powierzna pastwie naszej owiec Pana Chrystusowych trzoda nie malała/ aosobliwie pod ten na biedny nasz naord aż nazbyt ciężki czas/ któremu w każdym trzecim słówku zadawana bywa Schisma/ i Herezje. A za tym ponosimy naśmiewiska i urągania. Komuż się to z nas podobać może/ że nas na pierwszym znami potkaniu się witają Schismatykami/ i w każdym trzecim słowie/ czcą nas odszczepieńcami. Tego wszytkiego w Cerkwi narodu naszego dojzrzeć nikomu nie należy/ tylko nam: niesprawiedliwieli to ponosimy/ lub też sprawiedliwie. Ponieważ rozeznać miedzy czystem i nieczystym/ miedzy trądem i nietrądem/ kapłańskie jest dzieło. Nasze dzieło jest/ rozeznać miedzy Schismą i nie Schismą
powierzna pastwie nászey owiec Páná Christusowych trzodá nie máláłá/ áosobliwie pod ten ná biedny nász naord áż názbyt ćiężki cżás/ ktoremu w káżdym trzećim słowku zádáwána bywa Schismá/ y Hęrezye. A zá tym ponośimy náśmiewiská y vrągánia. Komuż sie to z nas podobáć może/ że nas ná pierwszym známi potkániu sie witáią Schismátykámi/ y w káżdym trzećim słowie/ cżcą nas odszcżepieńcámi. Tego wszytkie^o^ w Cerkwi narodu nászego doyzrzeć nikomu nie należy/ tylko nam: niespráwiedliwieli to ponośimy/ lub też spráwiedliwie. Ponieważ rozeznáć miedzy czystem y nieczystym/ miedzy trądem y nietrądem/ kápłáńskie iest dźieło. Násze dźieło iest/ rozeznáć miedzy Schismą y nie Schismą
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 111
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
tych Zyzaniów. Błędy ich i Herezje pod nogi nasze rzućmy/ a zaraz ustąpią od nas i słowa przykre. Do wiary Prawosławnej prawowiernych Przodków naszych znajmy się/ a za równo z nimi Prawowiernymi słynąć będziemy. A jeśli przytym przykre na nas/ i owo słowo/ że M. W. spół obywatele wasi i witają i żegnają Schismatykami/ abo odszczepieńcami. Moja rada/ a rada/ moim zdaniem/ zdrowa nie cierpcie i tej hańby. Heretykiem słynąć w prawie Duchownym/ jest w prawie świetskim słynąć wywołańcem. A odszczepieńcem słynąć/ jest słynąć perduellem: i pokoju pospolitego turbatorem. Oboje bezecne. Czego oboje go na wszelkiej czci godnej wierze
tych Zyzániow. Błędy ich y Hęrezye pod nogi násze rzućmy/ á záráz vstąpią od nas y słowá przykre. Do wiáry Práwosławney práwowiernych Przodkow nászych znaymy sie/ á zá rowno z nimi Práwowiernymi słynąć będźiemy. A ieśli przytym przykre ná nas/ y owo słowo/ że M. W. społ obywátele waśi y witáią y żegnáią Schismátykámi/ ábo odszczepieńcámi. Moiá rádá/ á rádá/ moim zdániem/ zdrowa nie ćierpćie y tey háńby. Hęretykiem słynąć w práwie Duchownym/ iest w práwie świetskim słynąć wywołáńcem. A odszczepieńcem słynąć/ iest słynąć perduellem: y pokoiu pospolitego turbatorem. Oboie bezecne. Czego oboie go ná wszelkiey cżći godney wierze
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 127
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
zmorzona Od ciężkiej prace, przecię nieuśpiona Myśl go przenosi, choć w kajdanach nogi, W ojczyste progi.
Śni mu się, że już odrzucił okowy, Że widzi komin, czuje dym domowy,
Że już na własną wstępuje dziedzinę, Wita rodzinę.
Zgrzybiały ociec, laty nachylona Matka, nie o swej mocy wywiedziona, Witają drobne dziatki, ulubiona Wita go żona.
Już zapomina i nocy niespanych, Już łzy ociera z oczu wypłakanych, Równa czystością i troskami owej Itakusowej.
A gdy pod oną spoczynku zasłoną Troskliwy więzień pasie myśl łakomą, Aż poń okrutny przystaw zakołace Do ciężkiej prace.
