, pod czas tej wojny Szwedzkiej, bezprawnie i nienależycie praktykowanego, gromadnie odprawować niebędzie się godziło. A którzyby się kolwiek ważyli takowe schadzki Nabożeństwa i Kazania, jawnie lub tajemnie czynić, albo Nauczycielów Kacerskich, Predykantów na wypełnienie Obrządków swoich zaciągać, lub dobrowolnie przychodzących przyjmować, takowi, gdy to im będzie do wiedziono, naprzód winą pienieżną, potym więźniem, na koniec wygnaniem, oraz z swemi predykantami, karani być mają, tak przez Jaśnie Wielm: Ich Mciów Panów Marszałków Koronnych i W. X. L. albo przez Sądy Trybunalskie, jako też przez Starostów Grodowych, wyjąwszy tylko samych Postronnych Panów Ministrów, którzy Nabożeństwa swe zwyczajne
, pod czas tey woyny Szwedzkiey, bezprawnie y nienależyćie praktykowanego, gromadnie odprawować niebędźie się godźiło. A ktorzyby się kolwiek ważyli takowe zchadzki Nabożeństwa y Kazania, iawnie lub taiemnie czynić, albo Nauczyćielow Kacerskich, Predykantow na wypełnienie Obrządkow swoich zaćiągać, lub dobrowolnie przychodzących przyimować, takowi, gdy to im będźie do wiedźiono, naprzod winą pienieżną, potym więźniem, na koniec wygnaniem, oraz z swemi predykantami, karani bydź maią, tak przez Jaśnie Wielm: Jch Mćiow Panow Marszałkow Koronnych y W. X. L. albo przez Sądy Trybunalskie, iako też przez Starostow Grodowych, wyiąwszy tylko samych Postronnych Panow Ministrow, którzy Nabożeństwa swe zwyczayne
Skrót tekstu: TrakWarsz
Strona: Gv
Tytuł:
Traktat Warszawski dnia trzeciego Nowembra 1716 roku zkonkludowany
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1717
w utrapieniu. Gdzie teraz kawalerów frygijskich zostały żony, co się za mężów w niewolą dawały? Gdzie ów biskup, bo matce okupując syna, u Wandalów zań więźniem był u poganina? Me Światło, bramę i te klatki nieużyte otwórz, niechaj w radości niebieskie obfite wnidę! Czy chcesz, żeby mię w triumfie wiedziono lub w klatkę (jak trackiego tyrana) wsadzono? Owo już palce, ręce z dziur się pokazują – czemuż mię jeszcze całą więzienia strzymują? Gdzie wąż głowę tam wemknie i ostatek ciała, mnie czemu śliskiej skóry natura nie dała? Często ptak klatki swojej okna oblatuje, dziurki jakiej, którą by uciec, upatruje
w utrapieniu. Gdzie teraz kawalerów frygijskich zostały żony, co się za mężów w niewolą dawały? Gdzie ów biskup, bo matce okupując syna, u Wandalów zań więźniem był u poganina? Me Światło, bramę i te klatki nieużyte otwórz, niechaj w radości niebieskie obfite wnidę! Czy chcesz, żeby mię w tryumfie wiedziono lub w klatkę (jak trackiego tyrana) wsadzono? Owo już palce, ręce z dziur się pokazują – czemuż mię jeszcze całą więzienia strzymują? Gdzie wąż głowę tam wemknie i ostatek ciała, mnie czemu śliskiej skóry natura nie dała? Często ptak klatki swojej okna oblatuje, dziurki jakiej, którą by uciec, upatruje
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 159
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
mil goniąc, popiera; Lubomierski go Jerzy posiłkuje Marszałek zacny, i mężnie podpiera; Przybyło k'temu i Wiśniowieckiego Kilka chorągwi ludu ochotnego.
Sromotnie wtenczas pogaństwo pierzchało, Którego dziesięć tysięcy liczono, Wiele go trupem po polach padało, Wielu i w wodę wpartych natopiono, Języków dosyć i więźniów niemało, Dwu przednich zwłaszcza do króla wiedziono, Ostatek nocnym cieniem zasłoniony, Od krwawej śmierci został uchroniony.
Podobne męstwo po nim widzieć było Póki ten wojny postępek się toczył, Gdy z chanem wojsko niezmierne okryło Pola szeroko, nie raz z swemi skoczył Ufcami i gdzie szczęście się zdarzyło, Broń swoję w jusze bisurmańskiej moczył, Aż w dzień ostatni czerwca Bóg na
mil goniąc, popiera; Lubomierski go Jerzy posiłkuje Marszałek zacny, i mężnie podpiera; Przybyło k'temu i Wiśniowieckiego Kilka chorągwi ludu ochotnego.
