Nie wie, co rzec, lękliwa dziewka, tylko w ręku Siodło ściska i mocno trzyma się u łęku.
XXXVI.
Chce nazad, ale im go barziej wodzą wściąga, Uporniej w głębią idzie i szyję wyciąga. Szatę swoję, żeby jej nie zmaczać, zebrała I nóg, strzegąc się wody, wzgórę umykała. Wiatrek wolny bił złote włosy rozplecione I tam i sam po obu ramionach puszczone; Więtsze wiatry ucichły i cicho milczały I z morzem się tak pięknej twarzy dziwowały.
XXXVII.
Ona na zad do ziemie mdłe obraca oczy, A gęstemi łzami twarz i zanadrze moczy. Patrzy na brzegi, ale brzegi uciekają I coraz mniejsze wszytkie,
Nie wie, co rzec, lękliwa dziewka, tylko w ręku Siodło ściska i mocno trzyma się u łęku.
XXXVI.
Chce nazad, ale im go barziej wodzą wściąga, Uporniej w głębią idzie i szyję wyciąga. Szatę swoję, żeby jej nie zmaczać, zebrała I nóg, strzegąc się wody, wzgórę umykała. Wiatrek wolny bił złote włosy rozplecione I tam i sam po obu ramionach puszczone; Więtsze wiatry ucichły i cicho milczały I z morzem się tak pięknej twarzy dziwowały.
XXXVII.
Ona na zad do ziemie mdłe obraca oczy, A gęstemi łzami twarz i zanadrze moczy. Patrzy na brzegi, ale brzegi uciekają I coraz mniejsze wszytkie,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 156
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
grube, Piękne się na świat ukazały cery. Brudne opony i tafty nielube Zniknęły z nieba. A to był Wenery I Kupidynów ten dzień należyty, W pogodę jasny a w rozkosz obfity. 32
Fawonijusze i Zefiry wieją, Wypogodzoną świat twarz pokazuje, Cieszy się ziemia, niebiosa się śmieją, Obłoki grube z nieba ekskluduje Wiatrek przyjemny — a tu larwy mdleją I chmura dżdżowa na dół ustępuje.
Z nieba był ten dzień prawie przeniesiony Na one niskie babilońskie strony. 33
Dzień to był godny, w któryby deszcz złoty Upadł na ziemię i obfitość rodził, Dzień, który Jowisz z samej swej ochoty Uformował był, aby nic nie szkodził.
grube, Piękne się na świat ukazały cery. Brudne opony i tafty nielube Zniknęły z nieba. A to był Wenery I Kupidynów ten dzień należyty, W pogodę jasny a w rozkosz obfity. 32
Fawonijusze i Zefiry wieją, Wypogodzoną świat twarz pokazuje, Cieszy się ziemia, niebiosa się śmieją, Obłoki grube z nieba ekskluduje Wiatrek przyjemny — a tu larwy mdleją I chmura dżdżowa na doł ustępuje.
Z nieba był ten dzień prawie przeniesiony Na one niskie babilońskie strony. 33
Dzień to był godny, w ktoryby deszcz złoty Upadł na ziemię i obfitość rodził, Dzień, ktory Jowisz z samej swej ochoty Uformował był, aby nic nie szkodził.
Skrót tekstu: LubSPir
Strona: 13
Tytuł:
Piram i Tyzbe
Autor:
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1660 a 1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1660
Data wydania (nie później niż):
1702
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Księgarnia św. Wojciecha
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1929
Powietrze tam jest zdrowe/ a po więtszej części mierne/ i nie tak zimne/ jakoby inszy rozumieć mogli: abowiem śnieżyste góry odległe są od nich/ a morze też/ które swoją słonością/ temperuje i zagrzewa powietrze/ przemaga zimne wiatry z Alpes wiejące: i trafia się częstokroć/ że w pułzimy ostrej/ wiaterek jeden morski/ gdy powstanie/ uwesela tak każdą rzecz/ iż się zima przemienia w Wiosnę. A iżem tu przypomniał o górach/ nie zaniecham też powiedzieć/ iż we Francjej (pospolicie o niej mówiąc) jest równina/ acz jej też przecię nie schodzi na pagórkach uciesznych/ i dziwnie wesołych. Są tam dwie
Powietrze tám iest zdrowe/ á po więtszey częśći mierne/ y nie ták źimne/ iákoby inszy rozumieć mogli: ábowiem śnieżyste gory odległe są od nich/ á morze też/ ktore swoią słonośćią/ temperuie y zágrzewa powietrze/ przemaga źimne wiátry z Alpes wieiące: y tráfia się czestokroć/ że w pułźimy ostrey/ wiáterek ieden morski/ gdy powstánie/ vwesela ták káżdą rzecz/ iż się źimá przemienia w Wiosnę. A iżem tu przypomniał o gorách/ nie zániecham też powiedźieć/ iż we Fráncyey (pospolićie o niey mowiąc) iest rowniná/ ácz iey też przećię nie schodźi ná págorkách vćiesznych/ y dźiwnie wesołych. Są tam dwie
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 27
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
Tu słyszy, że król Otton stary cesarzowi Na pomoc i na odsiecz poszedł Paryżowi I że za niem przedniejszy wszyscy wyjeżdżali, Którzy sławę i wiarę świętą miłowali. On się zaraz namyśla jachać do Francjej I w porcie u Tamiza wsiada i z Anglii Pod pełnemi wyjeżdża skwapliwy żaglami I do Kalesu każe obracać sterami.