Porwie się nędzny, aż sen ulubiony, Właśnie jako
zmorzona Od ciężkiej prace, przecię nieuśpiona Myśl go przenosi, choć w kajdanach nogi, W ojczyste progi.
Śni mu się, że już odrzucił okowy, Że widzi komin, czuje dym domowy,
Że już na własną wstępuje dziedzinę, Wita rodzinę.
Zgrzybiały ociec, laty nachylona Matka, nie o swej mocy wywiedziona, Witają drobne dziatki, ulubiona Wita go żona.
Już zapomina i nocy niespanych, Już łzy ociera z oczu wypłakanych, Rowna czystością i troskami owej Itakusowej.
A gdy pod oną spoczynku zasłoną Troskliwy więzień pasie myśl łakomą, Aż poń okrutny przystaw zakołace Do ciężkiej prace.
Porwie się nędzny, aż sen ulubiony, Właśnie jako
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 355
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
rzędy.
Pryskają konie chodziwe, Głosy podnosząc krzykliwe. Nie czują jeźdźca na sobie. Najweselsze o tej dobie.
Już wszędzie ogromne dzwony Roznoszą dźwięk w rożne strony. Już i kościelne chorały Śpiewają święte hejnały.
Już się waleczni hetmani Między dzielnymi pułkami Dodawając im ochoty Do gradywowej roboty
Przejeżdżają a wesoło Mężnego rycerstwa koło Dzień nastający witają, Już krwawy boj zaczynają.
Już wsiada w dalekie strony W okręt żeglarz odważony, Wzdychając, by mu napotym Takimże promieniem złotym
Wesołe słońce świeciło Ani się za chmury kryło, Gdy szalone akwilony Zaniosą go w obce strony
Albo kiedy morskie wały Tłuc będą o brzeżne skały, Kiedy wicher okręt ciska, A śmierć przed
rzędy.
Pryskają konie chodziwe, Głosy podnosząc krzykliwe. Nie czują jeźdźca na sobie. Najweselsze o tej dobie.
Już wszędzie ogromne dzwony Roznoszą dźwięk w rożne strony. Już i kościelne chorały Śpiewają święte hejnały.
Już się waleczni hetmani Między dzielnymi pułkami Dodawając im ochoty Do gradywowej roboty
Przejeżdżają a wesoło Mężnego rycerstwa koło Dzień nastający witają, Już krwawy boj zaczynają.
Już wsiada w dalekie strony W okręt żeglarz odważony, Wzdychając, by mu napotym Takimże promieniem złotym
Wesołe słońce świeciło Ani się za chmury kryło, Gdy szalone akwilony Zaniosą go w obce strony
Albo kiedy morskie wały Tłuc będą o brzeżne skały, Kiedy wicher okręt ciska, A śmierć przed
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 377
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Tren III.
Już się powraca z wojny król niezwyciężony, Którego niezliczone zwycięskie korony Pańską głowę okryły: wszyscy się radują, Wszyscy się witać swego obrońcę gotują. Jego cudowne czyny i potrzeby walne, Reprezentują wszędzie bramy triumfalne. Wszędzie brzmią winszowania i panegiryki, Wszędzie koncenty muzyk i wesołe krzyki. Już utęsknione żony mężów swych witają, Którzy im swe marsowe trudy powiedają. Wybiegają do ojców swych drobne dzieciny, Wyciągają do szyje ich małe ręczyny. Ja tylko biedna płaczę, ja łzy żywe piję A utrapione serce ledwo że już żyje. Gdzie się bowiem mój podział? gdzie jest prze Bóg żywy? Kędy zapadł? dokąd mię odbiegł nieszczęśliwy? Czy
Tren III.
Już się powraca z wojny krol niezwyciężony, Ktorego niezliczone zwycięskie korony Pańską głowę okryły: wszyscy się radują, Wszyscy się witać swego obrońcę gotują. Jego cudowne czyny i potrzeby walne, Reprezentują wszędzie bramy tryumfalne. Wszędzie brzmią winszowania i panegiryki, Wszędzie koncenty muzyk i wesołe krzyki. Już utęsknione żony mężow swych witają, Ktorzy im swe marsowe trudy powiedają. Wybiegają do ojcow swych drobne dzieciny, Wyciągają do szyje ich małe ręczyny. Ja tylko biedna płaczę, ja łzy żywe piję A utrapione serce ledwo że już żyje. Gdzie się bowiem moj podział? gdzie jest prze Bog żywy? Kędy zapadł? dokąd mię odbiegł nieszczęśliwy? Czy
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 506
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
.
