wyglądać zwysoka. Na odpustli to jadę? na Roki/ i Pryszkę/ Nieszukaną wyraić/ chcąc się Towarzyszkę. Radam zawsze Sąmsiadom/ i co stoją blisko/ Domu mego Żołnierze/ mając stanowisko. Hoduję/ karmię/ raczę/ gdy co było zjedli/ Ofertów zapomnieli/ jak na konie wsiedli. Nie wierzę ale Wiedma/ gdzieś z Tessalskiej kniei/ Złym Wrogiem mej teskliwej przeszkadza nadziei. Psią mię juchą oblawszy; czy prochem znasienia/ Bazyliszka do tego przywiodła w zmierzjenia. Jest majętność obfita/ w Urodzaje w Dani/ Są dostatki: gładkości jeszcze nikt nie gani. Lata prawie nadobie/ luboć mam już Wnuki/ ALe
wyglądać zwysoka. Ná odpustli to iádę? ná Roki/ y Pryszkę/ Nieszukáną wyráić/ chcąc się Towárzyszkę. Rádám záwsze Sąmśiádom/ y co stoią blisko/ Domu mego Zołnierze/ máiąc stánowisko. Hoduię/ karmię/ ráczę/ gdy co było ziedli/ Offertow zápomnieli/ iák ná konie wśiedli. Nie wierzę ále Wiedmá/ gdzieś z Tessalskiey kniei/ Złym Wrogiem mey teskliwey przeszkadza nádźiei. Pśią mię iuchą oblawszy; czy prochem znaśięnia/ Bázyliszká do tego przywiodłá w zmierzienia. Iest máiętność obfita/ w Vrodzáie w Dáni/ Są dostátki: głádkośći ieszcze nikt nie gáni. Látá práwie nadobie/ luboć mąm iuż Wnuki/ ALe
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 168
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
ubyło; Jakoż/ i dobrze. Teraźniejszy żywy Powrotu twego snadź czeka tęskliwy. Acz widzę gości jedzie grzecznych siła Pono z Warsztatu Marsowego dziła: A na ten pogłos iześ świeza Wdowa. Pozal się Boże/ skwapliwego słowa. Dam. Pozal się Boże/ i kto jeno Żywy Mojej niedoli/ i rady skwapliwy Snadź Wiedma smoczym określiwszy zębem/ Dom mój/ przez czary była Dziewosłębem. Snadź Tyzyfona nie stułą lecz pętem/ Umotała mię związkiem tym przeklętem. Ja dziś na żywą młodź gdy rzucę oczy Nieraz hojna łza/ smutną twarz omoczy. I nieraz rzekę; którysz szyb tak szpory Podziemny? śliczne krył w sobie Marmory? Gdzie Alabastry wdzięczne
vbyło; Iákosz/ y dobrze. Teráźnieyszy żywy Powrotu twego snadź czeka tęskliwy. Acz widzę gośći iedźie grzecznych śiła Pono z Wársztátu Mársowego dźiłá: A ná ten pogłos iześ świeza Wdowá. Pozal się Boże/ skwápliwego słowá. Dam. Pozal się Boże/ y kto ieno Zywy Moiey niedoli/ y rády skwápliwy Snadź Wiedmá smoczym określiwszy zębem/ Dom moy/ przez czáry byłá Dźiewosłębem. Snadź Tyzyphoná nie stułą lecz pętem/ Vmotáłá mię związkiem tym przeklętem. Ia dźiś ná żywą młodź gdy rzucę oczy Nieraz hoyna łzá/ smutną twarz omoczy. Y nieraz rzekę; ktorysz szyb ták szpory Podźiemny? śliczne krył w sobie Mármory? Gdźie Alábástry wdźięczne
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 187
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
, jednak tak zapakowała, Że sobie stan on wszyscy smakowali Ani o pierwszym wspominać dawali. Tym i słonecze hamowała biegi, Tym i śród lata zimne suła śniegi I dżdże w połzimy lała, tym zielone Drzewa kilkakroć na rok ozdobione Listem i jabłkiem a zaś drogie schnęły, Kiedy je możne słowa jej przeklęły. Tym nawet wiedma dziwnymi sposoby Zimne umarłych otwierała groby. Przez ten gadziny złe abo się dają Wziąć w rękę, abo w sztoki rozsiadają. Ten srogie wichry i chmury gradowe, Ten i straszliwe grzmoty piorunowe Trzyma, od tego w twardą klobę wzięty Piszczy jako wąż i sam czart przeklęty. Trzykroć szczęśliwy, co i jawnej zwady I potajemnej
