/ W grochowe ziarka roboty/ Choć nie Kańak nie Haldzbańty/ Na jakim się zdobył fanty. Księgi Trzecie.
A zaś moja stawi Dama/ Już nie kruszec/ siebie sama. Droższy zakład jej Osoby Niż złoto Węgierskiej proby.
Przyjmie prawo i gałązzki/ Pieknemi zwięzuje wstąszki. Pokrowczyk z skory wierzbowy/ Kładzie by nie wiądł list płowy.
Tak jej miły tak jej wzięty/ Wespół go chowa zdrażnięty. I znim sypia/ i znim chodzi/ Patrzaj drewnu co się godzi?
Gdy już długo na nie schodzę/ I podeść ją we grze godzę. Aż mi się trafiło wcześnie/ Napaść na nią zrana we śnie.
Dobrydzień
/ W grochowe źiarká roboty/ Choć nie Káńak nie Háldzbáńty/ Ná iákiem się zdobył fánty. Kśięgi Trzećie.
A záś moiá stáwi Dámá/ Iuż nie kruszec/ śiebie sámá. Droższy zakład iey Osoby Niż złoto Węgierskiey proby.
Przyimie práwo y gáłąszki/ Pieknęmi zwięzuie wstąszki. Pokrowczyk z skory wierzbowy/ Kłádźie by nie wiądł list płowy.
Ták iey miły ták iey wźięty/ Wespoł go chowa zdrażnięty. Y znim sypia/ y znim chodźi/ Pátrzay drewnu co się godźi?
Gdy iuż długo ná nie schodzę/ Y podeść ią we grze godzę. Aż mi się tráfiło wcześnie/ Napáść ná nię zráná we śnie.
Dobrydźień
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 167
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
pozostała.
Męki niesłychane Serce me stroskane Jak ciężko trapić będą, Kiedy me oczy swych pociech pozbędą.
Już wysokie dachy, Już i świetne blachy Gałek, już i kominy Zniknęły, w cudze już wjeżdżam dziedziny.
A me serce ranno, Dla ciebie, o panno! O wabię wszech lubości! Dla ciebie schnę i więdnę w żałości.
Coraz się oglądam, Niemasz kogo żądam, Ach niemasz mej dziewczyny! Już jadę od niej w dalekie krainy.
O siostry życzliwe, Rodzice litościwe, To moje narzekanie Niech usłyszy przez was me kochanie. 677. Na społzalotnika.
Ja się niewinnie suszę, Ja ciężkie wzdychania Wylewać zawsze muszę Nędzny
pozostała.
Męki niesłychane Serce me stroskane Jak ciężko trapić będą, Kiedy me oczy swych pociech pozbędą.
Już wysokie dachy, Już i świetne blachy Gałek, już i kominy Zniknęły, w cudze już wjeżdżam dziedziny.
A me serce ranno, Dla ciebie, o panno! O wabię wszech lubości! Dla ciebie schnę i więdnę w żałości.
Coraz się oglądam, Niemasz kogo żądam, Ach niemasz mej dziewczyny! Już jadę od niej w dalekie krainy.
O siostry życzliwe, Rodzice litościwe, To moje narzekanie Niech usłyszy przez was me kochanie. 677. Na społzalotnika.
