NOWE ZWIERCIADŁOModzie dzisiejszego stroju akomodowane, DAMOM POLSKIM Które się Modno noszą,OFIAROWANE. OD JAKUBA ŁĄCZNOWOLSKIEGO Roku Pańskiego, 1678. DO CZYTELNIKA.
Dwie Natury pod Słońce, tak przeciwne były; Ze od siebie, jak Niebo od Ziemie, chodziły. Heraklit zawsze płakał: Domokrit śmiechami Zycie stawił: z Historyj, jako wiecie sami. Wtym Zierciedle, ich żgody, a kto dziś nie widzi? Jednęż Modę, ten płaczem; a ten śmiechem hydzi HERAKLIT Próżność Mody dzisiejszej opłakuje, i na nią przyczynę Boskiego karania składa.
KTo doda głowie mojej/ przeźroczystej wody? Kto zgromadzi/ w mych oczach/ obfitych łez brody? Aby we dnie
NOWE ZWIERCIADŁOModźie dźiśieyszego stroiu ákomodowáne, DAMOM POLSKIM Ktore się Modno noszą,OFIAROWANE. OD JAKVBA ŁĄCZNOWOLSKIEGO Roku Páńskiego, 1678. DO CZYTELNIKA.
Dwie Nátury pod Słońce, ták przećiwne były; Ze od śiebie, iak Niebo od Zięmie, chodźiły. Heráklit záwsze płákał: Domokrit śmiechámi Zyćie stawił: z Historyi, iáko wiećie sámi. Wtym Zierćiedle, ich żgody, á kto dźiś nie widźi? Iednęż Modę, ten płáczẽ; á ten śmiechẽ hydzi HERAKLIT Prozność Mody dźiśieyszey opłakuie, y ná nię przyczynę Boskiego karánia zkłáda.
KTo doda głowie moiey/ przeźroczystey wody? Kto zgromádźi/ w mych oczách/ obfitych łez brody? Aby we dnie
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: Av
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
się bardzo Egipcjanie, których pocieszył jeden tym kształtem. Na wysoką wieżę wszedł w pół miasta, i w jednej ręce trzymając kubek wody nilusowej, a w drugiej brełę ziemie, wołał: Nic wam nieubyło Egipcjanie, póki te dwie rzeczy wam niesą odjęte, woda a ziemia egipska, woda miasto dżdżu, ziemia wiecie jaka. Wyżej ja chcę stanąć, i wyżej mówić: Niefrasujcie się, że ruska, przemyska ziemie są spustoszone, przyjdą a prędko do siebie te włości, jeśli Boga w ręku waszych mieć będziecie.
Pan spętanych rozwiązuje ..... Mowa o tych pętach, które niedawnych dni basza Kantemir rzucił był na
się bardzo Egyptcyanie, których pocieszył jeden tym kształtem. Na wysoką wieżę wszedł w puł miasta, i w jednej ręce trzymając kubek wody nilusowej, a w drugiej brełę ziemie, wołał: Nic wam nieubyło Egyptcyanie, póki te dwie rzeczy wam niesą odjęte, woda a ziemia egyptska, woda miasto dżdżu, ziemia wiecie jaka. Wyżej ja chcę stanąć, i wyżej mówić: Niefrasujcie się, że ruska, przemyska ziemie są spustoszone, przyjdą a prędko do siebie te włości, jeśli Boga w ręku waszych mieć będziecie.
Pan spętanych rozwiązuje ..... Mowa o tych pętach, które niedawnych dni basza Kantemir rzucił był na
Skrót tekstu: BirkBaszaKoniec
Strona: 268
Tytuł:
Kantymir Basza Porażony albo o zwycięstwie z Tatar, przez Jego M. Pana/ P. Stanisława Koniecpolskiego, Hetmana Polnego Koronnego.
