Jak niegdy w Kolchach) strzeże runa bogatego, Kradnąc je przed promieniem oka śmiertelnego. Nawet ziemia, na której ozdobne stawiła Stopy, zaraz się w kwiaty rożne przystroiła, Których kolor i zapach przechodził dziardyny Włoskie i wszytkie wonie sabejskiej krainy. Wtąż i nieba jakoby weselsze się zdały, A łagodne zefiry ze wszytkich stron wiały. Na stronie niedaleko stał jej woz złocony, Rożami, tulipany wszytek umajony. Miasto koni łabęcie z wyniosłymi karki Zaprzężone ciągną woz pierzchliwymi barki.
Jedwabne na nich szory, pasy i z lejcami, Które rządził najgładszy między Amorami. W tej pompie, skoro przy mnie tuż prawie stanęła, W ten właśnie sposób
Jak niegdy w Kolchach) strzeże runa bogatego, Kradnąc je przed promieniem oka śmiertelnego. Nawet ziemia, na ktorej ozdobne stawiła Stopy, zaraz się w kwiaty rożne przystroiła, Ktorych kolor i zapach przechodził dziardyny Włoskie i wszytkie wonie sabejskiej krainy. Wtąż i nieba jakoby weselsze się zdały, A łagodne zefiry ze wszytkich stron wiały. Na stronie niedaleko stał jej woz złocony, Rożami, tulipany wszytek umajony. Miasto koni łabęcie z wyniosłymi karki Zaprzężone ciągną woz pierzchliwymi barki.
Jedwabne na nich szory, pasy i z lejcami, Ktore rządził najgładszy między Amorami. W tej pompie, skoro przy mnie tuż prawie stanęła, W ten właśnie sposob
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 252
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
pierwszego stanu powróciła.
Morze od brzegów odstąpiło, potym do nich powróciwszy, zalało miasto Callao z obywatelami.
Tyfon albo wiatr burzliwy przy brzegach Chińskich około wyspy Emouis. Naprzód wiatr znagła się odmienił, nastąpiła pogoda. Po niej obłoki gęste okryły horyzont, i zaraz morze zaczęło bałwany rzucać, jakby wszystkie wiatry razem zgromadzone wiały.
1688. 1 Marca trzęsienie ziemi znaczne w całej Jamajce, jednej minuty trzy razy ponowione, złączone z jęczeniem podziemnym. Wszystkie domy nadwątliło, i wzruszyło. Okręty w portach stojące skołatało. Jeden zaś płynący z Europy znacznie był wiatrem burzliwym nadwątlony. Ziemia podnosiła się, i nakształt bałwanów morskich pomykała się ku pułnocy
pierwszego stanu powróciła.
Morze od brzegow odstąpiło, potym do nich powróciwszy, zalało miasto Callao z obywatelami.
Typhon albo wiatr burzliwy przy brzegach Chinskich około wyspy Emouis. Naprzod wiatr znagła się odmienił, nastąpiła pogoda. Po niey obłoki gęste okryły horyzont, y zaraz morze zaczęło bałwany rzucać, iakby wszystkie wiatry razem zgromadzone wiały.