Ja się niewinnie suszę, Ja ciężkie wzdychania Wylewać zawsze muszę Nędzny
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 389
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
CHEŁMIŃSKIEGO
Wenus z triumfem, pełne zaś ohydy Pallas i Juno powracając z Idy, Dopiero się znać rozstawszy z Parysem, Potkały mnie z twym, o panno, abrysem. Staną jak wryte i pojźrą po sobie, Czym się wszytkie trzy pysznią, widząc w tobie: Pała się Pallas; Juno nie junaczy; I Wenus więdnie, skoro go obaczy. To tak boginie przed obrazem miękną; Cóż, gdy w twarz ujźrą Konstancy ją piękną! I sam by Parys na takie prezenty Oborską obrał, zaniechawszy świętej. Nie pysźń się, niebo, skąd boginie rodem, Ani się z nami odważaj zawodem: Godniejsze waszej owoców Pomony Ma świat Wenery
CHEŁMIŃSKIEGO
Wenus z tryumfem, pełne zaś ohydy Pallas i Juno powracając z Idy, Dopiero się znać rozstawszy z Parysem, Potkały mnie z twym, o panno, abrysem. Staną jak wryte i pojźrą po sobie, Czym się wszytkie trzy pysznią, widząc w tobie: Pała się Pallas; Juno nie junaczy; I Wenus więdnie, skoro go obaczy. To tak boginie przed obrazem miękną; Cóż, gdy w twarz ujźrą Konstancy ją piękną! I sam by Parys na takie prezenty Oborską obrał, zaniechawszy świętej. Nie pyszń się, niebo, skąd boginie rodem, Ani się z nami odważaj zawodem: Godniejsze waszej owoców Pomony Ma świat Wenery
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 237
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pot płynął z ciała jako z źrzodła. Lub o innych mówiłam rzeczach, gdym wspomniała na Kochanka, zawszem Go w uściech moich miała. Zaczym proszę, powiedzcie o mym uskarżeniu, żem już cale zgorzała w miłości płomieniu. Rzeczcie, że tak w tym ogniu siły moje znikły, jako więc róże więdnąć w kanikułę zwykły. Powiedzcie, że zapały długie tak mię suszą, jak lilije od zwiędłych krzaków gdy schnąć muszą. Powiedzcie, że Kochania mego miłość winą, która będzie i śmierci mojej tąż przyczyną. II
Trzeźwcie mię kwiatkami, obłóżcie jabłkami albowiem od miłości mdleję. Canticum canticorum 2
O tyranko powabna, żądz moich
pot płynął z ciała jako z źrzodła. Lub o innych mówiłam rzeczach, gdym wspomniała na Kochanka, zawszem Go w uściech moich miała. Zaczym proszę, powiedzcie o mym uskarżeniu, żem już cale zgorzała w miłości płomieniu. Rzeczcie, że tak w tym ogniu siły moje znikły, jako więc róże więdnąć w kanikułę zwykły. Powiedzcie, że zapały długie tak mię suszą, jak lilije od zwiędłych krzaków gdy schnąć muszą. Powiedzcie, że Kochania mego miłość winą, która będzie i śmierci mojej tąż przyczyną. II
Trzeźwcie mię kwiatkami, obłóżcie jabłkami albowiem od miłości mdleję. Canticum canticorum 2
O tyranko powabna, żądz moich
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 128
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
. Tam wesele nieskończone, radość bez smutku, zdrowie bez boleści, droga bez prace, światło bez ciemności, żywot bez śmierci, wszelkie dobro bez wszelkiego złego. Gdzie się młodość nigdy nie starzeje, gdzie żywot końca nie zna, gdzie rumianość nigdy nie blednieje, gdzie miłość nigdy nie krzepnie, gdzie zdrowie nigdy nie więdnie, gdzie wesela nigdy nie ubywa, gdzie boleści nigdy nie czuć, gdzie stękania nigdy nie słychać, gdzie smutnego nigdy nic nie widać, gdzie radość zawsze przebywa, gdzie się żadnego złego nie boją, albowiem tam Najwyższe Dobro mają, co jest widzieć zawsze twarz Pana Zastępów.
Szczęśliwi tedy, którzy z potopu życia tutecznego
. Tam wesele nieskończone, radość bez smutku, zdrowie bez boleści, droga bez prace, światło bez ciemności, żywot bez śmierci, wszelkie dobro bez wszelkiego złego. Gdzie się młodość nigdy nie starzeje, gdzie żywot końca nie zna, gdzie rumianość nigdy nie blednieje, gdzie miłość nigdy nie krzepnie, gdzie zdrowie nigdy nie więdnie, gdzie wesela nigdy nie ubywa, gdzie boleści nigdy nie czuć, gdzie stękania nigdy nie słychać, gdzie smutnego nigdy nic nie widać, gdzie radość zawsze przebywa, gdzie się żadnego złego nie boją, albowiem tam Najwyższe Dobro mają, co jest widzieć zawsze twarz Pana Zastępów.