, jednak tak zapakowała, Że sobie stan on wszyscy smakowali Ani o pierwszym wspominać dawali. Tym i słonecze hamowała biegi, Tym i środ lata zimne suła śniegi I dżdże w połzimy lała, tym zielone Drzewa kilkakroć na rok ozdobione Listem i jabłkiem a zaś drogie schnęły, Kiedy je możne słowa jej przeklęły. Tym nawet wiedma dziwnymi sposoby Zimne umarłych otwierała groby. Przez ten gadziny złe abo się dają Wziąć w rękę, abo w sztoki rozsiadają. Ten srogie wichry i chmury gradowe, Ten i straszliwe grzmoty piorunowe Trzyma, od tego w twardą klobę wzięty Piszczy jako wąż i sam czart przeklęty. Trzykroć szczęśliwy, co i jawnej zwady I potajemnej
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 445
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
STARZY SŁUDZY PRZY MŁODYM PANIĄTKU
Szedł przez krakowski rynek wojewodzie młody; Widać około niego i w tyle, i w przody Starych szereg katanów; każdemu rywuła Patrzy z oczu; na myśl mi kościelna rotuła Zaraz padnie: poznał wół i z osłem pospołu, Że to dziecię ich panem, a zwłaszcza u stołu. 256. WIEDMA
Że postronek podoi, jeździ na ożogu, Palicie. Nie większaż to wiedma, co na rogu Rynku mieszka? I Cyrce nie robiła gorzej: Siebie w wilczycę, męża w jelenia przetworzy. 257. SĘDZIOWIE
Nago trzy przed Parysa z jabłkiem szły boginie, Ta mądrość, ta królestwo, ta, że go nie
STARZY SŁUDZY PRZY MŁODYM PANIĄTKU
Szedł przez krakowski rynek wojewodzie młody; Widać około niego i w tyle, i w przody Starych szereg katanów; każdemu rywuła Patrzy z oczu; na myśl mi kościelna rotuła Zaraz padnie: poznał wół i z osłem pospołu, Że to dziecię ich panem, a zwłaszcza u stołu. 256. WIEDMA
Że postronek podoi, jeździ na ożogu, Palicie. Nie większaż to wiedma, co na rogu Rynku mieszka? I Cyrce nie robiła gorzej: Siebie w wilczycę, męża w jelenia przetworzy. 257. SĘDZIOWIE
Nago trzy przed Parysa z jabłkiem szły boginie, Ta mądrość, ta królestwo, ta, że go nie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 303
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i w tyle, i w przody Starych szereg katanów; każdemu rywuła Patrzy z oczu; na myśl mi kościelna rotuła Zaraz padnie: poznał wół i z osłem pospołu, Że to dziecię ich panem, a zwłaszcza u stołu. 256. WIEDMA
Że postronek podoi, jeździ na ożogu, Palicie. Nie większaż to wiedma, co na rogu Rynku mieszka? I Cyrce nie robiła gorzej: Siebie w wilczycę, męża w jelenia przetworzy. 257. SĘDZIOWIE
Nago trzy przed Parysa z jabłkiem szły boginie, Ta mądrość, ta królestwo, ta, że go nie minie Piękna żona, przyrzecze, i gdyby w koszuli Przyszły, uważałby był
i w tyle, i w przody Starych szereg katanów; każdemu rywuła Patrzy z oczu; na myśl mi kościelna rotuła Zaraz padnie: poznał wół i z osłem pospołu, Że to dziecię ich panem, a zwłaszcza u stołu. 256. WIEDMA
Że postronek podoi, jeździ na ożogu, Palicie. Nie większaż to wiedma, co na rogu Rynku mieszka? I Cyrce nie robiła gorzej: Siebie w wilczycę, męża w jelenia przetworzy. 257. SĘDZIOWIE
Nago trzy przed Parysa z jabłkiem szły boginie, Ta mądrość, ta królestwo, ta, że go nie minie Piękna żona, przyrzecze, i gdyby w koszuli Przyszły, uważałby był
