przy świątobliwych uczynkach pragnienia dotąd nie ustają, aż po stu leciech wiecznego pokoju w górnym syjońskim Oceanie port pożądany otrzymają. Aczkolwiek tedy, W. M. P. S. K., nie jesteś w ogniste ogołocona strzały, którymi byś niebieskie miedziane pokruszyła bramy, poważyłem się jednak na port prześwietnego domu Twego wjachać, aby naładowaną żądz pobożnych wypróżnił nawę. Podobały mi się rzeki Twoje, nad wszytek kryształ przeźroczystsze, i oraz oręże z orężem, strzały z strzałami złączyć umyśliłem, którymi byś, po długich wiktoriach, szczęśliwy do Nieba szturm otrzymać mogła, gdyż cnota zjednoczona zawsze mocniejszą być zwykła. Scyrylus, król niegdy scytyjski
przy świątobliwych uczynkach pragnienia dotąd nie ustają, aż po stu leciech wiecznego pokoju w górnym syjońskim Oceanie port pożądany otrzymają. Aczkolwiek tedy, W. M. P. S. K., nie jesteś w ogniste ogołocona strzały, którymi byś niebieskie miedziane pokruszyła bramy, poważyłem się jednak na port prześwietnego domu Twego wjachać, aby naładowaną żądz pobożnych wypróżnił nawę. Podobały mi się rzeki Twoje, nad wszytek krzyształ przeźroczystsze, i oraz oręże z orężem, strzały z strzałami złączyć umyśliłem, którymi byś, po długich wiktoryjach, szczęśliwy do Nieba szturm otrzymać mogła, gdyż cnota zjednoczona zawsze mocniejszą być zwykła. Scyrylus, król niegdy scytyjski
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 22
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
rezolucja KiMci jechania do Szwecji, a jeszcze taka, że nie tylko od samej drogi, ale ani od tego dał mi się odwieść, aby się był sam we Gdańsku zatrzymał i przez hetmana bitwę z Karolusem na morzu zwiódł i port który opanował. Skąd się to odkrywało, że bez bitwy KiM. do Szwecji wjachać i onę opanować mógł, to jest, przez uspokojenie jej traktatami z Karolusem cesarza IMci. Popierało tych wiadomości zaciąganie ludzi na koronacją królewicza IMci, która acz się zda być przeciwną tej praktyce, ale rzeczą toż właśnie jest, bo jako Ferdynandówna drogę słała rodzonej, tak i syn szwagrowi, gdyby królewiczem IMcią, jako ludziom
rezolucya KJMci jechania do Szwecyej, a jeszcze taka, że nie tylko od samej drogi, ale ani od tego dał mi się odwieść, aby się był sam we Gdańsku zatrzymał i przez hetmana bitwę z Karolusem na morzu zwiódł i port który opanował. Skąd się to odkrywało, że bez bitwy KJM. do Szwecyej wjachać i onę opanować mógł, to jest, przez uspokojenie jej traktatami z Karolusem cesarza JMci. Popierało tych wiadomości zaciąganie ludzi na koronacyą królewicza JMci, która acz się zda być przeciwną tej praktyce, ale rzeczą toż właśnie jest, bo jako Ferdynandówna drogę słała rodzonej, tak i syn szwagrowi, gdyby królewicem JMcią, jako ludziom
Skrót tekstu: ZebrzSkryptCz_III
Strona: 140
Tytuł:
Skrypt in vim testamenti podany
Autor:
Mikołaj Zebrzydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
piersi odziać blachem tak niegodnem, Niż wyśmianą na głowę i posromoconą Przyłbicę i na ramię tarcz wziąć obelżoną. Ale się barziej żądzy, niżli rozumowi Dał rządzić, która była cudzołożnikowi Dać karanie i na złej pomścic się niewieście, I jachał tak, że mógł być przed wieczorem w mieście.
CXIX.
Przy bramie, którą wjachać miał Gryfon stroskany, Z lewej strony jest zamek pyszno budowany Z pięknemi pokojami, barziej urobiony Dla wczesnego mieszkania, niżli do obrony; Gdzie król, gdzie i syryjskie nazacniejsze panie I przedniejszy panowie i pierwszy dworzanie Na jednej pięknej sali przestronej siedzieli U bogatej wieczerzy i byli weseli.
CXX.
Wielka sala, na którą tak
piersi odziać blachem tak niegodnem, Niż wyśmianą na głowę i posromoconą Przyłbicę i na ramię tarcz wziąć obelżoną. Ale się barziej żądzej, niżli rozumowi Dał rządzić, która była cudzołożnikowi Dać karanie i na złej pomścic się niewieście, I jachał tak, że mógł być przed wieczorem w mieście.
CXIX.
Przy bramie, którą wjachać miał Gryfon stroskany, Z lewej strony jest zamek pyszno budowany Z pięknemi pokojami, barziej urobiony Dla wczesnego mieszkania, niżli do obrony; Gdzie król, gdzie i syryjskie nazacniejsze panie I przedniejszy panowie i pierwszy dworzanie Na jednej pięknej sali przestronej siedzieli U bogatej wieczerzy i byli weseli.
