odzienia swojej/ i świece zapaliwszy z Myrrhą i Kadzidłem przyszli do Relikwij S^o^ Męczennika Książęcia Kijowskiego Boryssa/ wzięli ei/ i nawozie położyli/ który nie woły ani konie/ ale sami Jaśnie Oświecone Książęta Kijowskie/ i ich radni Panowie/ lub Bolarowie/ jako ich tamtych czaswo zwano/ przywiązawszy powrozy prowadzili: i rękoma swemi wieźli: Wprzód szli Zakonnicy z świecami/ po nich Presbyterowie/ po tych Wielebni Ojcowie Ihumenowie/ za temi Episkopowie przed samym ciałem. Książęta zaś drugie pokrewne z Dworzany swemi szli za Ciałem świętym pomiędzy płoty: aiż była droga po między te ogrodzenia/ dla wielkiego mnóstwa narodu barzo przyciasna/ nie mogli Moszczy Świętego spiesznie prowadzić/
odźienia swoiey/ y świece zápaliwszy z Myrrhą y Kádzidłem przyszli do Reliquiy S^o^ Męczenniká Xiążęćiá Kiiowskiego Borissá/ wźięli ei/ y náwoźie położyli/ ktory nie woły áni konie/ ále sámi Iásnie Oświecone Xiążętá Kiiowskie/ y ich rádni Pánowie/ lub Bolárowie/ iáko ich támtych czáswo zwano/ przywiązawszy powrozy prowádźili: y rękomá swemi wieźli: Wprzod szli Zakonnicy z świecámi/ po nich Presbyterowie/ po tych Wielebni Oycowie Ihumenowie/ zá temi Episkopowie przed sámym ćiáłem. Xiążętá záś drugie pokrewne z Dworzány swemi szli zá Ciáłem świętym pomiędzy płoty: áiż byłá drogá po między te ogrodzenia/ dla wielkiego mnostwá národu bárzo przyćiásna/ nie mogli Moszczy Swiętego spiesznie prowádźić/
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 103.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
rzadko kto się z naszych z koniem do domu wrócił, a choć go przygnał, to już pożytku z niego nie miał, bo zmizerowany zdychać musiał. Dla wyzdychanych koni armaty i amunicyje w Bukowinie zakopali, po które potym chodził Gałecki na ten czas kuchmistrz koronny, a potym wojewoda kaliski. Samego nawet Króla karytę wołami wieźli poty, póki ze Stryja świeże nie przyszły cugi i inne konie ze starostw, które na siebie trzymał, ale nie Królem będąc ich sobie przywłaszczył, lecz gdy jeszcze chorążym koronnym, marszałkiem koronnym i hetmanem zostawał (podług opisania życia jego jednym wirszem: Bellator, post signa ferens, post Scipio, dux, rex)
rzadko kto się z naszych z koniem do domu wrócił, a choć go przygnał, to już pożytku z niego nie miał, bo zmizerowany zdychać musiał. Dla wyzdychanych koni armaty i ammunicyje w Bukowinie zakopali, po które potym chodził Gałecki na ten czas kuchmistrz koronny, a potym wojewoda kaliski. Samego nawet Króla karytę wołami wieźli poty, póki ze Stryja świeże nie przyszły cugi i inne konie ze starostw, które na siebie trzymał, ale nie Królem będąc ich sobie przywłaszczył, lecz gdy jeszcze chorążym koronnym, marszałkiem koronnym i hetmanem zostawał (podług opisania życia jego jednym wirszem: Bellator, post signa ferens, post Scipio, dux, rex)
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 90
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
aby mógł z bliska zagrzać Wojska swoje do Operacjej Wojennej/ lubo do Siedmiogrodzkiej ziemie i do Węgier/ lubo do Dalmacjej. Ze Gdańska 2. Februarij. 1661.
NIe tylko Post-Magistrowie Kurfirstowscy zatrzymują listy/ ale nawet i wozy Formańskie idące z Hamburgu do nas/ hamują i wytrząsają ich/ aby jakie listy między towarem nie wieźli. Przyszły też wiadomości/ że około Drahimu coś byli w polu zabrali Kurfirstowsej Żołnierze/ czego się dowiedziawszy Praesidium Polskie w Drahimie/ wypadło z Miasta: że na niego dali ognia Kurfirstowscy/ jako tylko go obaczyli/ a naszy dawali im Respons; Jeszcze niewiemy/ jeśli kto z obu stron na placu nie został.
áby mogł z bliská zágrzać Woyská swoie do Operácyey Woienney/ lubo do Siedmigrodzkiey źiemie y do Węgier/ lubo do Dálmácyey. Ze Gdáńská 2. Februarij. 1661.
