Posyłam przy tym szynkę dzikiego kiernoza, cośmy go tak rok na wądkę ułowili. Zęby darowałem ks. plebanowi z Tylże. Radbym sam Wmci nawiedził, ale mię rybak do niewodu na jezioro zawołał. Kiedy będę w Julcowie, nie przebaczę przepomnieć Jaskarzami; teraz naprędce racz przyjąć a być łaskawy, jak z jasieńca wiór wyciął. Z pugilares onego Susmary. Jest lat kilkanaście, mniej abo więcej, w Rawie pod Potyliczem, czyli też dalej. Był Żyd imieniem Moszko Turczynek, rzeźnik, którego zona, bywszy praegnans, miasto dziecięcia urodziła siedmioro lisiąt, takich właśnie jako mają być lisięta. Jest ich dwoje w zołym u celnika, tak
Posyłam przy tym szynkę dzikiego kiernoza, cośmy go tak rok na wądkę ułowili. Zęby darowałem ks. plebanowi z Tylże. Radbym sam Wmci nawiedził, ale mię rybak do niewodu na jezioro zawołał. Kiedy będę w Julcowie, nie przebaczę przepomnieć Jaskarzami; teraz naprędce racz przyjąć a być łaskawy, jak z jasieńca wiór wyciął. Z pugilares onego Susmary. Jest lat kilkanaście, mniej abo więcej, w Rawie pod Potyliczem, czyli też dalej. Był Żyd imieniem Moszko Turczynek, rzeźnik, którego zona, bywszy praegnans, miasto dziecięcia urodziła siedmioro lisiąt, takich właśnie jako mają być lisięta. Jest ich dwoje w zołym u celnika, tak
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 337
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
Gdzie ledwie na wierzch która wychodzi trocina, Wszytkie padną na ziemię i zostaną w błocie. Każdy człowiek piłą jest w takowej robocie: Anioł do nieba, diabeł do ziemie go doi, Aż śmierć duszę od ciała na poły rozdwoi. Ledwie z dobrych uczynków na wierzch wyńdzie który, Wszytkie w błoto na ziemię grzechem lecą wióry. SZASZOR orzeł bez głowy 77. DO DAMY HERBU SZASZOR DO TEJŻE
Prawił pop ruski w cerkwi, jako od Judyty, Od niewiasty, wódz wojska w obozie zabity: „Ocknął się Holofernes, a hołowa kudy?
Ach ty mnie bez hołowy ni tudy, ni siudy.” Tak też i ty rzec
Gdzie ledwie na wierzch która wychodzi trocina, Wszytkie padną na ziemię i zostaną w błocie. Każdy człowiek piłą jest w takowej robocie: Anioł do nieba, diabeł do ziemie go doi, Aż śmierć duszę od ciała na poły rozdwoi. Ledwie z dobrych uczynków na wierzch wyńdzie który, Wszytkie w błoto na ziemię grzechem lecą wióry. SZASZOR orzeł bez głowy 77. DO DAMY HERBU SZASZOR DO TEJŻE
Prawił pop ruski w cerkwi, jako od Judyty, Od niewiasty, wódz wojska w obozie zabity: „Ocknął się Holofernes, a hołowa kudy?
Ach ty mnie bez hołowy ni tudy, ni siudy.” Tak też i ty rzec
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 429
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Gdy Lermunt z pomienioną tych panów piechotą W bok ich sparzy, musieli umykać z sromotą, Że się darmo o one kusili reduty. A wżdy przecie humoru nie tracąc i buty, Palą z dział przeciw samej Lubomirskiej branie, Dosyć z bliska, bo naszy kule po majdanie Zbierali, a co większa, tak szkodliwe wióry Przenosiły i namiot, w którym leżał chory Królewic; więcej szwanku w ludziach ani w bydle Nie było. Stał Gliniecki na tym prawie skrzydle, Trzymając straż placową, wódz usarskiej roty; Tego skoro siekane namacają gloty, Skoro zginął Jarczewski towarzysz i koni Kilka padło w szeregach, na bok się kęs skłoni. Turcy z
. Gdy Lermunt z pomienioną tych panów piechotą W bok ich sparzy, musieli umykać z sromotą, Że się darmo o one kusili reduty. A wżdy przecie humoru nie tracąc i buty, Palą z dział przeciw samej Lubomirskiej branie, Dosyć z bliska, bo naszy kule po majdanie Zbierali, a co większa, tak szkodliwe wióry Przenosiły i namiot, w którym leżał chory Królewic; więcej szwanku w ludziach ani w bydle Nie było. Stał Gliniecki na tym prawie skrzydle, Trzymając straż placową, wódz usarskiej roty; Tego skoro siekane namacają gloty, Skoro zginął Jarczewski towarzysz i koni Kilka padło w szeregach, na bok się kęs skłoni. Turcy z
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 185
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924