IX.
Wiatrek, który z początku lekki beł i mały, Kiedy się okręt puszczał miedzy morskie wały, Coraz więtszy i coraz potężniejszy wstaje, Nakoniec tak mocno dmie, że mu szyper łaje; Łaje szyper, bo widzi, że okręt wywróci, Jeśli przeciwko niemu rufy nie obróci. Bieżą po grzbiecie morskiem rączo prostą drogą,
Tu słyszy, że król Otton stary cesarzowi Na pomoc i na odsiecz poszedł Paryżowi I że za niem przedniejszy wszyscy wyjeżdżali, Którzy sławę i wiarę świętą miłowali. On się zaraz namyśla jachać do Francyej I w porcie u Tamiza wsiada i z Angliej Pod pełnemi wyjeżdża skwapliwy żaglami I do Kalesu każe obracać sztyrami.
IX.
Wiatrek, który z początku lekki beł i mały, Kiedy się okręt puszczał miedzy morskie wały, Coraz więtszy i coraz potężniejszy wstaje, Nakoniec tak mocno dmie, że mu szyper łaje; Łaje szyper, bo widzi, że okręt wywróci, Jeśli przeciwko niemu rufy nie obróci. Bieżą po grzbiecie morskiem rączo prostą drogą,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 171
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
między ciernie, między głogi, Dwa dni daremnie jeździł grabia tamtem krajem, Nie mogąc się z niem potkać żadnem obyczajem I dowiedzieć się o niem; a wtem na zielonej Łące, zielem i kwieciem pięknem ozdobionej, Ujźrzał zdrój kryształowy, z tej i z owej strony Pięknem, rozlicznem drzewem wkoło otoczony.
CI.
Południe wiatrek mały czyniło nagiemu Pasterzowi i bydłu już napasionemu, Którem i Orland w on czas zwolna beł chłodzony, Zbroją, hełmem i tarczą wielką obciążony. Tu zsiadł dla odpoczynku w ciężkie letnie znoje, Lecz miasto odpoczynku, wielkieś niepokoje Nalazł w on dzień nieszczęsny, Orlandzie nieboże, Tak wielkie, że ich pióro wypisać
między ciernie, między głogi, Dwa dni daremnie jeździł grabia tamtem krajem, Nie mogąc się z niem potkać żadnem obyczajem I dowiedzieć się o niem; a wtem na zielonej Łące, zielem i kwieciem pięknem ozdobionej, Ujźrzał zdrój kryształowy, z tej i z owej strony Pięknem, rozlicznem drzewem wkoło otoczony.
CI.