Sromotnie wtenczas pogaństwo pierzchało, Którego dziesięć tysięcy liczono, Wiele go trupem po polach padało, Wielu i w wodę wpartych natopiono, Języków dosyć i więźniów niemało, Dwu przednich zwłaszcza do króla wiedziono, Ostatek nocnym cieniem zasłoniony, Od krwawej śmierci został uchroniony.
Podobne męstwo po nim widzieć było Póki ten wojny postępek się toczył, Gdy z chanem wojsko niezmierne okryło Pola szeroko, nie raz z swemi skoczył Ufcami i gdzie szczęście się zdarzyło, Broń swoję w jusze bisurmańskiej moczył, Aż w dzień ostatni czerwca Bóg na
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 345
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
swego/ nie tylo są powinni wojnę wieść duchowną zbałwochwalstwem/ i z heresyą/ ale też i ze złością i niezbożnością grzechów wszelakich/ które do Heresyj rozmaitych/ i podania krajów Chrześcijańskich w ręce pogańskie państw i Królestw/ wrota gniewu Bożego otwierają. Każdego czasu i wieku/ w którym ztym wszystkim trojgiem wojny nie wiedziono/ abo nie tak odpor dawano jako było potrzeba/ wielkie zamieszanie Kościoła Bożego/ w różnych państwach i częściach świata/ bywało zawżdy. co się i czasów naszych gdy Luter z Kalwinem nastali także stało. A że na uhamowanie i wykorzenienie nie tylo Heresyej i bałwochwalstwa/ ale też wszelakich innych miedzy Katolikami grzechów/ bardzo
swego/ nie tylo są powinni woynę wieść duchowną zbáłwochwalstwem/ y z heresyą/ ále tesz y ze złośćią y niezbożnośćią grzechow wszelákich/ ktore do Heresyy rozmáitych/ y podánia kráiow Chrześćiáńskich w ręce pogáńskie páństw y Krolestw/ wrotá gniewu Bożego otwieráią. Káżdego czásu y wieku/ w ktorym ztym wszystkim troygiem woyny nie wiedźiono/ ábo nie ták odpor dawano iáko było potrzebá/ wielkie zámieszánie Kośćiołá Bożego/ w rożnych páństwách y częśćiách świátá/ bywało záwżdy. co sie y czásow nászych gdy Luter z Kálwinem nástáli tákże stáło. A że ná vhámowánie y wykorzenienie nie tylo Heresyey y báłwochwálstwá/ ále tesz wszelákich innych miedzy Kátolikámi grzechow/ bárdzo
Skrót tekstu: SzemGrat
Strona: 30
Tytuł:
Gratis plebański
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1627
Data wydania (nie wcześniej niż):
1627
Data wydania (nie później niż):
1627
; Przez tyle nocy nie będąc przy tobie Nie myślisz, jakbyś odzyskał mię sobie, Gniew twój nierychły lubo sprawiedliwy; Nie jesteś, chociaż masz być o co, mściwy. I znać, że niedbasz na kochanie żadne Kiedy afronty cierpisz tak szaradne. Sam twój konfident Patroklus rzekł mi to, Gdy mię Królowi wiedziono za myto: Nie płacz; do ucha szepnąwszy mi słowo: W krótce się znowu tu powrócisz zdrowo. Nie dość, że niechcesz odzyskać mię; ale Wadzisz się, żebyć nie dano mię cale: Teraz się pokaż w własnym interesie, Jak Bryzeidę kochasz Achillesie. Poszli do ciebie od Króla z ukłonem;
; Przez tyle nocy nie będąc przy tobie Nie myślisz, iákbyś odzyskał mię sobie, Gniew twoy nierychły lubo spráwiedliwy; Nie iesteś, choćiasz masz bydź o co, mśćiwy. Y znać, że niedbasz ná kochánie żadne Kiedy áffronty ćierpisz ták szárádne. Sám twoy konfident Pátroklus rzekł mi to, Gdy mię Krolowi wiedźiono zá myto: Nie płácz; do uchá szepnąwszy mi słowo: W krotce się znowu tu powroćisz zdrowo. Nie dość, że niechcesz odzyskáć mię; ále Wádźisz się, żebyć nie dano mię cále: Teraz się pokaż w włásnym interesśie, Iák Bryzeidę kochasz Achilleśie. Poszli do ćiebie od Krolá z ukłonem;
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 27
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
jak gniazdo bocianie. Za nim chan nowy jechał, ten w letnim kubraku, Tatarów kilkadziesiąt z nim samego braku. Potem, lubo nie zaraz, lecz po małej chwili Różnej szarży na koniech Turcy nastąpili. Urzędnicy wojskowi, przedniejsi baszowie, Cesarskiego szaraju dworscy ministrowie. Dalej siedm dzielnych koni, psutych perłami, Pod złotymi wiedziono strojnych dywdykami. Po nich jechał podskarbi wielki, a z miednicy Garścią rzucał pieniądze z obu stron ulicy Na lud w tłumy skupiony. Dwa zawoje zatym Z kitami na wezgłowiu wieziono bogatym. Potem dwaj nastąpili marszałkowie dworu, Cesarską broń niosący. Na twarzy koloru Przeciwnego; ten czarny jak kruk, drugi biały,
