jakiemuś dziwnemu defektowi, wystempują albowiem na twarze ich plamki czarne, jedne ogrągłe, a długie podługowate i innych czasem proporcyj i figur; co zaś najosobliwsza w tym defekcie, iż te plamki z miejsca na miejsce przenoszą się, tak dalece iż według naszych obserwacyj wielokrotnie powtórzonych, te które przed południem były nad okiem, wieczor widywaliśmy koło ust albo nosa.”
Prostota Indianów nie tak jest widzę gruba i dzika, żeby ich obserwacje nie miały być godne jakiegoszkolwiek względu. MONITOR Na R. P. 1772. dnia 25. Stycznia. Nro. VIII.
Hic segetes, illuc veniunt felicius uvae, Arborei fetus alibi, atque injussa virescunt Gramina
iakiemuś dziwnemu defektowi, wystempuią albowiem na twarze ich plamki czarne, iedne ogrągłe, a długie podługowate y innych czasem proporcyi y figur; co zaś nayosobliwsza w tym defekcie, iż te plamki z mieysca na mieysce przenoszą się, tak dalece iż według naszych obserwacyi wielokrotnie powtorzonych, te ktore przed południem były nad okiem, wieczor widywaliśmy koło ust albo nosa.”
Prostota Jndyanow nie tak iest widzę gruba y dzika, żeby ich obserwacye nie miały bydź godne iakiegoszkolwiek względu. MONITOR Na R. P. 1772. dnia 25. Stycznia. Nro. VIII.
Hic segetes, illuc veniunt felicius uvae, Arborei fetus alibi, atque injussa virescunt Gramina
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 51
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
że przyjacielowi, a najwięcej dwoma. Jeśli też sam znieść możesz, na cóż kogo kusić? I złe, i dobre lepiej w swym sercu zadusić. Gdyż Bóg tylko a mieszek, jako mądrzy piszą, Nie ludzie, nie, choć z ludźmi szczerze towarzyszą. 138 (F). DO KALWINA ŁYSEGO
Wielum łysych widywał, mój Adamie złoty, A wżdym nigdy nie widział takiego jako ty, Inszym tylko na ciele włos głowy nie puszy, Tyś oraz i na ciele łysy, i na duszy, Kiedyś kalwińskiej wiary. Stara to łacina,
Że może nazwać łysym po polsku kalwina. Kiń tę wiarę, a wedle apostolskiej
że przyjacielowi, a najwięcej dwoma. Jeśli też sam znieść możesz, na cóż kogo kusić? I złe, i dobre lepiej w swym sercu zadusić. Gdyż Bóg tylko a mieszek, jako mądrzy piszą, Nie ludzie, nie, choć z ludźmi szczerze towarzyszą. 138 (F). DO KALWINA ŁYSEGO
Wielum łysych widywał, mój Adamie złoty, A wżdym nigdy nie widział takiego jako ty, Inszym tylko na ciele włos głowy nie puszy, Tyś oraz i na ciele łysy, i na duszy, Kiedyś kalwińskiej wiary. Stara to łacina,
Że może nazwać łysym po polsku kalwina. Kiń tę wiarę, a wedle apostolskiej
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 67
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z bladej. Często też moczem pościel w nocy, często płaczem Oczy zleje nazajutrz, wycięta korbaczem; A kiedy się też z rana w krasę zarumieni, Wesołej przez cały dzień pogody nie mieni. 309 (F). NA PIJANICE
Tak piszą geografi: gdzieś, u świata końca, Żyją ludzie, co nigdy nie widują słońca. Jakoż i podobieństwo: kiedy świat okrągły, Słoneczne go promienie zewsząd nie dosiągły. Darmo się do Pitapów i Cymerów trudzi, Kto chce widzieć, naraję zaraz takich ludzi, Którzy piwszy całą noc, cały dzień śpią, aże Miesiąc się zaś z gwiazdami na niebo pokaże. 310 (P). CIERPLIWY MAŁŻONEK
z bladej. Często też moczem pościel w nocy, często płaczem Oczy zleje nazajutrz, wycięta korbaczem; A kiedy się też z rana w krasę zarumieni, Wesołej przez cały dzień pogody nie mieni. 309 (F). NA PIJANICE
