodnym prawi animuszem. Aż ono nie żelazem, papieru arkuszem, Skoro do niego złota dla wagi przypięto, Że trzech słów wyrzec nie mógł, Dąbrowskiego ścięto; A Litwa gdzieś dowcipy wecując na ośle, Paskwile i nagrobki po swym pisze pośle. Toż skoro pan Dąbrowski trzeciego dnia ożył, Głos odmieniwszy, w inszą Dąbrową założył. I niedźwiedzie, i lisy wypadają w pole: Ożogiem piecucha, kto w piecu lega, kole. Zmartwychwstania mu Litwa winszuje i zdrowia, Priami też pierwsze swe gazety odnowią.
na dragonów stanie i semeny. Trzeba, przy instrukcyjej chceli stawać czule, Przy wolności, posłowi śmiertelnej koszule. W ten sens szlachta swobodnym prawi animuszem. Aż ono nie żelazem, papieru arkuszem, Skoro do niego złota dla wagi przypięto, Że trzech słów wyrzec nie mógł, Dąbrowskiego ścięto; A Litwa gdzieś dowcipy wecując na ośle, Paskwile i nagrobki po swym pisze pośle. Toż skoro pan Dąbrowski trzeciego dnia ożył, Głos odmieniwszy, w inszą Dąbrową założył. I niedźwiedzie, i lisy wypadają w pole: Ożogiem piecucha, kto w piecu lega, kole. Zmartwychwstania mu Litwa winszuje i zdrowia, Pryjami też pierwsze swe gazety odnowią.
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 528
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
na wieki/ Z swojej opieki .
Ale i sami też o sobie czujmy/ I mocne Wojska na Wiosnę gotujmy/ Czuj się Polaku/ stój na pilnej straży/ Smok na cię waży/
Niewierz/ żeby to już ostatnia była Porty potęga/ jest tam takich siła Wojsk/ już je zbiera/ już bystre Bułaty Wecuje: A ty
Będziesz ospały? nie odpasuj broni/ Rozlałeś ich krew hojnie/ której oni Mścić się chcą/ takiej nie wycierpią plagi/ Bo tej z niewagi
Od Lat kilkuset nie ponieśli prawie/ Trzeba w potędze/ trzeba w dobrej sprawie Potkać ich: Ale tego naprzód trzeba/ Żeby nam Nieba
Króla mężnego dały
ná wieki/ Z swoiey opieki .
Ale y sámi też o sobie czuymy/ Y mocne Woyská ná Wiosnę gotuymy/ Czuy się Poláku/ stoy ná pilney stráży/ Smok ná ćię waży/
Niewierz/ żeby to iuż ostátnia byłá Porty potęgá/ iest tám tákich śiłá Woysk/ iuż ie zbierá/ iuż bystre Bułáty Wecuie: A ty
Będźiesz ospáły? nie odpásuy broni/ Rozlałeś ich krew hoynie/ ktorey oni Mśćić się chcą/ tákiey nie wyćierpią plagi/ Bo tey z niewági
Od Lát kilkuset nie ponieśli práwie/ Trzebá w potędze/ trzebá w dobrey spráwie Potkáć ich: Ale tego naprzod trzebá/ Zeby nam Niebá
Krolá mężnego dáły
Skrót tekstu: SławWikt
Strona: D2
Tytuł:
Sławna wiktoria nad Turkami od wojsk koronnych
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Częściej jednak Tatarów gromiono w Koronie, Gdzie koń konia, chłop chłopa, na morskiej zaś głębi Okręt czółnów, ni kania dogania gołębi. Dobrzem rzekł, że mir cały, ale na papierze; Kto by był chciał w obiedwie serca wejźreć szczerze, I Turczyn na Kozaki, i Polak na Ordy Za pierwszą okazją wecowali kordy: Żeby ich w ichże gniazdach i w własnym popiele Jako szkodliwe wyrżnąć do korzenia ziele. Turków to osobliwie korciło bez miary, Gdy naszy porażali na nogę Tatary, Naród udzielny, bitny, który dotąd głosem Wolnym pana obierał, a im ci pod nosem CZĘŚĆ PIERWSZA
Bez wszelkiej pomsty kurzą, co Dniepru porohy
