, że w brogu; czy we wsi, czy w mieście?” „Podpiłeś Waszmość sobie na wczorajszym feście, Wadziłeś się, a kto się po pijanu wadzi, Musi się tam i panu dostać, i czeladzi. Narobiłeś, nagadał, nadrwił na trzy zbyty, Ledwieśmy cię pod ten bróg wetkali przykryty. Nigdyś nie postępował po pijanu marniej, Woźniceś wygnał z stajnie, kucharki z piekarni.” „Cyt, bodaj cię zabito!” A chłopiec: „O to mniej, Ale się każdy swojej zniewagi upomni.
Rozdałeś Waszeć siła i naobiecował, Jedno z siebie pogubił, a drugie popsował.
, że w brogu; czy we wsi, czy w mieście?” „Podpiłeś Waszmość sobie na wczorajszym feście, Wadziłeś się, a kto się po pijanu wadzi, Musi się tam i panu dostać, i czeladzi. Narobiłeś, nagadał, nadrwił na trzy zbyty, Ledwieśmy cię pod ten bróg wetkali przykryty. Nigdyś nie postępował po pijanu marniej, Woźniceś wygnał z stajnie, kucharki z piekarni.” „Cyt, bodaj cię zabito!” A chłopiec: „O to mniej, Ale się każdy swojej zniewagi upomni.
Rozdałeś Waszeć siła i naobiecował, Jedno z siebie pogubił, a drugie popsował.
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 19
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pochowano, czyje? Tego, co dla herapu bieżąc złamał szyję. Tu się często na triumf zające zbiegają A psi mijając mokrą ofiarę oddają. Kredencerzowi.
Ow to co i wśród lata lodowate wety Wymyślał, co więc łamał tak pięknie serwety, Samego niedyskretna dzisia śmierć złamała I jak w kieszeń serwetę tak go w dół wetkała. Krupie.
Skazitelnego ciała stłuczone skorupy W tym grobie pochowano mizernego Krupy. Ale wiesz to sam Pan Bóg, jeśli temuż Krupie Nie przyjdzie i po śmierci być u diabła w d... Złemu juryście.
Chytrymi konceptami wichrowatej głowy I zdradnego języka wykrętnymi słowy
Potępiałem niewinnych a krzywych ratował A tom się
pochowano, czyje? Tego, co dla herapu bieżąc złamał szyję. Tu się często na tryumf zające zbiegają A psi mijając mokrą ofiarę oddają. Kredencerzowi.
Ow to co i wśrod lata lodowate wety Wymyślał, co więc łamał tak pięknie serwety, Samego niedyskretna dzisia śmierć złamała I jak w kieszeń serwetę tak go w doł wetkała. Krupie.
Skazitelnego ciała stłuczone skorupy W tym grobie pochowano mizernego Krupy. Ale wiesz to sam Pan Bog, jeśli temuż Krupie Nie przyjdzie i po śmierci być u djabła w d... Złemu juryście.
