że przyjacielowi, a najwięcej dwoma. Jeśli też sam znieść możesz, na cóż kogo kusić? I złe, i dobre lepiej w swym sercu zadusić. Gdyż Bóg tylko a mieszek, jako mądrzy piszą, Nie ludzie, nie, choć z ludźmi szczerze towarzyszą. 138 (F). DO KALWINA ŁYSEGO
Wielum łysych widywał, mój Adamie złoty, A wżdym nigdy nie widział takiego jako ty, Inszym tylko na ciele włos głowy nie puszy, Tyś oraz i na ciele łysy, i na duszy, Kiedyś kalwińskiej wiary. Stara to łacina,
Że może nazwać łysym po polsku kalwina. Kiń tę wiarę, a wedle apostolskiej
że przyjacielowi, a najwięcej dwoma. Jeśli też sam znieść możesz, na cóż kogo kusić? I złe, i dobre lepiej w swym sercu zadusić. Gdyż Bóg tylko a mieszek, jako mądrzy piszą, Nie ludzie, nie, choć z ludźmi szczerze towarzyszą. 138 (F). DO KALWINA ŁYSEGO
Wielum łysych widywał, mój Adamie złoty, A wżdym nigdy nie widział takiego jako ty, Inszym tylko na ciele włos głowy nie puszy, Tyś oraz i na ciele łysy, i na duszy, Kiedyś kalwińskiej wiary. Stara to łacina,
Że może nazwać łysym po polsku kalwina. Kiń tę wiarę, a wedle apostolskiej
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 67
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
choć mam pilną drogę, Wszak dziś i po miesiącu w domu gościć mogę. Aż czy mary, czy skrzynia pod przykryciem leży. Idę nie pytając się, że mi nie należy; Lecz gdy machina owa do kościoła wzięta: Kociec to kapłanowi, prawią, na kurczęta. Nie przymawiając księdzu, duchownemu ojcu, Widywałem kapłonów i ja, rzekę, w kojcu. Niejedenże prawdziwie dla cielesnej tucze Święci się i Piotrowe w ręce bierze klucze. Nie chcący pracowicie w gnoju grześć dla ziarka, Wolą gotowe ciasto; przyjdzieć też kucharka, Śmierć, ale nie ta pierwsza, która nigdy nikiem Nie brakując, rznie tłustych z chudymi kozikiem
choć mam pilną drogę, Wszak dziś i po miesiącu w domu gościć mogę. Aż czy mary, czy skrzynia pod przykryciem leży. Idę nie pytając się, że mi nie należy; Lecz gdy machina owa do kościoła wzięta: Kociec to kapłanowi, prawią, na kurczęta. Nie przymawiając księdzu, duchownemu ojcu, Widywałem kapłonów i ja, rzekę, w kojcu. Niejedenże prawdziwie dla cielesnej tucze Święci się i Piotrowe w ręce bierze klucze. Nie chcący pracowicie w gnoju grześć dla ziarka, Wolą gotowe ciasto; przyjdzieć też kucharka, Śmierć, ale nie ta pierwsza, która nigdy nikiem Nie brakując, rznie tłustych z chudymi kozikiem
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 167
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przy mszej ktoś w kościele pyta, Wie-li, co u ołtarza ksiądz czyni, co czyta, I krótko tajemnicę owę mu wykłada. Żyd, wysłuchawszy, jeszcze krócej odpowiada: Starego Pana Boga jako trzeba umiem, Ale tego młodego jeszcze nie rozumiem. 247. SZARAWARY
Patrzę i wkoło kilka obejdę go razy; Widywałem podobne na mapach obrazy. Nie Niemiec, Nie Włoch; nowa stroju manijera; Nie Francuz też, bo polska i mowa, i cera. Czy Japan, czy Indian, czy kto od Magoga? Na dwu stoi, a zda się, jakby jedna noga. Chłop po pępek, a dalej owa meluzyna.
przy mszej ktoś w kościele pyta, Wie-li, co u ołtarza ksiądz czyni, co czyta, I krótko tajemnicę owę mu wykłada. Żyd, wysłuchawszy, jeszcze krócej odpowiada: Starego Pana Boga jako trzeba umiem, Ale tego młodego jeszcze nie rozumiem. 247. SZARAWARY
Patrzę i wkoło kilka obejdę go razy; Widywałem podobne na mapach obrazy. Nie Niemiec, Nie Włoch; nowa stroju manijera; Nie Francuz też, bo polska i mowa, i cera. Czy Japan, czy Indyjan, czy kto od Magoga? Na dwu stoi, a zda się, jakby jedna noga. Chłop po pępek, a dalej owa meluzyna.
