Wywiódł, gdy na twe słowo ścichł morski wiatr mnogi. Matt: 8.
Gdy noc głucha nadeszła, swobodne ptaszęta Zuciszone po drzewach, i za dnia zwierzęta Spracowane po gajach sen swój wyziewają, A żadnych się w swoim śnie trwóg nie obawiają. Mnie sumnienie me zawsze trwoży, a za boki Strach lękającego się chwyta wielooki, A do kąd bieżę, niewiem? o do twej obrony Strachem zdjęty uciekam Boże niezmierzony! Lamentu dzień pierwszy.
Już noc odprawowała w swym pół drogi biegu, A ludzie snem przykryci przy lubym noclegu Sfatygowaną pamięć z dniowych prac uspioną Trzymali pod cichego milczenia zasłoną; A odemnie Morfeusz w stronę odstępuje; Bo
Wywiodł, gdy ná twe słowo ścichł morski wiátr mnogi. Matt: 8.
Gdy noc głucha nádeszłá, swobodne ptaszętá Zuciszone po drzewách, y zá dniá zwierzętá Sprácowáne po gáiách sen swoy wyziewáią, A żadnych się w swoim śnie trwog nie obawiáią. Mnie sumnienie me záwsze trwoży, á zá boki Strách lękáiącego się chwyta wielooki, A do kąd bieżę, niewiem? o do twey obrony Stráchem zdięty vćiekam Boże niezmierzony! Lámentu dźień pierwszy.
Iuż noc odpráwowáła w swym puł drogi biegu, A ludźie snem przykryći przy lubym noclegu Sfatygowáną pámięć z dniowych prác vspioną Trzymáli pod ćichego milczenia zasłoną; A odemnie Morpheusz w stronę odstępuie; Bo
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 3
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
grzech zepsowany.
One złote swobody szlacheckiej wolności/ Wrodzone cnoty dane z Boskiej opatrzności/ A osobliwe dary duszy należące/ Którą/ jako posępną noc gwiazdy świecące/ Abo Latona w pełni/ zdobią/ tak zdobiły/ Zgasły/ i w noc się ciemną/ straszną obróciły/ Tak dalece/ że bojaźń/ i strach wielooki Czynią/ jak czarne z burzą piorunną obłoki. On mój rozum niebieski głupiemu bydlęciu Stał się równy/ a wola dzikiemu zwierzęciu. Pomną zaś w zapomnienie pamieć obrócona/ Jako w Letejskiej wodzie na głęb zanurżona. Abowiem grzech śmiertelny piękną jej ozdobę/ I jasną zacność w ciemną obrócił żałobę. Na co kiedy poglądam/ zdami
grzech zepsowány.
One złote swobody szlácheckiey wolnośći/ Wrodzone cnoty dane z Boskiey opátrznośći/ A osobliwe dáry duszy należące/ Ktorą/ iáko posępną noc gwiázdy swiecące/ Abo Látona w pełni/ zdobią/ ták zdobiły/ Zgasły/ y w noc się ćiemną/ strászną obroćiły/ Ták dalece/ że boiáźń/ y strách wielooki Cżynią/ iák cżarne z burzą piorunną obłoki. On moy rozum niebieski głupiemu bydlęćiu Stáł się rowny/ á wola dźikiemu zwierzęćiu. Pomną záś w zápomnienie pámieć obrocona/ Iáko w Letheyskiey wodźie ná głęb zanurżona. Abowiem grzech smiertelny piękną iey ozdobę/ Y iásną zácność w ćiemną obroćił żáłobę. Ná co kiedy poglądám/ zdámi
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 70
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
każdy ponosi z nich na wierzchu gęby. Lecz barziej przyzwoitszy herb tej familiji Kostuchna, w której siedzą zyzy i dwie drii. Jako bowiem kość trwała i pełna twardości, W czym ustalony kozak podobny jest kości. Nigdy rycerski człowiek marnie nie upadnie, I kość, chociaj nią rzucisz, stanie przecię snadnie. Jeszcze kość wielooka zewsząd nosi oczy, I mołodec obaczy jak kot o północy. Nadto kostka z pieniędzy nie jednego złupi, Czego u kozackiego pachołka nie kupi. Dlatego u kozaków tak dobra kostuchna Jest jako folwark jaki, abo jak matuchna. Prawa kozackie.
Tak rządnych deliunaków kto chce uszanować, Może je kawalermi ruskimi mianować. I ci
każdy ponosi z nich na wierzchu gęby. Lecz barziej przyzwoitszy herb tej familiji Kostuchna, w której siedzą zyzy i dwie dryi. Jako bowiem kość trwała i pełna twardości, W czym ustalony kozak podobny jest kości. Nigdy rycerski człowiek marnie nie upadnie, I kość, chociaj nią rzucisz, stanie przecię snadnie. Jeszcze kość wielooka zewsząd nosi oczy, I mołodec obaczy jak kot o północy. Nadto kostka z pieniędzy nie jednego złupi, Czego u kozackiego pachołka nie kupi. Dlatego u kozaków tak dobra kostuchna Jest jako folwark jaki, abo jak matuchna. Prawa kozackie.
Tak rządnych deliunaków kto chce uszanować, Może je kawalermi ruskimi mianować. I ci
Skrót tekstu: ZimBLisBad
Strona: 214
Tytuł:
Żywot Kozaków lisowskich
Autor:
Bartłomiej Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
barwę/ Z nich tylko dziś widząc larwę. Zęby pełnym rzędem białe/ Te wypadły/ te sprochniałe: I ostatki co godzina/ Wiek swym cichym kłem podcina. A co większa/ już miłego Życia na schyłku mojego: Gdy mnie ze mnie nieobacznie/ W każdy czas/ czas bierze znacznie. Dla tegoż mię wielooki/ Z żalem chwyta strach za boki/ I wzdycham że Persefony Mam nawiedzić ciemne strony. Kędy przepaść/ a u samej Srogi złainik strzeże bramej/ I przyjąszy trzyma poty/ Gościa w wieczne niepowroty.. Dworzanek I. Gawińskiego/
Martis cum Venere coniunctio. CZem Wenus z Marsem pospołu więc chadza? Bo szkodę
bárwę/ Z nich tylko dźiś widząc lárwę. Zęby pełnym rzędem białe/ Te wypádły/ te sprochniáłe: I ostátki co godźiná/ Wiek swym cichym kłem podćina. A co większa/ iusz miłego Zyćia ná schyłku moiego: Gdy mnie ze mnie nieobacznie/ W káżdy czás/ czás bierze znácznie. Dla tegosz mię wielooki/ Z żálem chwyta strách zá boki/ I wzdycham że Persephony Mam náwiedźić ćiemne strony. Kędy przepáść/ á v sámey Srogi złáinik strzeże brámey/ I przyiąszy trzymá poty/ Gośćiá w wieczne niepowroty.. Dworzánek I. Gawinskiego/
Martis cum Venere coniunctio. CZem Wenus z Mársem pospołu więc chadza? Bo szkodę
Skrót tekstu: GawDworz
Strona: 20
Tytuł:
Dworzanki albo epigramata polskie
Autor:
Jan Gawiński
Drukarnia:
Balcer Smieszkowicz
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1664
Data wydania (nie wcześniej niż):
1664
Data wydania (nie później niż):
1664