Chytrymi konceptami wichrowatej głowy I zdradnego języka wykrętnymi słowy
Potępiałem niewinnych a krzywych ratował A tom się
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 479
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
niego pieniądze brali; Kozaki ich przezywali. Kazał ich okrutnie mordować/ aby krwią niewinną napasł tylo był okrutne oczy swoje. Gdy się przez Dunaj przeprawiał/ przywiedziono mu 40. Kozaków/ których na czarnym morzu było załapiono: kazał łódź/ na której most budowano/ obrać jednę/ miasto klatki/ i wszystkie on Kozaki wetkać/ i smołą oblać/ i zapaliwszy po rzece puścić/ krotofile sobie czyniąc/ z śmierci haniebnej więźniów swo- ich. I miałże długo taki żyć na tỹ świecie/ który tak okrutny? Napisał Dawid ś. Mężowie krwie i zdradliwi, ledwie do połowice dni swoich przyidą. Nie przyszedł ten ani do połowice/
niego pieniądze bráli; Kozaki ich przezywáli. Kazał ich okrutnie mordowáć/ áby krwią niewinną nápásł tylo był okrutne oczy swoie. Gdy się przez Dunay przepráwiał/ przywiedźiono mu 40. Kozakow/ ktorych ná czarnym morzu było záłápiono: kazał łodź/ ná ktorey most budowano/ obráć iednę/ miásto klatki/ y wszystkie on Kozaki wetkáć/ y smołą oblać/ y zápaliwszy po rzece puśćić/ krotofile sobie czyniąc/ z śmierći hániebney więźniow swo- ich. I miałże długo táki żyć ná tỹ świećie/ który ták okrutny? Nápisał Dawid ś. Mężowie krwie y zdrádliwi, ledwie do połowice dni swoich przyidą. Nie przyszedł ten áni do połowice/
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 40
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tak znamienitą i pewną na rany, że samże na rynku pewnego dnia, na teatrum stanąwszy a rozebrawszy się, kazał czeladzi przynieść kosę ostrą od sieczki i przy wielu barzo ludzi rżnął sam siebie od boku do boku, przez brzuch, aż mu kiszki wylazły. Zaraz dano mu ciepłego wina, że kiszki popłokał i wetkał nazad wewnątrz, jakimiś drotami ranę pospinał i oną maścią, prawie jak łopatą, namazał. Kazał się do gospody zanieść i leżał tam aż do soboty; potem wstał zdrów i na teatrum znowu odkrył się, ukazał szkaradną bliznę zagojoną, którą mocno dłonią klepał, już go nie bolało. Jedzie z tą maścią po świecie
Tak znamienitą i pewną na rany, że samże na rynku pewnego dnia, na teatrum stanąwszy a rozebrawszy się, kazał czeladzi przynieść kosę ostrą od sieczki i przy wielu barzo ludzi rżnął sam siebie od boku do boku, przez brzuch, aż mu kiszki wylazły. Zaraz dano mu ciepłego wina, że kiszki popłokał i wetkał nazad wewnątrz, jakimiś drotami ranę pospinał i oną maścią, prawie jak łopatą, namazał. Kazał się do gospody zanieść i leżał tam aż do soboty; potem wstał zdrów i na teatrum znowu odkrył się, ukazał szkaradną bliznę zagojoną, którą mocno dłonią klepał, już go nie bolało. Jedzie z tą maścią po świecie
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 328
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
. Przeżył przecie mąż, a zwano go Zorobabel. Był na pogrzebie w Krakowie i jadąc nazad do Wiednia, na Sole, pod Oświęcimiem utonął. Jest tego epitafium.
Z Chwytowa do Wylatowa. We Trzcielu, na Śląsku, za Babim Mostem, był piekarz, co dwa cale worki mąki w jeden chleb abo bulę wetkał; iż kiedy się upiekł, to ośnym nożem dwaj chłopi ledwie grzankę na palcu ukroili; twardy jak piernik toruński, a smaczny jak biskokt. Kupiłem go tam był jednę bulę, aż mi się kolasa pod nim złamała u Śmidla. A ze tani kilkanaście wiatraków, młynarze dziwowali się onej chlebicy i ode mnie otrzymali
. Przeżył przecie mąż, a zwano go Zorobabel. Był na pogrzebie w Krakowie i jadąc nazad do Wiednia, na Sole, pod Oświęcimiem utonął. Jest tego epitafium.