NIe tylko Post-Mágistrowie Kurfirstowscy zátrzymuią listy/ ále náwet y wozy Formánskie idące z Hámburku do nas/ hámuią y wytrząsaią ich/ áby iákie listy między towárem nie wieźli. Przyszły też wiádomośći/ że około Dráhimu coś byli w polu zábráli Kurfirstowsey Zołnierze/ cżego się dowiedźiawszy Praesidium Polskie w Drahimie/ wypádło z Miástá: że ná nieg^o^ dáli ognia Kurfirstowscy/ iáko tylko go obacżyli/ á nászy dawáli im Respons; Ieszcże niewiemy/ ieśli kto z obu stron ná plácu nie został.
Skrót tekstu: MerkPol
Strona: 87
Tytuł:
Merkuriusz polski ordynaryjny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1661
Data wydania (nie później niż):
1661
która nieprawdziwy sąd o niem czyniła, Za wozem uwiązana, w błocie się walała I pomazana, godne karanie cierpiała. Nakoniec przed sędziami wóz zastanowili, Gdzie za cudzy występek słuchał w onej chwili Swej sromoty, która mu była wymiatana Na oczy, od trębacza w głos wywoływana. PIEŚŃ XVII.
CXXXIV.
Stąmtąd go wieźli dalej od bramy do bramy, Przed kościoły, ratusze i bogate kramy, Gdzie słowo tak wszeteczne żadne nie zostało, Któremby mu pospólstwo było nie łajało. Na ostatek za miasto beł wyprowadzony Od gminu, który mniemał tak, że wypędzony Miał być stamtąd samem ich wrzaskiem i gwizdaniem, Którzy nie znając, kto beł
która nieprawdziwy sąd o niem czyniła, Za wozem uwiązana, w błocie się walała I pomazana, godne karanie cierpiała. Nakoniec przed sędziami wóz zastanowili, Gdzie za cudzy występek słuchał w onej chwili Swej sromoty, która mu była wymiatana Na oczy, od trębacza w głos wywoływana. PIEŚŃ XVII.
CXXXIV.
Stąmtąd go wieźli dalej od bramy do bramy, Przed kościoły, ratusze i bogate kramy, Gdzie słowo tak wszeteczne żadne nie zostało, Któremby mu pospólstwo było nie łajało. Na ostatek za miasto beł wyprowadzony Od gminu, który mniemał tak, że wypędzony Miał być stamtąd samem ich wrzaskiem i gwizdaniem, Którzy nie znając, kto beł
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 35
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Tę odmianę na sercu Króla prędko sprawił, Ze zbawienną myśl wszytkę z pamięci wyrzucił, A do dawnych nałogów z ochotą się rzucił, I postępków złych. Zaczym rozsyła swe listy Po Państwie wszędzie, aby na Fest uroczysty Przybyli, za któremi ze wszytkiego Państwa: Indii widzieć było gromadę Pogaństwa, Z którego, jedni wieźli kozły, i barany, Drudzy pędzili tłuste dla ofiar czabany. O BARLAAMIE I JOZAFAĆIE. ŚŚ. Psal: 51. Habac: 2.
Gdy tedy się zebrali w kupę, Król tym czasem Powstawszy z majestatu przyszedł w przód z Teudaszem Do zboru, aby były te przygotowane Obiaty, które miały być ofiarowane. Zaczym
, Tę odmiánę ná sercu Krolá prędko spráwił, Ze zbáwienną myśl wszytkę z pámięći wyrzućił, A do dawnych náłogow z ochotą się rzucił, Y postępkow złych. Záczym rozsyła swe listy Po Páństwie wszędźie, áby ná Fest vroczysty Przybyli, zá ktoremi ze wszytkiego Páństwá: Indiey widźieć było gromádę Pogáństwá, Z ktorego, iedni wieźli kozły, y bárány, Drudzy pędźili tłuste dla ofiar czábány. O BARLAAMIE Y IOZAPHAĆIE. ŚŚ. Psal: 51. Habac: 2.
Gdy tedy się zebráli w kupę, Krol tym czásem Powstawszy z máiestatu przyszedł w przod z Theûdászem Do zboru, áby były te przygotowáne Obiáty, ktore miáły bydź ofiárowáne. Záczym
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 219
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
i statków/ które do portu zbrojno/ trąbiąc/ z dział strzelając/ wjeżdżały. Byli to Saracenowie/ którzy jednego Pana możnego Tureckiego z Afryki prowadzili/ co peregrynował do Mechy/ nawiedzać grób Mahometów. Gdy byli na morzu/ porwali jednę nawę z trzynastą Chrześcijan/ rzeczy ich między się podzielili/ samych do Aleksandrii przedawać wieźli. Askoro do portu weszli/ wyjechało przeciwko nim siła Aleksandrynów i Mamaluków/ strojno i kosztownie/ prowadzili ich do miasta z radością i pompą wielką. Arabska Nabozeństwo Szatańskie.