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 300
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Orlanda inszy nie mógł tam być, coby Tak niebezpiecznej się śmiał podejmować próby.
LXII.
Znał go dobrze, gdy mieszkał na francuskiem dworze, Z którego beł rok przedtem pojechał na morze, Aby po ojcu swojem, który mu ustąpił Przez śmierć, onego roku na państwo nastąpił. Częstokroć, tam mieszkając, Orlanda widywał I mawiał z niem i nieraz z niem pospołu bywał; I teraz go przywitał i pytał o zdrowie, Zdjąwszy z siebie przyłbicę, którą miał na głowie.
LXIII.
Pokazował to Orland, że tam beł królowi Nie mniej rad, jako i król beł rad Orlandowi; A skoro się kilkakroć z sobą obłapili I spólne
Orlanda inszy nie mógł tam być, coby Tak niebezpiecznej się śmiał podejmować próby.
LXII.
Znał go dobrze, gdy mieszkał na francuskiem dworze, Z którego beł rok przedtem pojechał na morze, Aby po ojcu swojem, który mu ustąpił Przez śmierć, onego roku na państwo nastąpił. Częstokroć, tam mieszkając, Orlanda widywał I mawiał z niem i nieraz z niem pospołu bywał; I teraz go przywitał i pytał o zdrowie, Zdjąwszy z siebie przyłbicę, którą miał na głowie.
LXIII.
Pokazował to Orland, że tam beł królowi Nie mniej rad, jako i król beł rad Orlandowi; A skoro się kilkakroć z sobą obłapili I spólne
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 242
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
kupców wygody, rozstawił po gościńcach warty regimentu swego, ażeby kupców jadących do Rasnej zawracali do Wysokiego i tak jarmark rasieński przeniósł do Wysokiego.
Rodzice moje, oprócz zaniesionego manifestu, jako mocniejszemu cierpliwie to wytrzymali i przez lat kilka, po dawnej i wielkiej konfidencji, ojciec mój w Wysokiem nie bywał i z wojewodą podlaskim nie widywał się. Potem zaczął bywać i zdarzyło się raz, że na św. Michał, imieniny wojewody, był w Wysokiem, gdzie gdy wszyscy mocno podochocili, przyszło do dyskursu takiego, że mój ociec publicznie powiedział wojewodzie: „Na tym świecie nic z wmć panem, jako z mocnym panem, nie wskóram, ale na
kupców wygody, rozstawił po gościńcach warty regimentu swego, ażeby kupców jadących do Rasnej zawracali do Wysokiego i tak jarmark rasieński przeniósł do Wysokiego.