Z Chwytowa do Wylatowa. We Trzcielu, na Śląsku, za Babim Mostem, był piekarz, co dwa cale worki mąki w jeden chleb abo bulę wetkał; iż kiedy się upiekł, to ośnym nożem dwaj chłopi ledwie grzankę na palcu ukroili; twardy jak piernik toruński, a smaczny jak biskokt. Kupiłem go tam był jednę bulę, aż mi się kolasa pod nim złamała u Śmidla. A ze tani kilkanaście wiatraków, młynarze dziwowali się onej chlebicy i ode mnie otrzymali
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 334
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
i tak z tamtą się drożono, a tę uttro podawano. Ale powiada: Matka to u niego wymogła przez się i przez swoje instrumenta. — To dobrze; a na cóżby miał to tak drogo kupować ustąpieniem tak zacnego królestwa, a zatym stratą swoją i nadziei potomstwu swemu, kiedy to weń tak mocno wetkać chciano! A któż to kupuje, co mu z prośbą i wielkim staraniem dawają? — Bale szwedzkie królestwo za to mu obiecano uwolnić! — Azażby się byli tego pp. Rakuszanie nie podjęli i dla stryjecznej, kiedyby to stanąć mogło? Każdą siostrę pewnie za ten kontrakt byliby dali, a gdyby to
i tak z tamtą się drożono, a tę uttro podawano. Ale powiada: Matka to u niego wymogła przez się i przez swoje instrumenta. — To dobrze; a na cóżby miał to tak drogo kupować ustąpieniem tak zacnego królestwa, a zatym stratą swoją i nadziei potomstwu swemu, kiedy to weń tak mocno wetkać chciano! A któż to kupuje, co mu z prośbą i wielkim staraniem dawają? — Bale szwedzkie królestwo za to mu obiecano uwolnić! — Azażby się byli tego pp. Rakuszanie nie podjęli i dla stryjecznej, kiedyby to stanąć mogło? Każdą siostrę pewnie za ten kontrakt byliby dali, a gdyby to
Skrót tekstu: DyskZacCz_II
Strona: 386
Tytuł:
Dyskurs o zawziętych teraźniejszych zaciągach, skąd in Republica urosły, i o postępku sejmu 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
, aby z Turecka suchary były białe, tylko że nie z mąki, ale z pereł Orientalnych rozczynionych, żywym srebrem, posypie z wierzchu prochem napiłowanym z kłów słoniów Indyskich. Do materaca runo czarne, które Teseus miał z sobą w Krecie, wełnę z kozy Amaltei, i wełnę wszystkich, rozkazałem dla wcześności mej wetkać. T. A to ledwie nie w większej był trudności Mars, starając się o te suchary i materac, niż gdy się widział w sieciach niewidomych od Vulkana zastawionych spolnie z Cyprydą Boginą. B. Już już nie idę na tę Ekspedycją, już zostawam w domu ponieważ dobroć urodziwej Izabelli obiecuje mi stan Małżeńki i wieczną
, áby z Turecka sucháry były białe, tylko że nie z mąki, ale z pereł Oryentalnych rozczynionych, zywym srebrem, posypie z wierzchu prochem nápiłowánym z kłow słoniow Indyskich. Do máteraca runo czarne, ktore Theseus miał z sobą w Krećie, wełnę z kozy Amálthei, y wełnę wszystkich, rozkazałem dla wcześnośći mey wetkáć. T. A to ledwie nie w większey był trudnośći Mars, stáráiąc się o te sucháry y materác, niż gdy się widźiał w śiećiách niewidomych od Vulkaná zastáwionych spolnie z Cyprydą Boginą. B. Iuż iuż nie idę ná tę Expeditią, iuż zostawam w domu poniewasz dobroć vrodźiwey Izábelli obiecuie mi stan Małżeńki y wieczną
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 12
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
, mając sieć zawsze gotową w sakwach nadzieje, postrzeżem, alizci Jazan stanąwszy zaraz się położy, prędko skoczywszy z wydaną siecią, miasto przepiórki nakrylismy Kupidyna. T. Podczas Jesieni musiał być tłusty, jakoby go ulał, i zgodny miasto przepiórek pod rzepę. B. Dobytemu z pod sieci Synaczkowi kochanemu Wenery wyrwawszy nożyki, wetkałem go do wacka. T. Kupidyn w Wacku nic inszego nie znaczy, tylko owych Ich Mciów, którzy dyszą pod łozkiem, w skrzyni, za drzwiami, skryci od Paniej, którą Pan zbieżał jakoś niespodzianie. B. Jak znowu krzyknąwszy po odprawie na psa, podz dalej podź strychujemy delicyj świeckich pola:
, máiąc śieć záwsze gotową w sakwách nádzieie, postrzeżem, alizći Iázan stánąwszy záraz się położy, prędko skoczywszy z wydáną śiećią, miásto przepiorki nákrylismy Cupidyná. T. Podczás Ieśieni muśiał być tłusty, iákoby go vlał, y zgodny miásto przepiorek pod rzepę. B. Dobytemu z pod śieći Synaczkowi kochánemu Venery wyrwawszy nożyki, wetkáłem go do wácká. T. Kupidyn w Wácku nic inszego nie znáczy, tylko owych Ich Mćiow, ktorzy dyszą pod łozkiem, w skrzyni, zá drzwiámi, skryći od Pániey, ktorą Pan zbieżał iákoś niespodźiánie. B. Iák znowu krzyknąwszy po odpráwie ná psa, podz dáley podź strychuiemy delicyi świeckich polá:
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 34
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
, wtórego tylko Decaulionu, i wtórą zostawuje Pirrhę lecz ja temu zabieżę.