Lanczawtów wojennych nade drzwiami, w blejtramkach jeden, sub No 37, drutii, sub No 39, No 2.
Kopersztychy lakierowane: Wojna Aleksandra, w blejtramach żółtych, sztuk dwie wielkich, sub No 50.
La peste dans la Marseille, w ramkach żółtych, sub No 52.
August drugi z królem pruskim witają się. kopersztych lakierowany, w ramkach żółtych, sub No 45.
Genealogia saskich książąt, nie lakierowana, w ramkach żółtych, sub No 11.
Pokój. — Wchodząc z tej Sali do Pokoju małego, drzwi i odrzwi takie jak i pierwsze. Piec saski biały. Okno jedno, takie jak w Sali. Lamperia
.
Lanczawtów wojennych nade drzwiami, w blejtramkach jeden, sub No 37, drutii, sub No 39, No 2.
Kopersztychy lakierowane: Wojna Aleksandra, w blejtramach żółtych, sztuk dwie wielkich, sub No 50.
La peste dans la Marseille, w ramkach żółtych, sub No 52.
August drugi z królem pruskim witają się. kopersztych lakierowany, w ramkach żółtych, sub No 45.
Genealogia saskich książąt, nie lakierowana, w ramkach żółtych, sub No 11.
Pokój. — Wchodząc z tej Sali do Pokoju małego, drzwi i odrzwi takie jak i pierwsze. Piec saski biały. Okno jedno, takie jak w Sali. Lamperia
Skrót tekstu: ZamLaszGęb
Strona: 70
Tytuł:
Opis zamku w Laszkach Murowanych
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Laszki Murowane
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1748
Data wydania (nie wcześniej niż):
1748
Data wydania (nie później niż):
1748
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII w.
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Gębarowicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1973
snycerską robotą ..., i żołnierz na koniu siedzący niedźwiedzia tratuje, takiejże roboty. — Sufit sztukatierską robotą. Posadzka z kamienia ciosanego. — Lustro mosiężne, we środku wiszące, o dwunastu essach. — Głów jelenich z drzewa wyrzynanych, z rogami prawdziwemi jeleniemi, No 5.
Obrazy: Jakub z Esau witają się, w ramach żółtych, sub No 427.
Bachusowe wesele, w ramach żółtych, sub No 22.
Wesele żydowskie, w ramach żółtych, sub No 469.
Tandeta olenderska, w ramach żółtych, sub No 470.
Czas z kossą, w blejtramach, sub No 479.
Galeria. — Z tej Sieni
snycerską robotą ..., i żołnierz na koniu siedzący niedźwiedzia tratuje, takiejże roboty. — Sufit sztukatierską robotą. Posadzka z kamienia ciosanego. — Lustro mosiężne, we środku wiszące, o dwunastu essach. — Głów jelenich z drzewa wyrzynanych, z rogami prawdziwemi jeleniemi, No 5.
Obrazy: Jakub z Esau witają się, w ramach żółtych, sub No 427.
Bachusowe wesele, w ramach żółtych, sub No 22.
Wesele żydowskie, w ramach żółtych, sub No 469.
Tandeta olenderska, w ramach żółtych, sub No 470.
Czas z kossą, w blejtramach, sub No 479.
Galeria. — Z tej Sieni
Skrót tekstu: ZamLaszGęb
Strona: 74
Tytuł:
Opis zamku w Laszkach Murowanych
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Laszki Murowane
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1748
Data wydania (nie wcześniej niż):
1748
Data wydania (nie później niż):
1748
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII w.
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Gębarowicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1973
.
Szczęśliwe bydło, które gdy mróz chłodzi, Grzejecie Pana w ciepłym swoim tchnieniu; Luboście nieme, w takim przysłużeniu Zazdrościć się wam tego szczęścia godzi.
Szczęśliwa stajni, szczęśliwe pieluchy, Które się boskich członeczków tykają, Szczęśliwy i żłób, szczęśliwe i siano.
Szczęśliwsze jednak nad wszytko pastuchy Sądzę, że naprzód Dzieciątko witają I do zbawienia powstali tak rano. NA TOŻ ROKU 1647
Dawna przypowieść, że by to szalony Był, kto by wzgardził stołkiem między pany, Purpurę zrzucił za liche łachmany, Berło porzucił, odbieżał korony.
