znakiem „il pelgrino”; te dwie mile bardzo pięknemi ogrodami wysadzone, drzewa przy drogach rozmaitą misternością z bukszpanu wyrabiane. Bononia miasto staroświeckie, ale pałace bardzo piękne ma w sobie, zwłaszcza jest jeden pałac, na którego wierzchu na deskach są malowane lanszafty drzew i skał; z daleka zdaje się, że nad pałacem wiszą skały drzew pełne. Kościół Bożego Ciała, gdzie św. Katarzyna bonońska siedzi ubrana w krześle jak żywa, i tylko trochę poczerniała, którą co rok w nowy habit ubierają. Kościół zbyt wielki jest i staroświecki księży[...] Turris asinorum wysokości niezmiernej. Fontanna wielkiego nagiego Neptuna, pod którym białogłowskie wpół osoby po rogach z piersi wodę
znakiem „il pelgrino”; te dwie mile bardzo pięknemi ogrodami wysadzone, drzewa przy drogach rozmaitą misternością z bukszpanu wyrabiane. Bononia miasto staroświeckie, ale pałace bardzo piękne ma w sobie, zwłaszcza jest jeden pałac, na którego wierzchu na deskach są malowane lanszafty drzew i skał; z daleka zdaje się, że nad pałacem wiszą skały drzew pełne. Kościół Bożego Ciała, gdzie św. Katarzyna bonońska siedzi ubrana w krześle jak żywa, i tylko trochę poczerniała, którą co rok w nowy habit ubierają. Kościół zbyt wielki jest i staroświecki księży[...] Turris asinorum wysokości niezmiernej. Fontanna wielkiego nagiego Neptuna, pod którym białogłowskie wpół osoby po rogach z piersi wodę
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 85
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
+ Obraz na deszcze, z ekspressją rzeźników, wieprza oprawujących.
69 Obraz z ekspressją 4 ludzi na koniach, płaszczami nakrytemi.
70 Obraz w ramach białych, z ekspressją batalii.
71 + Obraz z ekspressją Kupidyna, trupiej głowy i sowy. No 2do. W gabinecie
72 + Obraz z ekspressją deszczki, na której wiszą metal złoty, srebrny i krzyż klejnot.
73 Obrazków 2 w czarnych ramkach, z ekspressją polowania dzika i daniela.
74 + Obraz na deszcze, półłokciowy, z ekspressją na morzu.
75 + Obrazek półłokciowy, w czarnych, złocistych ramkach, z ekspressją okrętów na morzu.
76 + Obrazek tejże ręki i równy
+ Obraz na deszce, z ekspressją rzeźników, wieprza oprawujących.
69 Obraz z ekspressją 4 ludzi na koniach, płaszczami nakrytemi.
70 Obraz w ramach białych, z ekspressją batalii.
71 + Obraz z ekspressją Kupidyna, trupiej głowy i sowy. No 2do. W gabinecie
72 + Obraz z ekspressją deszczki, na której wiszą metal złoty, srebrny i krzyż klejnot.
73 Obrazków 2 w czarnych ramkach, z ekspressją polowania dzika i daniela.
74 + Obraz na deszce, półłokciowy, z ekspressją na morzu.
75 + Obrazek półłokciowy, w czarnych, złocistych ramkach, z ekspressją okrętów na morzu.
76 + Obrazek tejże ręki i równy
Skrót tekstu: InwObrazŻółkGęb
Strona: 175
Tytuł:
Inwentarze obrazów w zamku Żółkiewskim
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1740 a 1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1740
Data wydania (nie później niż):
1746
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII w.