Dnia 26 Paźdź: była Niedziela 22 post octa: SS. Trinit: Msze Z. wysłuchawszy/ nie wychodzilismy z gospody po obiedzie nigdziej/ dla
y státkow/ ktore do portu zbroyno/ trąbiąc/ z dźiał strzeláiąc/ wieżdżáły. Byli to Sárácenowie/ ktorzy iednego Páná możnego Tureckiego z Afryki prowádźili/ co peregrynował do Mechy/ náwiedzáć grob Máchometow. Gdy byli ná morzu/ porwáli iednę nawę z trzynastą Chrześćian/ rzeczy ich między się podźielili/ sámych do Alexándryey przedáwáć wieźli. Askoro do portu weszli/ wyiecháło przećiwko nim śiłá Alexándrynow y Mámálukow/ stroyno y kosztownie/ prowádźili ich do miásta z rádośćią y pompą wielką. Arábska Nábozenstwo Szátanskie.
Dniá 26 Páźdź: byłá Niedźielá 22 post octa: SS. Trinit: Msze S. wysłuchawszy/ nie wychodźilismy z gospody po obiedźie nigdźiey/ dla
Skrót tekstu: BreyWargPereg
Strona: 76
Tytuł:
Peregrynacja arabska albo do grobu św. Katarzyny
Autor:
Bernhard Breydenbach
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
a powiedano i na morzu o rozbojach wielkich. Abowiem iż na ten czas zawaśnienie wielkie było miedzy Wenecką Rzecząpos: i królem Neapolitańskim/ tedy Weneci jeden okręt Neapolitański/ co do Aleksandrii bieżał/ pojmali byli i złupili. Przyjechała też była galera jedna/ w której było kilka Niemców. Gdyśmy ich pytali/ coby wieźli/ powiedzieli/ że tylko orzechy laskowe mamy/ wieziemy ich za 10. tysięcy dukatów do wschodnich Państw kędy nie rosną/ i dlatego drogie są/ a zawiezione dalej niż do sta lat trwają/ od robaka i zgniłości wolne/ co je tu u nas prędko/ i roku nie czękając/ psuje. Tedyż Aleksandrynowie
á powiedano y ná morzu o rozboiách wielkich. Abowiem iż ná ten czás záwaśnienie wielkie było miedzy Wenecką Rzecząpos: y krolem Neápolitáńskim/ tedy Weneći ieden okręt Neápolitáński/ co do Alexándryey biezał/ poimáli byli y złupili. Przyiecháłá też byłá galerá iedná/ w ktorey było kilká Niemcow. Gdysmy ich pytáli/ coby wieźli/ powiedźieli/ że tylko orzechy laskowe mamy/ wieźiemy ich zá 10. tyśięcy dukatow do wschodnich Państw kędy nie rostą/ y dlatego drogie są/ á záwieźione dálej niż do stá lat trwáią/ od robaká y zgniłośći wolne/ co ie tu u nas prędko/ y roku nie czękaiąc/ psuie. Tedyż Alexándrynowie
Skrót tekstu: BreyWargPereg
Strona: 81
Tytuł:
Peregrynacja arabska albo do grobu św. Katarzyny
Autor:
Bernhard Breydenbach
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
galery wynieść/ i w kaplicce położyć kazał/ kędy okrutnie a rzewno prawie na ciele ojcowskim padszy płakał/ aż go przyjaciele zdięli/ i do galery odwiedli/ ciało wychędożywszy/ i maściami wonnymi namazawszy/ w trunnę drzewianą włożyli/ smołą i ćwieczkami dobrze obwarowali/ do grobu/ który sobie za żywota w Wenecji obrał/ wieźli. Przyczym wszytkim/ iżeśmy obecni byli/ tedysmy też tego doszli/ że są rzeczy nie pewne/ a i owszem plotki/ aby ciała zmarłego człeka morzem wieść nie mógł/ dla czego pospolicie/ gdy Hrabia/ szlachcic/ abo jaki zacny człowiek z przypadku na morzu umrze/ wyrzucają go z okrętu w wodę
galery wynieść/ y w káplicce położyć kazał/ kędy okrutnie á rzewno práwie ná ćiele oycowskim padszy płákał/ áż go przyiaćiele zdięli/ y do galery odwiedli/ ciáło wychędożywszy/ y máśćiámi wonnymi námázawszy/ w trunnę drzewiáną włożyli/ smołą y ćwieczkámi dobrze obwárowáli/ do grobu/ ktory sobie zá żywotá w Wenecyey obrał/ wieźli. Przyczym wszytkim/ iżesmy obecni byli/ tedysmy też tego doszli/ że są rzeczy nie pewne/ á y owszem plotki/ áby ćiáłá zmárłego człeká morzem wieść nie mogł/ dla czego pospolićie/ gdy Hrábiá/ szláchćic/ ábo iáki zacny człowiek z przypadku ná morzu umrze/ wyrzucáią go z okrętu w wodę