1688. 1 Marca trzęsienie ziemi znaczne w całey Jamajce, iedney minuty trzy razy ponowione, złączone z ięczeniem podziemnym. Wszystkie domy nadwątliło, y wzruszyło. Okręty w portach stoiące skołatało. Jeden zaś płynący z Europy znacznie był wiatrem burzliwym nadwątlony. Ziemia podnosiła się, y nakształt bałwanow morskich pomykała się ku pułnocy
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 140
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
je była wypuściła, neiwiedząc że miało być na zgubę wnuka jej. C Niewiedząc te co przyść miało na jej wnuka. To jest Faetonta, bo matkę Faetontowę Klimenę, urodziła była Tetys, stąd że jej wnukiem był Faeton. D Konie pomijały wiatry Eurowe. To jest, wschodnie, które z tejże strony wiały, z której i konie Słoneczne wybiegły: ale daje znać, że wiary były wyścigane od koni. Księgi Wtóre. E A jako bez słusznego ratunku od flagi morskiej. Bierze podobieństwo od czczego i nienaładwoanego okrętu: dawając znać, że jako takim statkiem fala miece jako chce; tak też i wóz słońca, iż nie
ie byłá wypuśćiłá, neiwiedząc że miáło bydź ná zgubę wnuká iey. C Niewiedząc te co przyść miáło ná iey wnuká. To iest Pháetontá, bo mátkę Pháetontowę Klimenę, vrodźiłá byłá Thetys, ztąd że iey wnukiem był Pháeton. D Konie pomiiáły wiátry Eurowe. To iest, wschodnie, ktore z teyże strony wiáły, z ktorey y konie Słoneczne wybiegły: ále daie znáć, że wiáry były wyśćigane od koni. Kśięgi Wtore. E A iáko bez słusznego rátunku od flagi morskiey. Bierze podobieństwo od czczego y nienáłádwoanego okrętu: dawáiąc znáć, że iako tákim statkiem fálá miece iáko chce; tak też y woz słońca, iż nie
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 65
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
z źrzódeł niebieskich płynęły rzekami. Piersiom moim z trosk postać suchych piasków była, które nieraz niebieska rosa odwilżyła. Teraz mi ciężko oczy do góry podnosić, ciężko usty głośnymi Bożą chwałę głosić. Mocne siły, co przedtym za igraszkę były, w potyczkach świętych w boleść już się przemieniły, gdy mi bowiem pomyślne wiatry przedtym wiały, złote wczasy łóżeczkiem miękkim się być zdały. Wtenczas, jak młody żołnierz, co nie wąchał prochu, bitwy stacza językiem przy domowym grochu, chciałam srogim tyranom głowę swoję skłonić albo też lekką jaką śmiercią duszę zronić. Z ognia Apolonijej byłyby mi roże i z koła Kastyjady zdałoby się łoże; stałyby
z źrzódeł niebieskich płynęły rzekami. Piersiom moim z trosk postać suchych piasków była, które nieraz niebieska rosa odwilżyła. Teraz mi ciężko oczy do góry podnosić, ciężko usty głośnymi Bożą chwałę głosić. Mocne siły, co przedtym za igraszkę były, w potyczkach świętych w boleść już się przemieniły, gdy mi bowiem pomyślne wiatry przedtym wiały, złote wczasy łóżeczkiem miękkim się być zdały. Wtenczas, jak młody żołnierz, co nie wąchał prochu, bitwy stacza językiem przy domowym grochu, chciałam srogim tyranom głowę swoję skłonić albo też lekką jaką śmiercią duszę zronić. Z ognia Apolonijej byłyby mi roże i z koła Kastyjady zdałoby się łoże; stałyby
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 106
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
trzęsienia będą miasta obalały i pożerały; w słońcu, miesiącu będą niewidane znaki na wielką na ziemi odmianę, pokazując, iż już ostatnie lata, już koniec świata; obłoki krwawy deszcz będą spuszczały, a gwiazdy z nieba na ziemię padały; zwierzęta z lasów do ludzi wynidą i ryczeć będą; wiatry gwałtowne, srogie będą wiały, szum niesłychany w morzu sprawowały, powietrze zawsze tak się będzie zdało, jakby płakało. 2Tess. 2,(4) Mat. 24,(24) Luc. 21,(11) Luc. 21,(11) Mat. 24,(29) Luc. 21,(26)
I