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Gębarowicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1973
matka, ten zięciem; Wszytko drwa, jeśli nie skończymy gięciem. OMNI A SUNT HOMINUM TENUI PENDENTIA FILO
Jeden tak sobie wypracował gały, Że mu na cienkiej skóreczce wisiały, Choć same były nabiegły puchliną; W którym przypadku tą samą łaciną Cieszył się, mówiąc: Wszak tak mądrzy piszą, Na cienkiej nici ludzkie rzeczy wiszą. LEKI
Towarzysz nasz u Petery Bierał chłodzące krystery I tak skarżąc na gorączkę, Ukrywał szpetną świerzbiączkę. Gdy przyszło nadstawić dupy, Postrzegł doktor szpetne strupy: „Kiż wam diabeł, panie bracie, Tak uklajstrował gacie? Jako widzę, daj was Hance, Wierę, żeście bliski france! Chodzicie jak w karacynie
matka, ten zięciem; Wszytko drwa, jeśli nie skończymy gięciem. OMNI A SUNT HOMINUM TENUI PENDENTIA FILO
Jeden tak sobie wypracował gały, Że mu na cienkiej skóreczce wisiały, Choć same były nabiegły puchliną; W którym przypadku tą samą łaciną Cieszył się, mówiąc: Wszak tak mądrzy piszą, Na cienkiej nici ludzkie rzeczy wiszą. LEKI
Towarzysz nasz u Petery Bierał chłodzące krystery I tak skarżąc na gorączkę, Ukrywał szpetną świerzbiączkę. Gdy przyszło nadstawić dupy, Postrzegł doktor szpetne strupy: „Kiż wam diabeł, panie bracie, Tak uklajstrował gacie? Jako widzę, daj was Hance, Wierę, żeście bliski france! Chodzicie jak w karacynie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 312
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, Pojrzenie krzywouste i nos zakrzywiony W gębę patrzy, na straży zębom postawiony; Pouciekały przecię, a te, co zostały, Color di merda barwę na się przyodziały. Brzuch się jej przez pas wali i choć podkasany, Tłucze się po zsiniałych udach nad kolany; Cycki jak rzemień zmokły, gdy go wyprawiają, Wiszą i brodawkami aż pępka sięgają; Trzecia ozdoba wisi u gardła — przeklęty Pęcherz, jako wieprzowy od chłopiąt nadęty. Usta się zawsze pienią, gęba się skrzywiła I tymże co pod pachą smrodem zaraziła; Brwi jako u niedźwiedzia roztarchane wiszą, Łeb jak skóra, na której przywileje piszą, Nie zawadzisz o włosek i tak
, Pojrzenie krzywouste i nos zakrzywiony W gębę patrzy, na straży zębom postawiony; Pouciekały przecię, a te, co zostały, Color di merda barwę na się przyodziały. Brzuch się jej przez pas wali i choć podkasany, Tłucze się po zsiniałych udach nad kolany; Cycki jak rzemień zmokły, gdy go wyprawiają, Wiszą i brodawkami aż pępka sięgają; Trzecia ozdoba wisi u gardła — przeklęty Pęcherz, jako wieprzowy od chłopiąt nadęty. Usta się zawsze pienią, gęba się skrzywiła I tymże co pod pachą smrodem zaraziła; Brwi jako u niedźwiedzia roztarchane wiszą, Łeb jak skóra, na której przywileje piszą, Nie zawadzisz o włosek i tak
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 328
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
się po zsiniałych udach nad kolany; Cycki jak rzemień zmokły, gdy go wyprawiają, Wiszą i brodawkami aż pępka sięgają; Trzecia ozdoba wisi u gardła — przeklęty Pęcherz, jako wieprzowy od chłopiąt nadęty. Usta się zawsze pienią, gęba się skrzywiła I tymże co pod pachą smrodem zaraziła; Brwi jako u niedźwiedzia roztarchane wiszą, Łeb jak skóra, na której przywileje piszą, Nie zawadzisz o włosek i tak wygładzony, Żeby tam na nim mógł być anyżek młócony. Każdą kość by policzył, sama tylko skóra Z kościami w twoim ciele żyje samowtóra, Własnaś mumija żywa albo obieszony Ścierw i na szubienicy trzy lata wędzony. Przeklęte wszytkie baby
się po zsiniałych udach nad kolany; Cycki jak rzemień zmokły, gdy go wyprawiają, Wiszą i brodawkami aż pępka sięgają; Trzecia ozdoba wisi u gardła — przeklęty Pęcherz, jako wieprzowy od chłopiąt nadęty. Usta się zawsze pienią, gęba się skrzywiła I tymże co pod pachą smrodem zaraziła; Brwi jako u niedźwiedzia roztarchane wiszą, Łeb jak skóra, na której przywileje piszą, Nie zawadzisz o włosek i tak wygładzony, Żeby tam na nim mógł być anyżek młócony. Każdą kość by policzył, sama tylko skóra Z kościami w twoim ciele żyje samowtóra, Własnaś mumija żywa albo obieszony Ścierw i na szubienicy trzy lata wędzony. Przeklęte wszytkie baby