Skrót tekstu: BreyWargPereg
Strona: 90
Tytuł:
Peregrynacja arabska albo do grobu św. Katarzyny
Autor:
Bernhard Breydenbach
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
z legacyjej onej; Tak padł ten rycerz z tyłu nożem uderzony. Więc inszych zacnych wodzów i rotmistrzów siła, Których pamięć na piśmie cnota zostawiła Przyszłym wiekom, i chociaż zginęli w tej burzy, Znowu ich wieczna sława do nieba wynurzy. Tam Łukasz syn hetmański i z synowcem Janem, Żółkiewscy, z tym co ranni wieźli się rydwanem, Wzięci; taż Potockiego z nimi Mikołaja, Syna Jakubowego, zagarnęła zgraja; Tu Marcin Kazanowski żywcem w ręce wpada, Co dziś u królewicza buzdyganem włada Pod Chocim; tym Bałaban pospołu i z Strusem, Winnicki i halicki starostowie musem, Tym Strzyżowski z Maleńskim, i Ferensbach trzeci, Pułkownicy do oków
z legacyjej onéj; Tak padł ten rycerz z tyłu nożem uderzony. Więc inszych zacnych wodzów i rotmistrzów siła, Których pamięć na piśmie cnota zostawiła Przyszłym wiekom, i chociaż zginęli w tej burzy, Znowu ich wieczna sława do nieba wynurzy. Tam Łukasz syn hetmański i z synowcem Janem, Żółkiewscy, z tym co ranni wieźli się rydwanem, Wzięci; taż Potockiego z nimi Mikołaja, Syna Jakubowego, zagarnęła zgraja; Tu Marcin Kazanowski żywcem w ręce wpada, Co dziś u królewicza buzdyganem włada Pod Chocim; tym Bałaban pospołu i z Strusem, Winnicki i halicki starostowie musem, Tym Strzyżowski z Maleńskim, i Ferensbach trzeci, Pułkownicy do oków
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 35
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
Fortuny/ podanymi potrawami tegoż gościa nieczestował/ gdyby go po tym bankiecie/ in Somnij Reclinatorium na miejsce noclegowe/ odprowadzić nie miał/ i tam wiecznym snem uspiwszy/ walnym onego statutem by grobem nie zapieczętował. Nigdyby na swym gospodarstwie takowych dworzan nie wychowywał/ którzyby z tą pospolicie kondycją każdego do góry wieźli/ aby z nich nie zi achali. Nigdyby na tej się polityce nie sadził/ gdyby in atrum wprowadziwszy/ titulum Triclinij pokazawszy/ nie miał mu z tytułem monumenti w oczy zabieżeć. Skłońcie oczy Jaśnie wielmożni Miłościwi Panowie na ten bogaty/ na ten wyniosły/ na ten Książęcy/ tylko że konceptem śmierci wymyślony aparacik
Fortuny/ podánymi potráwámi tegoż gośćiá nieczestował/ gdyby go po tym bánkiećie/ in Somnij Reclinatorium ná mieysce noclegowe/ odprowádźić nie miał/ y tám wiecznỹ snem vspiwszy/ wálnym onego státutem by grobem nie zápieczętował. Nigdyby ná swym gospodárstwie tákowych dworzan nie wychowywał/ ktorzyby z tą pospolićie kondycyą kożdego do gory wieźli/ áby z nich nie zi ácháli. Nigdyby ná tey się polityce nie sádźił/ gdyby in atrum wprowádźiwszy/ titulum Triclinij pokázawszy/ nie miał mu z tytułem monumenti w oczy zábieżeć. Skłońćie oczy Iásnie wielmożni Miłośćiwi Pánowie ná ten bogáty/ ná ten wyniosły/ ná ten Xiążęcy/ tylko że konceptem śmierći wymyślony áppáraćik
Skrót tekstu: WojszOr
Strona: 90
Tytuł:
Oratora politycznego [...] część pierwsza pogrzebowa
Autor:
Kazimierz Wojsznarowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1644
Data wydania (nie wcześniej niż):
1644
Data wydania (nie później niż):
1644