Szczęśliwi tedy, którzy z potopu życia tutecznego
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 103
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
, bo memoria beneficii nie powinna nigdy senescere. Imiona ich te są: Pierwsza AGLAIA nazwana od wesołości, że kiedy kto komu daje, powinien dawać wesołym sercem. Druga EUPHROSYNE, od upodobania i gustu rzeczona, że z gustem trzeba odbierać łaski. Trzecia THALIA, od zieloności i wigóru; że wdzięczność łask, nigdy więdnąć nie ma. BachUS, Bożek Pijaństwa Inwentor vini, Victor Indorum. Kogo ten Bożek opęta, te na nim obaczysz figna et affectus od Sulmończyka opisane.
Tunc veniunt risus, tunc pauper cornua sumit, Tunc dolor et curae rugaque frontis abit.
AEOLUS Deus et Pater Ventorum. PLUTO Bożek Piekielny od Poetów zwany Dis,
, bo memoria beneficii nie powinna nigdy senescere. Imiona ich te są: Pierwsza AGLAIA nazwana od wesołości, źe kiedy kto komu daie, powinien dawać wesołym sercem. Druga EUPHROSYNE, od upodobania y gustu rzeczona, że z gustem trzeba odbierać łaski. Trzecia THALIA, od zieloności y wigoru; że wdzięczność łask, nigdy więdnąć nie ma. BACCHUS, Boźek Piiaństwa Inventor vini, Victor Indorum. Kogo ten Bożek opęta, te na nim obacżysz figna et affectus od Sulmończyka opisane.
Tunc veniunt risus, tunc pauper cornua sumit, Tunc dolor et curae rugaque frontis abit.
AEOLUS Deus et Pater Ventorum. PLUTO Boźek Piekielny od Poetow zwany Dis,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 12.
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
mym sęczku, ale trochę nadnim o trzy palce. Trzeba też w Październiku, Listopadzie w Lutym, w Marcu okopać macicę trochę, i gnojem obłożyć, obciąwszy koło korzenia płonne gałązki. Zbieranie jagód po nich samych miarkować: Ścisnąwszy jagodę, gdy samo wytryśnie ziarko bez mięsa, czas zbierać. Item gdy Grona poczną więdnąć; i zwieszać się. Awicenna informuje, że jagody winne nie mają stać na macicy, nad sześć dni, gdy się dostoją. Po pełni Księżyca najlepiej zbierać, bo póki Miesiąc rośnie zbierając, nie trwałe wino. Po trzeciej też godzinie na dzień, gdy rosa oschnie, a słońce ogrzeje, zbierać dobrze. W
mym sęczku, ale trochę nadnim o trzy palce. Trzeba też w Pazdzierniku, Listopadzie w Lutym, w Marcu okopać macicę trochę, y gnoiem obłożyć, obciąwszy koło korzenia płonne gałąski. Zbieranie iagod po nich samych miárkować: Scisnąwszy iagodę, gdy samo wytryśnie ziarko bez mięsa, czas zbierać. Item gdy Grona poczną więdnąć; y zwieszać się. Awicenna informuie, że iagody winne nie maią stać ná macicy, nad sześć dni, gdy się dostoią. Po pełni Xiężyca naylepiey zbierać, bo poki Miesiąc rośnie zbieraiąc, nie trwałe wino. Po trzeciey też godzinie na dzień, gdy rosa oschnie, á słońce ogrzeie, zbierać dobrze. W
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 487
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
PIEŚNI PIEŚŃ VI
Dopieroś jeno co z dziecinnej pory Wyszedł, a lata do kwitnącej Flory Podobne zaczął, kiedyć róże młode Urumieniały na twarzy jagodę Wszytkim podobaną, Wszytkim miłowaną — A już więdnie jesz! Dopieroś się z wiekiem Przywitał, jemu zdadząc się człowiekiem, Szczęśliwie sobie w rzeczach poczynając I ludzkie oczy na się obracając Z twoich dzieł obfitych I cnót znamienitych —
A już upadasz! Dopieroś kochanym Rodzicom świecił ozdobą; wybranym Koroną będąc Achatom ojczyźnie Swej owoc dawać poczynając żyźnie, Alić już ustajesz!