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 303
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wyraża. NA III. NIEDZ: PO WIELKIEJ NOCY. WTÓRA CZĘSC
3. DLa pożytku pospólstwa, powiem niektóre historyje, o dzisiejszym Świętym Wojciechu, rzadko wiadome; które się najdują w-Legen- dach Długoszowych. Gdy Pragę zakładano jeszcze za Pogaństwa (jakom to od człowieka poważnego w-tamtym kraju słyszał) posłano do jednej widmy albo Czarownice, prosząc aby wrożyła, co za szczęście miasta tego być miało: ona odesłała do jednego Cieśli, aby patrzano co robił, odpowiedział słowiańskim językiem: Prach, po Polsku Próg: a Czarownica rzecze: będzie to miasto Progiem, przez który żaden nigdy nieprzyjaciel nie przejdzie. Co się do dzisiejszego dnia spełniło,
wyraża. NA III. NIEDZ: PO WIELKIEY NOCY. WTORA CZĘSC
3. DLa pożytku pospolstwá, powiem niektore historyie, o dźiśieyszym Swiętym Woyćiechu, rzadko wiádome; ktore się náyduią w-Legen- dách Długoszowych. Gdy Prágę zákładano ieszcze zá Pogáństwá (iákom to od człowieká poważnego w-támtym kráiu słyszał) posłano do iedney widmy álbo Czárownice, prosząc áby wrożyłá, co zá szczęśćie miástá tego bydź miáło: oná odesłáłá do iednego Cieśli, áby pátrzano co robił, odpowiedźiał słowiáńskim ięzykiem: Prách, po Polsku Prog: á Czárownicá rzecze: będźie to miásto Progiem, przez ktory żaden nigdy nieprzyiaćiel nie przeydźie. Co się do dźiśieyszego dniá zpełniło,
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 86
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
PIEŚŃ ÓSMA. ARGUMENT. Rugier śpiesznie ucieka; wiedma Anglikowi Pierwszą postać z inszemi wraca, Astolfowi. Cny Rynald w Brytanii lud każe gromadzić, Który ma Paryżowi na odsiecz prowadzić. Srogiej orce, zastana podle pustelnika, Wydana jest na pokarm nędzna Angelika. Grabia Orland straszliwem snem srodze strwożony, Ukwapliwy z Paryża jedzie w cudze strony. AlegORIE. Logistylla, do której Rugier
PIEŚŃ ÓSMA. ARGUMENT. Rugier śpiesznie ucieka; wiedma Anglikowi Pierwszą postać z inszemi wraca, Astolfowi. Cny Rynald w Brytanniej lud każe gromadzić, Który ma Paryżowi na odsiecz prowadzić. Srogiej orce, zastana podle pustelnika, Wydana jest na pokarm nędzna Angelika. Grabia Orland straszliwem snem srodze strwożony, Ukwapliwy z Paryża jedzie w cudze strony. ALLEGORYE. Logistylla, do której Rugier
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 147
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
znaki wydrożone psuje, Obrazy pali, węzły, wichry rozwięzuje.
XV.
Zaczem przez pole biegli dawni miłośnicy, Którzy, jako się zdało brzydkiej czarownicy, W drzewa, w bydła, w kamienie, w zdroje obróceni, Od Melissy w swą postać beli odmienieni. I wszyscy się udali Rugierowem śladem, Uciekając przed wiedmy rozgniewanej jadem; Zdrowo do Logistylle nakoniec przybyli, Skąd się do Persów, Indów, Greków zaś wrócili.
XVI.
Wszytkich Melissa do swych krajów odesłała, Za co niezmierne dzięki od nich otrzymała. O książęciu angielskiem pierwszą miała pieczą, Jemu napierwej postać wróciła człowieczą, Do czego Rugierowe pomogły przyczyny, I że z
znaki wydrożone psuje, Obrazy pali, węzły, wichry rozwięzuje.