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 328
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
niedługo. A kiedy katolika obieszą do jutra, To ty w Żyda, jeśli się nie obrócisz w lutra; Potem w Turczyna, albo jak wierzą poganie, I rychlej wiar, niżeli szubienic, nie stanie.” Wierę bym ja poradził na takiego zmieńcę: Imo insze najwyższą postawić szubieńcę. Jeśliż ci słusznie wiszą, co zdradzali ludzi, Czemuż ten nie ma wisieć, który Bogiem łudzi. 188. DO ŁYSEGO
Zima kończy długi rok przyrodzonym biegiem; Co maj deszczem ogrzewał, ziąbi grudzień śniegiem Bodajże cię Walanty z twoją głową popad! Kiedy u świata lipiec, u ciebie listopad. 189. DO TEGOŻ
Śnieg
niedługo. A kiedy katolika obieszą do jutra, To ty w Żyda, jeśli się nie obrócisz w lutra; Potem w Turczyna, albo jak wierzą poganie, I rychlej wiar, niżeli szubienic, nie stanie.” Wierę bym ja poradził na takiego zmieńcę: Imo insze najwyższą postawić szubieńcę. Jeśliż ci słusznie wiszą, co zdradzali ludzi, Czemuż ten nie ma wisieć, który Bogiem łudzi. 188. DO ŁYSEGO
Zima kończy długi rok przyrodzonym biegiem; Co maj deszczem ogrzewał, ziąbi grudzień śniegiem Bodajże cię Walanty z twoją głową popad! Kiedy u świata lipiec, u ciebie listopad. 189. DO TEGOŻ
Śnieg
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 282
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pocznie za trzewiki cykać. Nie dopiero to wiemy, że po izbie pachnie, Gdy starzec głosem gada; cóż, gdy ręką machnie! 227 (P). NA ZŁODZIEJU CZAPKA GORE ŻART NIEWCZESNY
Z sąsiadem, o którego coś prawiono żenie, Przyjadę w dom szlachecki; aż rogi jelenie, Kupido na nich stoi, wiszą na łańcuchu. „Ty to beko kornuto robisz z nas, zły duchu!” — Rzekę, najmniej z kompanem nie myśląc o zwadzie. Aż ten w sapy! Stąd jako zająca po śladzie Dociekę, że ma swoję w podejźreniu żonę, I musiałem w skok w inszą obrócić rzecz onę. 228. DOBRA
pocznie za trzewiki cykać. Nie dopiero to wiemy, że po izbie pachnie, Gdy starzec głosem gada; cóż, gdy ręką machnie! 227 (P). NA ZŁODZIEJU CZAPKA GORE ŻART NIEWCZESNY
Z sąsiadem, o którego coś prawiono żenie, Przyjadę w dom szlachecki; aż rogi jelenie, Kupido na nich stoi, wiszą na łańcuchu. „Ty to beko kornuto robisz z nas, zły duchu!” — Rzekę, najmniej z kompanem nie myśląc o zwadzie. Aż ten w sapy! Stąd jako zająca po śladzie Dociekę, że ma swoję w podejźreniu żonę, I musiałem w skok w inszą obrócić rzecz onę. 228. DOBRA
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 293
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
boru, aż dąb okazały stoi, Co ani wichru, ani pioruna się boi, Aż jodła, co się o nią rozbijały gromy, Dalej olsza, potem głóg, aż chruścik poziomy. Wnidziesz do raju (lecz tam cherubin wniść broni): Ciężkie się pod owocem zginają jabłoni, Tu złote pomarańcze, tu cytryny wiszą, Tu się gruszki tysiąca rodzajów kołyszą, Aż pigwy, aż agresty, co przystają wcześnie, Znajdziesz śliwki, orzechy, porzeczki i trześnie. Jeżeli po okrytej pojrzysz ziemi zioła: Tu by się w żyto nie wdarł wąż, a tu plac goły; Tu łąka, że się trzeba chłopu z kosą silić, Ówdzie
boru, aż dąb okazały stoi, Co ani wichru, ani pioruna się boi, Aż jodła, co się o nię rozbijały gromy, Dalej olsza, potem głóg, aż chruścik poziomy. Wnidziesz do raju (lecz tam cherubin wniść broni): Ciężkie się pod owocem zginają jabłoni, Tu złote pomarańcze, tu cytryny wiszą, Tu się gruszki tysiąca rodzajów kołyszą, Aż pigwy, aż agresty, co przystają wcześnie, Znajdziesz śliwki, orzechy, porzeczki i trześnie. Jeżeli po okrytej pojźrysz ziemi zioły: Tu by się w żyto nie wdarł wąż, a tu plac goły; Tu łąka, że się trzeba chłopu z kosą silić, Ówdzie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 379
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, cap zaraz i za ono sadło. A co zjadł i spił, wszystko — jak plunął — przepadło. 69. DŁUŻNY KTOŚ
Omnia sunt hominum tenui pendentia filo, Et subito casu, quae valuere, ruunt.
