nabijaną, Którą mu była wzięła niedawno królowa I oddała ją temu, co rynsztunki chowa. To sprawiwszy, osiadła grzbiet hipogryfowi, Kazawszy wsiąść pomału za się Astolfowi, I z niem do Logistylle jadąc, tak kwapiła, Że Rugiera godziną dobrą uprzedziła.
XIX.
Tem czasem między cierniem, między kamieniami, Rugier do mądrej wieszczki obracał wodzami Z skały na skałę, konia zajmując ostrogą, Przykrą, pustą zarosłą i nieznaczną drogą, Aż z niesłychanem trudem w dolinę przybywa, Której odnoga wodą brzeg ślizki umywa; Między morzem i górą pewną położona Na południe, piaszczysta, bezludna, spalona.
XX.
O przyległy pagórek słońce uderzone I zasię promieniami swemi
nabijaną, Którą mu była wzięła niedawno królowa I oddała ją temu, co rynsztunki chowa. To sprawiwszy, osiadła grzbiet hipogryfowi, Kazawszy wsieść pomału za się Astolfowi, I z niem do Logistylle jadąc, tak kwapiła, Że Rugiera godziną dobrą uprzedziła.
XIX.
Tem czasem między cierniem, między kamieniami, Rugier do mądrej wieszczki obracał wodzami Z skały na skałę, konia zajmując ostrogą, Przykrą, pustą zarosłą i nieznaczną drogą, Aż z niesłychanem trudem w dolinę przybywa, Której odnoga wodą brzeg ślizki umywa; Między morzem i górą pewną położona Na południe, piaszczysta, bezludna, spalona.
XX.
O przyległy pagórek słońce uderzone I zasię promieniami swemi
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 152
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
; obiema potem i rękoma I z obu stron go maca bez skutku nogoma. Naostatek otwiera oczy ociężałe, Lecz nikogo nie widzi; zaczem owdowiałe Pierze, skoczywszy z łoża lękliwa, opuszcza I wypadszy z namiotu, do brzegu się puszcza.
XXII.
Bieżąc do morza, drapie wybladłe jagody, Będąc już pewną wieszczką swojej przyszłej szkody; Włosy niewinne rwała, piersi pięścią biła, Patrzy - bo pełnem ogniem Cyntia świeciła - I to tam, to sam swego upatruje zbiega, Ale okrom samego nic nie widzi brzega; Woła głosem Birena, ale tylko skały Na imię Birenowe jej się odzywały.
XXIII.
Na brzegu ostatecznem ostra wychodziła Skała
; obiema potem i rękoma I z obu stron go maca bez skutku nogoma. Naostatek otwiera oczy ociężałe, Lecz nikogo nie widzi; zaczem owdowiałe Pierze, skoczywszy z łoża lękliwa, opuszcza I wypadszy z namiotu, do brzegu się puszcza.
XXII.
Bieżąc do morza, drapie wybladłe jagody, Będąc już pewną wieszczką swojej przyszłej szkody; Włosy niewinne rwała, piersi pięścią biła, Patrzy - bo pełnem ogniem Cyntya świeciła - I to tam, to sam swego upatruje zbiega, Ale okrom samego nic nie widzi brzega; Woła głosem Birena, ale tylko skały Na imię Birenowe jej się odzywały.
XXIII.