Tak piszą geografi: gdzieś, u świata końca, Żyją ludzie, co nigdy nie widują słońca. Jakoż i podobieństwo: kiedy świat okrągły, Słoneczne go promienie zewsząd nie dosiągły. Darmo się do Pitapów i Cymmerów trudzi, Kto chce widzieć, naraję zaraz takich ludzi, Którzy piwszy całą noc, cały dzień śpią, aże Miesiąc się zaś z gwiazdami na niebo pokaże. 310 (P). CIERPLIWY MAŁŻONEK
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 133
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
choć mam pilną drogę, Wszak dziś i po miesiącu w domu gościć mogę. Aż czy mary, czy skrzynia pod przykryciem leży. Idę nie pytając się, że mi nie należy; Lecz gdy machina owa do kościoła wzięta: Kociec to kapłanowi, prawią, na kurczęta. Nie przymawiając księdzu, duchownemu ojcu, Widywałem kapłonów i ja, rzekę, w kojcu. Niejedenże prawdziwie dla cielesnej tucze Święci się i Piotrowe w ręce bierze klucze. Nie chcący pracowicie w gnoju grześć dla ziarka, Wolą gotowe ciasto; przyjdzieć też kucharka, Śmierć, ale nie ta pierwsza, która nigdy nikiem Nie brakując, rznie tłustych z chudymi kozikiem
choć mam pilną drogę, Wszak dziś i po miesiącu w domu gościć mogę. Aż czy mary, czy skrzynia pod przykryciem leży. Idę nie pytając się, że mi nie należy; Lecz gdy machina owa do kościoła wzięta: Kociec to kapłanowi, prawią, na kurczęta. Nie przymawiając księdzu, duchownemu ojcu, Widywałem kapłonów i ja, rzekę, w kojcu. Niejedenże prawdziwie dla cielesnej tucze Święci się i Piotrowe w ręce bierze klucze. Nie chcący pracowicie w gnoju grześć dla ziarka, Wolą gotowe ciasto; przyjdzieć też kucharka, Śmierć, ale nie ta pierwsza, która nigdy nikiem Nie brakując, rznie tłustych z chudymi kozikiem
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 167
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przy mszej ktoś w kościele pyta, Wie-li, co u ołtarza ksiądz czyni, co czyta, I krótko tajemnicę owę mu wykłada. Żyd, wysłuchawszy, jeszcze krócej odpowiada: Starego Pana Boga jako trzeba umiem, Ale tego młodego jeszcze nie rozumiem. 247. SZARAWARY
Patrzę i wkoło kilka obejdę go razy; Widywałem podobne na mapach obrazy. Nie Niemiec, Nie Włoch; nowa stroju manijera; Nie Francuz też, bo polska i mowa, i cera. Czy Japan, czy Indian, czy kto od Magoga? Na dwu stoi, a zda się, jakby jedna noga. Chłop po pępek, a dalej owa meluzyna.
przy mszej ktoś w kościele pyta, Wie-li, co u ołtarza ksiądz czyni, co czyta, I krótko tajemnicę owę mu wykłada. Żyd, wysłuchawszy, jeszcze krócej odpowiada: Starego Pana Boga jako trzeba umiem, Ale tego młodego jeszcze nie rozumiem. 247. SZARAWARY
Patrzę i wkoło kilka obejdę go razy; Widywałem podobne na mapach obrazy. Nie Niemiec, Nie Włoch; nowa stroju manijera; Nie Francuz też, bo polska i mowa, i cera. Czy Japan, czy Indyjan, czy kto od Magoga? Na dwu stoi, a zda się, jakby jedna noga. Chłop po pępek, a dalej owa meluzyna.
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 300
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
bym karności jakiej za ugaszenie nie popadł/ zostawił. Toż i Wiel: Ojcu ZACHARIASZOWI KOPYSTEŃSKIEMV Archmandrycie swemu jawnie prawił/ który doświadczając rzeczy /brał po zagaszeniu pilnie dojźrzanym klucze do siebie/ i tegoż nie tylko przy tym Paraecclesiarchu/ ale i przy wielu innych ordine następujących (jako i teraz to często gęsto widywają nabożni Zakonnicy) doświadczył/ i pochwalił Pana cudownego w dziełach swoich. Traktatu wtórego PARAENESIS.