Autor:
Fabian Birkowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
się akta. Skąd przyobiecane murowane owe Przez Briaka na Wiśle mosty Henrykowe? Skąd Stefan Burgundią, swoje Siedmiogrody Obiecował i inne, które miał, narody? Zygmunt Trzeci nadzianych nabawił nas myśli, Aż nie wszyscy z Szwecyji zdrową skórą wyśli. Dosyć na tym. Dwie wojnie nastąpiły potym, A dlaczego z Szwedami, dobrze wiecie o tym, Które was paroksyzmów ciężkich nabawiły, A ledwie nie we wszytkich fortunach złupiły. A francuska lilia jak perfumę naszę Polską cerę zmieniła, świadczą o tym wasze Zbiory, prawa, wolności, koronne klejnoty, Syci-m już alamockiej przeciw nam ochoty. Dosyć o tym. Do siebie Bierscy mię wołają,
Żem ich
się akta. Skąd przyobiecane murowane owe Przez Bryjaka na Wiśle mosty Henrykowe? Skąd Stefan Burgundyją, swoje Siedmiogrody Obiecował i inne, które miał, narody? Zygmunt Trzeci nadzianych nabawił nas myśli, Aż nie wszyscy z Szwecyji zdrową skórą wyśli. Dosyć na tym. Dwie wojnie nastąpiły potym, A dlaczego z Szwedami, dobrze wiecie o tym, Które was paroksyzmów ciężkich nabawiły, A ledwie nie we wszytkich fortunach złupiły. A francuska lilija jak perfumę naszę Polską cerę zmieniła, świadczą o tym wasze Zbiory, prawa, wolności, koronne klejnoty, Syci-m już alamockiej przeciw nam ochoty. Dosyć o tym. Do siebie Bierscy mię wołają,
Żem ich
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 726
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
kredensować. Swoją kawalikatą godnie usługować. Potrzebują pozornej wszyscy ci splendecy, Strojnej kawalikaty, ogromnej grandecy.
Pódźmyż do mniejszych braci, posłów ziemskich owych, Którzy zbioru szczupłego uronią gotowych. Wszyscy tak znaczną spezą zjazdy te ponoszą, A cóż, w korzyści sejmu, proszę, nie odnoszą. O, jak wiele wy wiecie sejmów rozerwanych, Prywatą, fakcjami waszymi złamanych, Że dawnych nie wspominam jak odległe czasów, Bo a wizy sejmowe stronią od mych lasów. Ledwo mi się z kim kiedy obaczyć przychodzi. Na potkaniu różnego zwierza mi nie schodzi. Łakomski czy Łukomski, wiedzieć doskonale Ja nie mogę, słyszałem o tym, choć o
kredensować. Swoją kawalikatą godnie usługować. Potrzebują pozornej wszyscy ci splendecy, Strojnej kawalikaty, ogromnej grandecy.
Pódźmyż do mniejszych braci, posłów ziemskich owych, Którzy zbioru szczupłego uronią gotowych. Wszyscy tak znaczną spezą zjazdy te ponoszą, A cóż, w korzyści sejmu, proszę, nie odnoszą. O, jak wiele wy wiecie sejmów rozerwanych, Prywatą, fakcyjami waszymi złamanych, Że dawnych nie wspominam jak odległe czasów, Bo a wizy sejmowe stronią od mych lasów. Ledwo mi się z kim kiedy obaczyć przychodzi. Na potkaniu różnego zwierza mi nie schodzi. Łakomski czy Łukomski, wiedzieć doskonale Ja nie mogę, słyszałem o tym, choć o
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 730
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
ponosili, Dla miłości ojczyzny chętnie to czynili. To, że teraz oziębło w sercach naszych żyje, Już nieprzyjaciel zewsząd polską szkodą tyje. Temu barzo leniwo i rzadko wstręt dacie, A wojska też o małe wiadoma rzecz macie, I to tylko borgowe; tępa w nich ochota, Dla niepłatu waszego licha jest robota. Wiecie dobrze, tym samym pan do sługi traci Wolność swoję, kiedy, co winien, nie płaci. Płaćcie, płaćcie, co wojsku należy, oddajcie, A podskarbich rachunku na czczo wysłuchajcie, Bez bankietów, inwitów deputatów onych, U których snadne latus ekspensów skarbowych. Znaczny z tego pożytek będzie i gotowość Wojska chętną uznacie
ponosili, Dla miłości ojczyznej chętnie to czynili. To, że teraz oziębło w sercach naszych żyje, Już nieprzyjaciel zewsząd polską szkodą tyje. Temu barzo leniwo i rzadko wstręt dacie, A wojska też o małe wiadoma rzecz macie, I to tylko borgowe; tępa w nich ochota, Dla niepłatu waszego licha jest robota. Wiecie dobrze, tym samym pan do sługi traci Wolność swoję, kiedy, co winien, nie płaci. Płaćcie, płaćcie, co wojsku należy, oddajcie, A podskarbich rachunku na czczo wysłuchajcie, Bez bankietów, inwitów deputatów onych, U których snadne latus ekspensów skarbowych. Znaczny z tego pożytek będzie i gotowość Wojska chętną uznacie
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 731
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
nie wadźcie się i takiego grzmotu Nie czyńcie, nie wojsko to tu.