Na brzegu ostatecznem ostra wychodziła Skała
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 202
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Nie dochodząc Szubryniec, gdy coś za narokiem Siostra mu Czarownica wprzód kredensowała Na Bachmacie harcując, a uchodź (wołała) Uchodź Brate, niezderzysz; Serce tak skaziła, lako niespodziewanie w-naszych naprawiła, Ze na Tabor uderzą. Który rozerwawszy, I z-tąd Hersta samego w-Miasto wparowawszy, Korzyść wielką osiegą: Wieszczka owa wzieta, I z-drugą swą Solochą Towarzyską ścieta. Która znać Chmielnickiemu od nasłania była I szkodliwych Uroków. Nie dość ludzka siła Co Ligi co Praktyki, fortele i zdrady, Robić mogły: ale co Kotycowe jady Zołci z-siebie wypienić, i w-Warkoczach brzydkich Wyląc Weżów Gorgony, ruszał na nas wszytkich To
Nie dochodząc Szubryniec, gdy coś za narokiem Siostra mu Czarownica wprzod kredensowała Na Bachmáćie harcuiąc, a uchodź (wołáła) Uchodź Brate, niezderzysz; Serce tak skáziła, lako niespodźiewanie w-naszych naprawiłá, Ze ná Tábor uderzą. Ktory rozerwawszy, I z-tąd Herstá samego w-Miásto wpárowawszy, Korzyść wielką ośiegą: Wieszczka owa wźieta, I z-drugą swą Solochą Towárzyską śćieta. Ktora znáć Chmielnickiemu od násłánia byłá I szkodliwych Urokow. Nie dość ludzka śiłá Co Ligi co Práktyki, fortele i zdrady, Robić mogły: ále co Kotycowe iady Zołći z-śiebie wypienić, i w-Warkoczach brzytkich Wyląc Weżow Gorgony, ruszał na nas wszytkich To
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 49
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
za rajski tylko owoc, nad zakaz urwany. Nie mniej Ezaw szalony w łakomej chciwości, co pozbył za garść kasze swych obfitych włości. I Salomon błąd uznał, że był głowę skaził, gdy głupią cielesnością dom czysty zaraził. Słusznie tedy król wielki wydał swoje zdanie, że głupich wielka trzoda na świecie zostanie, i wieszczka zakonnego był wyrok nie lada, kwiląc nad zgubą ludzką, że im ma być biada. „O, gdyby mędrsi – prawi – w przyszłych rzeczach byli, pewnie by się jako wosk w grzechach nie topili.” Któż może rzec, tylko ten, kto w szaleństwie błądzi, że cale Boga nie masz, co
za rajski tylko owoc, nad zakaz urwany. Nie mniej Ezaw szalony w łakomej chciwości, co pozbył za garść kasze swych obfitych włości. I Salomon błąd uznał, że był głowę skaził, gdy głupią cielesnością dom czysty zaraził. Słusznie tedy król wielki wydał swoje zdanie, że głupich wielka trzoda na świecie zostanie, i wieszczka zakonnego był wyrok nie lada, kwiląc nad zgubą ludzką, że im ma być biada. „O, gdyby mędrsi – prawi – w przyszłych rzeczach byli, pewnie by się jako wosk w grzechach nie topili.” Któż może rzec, tylko ten, kto w szaleństwie błądzi, że cale Boga nie masz, co
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 32
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
. Mniemałem, że przypadki ludzkie na przemianę przy dniach dobrych miały być z szczęściem przeplatane, tak jako więc, Febusie, grube mieszasz chmury, gdy się swoim podobnym wozem mkniesz do góry; jak twą mocą, Cyntyjo, morskie nawałności wzruszone, brzeg zmoczywszy, idą w głębokości. Tak i ja, płonną będąc wieszczką swoich rzeczy, mniemałam, że me troski czas przyszły uleczy. Aliści coraz jeszcze większe smutki nowe niż w rozstaniu małżeńskim, łzy gorzkie, grobowe, którymi ośm miesięcy z słusznych przyczyn wiela oblewa żona w domu stratę przyjaciela, a gdy miesiąc dziesiąty już osusza oczy, płachtę z siebie złożywszy, rąbkiem głowę toczy.
. Mniemałem, że przypadki ludzkie na przemianę przy dniach dobrych miały być z szczęściem przeplatane, tak jako więc, Febusie, grube mieszasz chmury, gdy się swoim podobnym wozem mkniesz do góry; jak twą mocą, Cyntyjo, morskie nawałności wzruszone, brzeg zmoczywszy, idą w głębokości. Tak i ja, płonną będąc wieszczką swoich rzeczy, mniemałam, że me troski czas przyszły uleczy. Aliści coraz jeszcze większe smutki nowe niż w rozstaniu małżeńskim, łzy gorzkie, grobowe, którymi ośm miesięcy z słusznych przyczyn wiela oblewa żona w domu stratę przyjaciela, a gdy miesiąc dziesiąty już osusza oczy, płachtę z siebie złożywszy, rąbkiem głowę toczy.