Południe wiatrek mały czyniło nagiemu Pasterzowi i bydłu już napasionemu, Którem i Orland w on czas zwolna beł chłodzony, Zbroją, hełmem i tarczą wielką obciążony. Tu zsiadł dla odpoczynku w ciężkie letnie znoje, Lecz miasto odpoczynku, wielkieś niepokoje Nalazł w on dzień nieszczęsny, Orlandzie nieboże, Tak wielkie, że ich pióro wypisać
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 220
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
przemiany Zaczynajwa taki jest Rym Muzów kochany. Na co mu Atalanta/ koń stoi gotowy Mówi: z tobą igrając omieszkam na łowy. Ale przyszło do tego/ szorc złotem poszyty/ Stanąwszy z siebie zdięła więc chłód znamienity Gałęzie im dawały/ gdzie mile oboje Rozkoszy na ten sposób sprawowali swoje. Mele. Drzewko zielone wiewaj wiatrek powolniuchny/ Ty Atalanto wszak tu pagórek miękuchny/ Połóż się/ ulży siłom biegiem zmordowanym/ Ciesz się tymi łąkami i drzewem zakściałym. Daj też małej rozkoszy kiedy odpocznienie/ Pamiętaj na młodego ciałka utrudzenie. ATAL. Rano dziś wsiadszy na koń dudkam obaczyła/ Spojrzę nań/ skoczył na mię/ jam wzad
przemiány Záczynaywá táki iest Rym Muzow kochány. Ná co mu Atálántá/ koń stoi gotowy Mowi: z tobą igráiąc omieszkam ná łowy. Ale przyszło do tego/ szorc złotem poszyty/ Stanąwszy z śiebie zdięłá więc chłod známienity Gáłęźie im dawáły/ gdzie mile oboie Roskoszy ná ten sposob spráwowáli swoie. Mele. Drzewko zielone wieway wiátrek powolniuchny/ Ty Atálánto wszák tu págorek miękuchny/ Położ sie/ ulży siłom biegiem zmordowánym/ Ciesz sie tymi łąkami y drzewem zakśćiáłym. Day też máłey roskoszy kiedy odpocżnienie/ Pámiętay ná młodego ciałká utrudzenie. ATAL. Ráno dziś wśiadszy ná koń dudkám obacżyłá/ Spoyrzę nań/ skocżył ná mię/ iam wzad
Skrót tekstu: ChełHGwar
Strona: C2
Tytuł:
Gwar leśny
Autor:
Henryk Chełchowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1630
Data wydania (nie wcześniej niż):
1630
Data wydania (nie później niż):
1630
tegoby dobrze mógł biegający JEZUS na trzcinie wyrazić. Słaby z natury z siebie nic czynić nie może/ biegu ku niebu i krokiem jednym nie wyprawi/ chyba że będzie w ręce Jezusowej/ to już statecznie za wolą biega Jezusa/ to już za jego biegiem ziemię rysuje/ moćą Jezusa namniejsze odprawując poruszenie/ inaczej namniejszy wiatrek i wicher/ na różne świata powaby/ a potym i na zginienie jego obraca. Mać wprawdzie wolą swobodną i rozum/ nie jako laska nie ma/ ale że gdy jest krom Jezusa/ miałby człowiek co uczynić zbawiennego? miał świat pogardą rysować? to niepodobna zbawiennie bez Jezusa. Toćby zarazem nieba Duchowie podać
tegoby dobrze mogł biegáiący IEZVS ná trzćinie wyraźić. Słaby z nátury z siebie nic czynić nie może/ biegu ku niebu y krokiem iednym nie wyprawi/ chybá że będźie w ręce Iezusowey/ to iuż státecznie zá wolą biega Iezusá/ to iuż zá iego biegiem źiemię rysuie/ moćą Iezusá namnieysze odpráwuiąc poruszenie/ ináczey namnieyszy wiátrek y wicher/ ná rożne świata powáby/ á potym y ná zginienie iego obráca. Mać wprawdźie wolą swobodną y rozum/ nie iako laska nie ma/ ále że gdy iest krom Iezusá/ miałby człowiek co vczynić zbáwiennego? miał świat pogárdą rysowáć? to niepodobna zbawiennie bez Iezusá. Toćby zárázem niebá Duchowie podáć
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 396
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
wytrzymywała statecznie/ i tym/ już milej w odartej stajni przebywała/ im były gęstsze wiatry które potężnie na nie biły/ niechcąc się przenieść do gospody/ luboby onę było ofiarowano. Tak Duszo/ Dziecię stateczne na nie- wczasy. Ty jakoś stała w niewczasach? O jako wszelkich zażywasz sposobów/ aby zły wiatrek na cię nie wionął; a lata nie takie twoje jakie Dzieciny/ i nie tak wierę subtelne ciało/ lubo źmiękczone wymyślnemi pieszczotami i wygodami. Gdybyś setną cześć Dziecięciu Jezusowi uczyniła co czynisz sobie/ o jakbyś wiele w niebiesiech za to pieszczot zastała. Odziejesz jeśli szmatą JEZUSA/ weźmiesz ze złota w niebiesiech szatę
