panny pieszczone! Sprzyjajcie mi, proszę, i dodajcie wymowy, Bym mógł wyrazić nie tak okrągłymi słowy, Jako skutecznymi to, co w ruskiej krainie Prze naszę nieopatrzność, prze nasz nierząd ginie Miłej ojczyźnie synów. A ono poganin Cygan, Wołoszyn wpada i prędki Tatarzyn Jak szarańcza, pustosząc, z gruntu wywracając Liche wioseczki nasze, a w nich lud ścinając. A my, jak omamieni, patrząc nie widziemy, Że stąd co rok, to barziej i z inąd giniemy. I mniemamy, żeśmy już pokój udziałali,
Gdyśmy tak wiele praw na sejmiech popisali O rządzie żołnierskim, o wolnościach szlacheckich, O urzędach koronnych, o
panny pieszczone! Sprzyjajcie mi, proszę, i dodajcie wymowy, Bym mógł wyrazić nie tak okrągłymi słowy, Jako skutecznymi to, co w ruskiej krainie Prze naszę nieopatrzność, prze nasz nierząd ginie Miłej ojczyźnie synów. A ono poganin Cygan, Wołoszyn wpada i prędki Tatarzyn Jak szarańcza, pustosząc, z gruntu wywracając Liche wioseczki nasze, a w nich lud ścinając. A my, jak omamieni, patrząc nie widziemy, Że stąd co rok, to barziej i z inąd giniemy. I mniemamy, żeśmy już pokój udziałali,
Gdyśmy tak wiele praw na sejmiech popisali O rządzie żołnierskim, o wolnościach szlacheckich, O urzędach koronnych, o
Skrót tekstu: StarVotBar_I
Strona: 306
Tytuł:
Votum o naprawie Rzeczypospolitej
Autor:
Szymon Starowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1625
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
na wieś dla uciech nie żałują drogi, wielką mając uciechę z powietrza wolnego, lekko ważą okopy zamku potężnego. Nie dadzą kręte ganki tak wiele ochłody smutnym ludziom w myśleniach jak wiejskie ogrody. Ach, me Światło! Jużeśmy dość w mieście mieszkali, dobrze byśmy się w pole lub na wieś wyrwali. Mam wioseczkę wodami wkoło obwiedzioną (nie może być piękniejsza!), blisko zakupioną. Grunty ma urodzajne i łaskawe nieba, ziemia tamta sposobna na jarz i do chleba. Me Światło! Chciej tu przybyć chocia na czas mały, upewniam, że-ć nie będą mury smakowały! Tu bym ja, Oblubieńcze, z Tobą
na wieś dla uciech nie żałują drogi, wielką mając uciechę z powietrza wolnego, lekko ważą okopy zamku potężnego. Nie dadzą kręte ganki tak wiele ochłody smutnym ludziom w myśleniach jak wiejskie ogrody. Ach, me Światło! Jużeśmy dość w mieście mieszkali, dobrze byśmy się w pole lub na wieś wyrwali. Mam wioseczkę wodami wkoło obwiedzioną (nie może być piękniejsza!), blisko zakupioną. Grunty ma urodzajne i łaskawe nieba, ziemia tamta sposobna na jarz i do chleba. Me Światło! Chciej tu przybyć chocia na czas mały, upewniam, że-ć nie będą mury smakowały! Tu bym ja, Oblubieńcze, z Tobą
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 96
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
, a gdzie bliżej, tam konia kieruje. Kompanią Marfiza cieszy nieszczęśliwą, Upewniając, iż pomstą swe oczy straszliwą W okamgnieniu napasie, a co w koniu siły Lecą; przecię już krzywy wąwóz opuściły. Więc choć słońce w ocean swe promienie skryło, Te swą drogę konają, pracować jem miło.
XXXIII.
Aż pobliżu wioseczkę małą obaczyły, Na górze, z której skały ostre wychodziły. Tam mrokiem przymuszone, na noc się udają I z wieczerzą gospódkę nienagorszą mają. Dziw jednak wszystko troje wielki opanował, Gdy w różne strony wzrok swój każdy z nich prostował, Iż mężczyzny w tem domu nie widzą żadnego, Niewiasty same panem i dozorcą jego
, a gdzie bliżej, tam konia kieruje. Kompanią Marfiza cieszy nieszczęśliwą, Upewniając, iż pomstą swe oczy straszliwą W okamgnieniu napasie, a co w koniu siły Lecą; przecię już krzywy wąwóz opuściły. Więc choć słońce w ocean swe promienie skryło, Te swą drogę konają, pracować jem miło.
XXXIII.
Aż pobliżu wioseczkę małą obaczyły, Na górze, z której skały ostre wychodziły. Tam mrokiem przymuszone, na noc się udają I z wieczerzą gospódkę nienagorszą mają. Dziw jednak wszystko troje wielki opanował, Gdy w różne strony wzrok swój każdy z nich prostował, Iż mężczyzny w tem domu nie widzą żadnego, Niewiasty same panem i dozorcą jego
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 136
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
w Stroju swym młokosi. Na sługi szyją barwy/ nadgrodzi to posag/ Aż nie tylko z posagu/ ale i z onego Starania nic; bo którysz takim błaznem będzie Żeby córkę swą dać miał za utracjusza. Toż dopiero pożyczać/ a gdy się nie znajdzie Żaden/ coby takiemu pieniędzmi wygodził. Więc zastawić wioseczkę/ a wszak też na piasku Szacuj się Panie młody/ dadząc quidem na wieś/ Ale tego przypłacisz/ bo coć wynosiła Na dwa/ na trzy tysiące/ puścić w jednym musisz. Na koniec gdy i tego nie stanie/ to na targ Z drugiemi/ aż i na dnie nic już niezostanie. Choćby
w Stroiu swym młokośi. Ná sługi szyią bárwy/ nádgrodźi to posag/ Aż nie tylko z posagu/ ále y z onego Staránia nic; bo ktorysz tákim błaznem będźie Żeby corkę swą dáć miał zá vtracyuszá. Tosz dopiero pożyczáć/ á gdy się nie znaydźie Żaden/ coby tákiemu pieniądzmi wygodźił. Więc zástawić wioseczkę/ á wszák też ná piásku Szacuy się Pánie młody/ dadząc quidem ná wieś/ Ale tego przypłaćisz/ bo coć wynośiłá Ná dwá/ ná trzy tysiące/ puśćić w iednym muśisz. Ná koniec gdy y tego nie stanie/ to ná targ Z drugiemi/ áż y ná dnie nic iuż niezostanie. Choćby
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 139
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650