JEst co wziąć na dobry rozumu Egzamen Praw: Czyt: Cud ten/ jest czemu zadziwić się: że co się raz w rok w Sobotę przed Zmartwychwstaniem u Grobu Chrystusa Pana dzieje (gdy Z. Ociec Patriarcha/ z Clerem
bym kárnośći iákiey zá vgászenie nie popadł/ zostáwił. Toż y Wiel: Oycu ZACHARIASZOWI KOPYSTENSKIEMV Archmándryćie swemu iáwnie práwił/ ktory doświadczáiąc rzeczy /brał po zágászeniu pilnie doyźrzánỹ klucze do śiebie/ y tegoż nie tylko przy tỹ Páráecclesiárchu/ ále y przy wielu innych ordine nástępuiących (iáko y teraz to często gęsto widywáią nabożni Zakonnicy) doświádczył/ y pochwalił Páná cudownego w dźiełách swoich. Tráctatu wtorego PARAENESIS.
IEst co wźiąć ná dobry rozumu Examen Práw: Czyt: Cud ten/ iest czemu zádźiwić się: że co się raz w rok w Sobotę przed Zmartwychwstániẽ v Grobu Chrystusá Páná dzieie (gdy S. Oćiec Pátryárchá/ z Clerem
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 194.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Orlanda inszy nie mógł tam być, coby Tak niebezpiecznej się śmiał podejmować próby.
LXII.
Znał go dobrze, gdy mieszkał na francuskiem dworze, Z którego beł rok przedtem pojechał na morze, Aby po ojcu swojem, który mu ustąpił Przez śmierć, onego roku na państwo nastąpił. Częstokroć, tam mieszkając, Orlanda widywał I mawiał z niem i nieraz z niem pospołu bywał; I teraz go przywitał i pytał o zdrowie, Zdjąwszy z siebie przyłbicę, którą miał na głowie.
LXIII.
Pokazował to Orland, że tam beł królowi Nie mniej rad, jako i król beł rad Orlandowi; A skoro się kilkakroć z sobą obłapili I spólne
Orlanda inszy nie mógł tam być, coby Tak niebezpiecznej się śmiał podejmować próby.
LXII.
Znał go dobrze, gdy mieszkał na francuskiem dworze, Z którego beł rok przedtem pojechał na morze, Aby po ojcu swojem, który mu ustąpił Przez śmierć, onego roku na państwo nastąpił. Częstokroć, tam mieszkając, Orlanda widywał I mawiał z niem i nieraz z niem pospołu bywał; I teraz go przywitał i pytał o zdrowie, Zdjąwszy z siebie przyłbicę, którą miał na głowie.
LXIII.
Pokazował to Orland, że tam beł królowi Nie mniej rad, jako i król beł rad Orlandowi; A skoro się kilkakroć z sobą obłapili I spólne
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 242
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Po długiej drodze potem do Kochinu przyszli I dopiero z indyjskich granic stamtąd wyszli.
XVIII.
Przebiegając tak wielkie morze z tak wiernemi Wodzami książę Astolf i tak wiadomemi, Pyta cnej Androniki i chce się dowiedzieć, Prosząc, aby mu chciała wszytko rozpowiedzieć, Jeśli okręty z morza, które nazywają Zachodniem, na tem wschodniem kiedy widywają I jeśli nie tykając ziemie, kto z Indii Może prześć do Francjej albo do Anglii.
XIX.
Andronika mu na to, pojźrzawszy wesoło, „Wiedz - pry - że morze ziemię obłapia nakoło I że w się jedna w drugą wchodzą wszytkie wody, Bądź tam, gdzie wre, bądź kędy morze krzepnie w lody
Po długiej drodze potem do Kochinu przyszli I dopiero z indyjskich granic stamtąd wyszli.
XVIII.
