. Ona też według swego zwyczaju męża lżyć/ i z nim się swarzyć nie zaniechała. Której mąż rzekł. Teraz już czas przyszedł/ żebym ci obietnicę moję spełnił. Wziąwszy ją tedy zewlokł z szat/ aż do koszule/ a wziąwszy jej ręce i nogi/ obszył w niedźwiedzią którę/ na ramiona wziąwszy/ łającą i przeklinającą zaniósł na mrowisko ogroda swego/ gdzie należącą: gdy mrówki namienioną ostrą wilgotność z siebie wypuściły/ i uszy/ nos/ usta/ i insze członki jej przebiegając srodze ją trapiły/ poczęła się kajac/ i z okrutnym lamentem/ zaklinaniem/ i przysięgą obiecowała mężowi swemu/ napotym być posłuszną we wszytkim/ by
. Ona też według swego zwyczáiu mężá lżyć/ y z nim sie swárzyć nie zániecháłá. Ktorey mąż rzekł. Teraz iuż czás przyszedł/ żebym ci obietnicę moię spełnił. Wźiąwszy ią tedy zewlokł z szat/ áż do koszule/ á wźiąwszy iey ręce y nogi/ obszył w niedźwiedźią ktorę/ ná rámioná wźiąwszy/ łáiącą y przeklináiącą zániosł ná mrowisko ogrodá swego/ gdźie należącą: gdy mrowki námienioną ostrą wilgotność z śiebie wypuśćiły/ y vszy/ nos/ vstá/ y insze członki iey przebiegáiąc srodze ią trapiły/ poczęłá się káiác/ y z okrutnym lámentem/ záklinániem/ y przyśięgą obiecowáłá mężowi swemu/ nápotym bydź posłuszną we wszytkim/ by
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 362
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
się z razu być nieużyta zdała; Wszakże tak mię pojrzeniem wdzięcznem przeraziła, Że tem w gorętszą miłość serce me wprawiła.”
Słyszałem potem, że do łaźni dziewka z matką idąc, z kadym się potkały. Dziewka już przeczuwszy o zamysłach kadiowych (aby matka nic postrzec nie mogła), bez wstydu z gniewem łający, przeklinać kadia poczęła; naostatek kamień porwawszy, nań cisnęła. Co wszytko w podziwieniu ludzkiem było. Kady i słowa nie rzekłszy, a wszytko prawie połknąwszy, poszedł, do jednego z sobą idącego mówiąc: — „Nie patrz na jej surowość i na zjadłe słowa, Bo mię nic nie obchodzi tak bystra
się z razu być nieużyta zdała; Wszakże tak mię pojrzeniem wdzięczném przeraziła, Że tém w gorętszą miłość serce me wprawiła.”
Słyszałem potém, że do łaźni dziewka z matką idąc, z kadym się potkały. Dziewka już przeczuwszy o zamysłach kadyowych (aby matka nic postrzedz nie mogła), bez wstydu z gniewem łający, przeklinać kadya poczęła; naostatek kamień porwawszy, nań cisnęła. Co wszytko w podziwieniu ludzkiém było. Kady i słowa nie rzekłszy, a wszytko prawie połknąwszy, poszedł, do jednego z sobą idącego mówiąc: — „Nie patrz na jéj surowość i na zjadłe słowa, Bo mię nic nie obchodzi tak bystra
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 181
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879