Częściej jednak Tatarów gromiono w Koronie, Gdzie koń konia, chłop chłopa, na morskiej zaś głębi Okręt czółnów, ni kania dogania gołębi. Dobrzem rzekł, że mir cały, ale na papierze; Kto by był chciał w obiedwie serca wejźreć szczerze, I Turczyn na Kozaki, i Polak na Ordy Za pierwszą okazyją wecowali kordy: Żeby ich w ichże gniazdach i w własnym popiele Jako szkodliwe wyrżnąć do korzenia ziele. Turków to osobliwie korciło bez miary, Gdy naszy porażali na nogę Tatary, Naród udzielny, bitny, który dotąd głosem Wolnym pana obierał, a im ci pod nosem CZĘŚĆ PIERWSZA
Bez wszelkiej pomsty kurzą, co Dniepru porohy
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 18
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
trzyma posiłki Jan Ferensbach, który Dwie chorągwi rajtarskiej wodził armatury. Szyk WOJNA CHOCIMSKA
Piąty Boratyńskiego pułk, dziesięć rot; szósty I ostatni posiłek Herborta, starosty Skalskiego; wedla niego jakoby na szparze Znaku Stanisławskiego czekają usarze, Rychło kruszyć kopije na ich przyjdzie skrzydło I rzezać to niezbędne bisurmańskie bydło. Gdy tak jazda po bokach wecuje demesze, Wrzały środkiem gwardyje pod Wejerem piesze; Tam ogniste armaty, tam wojenne sprzęty, Niemieckie i węgierskie stały regimenty. Tam Lermunt i Mościński; ten swoje Polaki I Węgry ma; ten w pułku Szwedy i Prusaki. Wszytkie infanteryje, jednem rzekszy słowem, I działa pod dozorem były Wejerowem, I co mogli świeżych
trzyma posiłki Jan Ferensbach, który Dwie chorągwi rajtarskiej wodził armatury. Szyk WOJNA CHOCIMSKA
Piąty Boratyńskiego pułk, dziesięć rot; szósty I ostatni posiłek Herborta, starosty Skalskiego; wedla niego jakoby na szparze Znaku Stanisławskiego czekają usarze, Rychło kruszyć kopije na ich przyjdzie skrzydło I rzezać to niezbędne bisurmańskie bydło. Gdy tak jezda po bokach wecuje demesze, Wrzały środkiem gwardyje pod Wejerem piesze; Tam ogniste armaty, tam wojenne sprzęty, Niemieckie i węgierskie stały regimenty. Tam Lermunt i Mościński; ten swoje Polaki I Węgry ma; ten w pułku Szwedy i Prusaki. Wszytkie infanteryje, jednem rzekszy słowem, I działa pod dozorem były Wejerowem, I co mogli świeżych
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 130
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
niem, Dwu, Bachusa z Cererą, gdyć wino i wołu Posyłam, dawnych bogów, synu mój, pospołu: Jako Bachus bóg wina, Ceres gospodarna; I Dianę myśliwą przydaję, śląc sarna. Wenus w domu, lecz i Mars, z budziackiego perzu Wytarty grzbiet kirysem karasuje w pierzu, Do pewniejszej potrzeby wecując broń ostrą. Jeśli o Kupidyna, jest w Ostrowie z siostrą;
Czegóż więcej potrzeba przy winie i chlebie? Jakbyś jeszcze na ziemi żyjąc, już był w niebie, Gdzie stara babka wszytkich bogów tych, Cybele, Bratu strzały, siostrze tarcz hartuje na ciele. Chcecieli rady słuchać, moje drogie dzieci,
niem, Dwu, Bachusa z Cererą, gdyć wino i wołu Posyłam, dawnych bogów, synu mój, pospołu: Jako Bachus bóg wina, Ceres gospodarna; I Dyjanę myśliwą przydaję, śląc sarna. Wenus w domu, lecz i Mars, z budziackiego perzu Wytarty grzbiet kirysem karasuje w pierzu, Do pewniejszej potrzeby wecując broń ostrą. Jeśli o Kupidyna, jest w Ostrowie z siostrą;
Czegóż więcej potrzeba przy winie i chlebie? Jakbyś jeszcze na ziemi żyjąc, już był w niebie, Gdzie stara babka wszytkich bogów tych, Cybele, Bratu strzały, siestrze tarcz hartuje na ciele. Chcecieli rady słuchać, moje drogie dzieci,
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 470
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987