wytrzymywáłá státecznie/ y tym/ iuż miley w odartey stáyni przebywáłá/ im były gęstsze wiátry ktore potężnie ná nie biły/ niechcąc się przenieść do gospody/ luboby onę było ofiárowano. Ták Duszo/ Dźiećię státeczne ná nie- wczasy. Ty iákoś stałá w niewczásach? O iako wszelkich záżywasz sposobow/ áby zły wiátrek ná ćię nie wionął; á láta nie tákie twoie iakie Dźiećiny/ y nie ták wierę subtelne ćiało/ lubo źmiękczone wymyślnemi pieszczotámi y wygodámi. Gdybyś setną cześć Dźiećięćiu Iezusowi vczyniłá co czynisz sobie/ o iákbyś wiele w niebieśiech zá to pieszczot zástáłá. Odźieiesz ieśli szmátą IEZVSA/ weźmiesz ze złota w niebieśiech szátę
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 458
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
wnetże ją przerobią/ By tylko noc do namów słodkich nastąpiła. Wszak więc wszystko resingunt pernokraty dworskie. Ach respekty/ respekty na Króla/ Królową/ Czego wy nie robicie? Czego i sam Senat? Który jako AEolus wiatrami różnymi Miesza Izbę/ czy morze. Jako kogo nadmie/ Tak się ozywa; kiedy górny wiatrek wionie. A Panowie tym czasem radzą/ czy mieszają? To temu to owemu inwidyą burząc. Przymówek certamina, Pasquillów nie miara Lata po Mieście/ Domach/ i Pałacach Pańskich. Szczypiesz cudzą sławę więc/ i reputacją/ A sam bodajeś zabit/ nie godzien i postać Nie tylkoby w Senacie/ ale i
wnetże ią przerobią/ By tylko noc do namow słodkich nastąpiła. Wszák więc wszystko resingunt pernokraty dworskie. Ach respekty/ respekty ná Krolá/ Krolową/ Czego wy nie robićie? Czego y sam Senat? Ktory iáko AEolus wiátrámi rożnymi Miesza Izbę/ czy morze. Iáko kogo nadmie/ Ták się ozywa; kiedy gorny wiatrek wionie. A Pánowie tym czásem radzą/ czy mieszáią? To temu to owemu inwidyą burząc. Przymowek certamina, Pasquillow nie miárá Lata po Mieśćie/ Domách/ y Pałácách Páńskich. Szczypiesz cudzą sławę więc/ y reputacyą/ A sam bodaieś zabit/ nie godźień y postáć Nie tylkoby w Senaćie/ ale y
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 173
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
. ARGUMENT.
Pod Syon wojsko przyszło/ które srodze Klorynda z ludźmi swojemi witała: W Erminiej się płomienie niebodze Zajmują/ skoro Tantreda ujźrzała. Lecz i on niemniej zagrzał się gdy w drodze Klorynda mu twarz gładką ukazała. Dubon zabity/ swoi go chowają/ Cieśle dla drzewa w lasy wysyłają. WIERSZ PIERWSZY.
Już wiatrek cichy wiejąc na świt rany Znać dawał/ że się jutrzenka ruszała: Która tem czasem w rożą przeplatany Wieniec/ swą złotą głowę uzbierała. Każdy ochotnie we zbroję ubrany Ruszał się/ kiedy ogromna zabrzmiała Trąba; i w głośne bębny uderzono/ Zaczem się wojsku ruszyć rozkazano. 2. Roztropny Hetman umie ich sprawować/
. ARGVMENT.
Pod Syon woysko przyszło/ ktore srodze Kloryndá z ludzmi swoiemi witałá: W Erminiey się płomienie niebodze Záymuią/ skoro Tántredá vyźrzáłá. Lecz y on niemniey zágrzał się gdy w drodze Kloryndá mu twarz głádką vkazáłá. Dubon zábity/ swoi go chowáią/ Cieśle dla drzewá w lásy wysyłáią. WIERSZ PIERWSZY.
Iuż wiátrek ćichy wieiąc ná świt rány Znáć dawał/ że się iutrzenká ruszáłá: Ktora tem czásem w rożą przeplatány Wieniec/ swą złotą głowę vzbierałá. Każdy ochotnie we zbroię vbrány Ruszał się/ kiedy ogromna zabrzmiáłá Trąbá; y w głośne bębny vderzono/ Záczem się woysku ruszyć roskazano. 2. Roztropny Hetman vmie ich spráwowáć/
Skrót tekstu: TasKochGoff
Strona: 55
Tytuł:
Goffred abo Jeruzalem wyzwolona
Autor:
Torquato Tasso
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618