Fałszywa powieść, bo dziś narodzony Nowy Likurgus, gwiazdami utkany Tron swój opuszcza i w której chowany Był,
.
Szczęśliwe bydło, które gdy mróz chłodzi, Grzejecie Pana w ciepłym swoim tchnieniu; Luboście nieme, w takim przysłużeniu Zazdrościć się wam tego szczęścia godzi.
Szczęśliwa stajni, szczęśliwe pieluchy, Które się boskich członeczków tykają, Szczęśliwy i żłób, szczęśliwe i siano.
Szczęśliwsze jednak nad wszytko pastuchy Sądzę, że naprzód Dzieciątko witają I do zbawienia powstali tak rano. NA TOŻ ROKU 1647
Dawna przypowieść, że by to szalony Był, kto by wzgardził stołkiem między pany, Purpurę zrzucił za liche łachmany, Berło porzucił, odbieżał korony.
Fałszywa powieść, bo dziś narodzony Nowy Likurgus, gwiazdami utkany Tron swój opuszcza i w której chowany Był,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 211
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
że nie płużą Szturmy mu odkryte, Wałami się osypie i tym na zabite Śmierci ubezpieczony, co dalej się ryje Jako kret śleporody, póki nie odkryje Dzień jego tych fortelów. Czym acz siez turbują Zrazu nasi, nie jednak i tu zdesperują I na jaką ochote mogą się w tym zdobyć, Z-Dział dużych go witają. Ale trudno dobyć Już w tych rowach: i owszem ilekroć się kuszą Razy nasze i kule próżny tylko muszą Mieć swój efekt. Prócz które w-Zamku dolatały I Wieńce i Granaty, zwierzchu ich siegały. Jako oni daleko, w-grobach tych zapadszy, A co raz się ponikiem i czołgiem wykradszy,
że nie płużą Szturmy mu odkryte, Wáłámi sie osypie i tym na zabite Smierći ubespieczony, co daley sie ryie Iáko kret śleporody, poki nie odkryie Dźień iego tych fortelow. Czym acz siez turbuią Zrázu naśi, nie iednak i tu zdesperuią I ná iáką ochote mogą sie w tym zdobyć, Z-Dźiał dużych go witaią. Ale trudno dobyć Iuż w tych rowach: i owszem ilekroć sie kuszą Razy nasze i kule prożny tylko muszą Mieć swoy effekt. Procz ktore w-Zamku dolatáły I Wieńce i Granaty, zwierzchu ich siegáły. Iáko oni daleko, w-grobách tych západszy, A co raz sie ponikiem i czołgiem wykradszy,
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 69
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
i sferę miesięczną, i Słońca złociste mijam gmachy, i siedmiu planet promieniste domy; już gwiazd firmament, lśniący piropami, co był nad głową moją – teraz pod nogami; jużem w murach wspaniałych świata ognistego, struktura przed oczyma domu niebieskiego – skrzydlatych dworzan pułki chyżo przebiegają, z radością i z muzyką zaraz mię witają i dzień święty obchodząc, wesoło tańcują, wdzięczne głosy ku chwale Bożej moderują. O niebiosa, gwiazdami ślicznie aftowane! O gmachy, czystym tylko duchom zgotowane! O aniołów skrzydlasta Rzeczypospolita! Lutnia moja kapeli górnej przyzwoita! Ach, gdziem teraz? Myśl sama zapomniała siebie, lecz się wraca, Kochanka nie znalazszy w
i sferę miesięczną, i Słońca złociste mijam gmachy, i siedmiu planet promieniste domy; już gwiazd firmament, lśniący piropami, co był nad głową moją – teraz pod nogami; jużem w murach wspaniałych świata ognistego, struktura przed oczyma domu niebieskiego – skrzydlatych dworzan pułki chyżo przebiegają, z radością i z muzyką zaraz mię witają i dzień święty obchodząc, wesoło tańcują, wdzięczne głosy ku chwale Bożej moderują. O niebiosa, gwiazdami ślicznie aftowane! O gmachy, czystym tylko duchom zgotowane! O aniołów skrzydlasta Rzeczypospolita! Lutnia moja kapeli górnej przyzwoita! Ach, gdziem teraz? Myśl sama zapomniała siebie, lecz się wraca, Kochanka nie znalazszy w
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 143
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997