, abyśmy w Cerkwi jego Z. jak jednym sercem jedno wierzyli/ ku sprawiedliwości/ jak jednymi usty jedno wyznawali ku zbawieniu: Bo jeśli on przy drzwiach serc naszych stoi/ i kołata do nas/ abyśmy mu otworzyli/ w dom serca naszego wniść mu dopuścili/ i jemu z nami a nam z nim wieczerzać pozwolili: jak nierówno którego łagodniejszego/ łaskawszego/ a do datku ochotniejszego najdziemy go/ gdy my jego szukać/ my do jego miłosiernych drzwi kołatać/ my jego prosić będziem oto/ co on sam mieć nas zezwala/ i Boga Ojca swego/ aby nam dał prosi mówiąc/ Pater Sancte serua eos innomine tuo, quos
, ábyśmy w Cerkwi iego S. iák iednym sercem iedno wierzyli/ ku spráwiedliwośći/ iák iednymi vsty iedno wyznawáli ku zbáwieniu: Bo ieśli on przy drzwiách serc nászych stoi/ y kołáta do nas/ ábysmy mu otworzyli/ w dom sercá nászego wniść mu dopuśćili/ y iemu z námi á nam z nim wiecżerzáć pozwolili: iák nierowno ktorego łágodnieyszego/ łáskáwszego/ á do datku ochotnieyszego naydźiemy go/ gdy my iego szukáć/ my do iego miłośiernych drzwi kołátáć/ my iego prośić będźiem oto/ co on sam mieć nas zezwala/ y Bogá Oycá swego/ áby nam dał prośi mowiąc/ Pater Sancte serua eos innomine tuo, quos
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 8
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
gnuśność/ i głowy bolenie/ Na noc radzę zachowaj twe uspokojenie.
O Wiatrach zatrzymanych. Wiatrów choroby wnosi cztery zatrzymanie/ Kurcz/ puchlinę/ kolikę głowy zawracanie.
O Wieczerzy. Nawieczerzy kto długiej potraw siła jada/ Tego ciężkie w żołądku gryzienie napada. Abyś miał lżejsze wnątrze/ był sposobnym w nocy/ Wieczerzać ktemu będzie krótka napomocy.
Opostanowieniu przed jedzeniem, i o czasie do jedzenia. Nigdy nie jedz żołądek/ aż pusty uczujesz/ Bo tym sobie apetyt więtszy nagotujesz. Poznasz go/ gdyć przystąpi chciwość do jedzenia/ Gdy ślina rzadka w ustach/ zażyj posilenia.
O Melancholikach od jakich potraw stronić mają.
gnusność/ y głowy bolenie/ Ná noc rádzę záchoway twe vspokoienie.
O Wiátrách zátrzymánych. Wiátrow choroby wnośi cztery zátrzymánie/ Kurcz/ puchlinę/ kolikę głowy záwracánie.
O Wieczerzy. Náwieczerzy kto długiey potraw śiłá iada/ Tego ćiężkie w żołądku gryźienie nápada. Abyś miał lżeysze wnątrze/ był sposobnym w nocy/ Wieczerzać ktemu będźie krotka nápomocy.
Opostánowieniu przed iedzeniem, y o czásie do iedzenia. Nigdy nie iedz żołądek/ áż pusty vczuiesz/ Bo tym sobie ápetyt więtszy nágotuiesz. Poznasz go/ gdyć przystąpi chćiwość do iedzenia/ Gdy śliná rzadka w vstách/ záżiy pośilenia.
O Melánkolikách od iákich potraw stronić máią.
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: B2v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
A jeśli żołądkowe czujesz zatwardzenie/ Nim niech wezwą potrawy swoje dokończenie.
O Sposobie jedzenia i picia. Pij często: ale mało kiedy obiadujesz: Między obiadem zasię chciwość pochamujesz. Do jedzenia i picia: aże do wieczerzy/ Boć choroba ten napój sowicie odmierzy. Żebyś uszedł gryzącej w żołądku przykrości/ Niźli poczniesz wieczerzać/ zakrop twe wnętrzności. Po rybach każ na wety położyć orzechy/ Po mięście żołądkowi ser doda pociechy. Dosyć w jednym orzechu/ boć drugi zaszkodzi/ Trzeci kto zie/ ten na śmierć i chorobę godzi. Skoro ziesz świeże miękko uwarzone jaje/ Niechci chłopiec/ a co raz inszy kielich daje.