PIEŚNI PIEŚŃ VI
Dopieroś jeno co z dziecinnej pory Wyszedł, a lata do kwitnącej Flory Podobne zaczął, kiedyć róże młode Urumieniały na twarzy jagodę Wszytkim podobaną, Wszytkim miłowaną — A już więdnie jesz! Dopieroś się z wiekiem Przywitał, jemu zdadząc się człowiekiem, Szczęśliwie sobie w rzeczach poczynając I ludzkie oczy na się obracając Z twoich dzieł obfitych I cnót znamienitych —
A już upadasz! Dopieroś kochanym Rodzicom świecił ozdobą; wybranym Koroną będąc Achatom ojczyźnie Swej owoc dawać poczynając żyźnie, Alić już ustajesz!
Skrót tekstu: GawPieśBar_II
Strona: 138
Tytuł:
Pieśni
Autor:
Jan Gawiński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, wiedząc że się wielcy dobrą wolą kontentują Bogowie. Podobnoż i W.K.M.P. M, M. z winną weneracją niosę, o której tylko rzekę, żeś sobie za jedyny niezwiędłej sławy ten cel założyła i termin, rozroźnione łączyć serca, przygasło wzniecac płomienie, uschłe odżywiać nadzieje. Więdnąc tam każdy musi kwiat kiedy nań łaskawe niespływają influencje, i roże Imci Panny Wojewodzanki tak pięknie kwitnąc by nie mogły, gdy by niepód łaskawym Najjaśniejszego W. K. M. P. M. M. aspektem; i twarde rysować musiałyby się kolumny, gdyby ich dobrotliwa Pańska niewspierała ręka. Zgoła
, wiedząc że się wielcy dobrą wolą kontentuią Bogowie. Podobnoż y W.K.M.P. M, M. z winną weneracyą niosę, o ktorey tylko rzekę, żeś sobie zá iedyny niezwiędłey słáwy ten cel záłożyłá y termin, rozroźnione łączyć sercá, przygasło wzniecac płomienie, uschłe odżywiać nádzieie. Więdnąc tam każdy muśi kwiat kiedy nań łaskáwe niespływaią influencye, y roże Imci Panny Woiewodzanki tak pięknie kwitnąc by nie mogły, gdy by niepod łáskáwym Nayiaśnieyszego W. K. M. P. M. M. aspektem; y twarde rysowáć musiałyby się kolumny, gdyby ich dobrotliwa Pańska niewspierałá ręka. Zgołá
Skrót tekstu: DanOstSwada
Strona: 44
Tytuł:
Swada polska i łacińska t. 1, vol. 2
Autor:
Jan Danejkowicz-Ostrowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1745
Data wydania (nie wcześniej niż):
1745
Data wydania (nie później niż):
1745
mizernie; Z ran/ aż do serca strzyka. Wnet/ nie miłosiernie Ubranego/ podniósłszy porzucą na ławie; Jeszcze korony (rzeką) trzeba ku tej sprawie/ Tej nie masz: ale cierznia nałamać w ogrodzie: Niechaj temu królowi trochę mózgu wzbodzie. Stało się/ wnet koronę cierzniową uwili/ (Z widzenia serce więdnie) na głowę włożyli: Potym/ że nie przyległa/ wtłoczyli trzcinami: Ostatek przytwierdzili drudzy palcatami. Isa: 50. Isa: 1. Matt: 27. Mar: 15. Męki Pańskiej.
Długie cierznie/ aż w pojśrzód mózgu się okrywa/ Drugie aż wskroś przenika/ i skronie przeszywa. Krew pomieszana z
mizernie; Z ran/ áż do sercá strzyka. Wnet/ nie miłośiernie Vbránego/ podniozszy porzucą ná łáwie; Ieszcze korony (rzeką) trzebá ku tey spráwie/ Tey nie mász: ále ćierznia náłamáć w ogrodźie: Niechay temu krolowi trochę mozgu wzbodźie. Sstáło się/ wnet koronę ćierzniową vwili/ (Z widzenia serce więdnie) ná głowę włożyli: Potym/ że nie przyległá/ wtłoczyli trzćinámi: Ostátek przytwierdźili drudzy pálcatámi. Isa: 50. Isa: 1. Matt: 27. Mar: 15. Męki Páńskiey.
Długie cierznie/ áż w poyśrzod mozgu się okrywa/ Drugie áż wskroś przenika/ y skronie przeszywa. Krew pomieszána z
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 54.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610