Dłużył się, dłużył tusząc — jak w tym tekście piszą, Że i jego na słabej nici długi wiszą. A tak czekając nagłej ruiny, wpadł w matnią: Nić wytrzymała — a on wieś stracił ostatnią. 70. SZALONY GOSPODARZ
Pospolicie chwalebnie, nie w gniewie ni w swarze, Zowią się szalonemi skrzętni gospodarze. Nasz zaś pan — jako widzę — skrzętny z każdej strony Krom gospodarstwa — nazwać się może szalony. 71
, cap zaraz i za ono sadło. A co zjadł i spił, wszystko — jak plunął — przepadło. 69. DŁUŻNY KTOŚ
Omnia sunt hominum tenui pendentia filo, Et subito casu, quae valuere, ruunt.
Dłużył się, dłużył tusząc — jak w tym tekście piszą, Że i jego na słabej nici długi wiszą. A tak czekając nagłej ruiny, wpadł w matnią: Nić wytrzymała — a on wieś stracił ostatnią. 70. SZALONY GOSPODARZ
Pospolicie chwalebnie, nie w gniewie ni w swarze, Zowią się szalonemi skrzętni gospodarze. Nasz zaś pan — jako widzę — skrzętny z kożdej strony Krom gospodarstwa — nazwać się może szalony. 71
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 23
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
dziedziczna Janina Nieraz swej tarczy blaskiem poganina W oczy zrażała i gęstymi trupy Pola okrywszy, drogie zdarła łupy. Któremu z nieba samemu to dano, Żeby na imię jego tam zadrżano. Gdzie smutny Stamboł swej ozdoby płacze, Przez kaukazyjskie zdeptany tułacze. Gdzieżby to wzbić się tak lotnymi piory, Tam gdzie nad Wiedniem przykre wiszą góry, A przypatrzyć się jako tam dowodzisz Waleczny królu, jak wojska przywodzisz? Wiem, że tam każdy twoje pańskie oczy Mając za świadki, odważnie poskoczy I w niezliczonych pułkach się okryje I dziesięć na się sam jeden ubije. Aleć nie dufa sobie muza, żeby Mogła wojsk całych straszliwe potrzeby, Dzieła królewskie i
dziedziczna Janina Nieraz swej tarczy blaskiem poganina W oczy zrażała i gęstymi trupy Pola okrywszy, drogie zdarła łupy. Ktoremu z nieba samemu to dano, Żeby na imię jego tam zadrżano. Gdzie smutny Stamboł swej ozdoby płacze, Przez kaukazyjskie zdeptany tułacze. Gdzieżby to wzbić się tak lotnymi piory, Tam gdzie nad Wiedniem przykre wiszą gory, A przypatrzyć się jako tam dowodzisz Waleczny krolu, jak wojska przywodzisz? Wiem, że tam każdy twoje pańskie oczy Mając za świadki, odważnie poskoczy I w niezliczonych pułkach się okryje I dziesięć na się sam jeden ubije. Aleć nie dufa sobie muza, żeby Mogła wojsk całych straszliwe potrzeby, Dzieła krolewskie i
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 281
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911