O
A ieśli żołądkowe czuiesz zátwárdzenie/ Nim niech wezwą potráwy swoie dokończenie.
O Sposobie iedzenia y pićia. Piy często: ále máło kiedy obiáduiesz: Między obiádem záśię chciwość pochámuiesz. Do iedzenia y pićia: áże do wieczerzy/ Boć chorobá ten napoy sowićie odmierzy. Zebyś vszedł gryzącey w żołądku przykrośći/ Niźli poczniesz wieczerzáć/ zákrop twe wnętrznośći. Po rybách każ ná wety położyć orzechy/ Po mięście żołądkowi ser doda poćiechy. Dosyć w iednym orzechu/ boć drugi zászkodźi/ Trzeći kto zie/ ten ná śmierć y chorobę godźi. Skoro ziesz świeże miękko vwárzone iáie/ Niechći chłopiec/ á co raz inszy kielich dáie.
O
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: C2
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
białej i grubej mąki, owo pospolite. Miał do tego i kielich z dawna przebutwiały, I nasienia jakiegoś węzełek niemały. Włóczył się z oną łątką po swej Karyntyjej, Dom od domu uczący ludzi tej religii, Pytający się Niemców onych głupich, ktoby Miał dziecię małe do krztu dziwnymi sposoby, Lub ktoby chciał wieczerzać. Tam po plecu swoich Kogo nalazł, używał tych obrzędów dwoich. Tam trefnego na stole chłopka postawiwszy, I z pluderek rżanego plaskuru dobywszy, I według kondycyjej Ciało Pańskie dawał, Miasto kielicha łyżką kryksmany napawał. Bo mu byli ceklarze kielich zdruzgotali, Jako się z nim, biorąc go do kluzy, szarpali. Było
białej i grubej mąki, owo pospolite. Miał do tego i kielich z dawna przebutwiały, I nasienia jakiegoś węzełek niemały. Włóczył się z oną łątką po swej Karyntyjej, Dom od domu uczący ludzi tej religiej, Pytający się Niemców onych głupich, ktoby Miał dziecię małe do krztu dziwnymi sposoby, Lub ktoby chciał wieczerzać. Tam po plecu swoich Kogo nalazł, używał tych obrzędów dwoich. Tam trefnego na stole chłopka postawiwszy, I z pluderek rżanego plaskuru dobywszy, I według kondycyjej Ciało Pańskie dawał, Miasto kielicha łyżką kryksmany napawał. Bo mu byli ceklarze kielich zdruzgotali, Jako się z nim, biorąc go do kluzy, szarpali. Było
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 363
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
, w którego zasłonach Zjęta siłami Polska tureckiemi, W wielkiej swej trwodze i niebezpieczności, Przy dawnej swojej została całości.
Tyś Stanisławie z jej karków hardego Zraził swem męstwem wschodniego tyrana, Onego wszystkiej Europie strasznego Z niezliczonemi wojskami Osmana: Tyś Karakasza poraził dumnego Nazbyt w imprezach swoich bisurmana; Który był przysiągł niewieczerzać z swemi, Krom pod namioty w obozie polskiemi.
Tam które górą nosić się zuczyły Gdyś snopem w polu pogaństwo pokładał, Mahometańskie dumy się niżyły, A gdzieś swą ręką bohatyrską władał Tam się księżyce otomańskie ćmiły, I sam car wiele z swej hardości składał: Takież twe męstwo znali Tatarowie, Znała i
, w którego zasłonach Zjęta siłami Polska tureckiemi, W wielkiej swej trwodze i niebespieczności, Przy dawnej swojej została całości.
Tyś Stanisławie z jej karków hardego Zraził swém męstwem wschodniego tyrana, Onego wszystkiej Europie strasznego Z niezliczonemi wojskami Osmana: Tyś Karakasza poraził dumnego Nazbyt w imprezach swoich bisurmana; Który był przysiągł niewieczerzać z swemi, Krom pod namioty w obozie polskiemi.