Świece, kufle, szklenice, trunki co nas chłodzą, O jako daleko chodzą,
Od zbrój krwią popluskanych, od świetnych pancerzów, Od pałaszów i koncerzów.
Wszakeśmy uczynili zaciąg pod tym chłodem Z winem i z tym starym miodem.
A wiecie, że to Bachus nie jest pan wojenny Tylko miły i przyjemny.
Ale jak się rozchodzi często i samemu Zdoła Marsowi srogiemu.
Że jakby nogi podciął, tak na podziwienie Uderzy nim więc o ziemię.
Uspokojcież już, bracia, ten huk i łajanie, Którym się grubi poganie
Brzydzą, ale każdy swego pilnując wezgłowia Powinszujmy
nie wadźcie się i takiego grzmotu Nie czyńcie, nie wojsko to tu.
Świece, kufle, szklenice, trunki co nas chłodzą, O jako daleko chodzą,
Od zbroj krwią popluskanych, od świetnych pancerzow, Od pałaszow i koncerzow.
Wszakeśmy uczynili zaciąg pod tym chłodem Z winem i z tym starym miodem.
A wiecie, że to Bacchus nie jest pan wojenny Tylko miły i przyjemny.
Ale jak się rozchodzi często i samemu Zdoła Marsowi srogiemu.
Że jakby nogi podciął, tak na podziwienie Uderzy nim więc o ziemię.
Uspokojcież już, bracia, ten huk i łajanie, Ktorym się grubi poganie
Brzydzą, ale każdy swego pilnując wezgłowia Powinszujmy
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 439
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
: Z ubogiej, ale uprzejmej ochoty Posyłam lubej braciej na suchoty. 708. Kostyrowie wojskowi.
Usiadszy raz w namiecie na hetmańskiej warcie Trzej towarzystwa, chcieli szukać szczęścia w karcie. Tak przestawszy już gęby moczyć w wielkiej czarze, Zacięli się polskiego pasza po talarze. Zaraz jeden: Dawajcie; wino się święciło, Wszak wiecie, że mi zawsze przyjacielem było. Aż drugi z dzwonki na stół: Bronię tej, zawoła; Duże, choć ich dwa tylko, żaden im nie zdoła. Żołądź! Ba i tej bronię. Bracia, ja się kaję. Nie dopuszczam, dograwaj, złe to obyczaje, Kajać się już za drugą: to
: Z ubogiej, ale uprzejmej ochoty Posyłam lubej braciej na suchoty. 708. Kostyrowie wojskowi.