Rodzice moje, oprócz zaniesionego manifestu, jako mocniejszemu cierpliwie to wytrzymali i przez lat kilka, po dawnej i wielkiej konfidencji, ojciec mój w Wysokiem nie bywał i z wojewodą podlaskim nie widywał się. Potem zaczął bywać i zdarzyło się raz, że na św. Michał, imieniny wojewody, był w Wysokiem, gdzie gdy wszyscy mocno podochocili, przyszło do dyskursu takiego, że mój ociec publicznie powiedział wojewodzie: „Na tym świecie nic z wmć panem, jako z mocnym panem, nie wskóram, ale na
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 84
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
więzienia wychodzą) podobnobyś tam kobyliny i koziny darem nie idał/ ale wkajdany okowany robićbyś ciężko musiał na biedne wyżywienie swoje. Tu u nas inaczej/ niewolnikowi i poganinowi Tatarzynowi/ wolno szlachecką wolnością zasłaniać się/ nasze samych trapić i dziwy w państwie naszym czynić. Powiem wam choć podziwicie/ iżem często widywał/ a podobno was wiele zemną/ jednego Tatarzyna z hordy/ ten przez dwie lecie/ pod czasem Trybunału odprawowania/ i inszych sądów/ włóczył się z gęślami po Wilnie/ zawsze obżarty/ na tych gęślach swych przemierzźle gędąc/ i przykrym głosem swym po pogańsku wrzeszcząc/ a żaden tego nie postrzegał/ jaka wielka swawola
więźienia wychodzą) podobnobyś tám kobyliny y koźiny dárem nie idał/ ále wkáydány okowány robićbyś ćieszko muśiał ná biedne wyżywienie swoie. Tu v nas inácżey/ niewolnikowi y pogáninowi Tátárzynowi/ wolno szláchecką wolnośćią zásłániáć się/ nasże sámych trápić y dźiwy w páństwie nászym cżynić. Powiem wam choć podźiwićie/ iżem cżęsto widywał/ á podobno was wiele zemną/ iednego Tátárzyná z hordy/ ten przez dwie lećie/ pod cżásem Trybunału odpráwowánia/ y inszych sądow/ włocżył się z gęślámi po Wilnie/ záwsze obżárty/ ná tych gęślách swych przemierzźle gędąc/ y przykrym głosem swym po pogáńsku wrzeszcżąc/ á żaden tego nie postrzegał/ iáka wielka swawola
Skrót tekstu: CzyżAlf
Strona: 56
Tytuł:
Alfurkan tatarski
Autor:
Piotr Czyżewski
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
egzotyka, historia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
, chce on nas sam pomiarkować. Oznajmuję p. Krakowskiemu, że J. M. P. hetman chce nas pogodzić z macochą, to jest król teraźniejszy.
Lubo z niechęcią pozwala, leć przyjechać mi dozwala; Nad tym deliberacja, gdzie będzie moja stancja, Żeby nikt u mnie nie bywał i nie tak snadno widywał. Prosi, żeby nie broniły, mniszki cele pozwoliły. Każe przyjechać, żebym w klasztorze stała.
Co tak znać sprawiły nieba; - bo też tak było potrzeba, Żebym tę sposobność miała stamtąd, w czymem zamyślała. Tu zaraz prędko wyjeżdżam, a prosto w klasztor zajeżdżam, Bo już ta jest
, chce on nas sam pomiarkować. Oznajmuję p. Krakowskiemu, że J. M. P. hetman chce nas pogodzić z macochą, to jest król teraźniejszy.
Lubo z niechęcią pozwala, leć przyjechać mi dozwala; Nad tym deliberacyja, gdzie będzie moja stancyja, Żeby nikt u mnie nie bywał i nie tak snadno widywał. Prosi, żeby nie broniły, mniszki cele pozwoliły. Każe przyjechać, żebym w klasztorze stała.
Co tak znać sprawiły nieba; - bo też tak było potrzeba, Żebym tę sposobność miała stamtąd, w czymem zamyślała. Tu zaraz prędko wyjeżdżam, a prosto w klasztor zajeżdżam, Bo już ta jest
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 54
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
pieczeni, Z gorącymi rożnami, i sam oszczepisko Z pieca porwawszy, każę iść przy sobie blisko. Widząc ich, drab wstał z ławy; myślę, co z nim zrobić; Nie zdoleją mu ci dwaj, jeśli każę go bić; Ja niewiele pomogę, bom na nogi słaby. Kładąc nazad szelągi: „Widywałem draby, I żołnierz, jeżeli w dom szlachecki przyjedzie, Aż go prosi gospodarz, za stół nie usiędzie.” Chce do drzwi: „A po cóż się, panie bracie, kwapić? Nim szkatułę przyniosą, wódki by się napić. Twoja rzecz, francje, siedzieć z babami pod kruchtą. Przy mnie