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 72
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
siebie lub innych consultura Oraculum mieć mogła akces. W Kościele samym była równina, w pośrodku której była jaskinia, albo rozpadnienie dziwnie straszne, i głębokie wziemi, skąd wiatry wypadające, a według Pogan zdania duchy wychodzące, na Trypodzie, alias na trojnożnym warstacie, czyli postumencie stojącą Pytonisę lub Prorokinię, czyli Wróżkę albo Wieszczkę porywały, nadychały, czyli na nie tchnęły, i niejakim od siebie odeściem napełniały, tylko pewnych czasów. Ale trzeba było tej Pytonissie czyli Odpowiedzicielce, interes krótkim, i to Greckim zalecić stylem, uczynić suplikację, znaczną uczyniwszy ofiarę, i poty tego nie proponować Bożkowi interesu, pókiby wprzód nie ujzrzała,
siebie lub innych consultura Oraculum mieć mogła ákces. W Kościele samym była rownina, w pośrodku ktorey była iaskinia, albo rozpadnienie dziwnie straszne, y głębokie wziemi, zkąd wiatry wypadaiące, a według Pogan zdania duchy wychodzące, na Trypodzie, alias na troynożnym warstacie, czyli postumencie stoiącą Pythonisę lub Prorokinię, czyli Wrożkę albo Wieszczkę porywały, nadychały, czyli na nie tchnęły, y nieiakim od siebie odeściem napełniały, tylko pewnych czasow. Ale trzeba było tey Pythonissie czyli Odpowiedzicielce, interes krotkim, y to Greckim zalecić stylem, uczynić suplikacyę, znaczną uczyniwszy ofiarę, y pòty tego nie proponować Bożkowi interesu, pokiby wprzod nie uyzrzała,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 46
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
był w nienawiści.
Pedes Lanei, pulmonei, niby z wełny, z letkiego formowane: Mówi się SCJENCJA
na cicho i letko stępujących, Laneos pedes habet,
Prosicisci ad Limina Apostolorum, znaczy iść do Rzymu, do Kościoła SS. Apostołów.
Omen, według Varona Łacińskiego Języka Eksculultora, niby się mówi Orèmen, alias Wieszczka, Wróżka, znak proroctwa z słów wymowienia, Stąd kiedy kto co mówił, bojąc się żeby z ust i słów jego jakie nie wy padło, co złego ominujące, zaraz przydawano do swoich effatow Quod Deus Omen avertat. Quod Dii prohibeant Et sint ominibus pondera nulla meis. Agurium , jest prorokowanie ex garritu avium,
był w nienawiści.
Pedes Lanei, pulmonei, niby z wełny, z letkiego formowane: Mowi się SCYENCYA
na cicho y letko stępuiących, Laneos pedes habet,
Prosicisci ad Limina Apostolorum, znaczy iść do Rzymu, do Kościoła SS. Apostołow.
Omen, według Varona Łacinskiego Ięzyka Exculultora, niby się mowi Orèmen, alias Wieszczka, Wrożka, znak proroctwa z słow wymowienia, Ztąd kiedy kto co mowił, boiąc się żeby z ust y słow iego iakie nie wy padło, co złego ominuiące, zaraz przydawano do swoich effatow Quod Deus Omen avertat. Quod Dii prohibeant Et sint ominibus pondera nulla meis. Agurium , iest prorokowanie ex garritu avium,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 59
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
rozrastają się, i niejako na powietrze wyszedłszy pęcnieją) które w piasek zagrzebawszy, zostawuje do czasu którego, aż się dzieci operacją słońca wyklują; bywa ich razem po 50 i zaraz z jaja wylatują. Sam ptak i jaja jego do jedzenia gustowne. Nierembergius lib: 10 cap: 5.