Tam które górą nosić się zuczyły Gdyś snopem w polu pogaństwo pokładał, Machometańskie dumy się niżyły, A gdzieś swą ręką bohatyrską władał Tam się xiężyce otomańskie ćmiły, I sam car wiele z swej hardości składał: Takież twe męstwo znali Tatarowie, Znała i
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 336
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
będzie na obiedzie jadł dostatnie; jednak nie tak/ aby się aż pas na nim zerwał: ale będzie jadł/ po dostatku/ zostawujac jeszcze cokolwiek apetitu: gdyż wieczerza pijąc wodę/ ma być abo barzo skromna/ abo żadna; a zwłaszcza gdy nie wszytka woda wynidzie z ciała. I jeśliż będzie miał wieczerzać; tedy collacją niechaj uczyni: to jest/ abo dwa żółtki z jaja wypije/ bądź w perdocie: abo kurczątko jakie nie wielkie. Najadszy się/ jako naspokojniej się zachować: lub to lekkuchno sobie chodząc po mieszkaniu; lub też siedząc zabawiać się miłymi i uciesznymi rozmowami; a nie spać. Druga nauka jest/
będźie ná obiedżie iadł dostatnie; iednak nie ták/ áby się aż pas ná nim zerwał: ále będźie iadł/ po dostatku/ zostawuiac ieszcże cokolwiek appetitu: gdyż wiecżerza piiąc wodę/ ma bydź ábo barzo skromna/ ábo żadna; a zwłaszcżá gdy nie wszytká wodá wynidzie z ćiałá. Y iesliż będźie miał wiecżerzać; tedy collatią niechay vcżyni: to iest/ ábo dwa żołtki z iáiá wypiie/ bądź w perdoćie: abo kurcżątko iakie nie wielkie. Náiadszy się/ iáko naspokoyniey się zachowáć: lub to lekkuchno sobie chodząc po mieszkaniu; lub też śiedząc zabawiáć się miłymi y vćiesznymi rozmowami; á nie spáć. Druga nauká iest/
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 177.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
. Pokazując/ że o lada fraszkach rzecz swą prowadził. Gdy go strofowano że podczas bywał na miejscach plugawych i mało uczciwych. Na to rzekł: I słońceć podchodzi pod potrzebne komórki/ a wżdy się nie zmaże. Księgi Pierwsze
Zwykł był Diogenes/ bez ceremonij/ tam jadać gdzie się trafiło. Raz tedy gdy usiadł wieczerzać w Kościele/ położono przedeń chleb gruby: który porwawszy precz wyrzucił/ mówiąc: Do Kościoła nie godzi się wnosić nic nie chędogiego.
Spytany będąc coby najlepszego było człowiekowi na tym świecie? powiedział: Wolność jest najlepsza.
Powiadał/ że źli Panowie a niewolnicy/ mało coś są różni od siebie: a to
. Pokázuiąc/ że o ládá frászkách rzecż swą prowádźił. Gdy go strofowano że podcżás bywał ná mieyscách plugáwych y máło vcżćiwych. Ná to rzekł: Y słońceć podchodźi pod potrzebne komorki/ á wżdy się nie zmáże. Kśięgi Pierwsze
Zwykł był Diogenes/ bez ceremoniy/ tám iádáć gdźie się tráfiło. Raz tedy gdy vśiadł wiecżerzáć w Kośćiele/ położono przedeń chleb gruby: ktory porwawszy precż wyrzućił/ mowiąc: Do Kośćiołá nie godźi się wnośić nic nie chędogiego.
Spytány będąc coby naylepszego było cżłowiekowi ná tym świećie? powiedźiał: Wolność iest naylepsza.
Powiádał/ że źli Pánowie á niewolnicy/ máło coś są rozni od śiebie: á to
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 37
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
swego Z uderzenia, które wziął w hełm mocny, dużego. Po niem gocki; lecz i ten, srodze w pół trafiony, Nie bliżu od swojego konia padł zrzucony. Nogi trzeci z spadnienia wzgórę wzniósł przykrego I wala się w kałuży błota śmierdzącego.
LXX
To sprawiwszy, serdeczna dziewka zaraz jedzie Do zamku, gdzie wieczerzać i nocować będzie; Wprzód się jednak przysięgą swą obowiązuje Gospodarzowi, co ją już z męstwa szanuje, Iż na namniejsze z chęcią wyjedzie wyzwanie Za broną z gościem nowem uczynić potkanie. Tak ją puszcza straż w zamek, otwiera jej wrotny, A pokój zasię daje gospodarz ochotny.
LXXVII.
Wyszła też przeciwko niej panna na
swego Z uderzenia, które wziął w hełm mocny, dużego. Po niem gocki; lecz i ten, srodze w pół trafiony, Nie blizu od swojego konia padł zrzucony. Nogi trzeci z spadnienia wzgórę wzniósł przykrego I wala się w kałuży błota śmierdzącego.