pieczeni, Z gorącymi rożnami, i sam oszczepisko Z pieca porwawszy, każę iść przy sobie blisko. Widząc ich, drab wstał z ławy; myślę, co z nim zrobić; Nie zdoleją mu ci dwaj, jeśli każę go bić; Ja niewiele pomogę, bom na nogi słaby. Kładąc nazad szelągi: „Widywałem draby, I żołnierz, jeżeli w dom szlachecki przyjedzie, Aż go prosi gospodarz, za stół nie usiędzie.” Chce do drzwi: „A po cóż się, panie bracie, kwapić? Nim szkatułę przyniosą, wódki by się napić. Twoja rzecz, francie, siedzieć z babami pod kruchtą. Przy mnie
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 561
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ten że czas Demokryt sławny Filozof przybył do Państwa Dariuszowego gdzie był barzo dobrze przyjęty od Króla, a że ten Filozof peregrynował, aby co raz to więcej sekretów dochodził, Dariusz mu kazał wydzielić dla mieszkania Apartament w Ogrodzie. Przybycie Demarata i Demokryta pomnażało uciechy, które się odprawowały u dworu. Dariusz potrzebował żeby ten Filozof widywał często młodych Książąt i bywał na pokoju Królowej, gdzie się mógł widzieć ze wszystkiemi damami dworu, ale Demokryta potrzeba było znajdować w jego mieszkaniu, który ustawicznie był zabawny nauką unikając świata: poznano go w krótkim czasie, że był zdania w cale osobliwego i nowego o wszytkich rzeczach, przynoszono mu qwestyj różnych bez liczby na
ten że czás Demokryt sławny Filozof przybył do Państwá Dáryuszowego gdźie był bárzo dobrze przyięty od Krola, a że ten Filozof peregrynowáł, áby co ráz to więcey sekretow dochodźił, Dáryusz mu kazáł wydźielić dlá mieszkániá Apártáment w Ogrodźie. Przybyćie Demarátá y Demokrytá pomnáżáło ućiechy, ktore się odpráwowáły u dworu. Daryusz potrzebował żeby ten Filozof widywáł często młodych Xiążąt y bywáł ná pokoiu Krolowey, gdźie się mogł widźieć ze wszystkiemi dámami dworu, ále Demokryta potrzebá było znaydowáć w iego mieszkániu, ktory ustáwicznie był zábáwny nauką unikaiąc świátá: poznáno go w krotkim czaśie, że był zdaniá w cále osobliwego y nowego o wszytkich rzeczach, przynoszono mu qwestyi roźnych bez liczby ná
Skrót tekstu: ScudZawiszHist
Strona: Cv
Tytuł:
Historia książęcia Ariamena królewica perskiego
Autor:
Madeleine de Scudéry
Tłumacz:
Maria Beata Zawiszanka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1717
/ Jako snadnie Alabastr/ i piersi niekryte Nadobnej Białejgłowy/ mogą być pożyte. Więc skoro to Wenery doniosło się potym/ Ciężko z tąd urażona pomyśliła o tym/ Żeby którą zniewagę za własną swą wzięła/ Na mnie się jej pomściła. Jakoż i dopieła. Punkt II.
Wiedziała to żem jednę Nimfę urodziwą Rad widywał Dafnidę. Ale prócz poczciwą Miłością jej pojęty. Jako zwyczaj ludzi Kochać Bogom. Toż swego Synaczka pobudzi: Żeby mię jej ohydził. A mnie z drugiej strony Srodze ku niej zapalił/ utknąwszy złocony Grot w pół serca. Jako toż rozumiem i tobie Uczynił z Oliwerem: Skąd zaraz o sobie Mało pomniąc/
/ Iáko snádnie Alábástr/ y piersi niekryte Nadobney Białeygłowy/ mogą bydz pożyte. Więc skoro to Wenery doniosło sie potym/ Cięszko z tąd vráżona pomyśliłá o tym/ Zeby ktorą zniewagę zá własną swą wzięłá/ Ná mnie się iey pomściłá. Iákoż y dopiełá. Punkt II.
Wiedziałá to żem iednę Nimfę vrodźiwą Rad widywáł Dáfnidę. Ale procz poczciwą Miłością iey poięty. Iáko zwyczay ludzi Kocháć Bogom. Toż swego Synaczká pobudzi: Zeby mię iey ochydził. A mnie z drugiey strony Srodze ku niey zápalił/ vtknąwszy złocony Grot w puł sercá. Iáko toż rozumiem y tobie Vczynił z Oliwerem: Zkąd záraz o sobie Máło pomniąc/
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 69
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701