T. Może to być, Ale zażywszy większego trudu i prace przy kosztach niż Zuławianie około swej tamy.
B. Ani prace zażyję, ani kosztu poniosę, snadnie wszystkiego dokażę, a takim sposobem, W północych Prowincjach, wybrawszy najogromniejszy obłok, wetkam węń wszystkie Wiatry, Burze, Wichry, Chmury, Dżdże, Rzeki, Jeziora, i zbić mocno obręczoma rozkażę, potym rzucę wsile nieumiarkowanej na ośmę niebo, gdzie uderzywszy się o skałę przezroczystej Sfery, musi pościć nity zatapiając Jowisza, że wszystką górną halastrą, wymyśloną od zaślepionego Pogaństwa. Powiedzże wszystkiemu światu,
, wtorego tylko Decaulionu, y wtorą zostáwuie Pirrhę lecz ia temu zábieżę.
T. Może to być, Ale zázywszy większego trudu y prace przy kosztách niż Zułáwiánie około swey támy.
B. Ani prace záżyię, áni kosztu poniosę, snádnie wszystkiego dokażę, á tákim sposobem, W pułnocnych Provincyách, wybrawszy nayogromnieyszy obłok, wetkam węń wszystkie Wiátry, Burze, Wichry, Chmury, Dzdze, Rzeki, Ieziorá, y zbić mocno obręczoma roskażę, potym rzucę wśile nieumiárkowáney ná osmę niebo, gdźie vderzywszy się o skáłę przezroczystey Sfery, muśi pośćić nity zátapiáiąc Iowiszá, że wszystką gorną hálástrą, wymyśloną od záślepionego Pogánstwá. Powiedzże wszystkiemu świátu,
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 71
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
Niechaj się tym czasem Żołądek na dwunastej z stojącym kompasem Zgadza! Jakoż jest — kładę«.
Gość też na to: »Zgoda! Żeby potrawy miały krzepnąć — pewnie szkoda!«
Siedli tedy do stołu. Jest ochota przy tem Gospodarska, z gościowem ktoja apetytem Przez odpoczynku walczy. Wszytko by rad w niego Wetkał. »Potym, czy — pyta — trunku korzennego Napijem się, czyli też tylko dla pragnienia?« — Co gospodarz rozkaże, gość nic nie odmienia.
Więc póki na obrusie z potrawami trwają Pułmiski, włoskim winem pragnienie skrapiają, Po obiedzie zaś kanar go sektem traktuje, Pizy drugich list od żony, iż
Niechaj sie tym czasem Żołądek na dwunastej z stojącym kompasem Zgadza! Jakoż jest — kładę«.
Gość też na to: »Zgoda! Żeby potrawy miały krzepnąć — pewnie szkoda!«
Siedli tedy do stołu. Jest ochota przy tem Gospodarska, z gościowem ktoia appetytem Przez odpoczynku walczy. Wszytko by rad w niego Wetkał. »Potym, czy — pyta — trunku korzennego Napijem się, czyli też tylko dla pragnienia?« — Co gospodarz rozkaże, gość nic nie odmienia.
Więc poki na obrusie z potrawami trwają Pułmiski, włoskim winem pragnienie skrapiają, Po obiedzie zaś kanar go sektem traktuje, Pizy drugich list od żony, iż
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 76
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949