GOŁĘBIE, są słoty następującej wieszczki, dlatego i na drugi dzień się dobrze najadłszy, pod dachy, do gołębników zawczasu umykają. Wielom się zdaje, że żółci w sobie nie mają, dlatego dobroci symbolum, i daleko lecić mogą! Że są z natury jurne i lubieżne, nie czystej są poswięcone Wenerze od Pogan; którą też malują w karocy siedzącą
rozrastaią się, y nieiako na powietrze wyszedłszy pęcnieią) ktore w piasek zagrzebawszy, zostawuie do czasu ktorego, aż się dzieci operacyą słońca wykluią; bywa ich razem po 50 y zaraz z iaia wylatuią. Sam ptak y iaia iego do iedzenia gustowne. Nierembergius lib: 10 cap: 5.
GOŁĘBIE, są słoty następuiącey wieszczki, dlatego y na drugi dzień się dobrze naiadłszy, pod dachy, do gołębnikow zawczasu umykaią. Wielom się zdaie, że żołci w sobie nie maią, dlatego dobroci symbolum, y daleko lecić mogą! Że są z natury iurne y lubieżne, nie czystey są poswięcone Wenerze od Pogan; ktorą też maluią w karocy siedzącą
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 293
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
em się. 22. Widziałem zaś we śnie/ a oto siedm kłosów wyrastało z jednego źdźbła pełnych i pięknych. 23. Oto też siedm kłosów suchych/ cienkich/ i wyschłych od wiatru wschodniego/ wyrastało za nimi. 24. I pożarły te kłosy cienkie/ siedm onych kłosów pięknych: I powiedziałem to wieszczkom/ ale niebyło ktoby mi wyłożył. 25.
TEdy rzekł Józef do Faraona: Sen Faraonów jedenże jest: co Bóg uczyni/ oznajmił Faraonowi. 26. Siedm krów pięknych/ jest siedm lat/ a siedm kłosów cudnych/ jest też siedm lat: sen to jeden. 27. Siedm zaś krów chudych
em śię. 22. Widźiałem záś we snie/ á oto śiedm kłosow wyrastáło z jednego źdźbłá pełnych y pięknych. 23. Oto też śiedm kłosow suchych/ ćienkich/ y wyschłych od wiátru wschodniego/ wyrastáło zá nimi. 24. Y pożárły te kłosy ćienkie/ śiedm onych kłosow pięknych: Y powiedźiałem to wieszczkom/ ále niebyło ktoby mi wyłożył. 25.
TEdy rzekł Iozef do Fáráoná: Sen Fáráonow jedenże jest: co Bog uczyni/ oznájmił Fáráonowi. 26. Siedm krow pięknych/ jest śiedm lat/ á śiedm kłosow cudnych/ jest też śiedm lat: sen to jeden. 27. Siedm záś krow chudych
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 43
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
/ ani jej wynoszą nad cel obecny. I takci ani Brasilczykowie/ ani ich sąsiedzi nie znają Boga/ ani sobie mogą smakować Religii. Ale iż człowiek nie może stać/ aby się nie miał na kim wspierać; tedyć ten który się nie przybliża ku Bogu/ musi polegać/ jeśli nie fałszywym bogom/ przynamniej wieszczkom/ i podobnym mar- nościam. Tak Brasilczykowie/ acz nie chwalą P. Boga naszego/ ani się też bałwanom kłaniają; jednak przecię przewodzą nad nimi/ i rozmaicie nimi wodzą wieszczkowie i kuglarze ich: i rządzą się złym abo dobrym potkaniem/ abo znakiem rzeczy przeszłych. Ludzie S. Crucis Montis, acz nie mają
/ áni iey wynoszą nád cel obecny. Y tákći áni Brásilczykowie/ áni ich sąśiedźi nie znáią Bogá/ áni sobie mogą smákowáć Religiey. Ale iż człowiek nie może stać/ áby się nie miał ná kim wspieráć; tedyć ten ktory się nie przybliża ku Bogu/ muśi polegáć/ iesli nie fałszywym bogom/ przynamniey wiesczkom/ y podobnym már- nośćiam. Ták Brásilczykowie/ ácz nie chwalą P. Bogá nászego/ áni się też báłwanom kłániáią; iednák przećię przewodzą nád nimi/ y rozmáićie nimi wodzą wiesczkowie y kuglarze ich: y rządzą się złym ábo dobrym potkániem/ ábo znákiem rzeczy przeszłych. Ludźie S. Crucis Montis, ácz nie máią
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 1
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609