Maju: Ojczystu GAJU Z ciebie Rumatia Jakoś nie ładnie Teraz przypadnie Kiedy Wiosna mija. Czemu nie zimie Gdy niebo drzymie I świat Cerę mieni Lubo gdy wolny Od pracy polny Czas bywa w Jesieni A ja na wiosnę Szczęście zazdrosne Porzucić te knieje. Kochane z Dusze Koniecznie muszę Bez Zwrotu nadzieje. Nie tak Tarquini/ Fortunę wini Będąc wygnan z Rzymu, Ni afekt taki Był do Itaki I miłego dymu. Mowcę Greckiego. Obłąkanego/ Jako ja boleję Kiedy Ojczystą W chleb zamożystą Mam opuścić knieje Prawa Koronne Wsłuszność zbyt płonne Skąd ten Fawor bratni Pośledzy chodzę Choć się wprzód rodzę Wybiera ostatni. Ojczysty GAJU Który w tym kraju Masz swoje pochwały Dziedzictwo
Maiu: Oyczystu GAIU Z ćiebie Rumátia Iákoś nie ładnie Teraz przypádnie Kiedy Wiosná miia. Czemu nie źimie Gdy niebo drzymie Y świát Cerę mięni Lubo gdy wolny Od pracy polny Czás bywa w Ieśieni A ia ná wiosnę Szczęśćie zazdrosne Porzućić te knieie. Kocháne z Dusze Koniecznie muszę Bez Zwrotu nádźieie. Nie ták Tárquini/ Fortunę wini Będąc wygnąn z Rzymu, Ni áffekt táki Był do Itáki Y miłego dymu. Mowcę Graeckiego. Obłąkánego/ Iáko ia boleię Kiedy Oyczystą W chleb zámożystą Mąm opuśćić knieie Práwá Koronne Wsłuszność zbyt płonne Zkąd ten Fauor brátni Pośledzy chodzę Choć się wprzod rodzę Wybiera ostátni. Oyczysty GAIU Ktory w tym kráiu Masz swoie pochwały Dźiedźictwo
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 192
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
. Kuchnia skopuł substancji/ i jej ognisko Dóbr Ojczystych topielisko. Zbytek co twe Polaku tak garło lubi/ Ciebie i Ojczyźnę gubi/ Ten dawne Familie/ zniszczył i domy/ Zbiorów pożerca łakomy. On dziedzictwa wynosi; w nosi ubóstwo/ I inszych bied różne mnóstwo. A nad to; o co słusznie Polska go wini Yże nie mężnymi czyni. Bo o chlebie Polacy/ prawie a wodzie/ Przyszli ku takiej swobodzie/ Zawsze zbytek rozprasza/ skromność gromadzi/ Tej się wam jąć nie zawadzi. Dobrze kotek powiada/ pod Bożą wiarą/ Dziatki dziatki/ trzeba Miarą. Księgi Trzecie. Lirycorum Polskich Księgi Trzecie. Pieśń XXIX. Grzeczny Żołnierz
. Kuchnia skopuł substántiey/ y iey ognisko Dobr Oyczystych topielisko. Zbytek co twe Polaku ták gárło lubi/ Ciebie y Oyczyźnę gubi/ Ten dawne Fámilie/ zniszczył y domy/ Zbiorow pożercá łákomy. On dźiedźictwá wynośi; w nośi vbostwo/ Y inszych bied rozne mnostwo. A nád to; o co słusznie Polská go wini Yże nie mężnymi czyni. Bo o chlebie Polacy/ práwie á wodźie/ Przyszli ku tákiey swobodźie/ Záwsze zbytek rozprasza/ skromność gromádźi/ Tey się wąm iąc nie záwádźi. Dobrze kotek powiáda/ pod Bozą wiárą/ Dziatki dźiatki/ trzebá Miárą. Kśięgi Trzećie. Lyricorum Polskich Kśięgi Trzećie. PIESN XXIX. Grzeczny Zołnierz
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 205
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
mysze, Nikczemnego komora Wirgilijusz pisze. Czytałeś Klaudyjusza w uczonym Senece? Synezyjus łysinę, Plutarch tak dalece Świerczka chwali; Heinsius, niżeli ci zdrowszy W rozumie chrześcijanin, księgę pisał o wszy; Wielką Naso miłości część swych rymów święci. Czytają i ludzie to oddają pamięci, Co my żartem piszemy, chociaż nas stąd winią. Toż sami księża (prawda, że nie wszyscy) czynią: Źdźbła nam wyjmują, sami w oku mając kłody, Bez mała by nie lepiej sobie radzić wprzódy. Szkoda palić, lecz wedle najpierwszej spowiedzi, Niech przeczyści i niechaj autor je przecedzi. Precz plugawe paskwile, precz przymówki głupie O łysinie albo co