trzęsienia będą miasta obalały i pożerały; w słońcu, miesiącu będą niewidane znaki na wielką na ziemi odmianę, pokazując, iż już ostatnie lata, już koniec świata; obłoki krwawy deszcz będą spuszczały, a gwiazdy z nieba na ziemię padały; zwierzęta z lasów do ludzi wynidą i ryczeć będą; wiatry gwałtowne, srogie będą wiały, szum niesłychany w morzu sprawowały, powietrze zawsze tak się będzie zdało, jakby płakało. 2Thess. 2,(4) Matth. 24,(24) Luc. 21,(11) Luc. 21,(11) Matth. 24,(29) Luc. 21,(26)
I
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 50
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
Nie wiedzieć gdzie się wnet — burze — podziały. Dopieroż tedy po tak ciemnej nocy, Doznawszy rannej Jutrzenki pomocy — Szczęśliwie płyniem, a już za pogodą Rozstajemy się z nieprzejrzaną wodą I szerokość jej wielką opuszczamy, Zaczym między dwa brzegi przyjeżdżamy, Które z obu stron okrętu stojały, A śliczne na nich drzewa liściem wiały. Woda środkiem szła, jak na kształt odnogi Długi gościniec wiodąc swojej drogi. Przy brzegach wioski stały z folwarkami I trzody między bujnemi trawami Wszędzie się pasły. Już nam wszędzie tkwiały W oczach rozkoszy i nieba sprzyjały Żaglom nadętym, wiatry pięknym wianiem Za marynarskiem pracowały zdaniem. Zatym z daleka Lubek obaczymy. O! jakoż
Nie wiedzieć gdzie się wnet — burze — podziały. Dopieroż tedy po tak ciemnej nocy, Doznawszy rannej Jutrzenki pomocy — Szczęśliwie płyniem, a już za pogodą Rozstajemy się z nieprzejrzaną wodą I szerokość jej wielką opuszczamy, Zaczym między dwa brzegi przyjeżdżamy, Które z obu stron okrętu stojały, A śliczne na nich drzewa liściem wiały. Woda środkiem szła, jak na kształt odnogi Długi gościniec wiodąc swojej drogi. Przy brzegach wioski stały z folwarkami I trzody między bujnemi trawami Wszędzie się pasły. Już nam wszędzie tkwiały W oczach rozkoszy i nieba sprzyjały Żaglom nadętym, wiatry pięknym wianiem Za marynarskiem pracowały zdaniem. Zatym z daleka Lubek obaczymy. O! jakoż
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 197
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nie znał: Odstąpcie ode mnie którzy czynicie nieprawość. * Rozd. VII. Z. Mateusz Rozd. VIII. 24
. WSzelkiego tedy/ który słucha tych słów moich i czyni je/ przypodobam mężowi mądremu/ który zbudował dom swój na opoce: 25. I spadł gwałtowny deszcz/ i przyszła powodź/ i wiatry wiały/ i uderzyły na on dom; ale nie upadł/ bo był założony na opoce. 26. A wszelki który słucha tych słów moich a nie czyni ich/ przypodobany będzie mężowi głupiemu/ który zbudował dom swój na piasku: 27. I spadł deszcz gwałtowny/ i przyszła powodź/ i wiatry wiały/ a uderzyły
nie znał: Odstąpćie ode mnie ktorzy cżynićie niepráwość. * Rozd. VII. S. Mátteusz Rozd. VIII. 24
. WSzelkiego tedy/ ktory słucha tych słow mojich y cżyni je/ przypodobam mężowi mądremu/ ktory zbudował dom swoj ná opoce: 25. Y spadł gwałtowny deszcż/ y przyszłá powodź/ y wiátry wiały/ y uderzyły ná on dom; ále nie upadł/ bo był záłożony ná opoce. 26. A wszelki ktory słucha tych słow mojich á nie cżyni ich/ przypodobány będźie mężowi głupiemu/ ktory zbudował dom swoj ná piasku: 27. Y spadł deszcż gwałtowny/ y przyszłá powodź/ y wiátry wiały/ á uderzyły
Skrót tekstu: BG_Mt
Strona: 9
Tytuł:
Biblia Gdańska, Ewangelia według św. Mateusza
Autor:
św. Mateusz
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
/ i wiatry wiały/ i uderzyły na on dom; ale nie upadł/ bo był założony na opoce. 26. A wszelki który słucha tych słów moich a nie czyni ich/ przypodobany będzie mężowi głupiemu/ który zbudował dom swój na piasku: 27. I spadł deszcz gwałtowny/ i przyszła powodź/ i wiatry wiały/ a uderzyły na on dom; i upadł/ a był wielki upadek jego. 28
. I Stało się/ gdy dokończył JEzus tych słów/ że się zdumiewał lud nad nauką jego. 29. Abowiem je uczył jako moc mający/ a nie jako Nauczeni w piśmie. Rozdział VIII. Trędowaty oczyszczony. 5.