LXX
To sprawiwszy, serdeczna dziewka zaraz jedzie Do zamku, gdzie wieczerzać i nocować będzie; Wprzód się jednak przysięgą swą obowiązuje Gospodarzowi, co ją już z męstwa szanuje, Iż na namniejsze z chęcią wyjedzie wyzwanie Za broną z gościem nowem uczynić potkanie. Tak ją puszcza straż w zamek, otwiera jej wrotny, A pokój zasię daje gospodarz ochotny.
LXXVII.
Wyszła też przeciwko niej panna na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 20
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Prawie by z nas każdy był potomek Dawidów. Ale-ć u nas nie idzie żadne obreżanie, Dosyć strachu w Dunajcu gdy przyjdzie nurzanie. Gdy minister ująwszy za łeb w wodę wrzuci, Ledwie się drugi człowiek za tydzień oczuci. By jeszcze ustawiono w kosu się nam rzezać, Wierę, by wolał drugi nigdy nie wieczerzać. Odrzekłby się niejeden (luterskiej) wieczerzej, I chrzest porwon by diabłu, niechaj kto chce wierzy! Wprowadzie-ć to bałamuty, prawdy tu nie widać, Jeno, że się nie śmiemy jawnie ludziom wydać. Żon się swoich boimy, wstydamy się panów, Było-ć by z nas niemało dobrych chrześcijanów.
Prawie by z nas kożdy był potomek Dawidów. Ale-ć u nas nie idzie żadne obreżanie, Dosyć strachu w Dunajcu gdy przyjdzie nurzanie. Gdy minister ująwszy za łeb w wodę wrzuci, Ledwie się drugi człowiek za tydzień oczuci. By jeszcze ustawiono w kosu sie nam rzezać, Wierę, by wolał drugi nigdy nie wieczerzać. Odrzekłby sie niejeden (luterskiej) wieczerzej, I chrzest porwon by diabłu, niechaj kto chce wierzy! Wprowadzie-ć to bałamuty, prawdy tu nie widać, Jeno, że sie nie śmiemy jawnie ludziom wydać. Żon sie swoich boimy, wstydamy sie panów, Było-ć by z nas niemało dobrych chrześcijanów.
Skrót tekstu: SynMinKontr
Strona: 227
Tytuł:
Synod ministrów
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1611
Data wydania (nie wcześniej niż):
1611
Data wydania (nie później niż):
1611
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
nic nie mówił, ale ja postrzegłszy, że mu się cera co raz mieni, pytam go, co mu było? Ej nic, rzecze, mój Bracie (bo mię już od tego czasu tak nazywał) niech tylko Cyrulik przyjdzie, tym czasem racz się rozgościć, bo lubo ja na łóżku jestem, z tobą wieczerzać myślę. Tak ja też rozumiem, rzekę: żeby tu Cyrulika potrzeba, a tym czasem obłąpiwszy go, do swojej się rejterowałam stancyj. Tym czasem z Klaryną rozmawiałam, która dopiero się prawie od śmierci wróciwszy (taki ją strach dotąd trzymał) już też żartować poczynałą. Gdyśmy tak z sobą rozmawiały,
nic nie mowił, ále ia postrzegłsży, że mu się cera co raz mieni, pytam go, co mu było? Ey nic, rzecze, moy Bráćie (bo mię iuz od tego czasu tak názywał) niech tylko Cyrulik przyidźie, tym czásem racz się rozgośćić, bo lubo ia ná łożku iestem, z tobą wieczerzać myślę. Ták ia też rozumiem, rzekę: żeby tu Cyrulika potrzeba, á tym czásem obłąpiwszy go, do swoiey się reyterowáłam stancyi. Tym czásem z Kláryną rozmawiałam, ktora dopiero się práwie od śmierci wroćiwszy (táki ią strach dotąd trzymał) iuż też żartowáć poczynałą. Gdyśmy ták z sobą rozmawiáły,
Skrót tekstu: UrfeRubJanAwan
Strona: 114
Tytuł:
Awantura albo Historia światowe rewolucje i niestatecznego alternatę szczęścia zamykająca
Autor:
Honoré d'Urfé
Tłumacz:
Jan Karol Rubinkowski
Drukarnia:
Jan Ludwik Nicolai
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1741
Data wydania (nie wcześniej niż):
1741
Data wydania (nie później niż):
1741