mysze, Nikczemnego komora Wirgilijusz pisze. Czytałeś Klaudyjusza w uczonym Senece? Synezyjus łysinę, Plutarch tak dalece Świerczka chwali; Heinsius, niżeli ci zdrowszy W rozumie chrześcijanin, księgę pisał o wszy; Wielką Naso miłości część swych rymów święci. Czytają i ludzie to oddają pamięci, Co my żartem piszemy, chociaż nas stąd winią. Toż sami księża (prawda, że nie wszyscy) czynią: Źdźbła nam wyjmują, sami w oku mając kłody, Bez mała by nie lepiej sobie radzić wprzódy. Szkoda palić, lecz wedle najpierwszej spowiedzi, Niech przeczyści i niechaj autor je przecedzi. Precz plugawe paskwile, precz przymówki głupie O łysinie albo co
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 72
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wilgoci Przeciwko miłym dziatkom, sprawioną z natury: Nigdy tak, jako w górę, nie może iść z góry; Nie żadną winą, ale z wrodzonej przynuki. Barziej, niż ciebie, syn twój swe syny, twe wnuki Kocha. Trudno mieć za złe, co natura czyni. Niechaj stąd żaden mądry dziecięcia nie wini, Bo łacniej matce synów dziesiątek pożywić Niż im dziesiątku matkę, i słusznie się dziwić. 241 (P). ZA ŚMIECHEM PŁACZ W TROPY
Dobrze mądrzy człowieka równają do świata. Jako tu dnia i nocy chodzi alternata, Raz deszcz, drugi pogoda, tak w człowieczym ciele Za rozkoszą choroba, za smutkiem wesele,
wilgoci Przeciwko miłym dziatkom, sprawioną z natury: Nigdy tak, jako w górę, nie może iść z góry; Nie żadną winą, ale z wrodzonej przynuki. Barziej, niż ciebie, syn twój swe syny, twe wnuki Kocha. Trudno mieć za złe, co natura czyni. Niechaj stąd żaden mądry dziecięcia nie wini, Bo łacniej matce synów dziesiątek pożywić Niż im dziesiątku matkę, i słusznie się dziwić. 241 (P). ZA ŚMIECHEM PŁACZ W TROPY
Dobrze mądrzy człowieka równają do świata. Jako tu dnia i nocy chodzi alternata, Raz deszcz, drugi pogoda, tak w człowieczym ciele Za rozkoszą choroba, za smutkiem wesele,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 108
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
: boimy się tam bluźnierstwa/ gdzie go nie najdujemy. Nie słuchamy ich/ jako oni swoje wyznanie objaśniają/ ale coś swoje zmyślamy/ i im calamniosè za ich własne zadajemy: skąd miedzy nami niesworność i nienawiść: i wszytko nasze/ doczesne i wieczne dobro poszło na wywrot. Nie jest to rzecz dobrego człowieka/ winić bliźniego w tym/ wczym on nie jest winny. Równie i obwinionego sprawoty niesłuchać/ ale toż a toż nań wkładać/ kłamstwa i potwarzy jest postępek. Apologia Iż Rzymska Cerkiew żadną Herezyją nie jest zmazana.
DAjąc tedy to my przed oczyma/ i w pewnej wiadomości/ że Rzymska Cerkiew żadną Herezją nie
: boimy sie tám bluźnierstwá/ gdźie go nie náyduiemy. Nie słuchamy ich/ iáko oni swoie wyznánie obiáśniáią/ ále coś swoie zmyślamy/ y im calamniosè zá ich własne zadáiemy: zkąd miedzy námi niesworność y nienawiść: y wszytko násze/ doczesne y wiecżne dobro poszło ná wywrot. Nie iest to rzecż dobrego człowieká/ winić bliźniego w tym/ wczym on nie iest winny. Rownie y obwinionego spráwoty niesłucháć/ ále toż á toż nań wkłádáć/ kłamstwá y potwarzy iest postępek. Apologia Iż Rzymska Cerkiew żadną Haerezyią nie iest zmázána.