Usiadszy raz w namiecie na hetmańskiej warcie Trzej towarzystwa, chcieli szukać szczęścia w karcie. Tak przestawszy już gęby moczyć w wielkiej czarze, Zacięli się polskiego pasza po talarze. Zaraz jeden: Dawajcie; wino się święciło, Wszak wiecie, że mi zawsze przyjacielem było. Aż drugi z dzwonki na stoł: Bronię tej, zawoła; Duże, choć ich dwa tylko, żaden im nie zdoła. Żołądź! Ba i tej bronię. Bracia, ja się kaję. Nie dopuszczam, dograwaj, złe to obyczaje, Kajać się już za drugą: to
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 450
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
także i Pallas w swej cerze Zwykłej panieńskiej srogiej niezmiękczonej
Odmieniła się. Merkury figlował To w karty, w kostki, we gry rozmaite Przez rożne sztuki fortuny probował, Bachus zaś swoje likwory obfite
Nieskąpą ręką toczył. W tym zawoła Jowisz: A wiecież co to za przyczyna, Żeśmy u tego dziś weseli stoła, Wiecie co to za dobra nowina
Tę nam dobrą myśl teraz skojarzyła? Juno bojąc się żebym jednej wdowy, Która gładkością swoją przechodziła Wszytkie śmiertelne insze białegłowy,
Nie upodobał sobie (lubo próżne Jej strachy były, bo jej Pallas sroga Strzegła, i choćbym się w podstaci rożne Mienił, próżnaby na dół moja droga
także i Pallas w swej cerze Zwykłej panieńskiej srogiej niezmiękczonej
Odmieniła się. Merkury figlował To w karty, w kostki, we gry rozmaite Przez rożne sztuki fortuny probował, Bacchus zaś swoje likwory obfite
Nieskąpą ręką toczył. W tym zawoła Jowisz: A wiecież co to za przyczyna, Żeśmy u tego dziś weseli stoła, Wiecie co to za dobra nowina
Tę nam dobrą myśl teraz skojarzyła? Juno bojąc się żebym jednej wdowy, Ktora gładkością swoją przechodziła Wszytkie śmiertelne insze białegłowy,
Nie upodobał sobie (lubo prożne Jej strachy były, bo jej Pallas sroga Strzegła, i choćbym się w podstaci rożne Mienił, prożnaby na doł moja droga
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 461
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
PUNKT HONORU
Mówią, że w pewnych krainach na świecie, O czym podobno sami lepiej wiecie, Są diabełkowie w domach wychowani, Łasi duszkowie z ludźmi pobratani, Tych jest przysługa donieść i podwodzić, Plotki rozsiewać i sąsiady zwodzić.
A u nas w Polsce czy jest ditko taki? Jest, nie wątp o tym, i są tego znaki, Jest Punkt Honoru, tak się u nas zowie, Kogo chcesz
PUNKT HONORU
Mówią, że w pewnych krainach na świecie, O czym podobno sami lepiej wiecie, Są diabełkowie w domach wychowani, Łasi duszkowie z ludźmi pobratani, Tych jest przysługa donieść i podwodzić, Plotki rozsiewać i sąsiady zwodzić.
A u nas w Polszczę czy jest ditko taki? Jest, nie wątp o tym, i są tego znaki, Jest Punkt Honoru, tak się u nas zowie, Kogo chcesz
Skrót tekstu: DembowPunktBar_II
Strona: 476
Tytuł:
Punkt honoru
Autor:
Antoni Sebastian Dembowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, Z jakiej przyczyny w te rajakory wchodzą? „Zadał mi psubrat — jeden odpowiada — Żem mu nierówny. Niechajże kto zgada, Czym ma być starszy krawiec nad kuśnierza? A ten pan krawczyk, co to w niebo zmierza? Nie miałci Adam sukmany na grzbiecie, W kożuszku chodził, jako sami wiecie, Toć kuśnierz starszy.” — „Nie tak — rzecze drugi — Krawieckie zawsze potrzebne usługi. A ty z twym ojcem czekaj, dudku, zimy, Lecie-ś nic niewart, już to dobrze wiemy!”
Nad kuflem duma ów sąsiad podpiły, Wtem gość przychodzi dla niego niemiły, Zezowatym go natura
, Z jakiej przyczyny w te rajakory wchodzą? „Zadał mi psubrat — jeden odpowiada — Żem mu nierówny. Niechajże kto zgada, Czym ma być starszy krawiec nad kuśnierza? A ten pan krawczyk, co to w niebo zmierza? Nie miałci Adam sukmany na grzbiecie, W kożuszku chodził, jako sami wiecie, Toć kuśnierz starszy.” — „Nie tak — rzecze drugi — Krawieckie zawsze potrzebne usługi. A ty z twym ojcem czekaj, dudku, zimy, Lecie-ś nic niewart, już to dobrze wiemy!”
Nad kuflem duma ów sąsiad podpiły, Wtem gość przychodzi dla niego niemiły, Zezowatym go natura
Skrót tekstu: DembowPunktBar_II
Strona: 481
Tytuł:
Punkt honoru
Autor:
Antoni Sebastian Dembowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965