Przebiegając tak wielkie morze z tak wiernemi Wodzami książę Astolf i tak wiadomemi, Pyta cnej Androniki i chce się dowiedzieć, Prosząc, aby mu chciała wszytko rozpowiedzieć, Jeśli okręty z morza, które nazywają Zachodniem, na tem wschodniem kiedy widywają I jeśli nie tykając ziemie, kto z Indyej Może prześć do Francyej albo do Angliej.
XIX.
Andronika mu na to, pojźrzawszy wesoło, „Wiedz - pry - że morze ziemię obłapia nakoło I że w się jedna w drugą wchodzą wszytkie wody, Bądź tam, gdzie wre, bądź kędy morze krzepnie w lody
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 335
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Na jednym miejscu uzdy/ na drugim złamana Oś leży/ od mocnego dyszla oderwana. W tej stronie spice się z koł porozmiatywały/ W tej tylko znaki woza zbitego zostały. Tamże gdy świetne włosy już Faetontowi Płomień opalał/ leci prosto ku dołowi: I długim przez powietrze ciągiem niesion bywa: Jak z wypogodzonego nieba się widywa Gwiazda lecieć/ która acz upadać nie może/ Jednak jakoby upaść miała/ zdać się może. Którego/ od ojczyzny daleko/ szeroki M Erydan w się przyjmuje/ i w swój grunt głęboki: W obcej stronie pogrzebu jemu pozwalając/ I jeszcze się kurzące usta oblewając. A Jednak wszytko żywiąca ziemia. Tu per prosopopaeiam
Ná iednym mieyscu vzdy/ ná drugim złamána Oś leży/ od mocnego dyszlá oderwána. W tey stronie spice się z koł porozmiátywáły/ W tey tylko znáki wozá zbitego zostáły. Támże gdy świetne włosy iuż Pháetontowi Płomień opalał/ leći prosto ku dołowi: Y długim przez powietrze ćiągiem nieśion bywa: Iák z wypogodzonego niebá się widywa Gwiazdá lećieć/ ktora ácz vpádáć nie może/ Iednák iákoby vpáść miáłá/ zdáć się może. Ktorego/ od oyczyzny dáleko/ szeroki M Erydán w się przyimuie/ y w swoy grunt głęboki: W obcey stronie pogrzebu iemu pozwaláiąc/ Y ieszcze się kurzące vstá oblewáiąc. A Iednák wszytko żywiąca źiemiá. Tu per prosopopaeiam
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 70
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
morscy. O Na krzywdę tej/ którąście sami wychowali. Bowiem Juno od Tetydy była wychowana. P Do błękitnego morza zejść nie dopiszczajcie. I dowiodła tego, bo tu Niedzwiedzica, którą wozem po naszemu zowią, nigdy pod wody morskie nie zachodzi, jako msze gwiazdy: i owszem się w wierzchu nieba zawsze daje widywać w pogodną noc. Księgi Wtóre. Q A gdy Bogowie morscy. Tetys z Oceanem. R Juno malowanemi wjechała pawami. Tu Poeta, dla sposobniejszego spojenia powieści z powieściami, wspomniał, że Juno odprawiwszy rzecz u Oceana, wjechała na niebo wozem ciągnionym ode dwu ptaków kochanych sobie pawów: którym niedawno pióra umalowała była oczyma
morscy. O Ná krzywdę tey/ ktorąśćie sámi wychowáli. Bowiem Iuno od Thetydy byłá wychowana. P Do błękitnego morzá zeyść nie dopiszczayćie. Y dowiodłá tego, bo tu Niedzwiedźicá, ktorą wozem po nászemu zowią, nigdy pod wody morskie nie záchodźi, iako msze gwiazdy: y owszem się w wierzchu niebá záwsze dáie widywać w pogodną noc. Kśięgi Wtore. Q A gdy Bogowie morscy. Thetys z Oceánem. R Iuno málowánemi wiecháłá pawámi. Tu Poetá, dla sposobnieyszego spoienia powieśći z powieśćiámi, wspomniał, że Iuno odpráwiwszy rzecz v Oceáná, wiecháłá na niebo wozem ćiągnionym ode dwu ptakow kochánych sobie pawow: ktorym niedawno piorá vmálowáłá byłá oczymá
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 81
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638