DAiąc tedy to my przed oczymá/ y w pewney wiádomośći/ że Rzymska Cerkiew żadną Haerezyą nie
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 117
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
płucze Wincenczyk trzewiki, I które z cudzych gruntów Wenet pije Jednego smaku dwóch farb romanije, I małmazyją, cudzoziemkę z Krety Już wpół weneckiej, i mdłe orwijety; Z lombardzkim zawsze wiodłeś zwadę winem, Które zawarły Alpes z Apeninem, I tych-eś świadom win, których Rimini W kotle poprawia i swe słońca wini; Tyś i bolońskie przewiedział winnice, I pod klasztorem kowane ulice Szczęśliwych mnichów, gdzie bracią z przeory Porcja równa dochodzi: dzban spory. Piłeś przewoźną rywułę z Raguzy I tę, którą się rady moje Muzy W znój zakrapiały, muszkatelę z Seny, Między trunkami pierwszej u mnie ceny; Znasz i tę drugą
płucze Wincenczyk trzewiki, I które z cudzych gruntów Wenet pije Jednego smaku dwóch farb romanije, I małmazyją, cudzoziemkę z Krety Już wpół weneckiej, i mdłe orwijety; Z lombardzkim zawsze wiodłeś zwadę winem, Które zawarły Alpes z Apeninem, I tych-eś świadom win, których Rimini W kotle poprawia i swe słońca wini; Tyś i bolońskie przewiedział winnice, I pod klasztorem kowane ulice Szczęśliwych mnichów, gdzie bracią z przeory Porcyja równa dochodzi: dzban spory. Piłeś przewoźną rywułę z Raguzy I tę, którą się rady moje Muzy W znój zakrapiały, muszkatelę z Seny, Między trunkami pierwszej u mnie ceny; Znasz i tę drugą
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 52
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
litość, którąś w ludziach wielu Pokazał, w własnym i nieprzyjacielu, Czemuż mię nie ma ratować i czemu Ma być skurczona przeciw mnie samemu? Lepiej ja sobie, i tym cieszę duszę, Znając Twe skłonne przyrodzenie, tuszę. Wielką-ć, zaprawdę, krzywdę, Boże, czyni, Kto Cię o srogość i surowość wini: Chromy jest Twój gniew, karanie leniwe I kiedy się w wór oblecze Niniwe, Skłama i Jonasz, a piorun rzucony W biegu odwraca skrucha w insze strony. Twoja to rozkosz i pocieszne dzieła Odpuszczać siła, gdzie zgrzeszono siła; Odpuścze i mnie i racz, przejednany, Wygasić ogień upartej kwartany, Ale najprzedniej przez
litość, którąś w ludziach wielu Pokazał, w własnym i nieprzyjacielu, Czemuż mię nie ma ratować i czemu Ma być skurczona przeciw mnie samemu? Lepiej ja sobie, i tym cieszę duszę, Znając Twe skłonne przyrodzenie, tuszę. Wielką-ć, zaprawdę, krzywdę, Boże, czyni, Kto Cię o srogość i surowość wini: Chromy jest Twój gniew, karanie leniwe I kiedy się w wór oblecze Niniwe, Skłama i Jonasz, a piorun rzucony W biegu odwraca skrucha w insze strony. Twoja to rozkosz i pocieszne dzieła Odpuszczać siła, gdzie zgrzeszono siła; Odpuśćże i mnie i racz, przejednany, Wygasić ogień upartej kwartany, Ale najprzedniej przez
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 227
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, i, by stało Wiersza, dłużej by pióro się gniewało! Nie na cię, Jago, bo któż by tak śmiały, Żeby-ć złorzeczyć usta jego miały; Nie na twą matkę, dziękować jej trzeba, Że cię nam dały za jej sprawą nieba; Tym mniej na ojca, a któż by go winił, Że tę ozdobę białej płci przyczynił; Nie na mamkę też, chyba z nienawiści, Że pierwsze z warg twych odniosła korzyści; Nie kmotr, nie kuma, nie winni dzwonnicy Ani co wody pilnują w chrzcielnicy — Ale ksiądz winien, ksiądz mi się niech sprawi