CXX.
Wielka sala, na którą tak
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 31
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Zbladł na twarzy i serce strach mu przejął srogi; Bo ani tam chciał okręt do brzegu przystawić Ani stamtąd sam uciec i swych mógł wybawić.
LV.
Jeszczeby labirował i po głębi pływał, Ale żaglów i masztów wszytkich popozbywał; Ławy wszytkie już beły barzo potłuczone I drzewo srogiem szturmem dziwnie powątlone. W port też wjachać było chcieć umrzeć tam koniecznie Albo w pęcie i w przykrej niewolej żyć wiecznie; Bo każdy musi umrzeć lub nosić okowy, Kogo tam błąd lubo los zaniesie surowy.
LVI.
Kiedy powątpliwości onej rozrywali, Niebezpieczeństwo jawne swe upatrowali, Aby na okręt z miasta nie wypadł lud zbrojny, Niesposobny na morzu stać, a
Zbladł na twarzy i serce strach mu przejął srogi; Bo ani tam chciał okręt do brzegu przystawić Ani stamtąd sam uciec i swych mógł wybawić.
LV.
Jeszczeby labirował i po głębi pływał, Ale żaglów i masztów wszytkich popozbywał; Ławy wszytkie już beły barzo potłuczone I drzewo srogiem szturmem dziwnie powątlone. W port też wjachać było chcieć umrzeć tam koniecznie Albo w pęcie i w przykrej niewolej żyć wiecznie; Bo każdy musi umrzeć lub nosić okowy, Kogo tam błąd lubo los zaniesie surowy.
LVI.
Kiedy powątpliwości onej rozrywali, Niebezpieczeństwo jawne swe upatrowali, Aby na okręt z miasta nie wypadł lud zbrojny, Niesposobny na morzu stać, a
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 99
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Że przed tysiącem mieczów nic się nie trwożyli Na każdem miejscu, gdzieby swych broni dobywać I na nieprzyjacioły mogli ich używać.
LXI.
Wszyscy pragnęli wysieść na pożądną ziemię, Ale nabarziej książąt angielskich cne plemię, Bo dobrze jest świadomy dźwięku swego roga, Na który każde serce przejmowała trwoga. Jedna strona w port wjachać radzi i pochwala, Druga z wielkiem uporem na to nie pozwala; Ale zgoła silniejsza nad słabszą przewodzi: Rad nie rad, szyper każe do portu swej łodzi. PIEŚŃ XIX.
LXII.
Zaraz, skoro ich z miasta na morzu ujźrzano, Widzieli, kiedy wielką z portu wyprawiano Galerę, w robotniki dobrze opatrzoną I
, Że przed tysiącem mieczów nic się nie trwożyli Na każdem miejscu, gdzieby swych broni dobywać I na nieprzyjacioły mogli ich używać.
LXI.
Wszyscy pragnęli wysieść na pożądną ziemię, Ale nabarziej książąt angielskich cne plemię, Bo dobrze jest świadomy dźwięku swego roga, Na który każde serce przejmowała trwoga. Jedna strona w port wjachać radzi i pochwala, Druga z wielkiem uporem na to nie pozwala; Ale zgoła silniejsza nad słabszą przewodzi: Rad nie rad, szyper każe do portu swej łodzi. PIEŚŃ XIX.
LXII.
Zaraz, skoro ich z miasta na morzu ujźrzano, Widzieli, kiedy wielką z portu wyprawiano Galerę, w robotniki dobrze opatrzoną I
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 100
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
.
LXXVI.
Jest plac na końcu miasta wielki i przestrony, Z stopniami do siedzenia, nakoło zamkniony, Który zawsze beł wolny, okrom, kiedy miano Gonić albo turnieje kiedy oprawiano; Cztery bramy i cztery wrota miał spiżane, Które go zawierały. Tam z męska ubrane Niewiasty szły gromadą; zatem zawołano, Aby Marfizie wjachać na plac rozkazano.
LXXVII.
Miała w on czas Marfiza pod sobą koń siwy, Koń siwy, jabłkowity; sam beł urodziwy, Głowę małą, szerokie piersi, chód zuchwały, Uszy ostre, brzuch lekki, a kark miał wspaniały. Wybrawszy go na staniu za napiękniejszego I za namocniejszego i nadzielniejszego Między tysiącem inszych,
.
LXXVI.
Jest plac na końcu miasta wielki i przestrony, Z stopniami do siedzenia, nakoło zamkniony, Który zawsze beł wolny, okrom, kiedy miano Gonić albo turnieje kiedy oprawiano; Cztery bramy i cztery wrota miał spiżane, Które go zawierały. Tam z męska ubrane Niewiasty szły gromadą; zatem zawołano, Aby Marfizie wjachać na plac rozkazano.
LXXVII.
Miała w on czas Marfiza pod sobą koń siwy, Koń siwy, jabłkowity; sam beł urodziwy, Głowę małą, szerokie piersi, chód zuchwały, Uszy ostre, brzuch lekki, a kark miał wspaniały. Wybrawszy go na staniu za napiękniejszego I za namocniejszego i nadzielniejszego Między tysiącem inszych,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 104
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905