Lubo i
jak gniazdo bocianie. Za nim chan nowy jechał, ten w letnim kubraku, Tatarów kilkadziesiąt z nim samego braku. Potem, lubo nie zaraz, lecz po małej chwili Różnej szarży na koniech Turcy nastąpili. Urzędnicy wojskowi, przedniejsi baszowie, Cesarskiego szaraju dworscy ministrowie. Dalej siedm dzielnych koni, psutych perłami, Pod złotymi wiedziono strojnych dywdykami. Po nich jechał podskarbi wielki, a z miednicy Garścią rzucał pieniądze z obu stron ulicy Na lud w tłumy skupiony. Dwa zawoje zatym Z kitami na wezgłowiu wieziono bogatym. Potem dwaj nastąpili marszałkowie dworu, Cesarską broń niosący. Na twarzy koloru Przeciwnego; ten czarny jak kruk, drugi biały,
Lubo i
Skrót tekstu: GośPosBar_II
Strona: 458
Tytuł:
Poselstwo wielkie Stanisława Chomentowskiego...
Autor:
Franciszek Gościecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
świątobliwości/ u wszytkich był w wielkiej uczciwości. Widząc się iż dla tego w pokorze/ w której gorącym sercem ćwiczyć się pragnął/ potajem nie uciekł z Klasztoru/ i szedł na ostatnie granice Tebaidy/ tam złożywsz Habit Mniski/ wziął świecką suknią/ i szedłdo jednego Klasztora/ o którym wiedział że w nim nasurowszy żywot wiedziono/ i gdzie dla wielkiej odległości rozumiał że się snadnie zataić miał. Tam barzo długo trwajac przededrzwiami/ każdemu bratu upadał u nóg/ prosząc aby był przyjęty. Gdy tedy po długiej wzgardzie którą mu pokazowano/ na ostatek był przyjęty/ wyrzucając mu że strawiwszy wszytkie lata na świecie/ w ostatecznej starości do Klasztora się
świątobliwośći/ v wszytkich był w wielkiey vczćiwośći. Widząc sie iż dla tego w pokorze/ w ktorey gorącym sercem ćwiczyć sie prágnął/ potáiem nie vćiekł z Klasztoru/ y szedł ná ostátnie gránice Thebáidy/ tám złożywsz Habit Mniski/ wźiął świętcką suknią/ y szedłdo iednego Klasztorá/ o ktorym wiedźiał że w nim nasurowszy żywot wiedźiono/ y gdźie dla wielkiey odległosći rozumiał że się snádnie zátaić miał. Tám bárzo długo trwáiac przededrzwiámi/ káżdemu brátu vpadał v nog/ prosząc áby był przyięty. Gdy tedy po długiey wzgárdźie ktorą mu pokázowano/ ná ostátek był przyięty/ wyrzucáiąc mu że strawiwszy wszytkie látá na świećie/ w ostáteczney stárośći do Klasztorá sie
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 143
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
prosić/ żeby mieli litość nad sobą/ a tego przedsięwzięcia zaniechali/ a raczej użalenie mieli nad Chrześcijaństwem i nad utrapiną Matką Kościołem Bożym/ który tego czasu w Węgrzech/ w Iflanciech/ i w Polsce od Tatarów mizernie jest utrapiony. A gdy się ich wiele najdowało coby to barzo radzi uczynili/ do czego ich wiedziono. Grof de Castris urągał się z Zakonnika i z tyc hwszytkich którzy się mową jego wzruszali. A tak zgromadziwszy mnóstwo żołnierzów/ bestialską grę nieszczęśliwy zaczął. Z poranku dnia tego jele ich widziało wielkie stado kruków po powietrzu latających/ i straszliwie kraczących/ co nic inszego nie rozumiem/ jedno iż to szatani byli/ którzy
prośić/ żeby mieli lutość nád sobą/ á tego przedśięwźięćia zániecháli/ á ráczey vżalenie mieli nád Chrześciaństwem y nád vtrapiną Mátką Kośćiołem Bożym/ ktory tego czásu w Węgrzech/ w Iflanćiech/ y w Polscze od Tátárow mizernie iest vtrapiony. A gdy sie ich wiele naydowáło coby to bárzo rádźi vczynili/ do czego ich wiedźiono. Groff de Castris vrągał sie z Zakonniká y z tyc hwszytkich ktorzy sie mową iego wzruszáli. A tak zgromadźiwszy mnostwo żołnierzow/ bestyálską grę niescżeśliwy zaczął. Z poránku dniá tego iele ich widźiáło wielkie stado krukow po powietrzu latáiących/ y strászliwie kraczących/ co nic inszego nie rozumiem/ iedno iż to szátáni byli/ ktorzy
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 314
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
czekać chcemy? Bankiet się nam otwiera, gdy już tych widziemy!”