I godną myłki swej zasłonę stawi, Czemu-ć
, i, by stało Wiersza, dłużej by pióro się gniewało! Nie na cię, Jago, bo któż by tak śmiały, Żeby-ć złorzeczyć usta jego miały; Nie na twą matkę, dziękować jej trzeba, Że cię nam dały za jej sprawą nieba; Tym mniej na ojca, a któż by go winił, Że tę ozdobę białej płci przyczynił; Nie na mamkę też, chyba z nienawiści, Że pierwsze z warg twych odniosła korzyści; Nie kmotr, nie kuma, nie winni dzwonnicy Ani co wody pilnują w chrzcielnicy — Ale ksiądz winien, ksiądz mi się niech sprawi
I godną myłki swej zasłonę stawi, Czemu-ć
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 250
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, i śmiechy, A ja zaś pieniądze, Skąd u mnie częste żądze I rzadkie chichy, A u was łacniej o grzechy; Wy dla pięknej gęby I dla pięknej ręki Szczękacie głodnymi zęby, A mnie inszej męki Nie zada bab stary, Tylko przeliczać talary. DO KASIE
Krzywdę sobie czynisz, Panno, gdy mię winisz, Żebym miał być w tym skarbie ospały Albo mi twoje pęta ciężyć miały; Trudno myślić o swobodzie Temu, co się twojej poddał urodzie: , Więźniem jest, będzie na wieki.
Poradź się swych oczy I ślicznych warkoczy, I krwawych warg, a powiedzą-ć snadnie, Że z twych łyk nie wyjdzie
, i śmiéchy, A ja zaś pieniądze, Skąd u mnie częste żądze I rzadkie chichy, A u was łacniej o grzechy; Wy dla pięknej gęby I dla pięknej ręki Szczękacie głodnymi zęby, A mnie inszej męki Nie zada bab stary, Tylko przeliczać talary. DO KASIE
Krzywdę sobie czynisz, Panno, gdy mię winisz, Żebym miał być w tym skarbie ospały Albo mi twoje pęta ciężyć miały; Trudno myślić o swobodzie Temu, co się twojej poddał urodzie: , Więźniem jest, będzie na wieki.
Poradź się swych oczy I ślicznych warkoczy, I krwawych warg, a powiedzą-ć snadnie, Że z twych łyk nie wyjdzie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 288
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
dobrze: chociaż on bardzo grzeczny, Że u ciebie toż skóra, co i ja.
Nie mam za złe, że za tobą chodzi, Że swym wzrokiem w twoje oczy godzi: Każdy człowiek miałby to słusznie czynić, Obu nas w tym zgodnych będziesz miała; Że cię kocha, nie mogę go w tym winić, Byłeś go z osobna nie kochała. PIEŚŃ
Niech się świat mieni, niech się mienią czasy, Niech pogodę ściga niepogoda, Niech ziemia co rok trawę, liście lasy Odmieniają, niech się goni woda — Ja wiecznie bez odmian, wziąwszy z statkiem przymierze, Chcę u ślicznych nóg leżeć Kazimierze.
Był ten czas
dobrze: chociaż on bardzo grzeczny, Że u ciebie toż skóra, co i ja.
Nie mam za złe, że za tobą chodzi, Że swym wzrokiem w twoje oczy godzi: Każdy człowiek miałby to słusznie czynić, Obu nas w tym zgodnych będziesz miała; Że cię kocha, nie mogę go w tym winić, Byłeś go z osobna nie kochała. PIEŚŃ
Niech się świat mieni, niech się mienią czasy, Niech pogodę ściga niepogoda, Niech ziemia co rok trawę, liście lasy Odmieniają, niech się goni woda — Ja wiecznie bez odmian, wziąwszy z statkiem przymierze, Chcę u ślicznych nóg leżeć Kazimierze.
Był ten czas
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 302
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971