XV.
Zaczem przez pole biegli dawni miłośnicy, Którzy, jako się zdało brzydkiej czarownicy, W drzewa, w bydła, w kamienie, w zdroje obróceni, Od Melissy w swą postać beli odmienieni. I wszyscy się udali Rugierowem śladem, Uciekając przed wiedmy rozgniewanej jadem; Zdrowo do Logistylle nakoniec przybyli, Skąd się do Persów, Indów, Greków zaś wrócili.
XVI.
Wszytkich Melissa do swych krajów odesłała, Za co niezmierne dzięki od nich otrzymała. O książęciu angielskiem pierwszą miała pieczą, Jemu napierwej postać wróciła człowieczą, Do czego Rugierowe pomogły przyczyny, I że z
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 151
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, nie zawsze bawiąc się przy ziemi, I jakoby skosztował w tem śmiertelnem ciele Pociech wiecznych, z których jest najtrwalsze wesele”. Tak mówiąc nauczony przewodnik, po wodzie Ster obracał do brzegu ukwapliwej łodzie,
XLVIII.
Kiedy ujźrzał, że morza wielką część nakryły Okręty, co się za niem w pogonią puściły, Które wiedma Alcyna sama prowadziła, Jako skoro je mocnem wojskiem osadziła, Aby albo straconej zguby swej dostała, Albo państwo i siebie w upadek podała; Pierwszą tego przyczyną miłość, co ją grzeje, Ale niemniej i krzywda, na którą boleje.
XLIX.
Jako żywo, jako się na świat urodziła, Więtszem gniewem i żalem serca
, nie zawsze bawiąc się przy ziemi, I jakoby skosztował w tem śmiertelnem ciele Pociech wiecznych, z których jest najtrwalsze wesele”. Tak mówiąc nauczony przewodnik, po wodzie Sztyr obracał do brzegu ukwapliwej łodzie,
XLVIII.
Kiedy ujźrzał, że morza wielką część nakryły Okręty, co się za niem w pogonią puściły, Które wiedma Alcyna sama prowadziła, Jako skoro je mocnem wojskiem osadziła, Aby albo straconej zguby swej dostała, Albo państwo i siebie w upadek podała; Pierwszą tego przyczyną miłość, co ją grzeje, Ale niemniej i krzywda, na którą boleje.
XLIX.
Jako żywo, jako się na świat urodziła, Więtszem gniewem i żalem serca
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 208
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zgorzeli; Ale nie tak zbitego wojska żałowała, Jako, że miłośnika swego postradała. Dlatego zawżdy stęka i we dnie i w nocy, Dlatego jej ustawnie łzami płyną oczy, I że umrzeć, chocia chce, nie może przez dzięki, To jej żalu, to smętku, to przyczynia męki.
LVI.
Bo takie wiedmy, żyjąc nieprzetrwane lata, Umrzeć nigdy nie mogą, póki zstawa świata. By nie to, takiem żalem była przerażona, Żeby jej była Kloto dowiła przędziona, Albo się, jako Dydo, żelazem przebiła, Albo, jako królowa Nilu uczyniła, Śmiertelnem snemby była, mało zwykłą drogą, Na śmierć poszła;
zgorzeli; Ale nie tak zbitego wojska żałowała, Jako, że miłośnika swego postradała. Dlatego zawżdy stęka i we dnie i w nocy, Dlatego jej ustawnie łzami płyną oczy, I że umrzeć, chocia chce, nie może przez dzięki, To jej żalu, to smętku, to przyczynia męki.
LVI.
Bo takie wiedmy, żyjąc nieprzetrwane lata, Umrzeć nigdy nie mogą, póki zstawa świata. By nie to, takiem żalem była przerażona, Żeby jej była Kloto dowiła przędziona, Albo się, jako Dydo, żelazem przebiła, Albo, jako królowa Nilu uczyniła, Śmiertelnem snemby była, mało zwykłą drogą, Na śmierć poszła;
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 210
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905