XI.
Wezwanych spełna niemasz - Rugier się ozowie I tak na onę mowę Marfizy odpowie - Przydzie czekać: wnet sławny, wnet taniec zaczniemy, Na którem krok skrwawiony wielom pomylemy.” Ledwo wyrzekł, aliści obaczą na stronie Drugą rotę; wiedziono przy niej muły, konie, Złotem, srebrem i drogiem sprzętem najuczone, Co od grabie Murzyn brać miał za więźnie one.
XII.
Były szaty, obicia złotem przetykane, Szable drogo oprawne, łuki malowane. W śrzodku gminu dwaj bracia jadą pojmani, Do podjezdków podlejszych mocno przywiązani, Nic więcej, jeno targu czekali
czekać chcemy? Bankiet się nam otwiera, gdy już tych widziemy!”
XI.
Wezwanych spełna niemasz - Rugier się ozowie I tak na onę mowę Marfizy odpowie - Przydzie czekać: wnet sławny, wnet taniec zaczniemy, Na którem krok skrwawiony wielom pomylemy.” Ledwo wyrzekł, aliści obaczą na stronie Drugą rotę; wiedziono przy niej muły, konie, Złotem, srebrem i drogiem sprzętem najuczone, Co od grabie Murzyn brać miał za więźnie one.
XII.
Były szaty, obicia złotem przetykane, Szable drogo oprawne, łuki malowane. W śrzodku gminu dwaj bracia jadą poimani, Do podjezdków podlejszych mocno przywiązani, Nic więcej, jeno targu czekali
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 288
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
się grzechy ubezpiecza. 447. NA TOŻ DRUGI RAZ
I mowa się do rzeczy ma stosować swojej: Na cóż ją szerzyć, kiedy rzecz za to nie stoi? Tam chyba człeku z mową nie wadzi rozwodzić, Gdzie trzeba racjami przyczyny dowodzić. Przyjechał do mnie sąsiad; radem mu zwyczajnie, Więc proszę, żeby konie wiedziono do stajnie, Bo mię zastał na dworze. Toż w domowe ściany Proszę bez ceremonii. Idzie zadumany. Siadszy, żeby na ustąp szli, na sługi skinie. Jużci mi coś, pomyślę, pewnie z domu zginie: Pieniędzy chce pożyczyć, abo dziewosłębi. A ten słów i konceptu co może najgłębiej Zdobywszy
się grzechy ubezpiecza. 447. NA TOŻ DRUGI RAZ
I mowa się do rzeczy ma stosować swojej: Na cóż ją szerzyć, kiedy rzecz za to nie stoi? Tam chyba człeku z mową nie wadzi rozwodzić, Gdzie trzeba racyjami przyczyny dowodzić. Przyjechał do mnie sąsiad; radem mu zwyczajnie, Więc proszę, żeby konie wiedziono do stajnie, Bo mię zastał na dworze. Toż w domowe ściany Proszę bez ceremonii. Idzie zadumany. Siadszy, żeby na ustąp szli, na sługi skinie. Jużci mi coś, pomyślę, pewnie z domu zginie: Pieniędzy chce pożyczyć, abo dziewosłębi. A ten słów i konceptu co może najgłębiej Zdobywszy
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 267
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987