/ y wiátry wiały/ y uderzyły ná on dom; ále nie upadł/ bo był záłożony ná opoce. 26. A wszelki ktory słucha tych słow mojich á nie cżyni ich/ przypodobány będźie mężowi głupiemu/ ktory zbudował dom swoj ná piasku: 27. Y spadł deszcż gwałtowny/ y przyszłá powodź/ y wiátry wiały/ á uderzyły ná on dom; y upadł/ á był wielki upadek jego. 28
. Y Stáło śię/ gdy dokońcżył IEzus tych słow/ że śię zdumiewał lud nád náuką jego. 29. Abowiem je ucżył jáko moc májący/ á nie jáko Náucżeni w piśmie. ROZDZIAL VIII. Trędowáty ocżyśćiony. 5.
Skrót tekstu: BG_Mt
Strona: 9
Tytuł:
Biblia Gdańska, Ewangelia według św. Mateusza
Autor:
św. Mateusz
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
. Iż szatan błyskawice i pioruny ogniste uczynił. Tak abowiem pismo mówi. spadł ogień z Nieba/ i krowy/ owce/ i dzieci popalił. Więc zaś u Jana Z. w objawieniu rozd: 7. mówi. Potym widziałem czterech Aniołów na czterech węgłach ziemie stojących/ trzymających cztery wiatry ziemskie/ żeby nie wiały na ziemię/ ani na morze/ ani na żadne drzewo. Widziałem drugiego Anioła/ przychodzącego od wschodu słońca/ mającego znak Boga żywego/ i wołał głosem wielkim na czterech Aniołów/ którym pozwolono szkodzić ziemi i morzu mówiąc. Nie szkodzicie ziemi/ ani morzu/ ani drzewom/ aż poznaczemy sługi Boże na czołach ich
. Iż szátan błyskáwice y pioruny ogniste vczynił. Ták ábowiem pismo mowi. spadł ogień z Niebá/ y krowy/ owce/ y dźieći popalił. Więc záś v Ianá S. w obiáwieniu rozd: 7. mowi. Potym widźiałem czterech Aniołow ná cżterech węgłách źiemie stoiących/ trzymáiących cżtery wiátry źiemskie/ żeby nie wiały ná źiemię/ áni ná morze/ áni ná żadne drzewo. Widźiałem drugiego Aniołá/ przychodzącego od wschodu słońcá/ máiącego znák Bogá żywego/ y wołał głosem wielkim ná czterech Aniołow/ ktorym pozwolono szkodzić źiemi y morzu mowiąc. Nie szkodźićie źiemi/ áni morzu/ áni drzewom/ áż poznáczemy sługi Boże ná czołách ich
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 395
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
potrąconym/ obaliła. Co jego w statku poęgę mocną wyraża. Wiatr drzewa żadnego nie obala/ tylko kiedy się drzewo opiera. Wicher utrąca wyniosłych wieży wierzchy/ że mu się wierzchy sprzeciwiają. Mała gałązka z natury gibka wiatrom ustępując wcale zostaje. Chatka przy ziemi nic szkody nie zna/ choćby nie wiedzieć jak tego wiatry wiały. Uderzą także wiatry w murowny tymże mieście Jerozolimskim na Dziecinę/ które tak mocne nigdy nie będą na pustyni: jednym z ust wypuszczonym głosem/ luboby JEZUS był zaniesiony na góry/ na kościoła ganki/ odpędzi JEZUS ducha złego; ale gdy stanie z trzciną na ganku Piłatowym/ a podniosą się języczne wiatry wołając
potrąconym/ obáliłá. Co iego w státku poęgę mocną wyráżá. Wiatr drzewá żadnego nie obala/ tylko kiedy się drzewo opiera. Wicher vtrąca wyniosłych wieży wierzchy/ że mu się wierzchy sprzećiwiáią. Máła gáłązká z nátury gibka wiátrom vstępuiąc wcále zostaie. Chátká przy źiemi nic szkody nie zna/ choćby nie wiedźieć iák tego wiátry wiały. Vderzą tákże wiátry w murowny tymże mieśćie Ierozolimskim ná Dźiećinę/ ktore ták mocne nigdy nie będą ná pustyni: iednym z vst wypuszczonym głosem/ luboby IEZVS był zánieśiony ná gory/ ná kośćiołá ganki/ odpędźi IEZVS duchá złego; ale gdy stánie z trzćiną ná ganku Piłatowym/ á podniosą się ięzyczne wiátry wołáiąc
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 375
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636