barzo zakrawacie, Kiedy sami wzajem się z miasta wycinacie. Ba, i zgoła w urzędzie z nimi się zgadzacie, Tylko że wy bezprawnie ludzie zabijacie. Gdybyście się do cechu jednego spisali,
Przodek byście przed nimi pewnie otrzymali. Bo oni tylko ciału rany zadawaja, Ale wasze oręże dusze zabijają. DO SASÓW
Wjachał jako wesz młody na czoło staremu, Gdy był odjął katedrę nowy gość Kruzemu. Ale go on jak gnidę prędko stąd wysadził, I sporszym zwierzem znowu ambonę osadził. Mniej by was snadź ta gniada sasowie kąsała, Aniżli ta bestyja otyła, niemała. PERTURBACJA STAREGO PORZĄDKU SASKIEGO
Rozgniewała się Hansowa, Ale barziej Dawidowa, Gdy
barzo zakrawacie, Kiedy sami wzajem się z miasta wycinacie. Ba, i zgoła w urzędzie z nimi się zgadzacie, Tylko że wy bezprawnie ludzie zabijacie. Gdybyście się do cechu jednego spisali,
Przodek byście przed nimi pewnie otrzymali. Bo oni tylko ciału rany zadawaja, Ale wasze oręże dusze zabijają. DO SASÓW
Wjachał jako wesz młody na czoło staremu, Gdy był odjął katedrę nowy gość Kruzemu. Ale go on jak gnidę prędko stąd wysadził, I sporszym zwierzem znowu ambonę osadził. Mniej by was snadź ta gniada sasowie kąsała, Aniżli ta bestyja otyła, niemała. PERTURBACYJA STAREGO PORZĄDKU SASKIEGO
Rozgniewała się Hansowa, Ale barziej Dawidowa, Gdy
Skrót tekstu: DolBitKontr
Strona: 314
Tytuł:
Bitwa ministrów saskich
Autor:
Matyjasz Doliwski
Drukarnia:
Drukarnia Bazylianów
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1641
Data wydania (nie wcześniej niż):
1641
Data wydania (nie później niż):
1641
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
się JEzus/ zawołał ich/ i rzekł: Cóż chcecie/ abym wam uczynił? 33. Rzekli mu: PAnie/ aby były otworzone oczy nasze. 34. A użaliwszy się ich JEzus/ dotknął się oczu ich: a zaraz przejrzały oczy ich. I szli za nim. Rozdział XXI. PAn do Jeruzalem wjachał. 12. W Kościele Bożym rząd uczynił. 19. Figowe drzewo ususzył. 23. W kościele z Biskupy rozmowę miał. 28. A przez podobieństwa rozmaite, onym domawiał. 1
. A Gdy się przybliżyli do Jeruzalem/ i przyszli do Betfage do góry Oliwnej/ tedy JEzus posłał dwu uczniów/ 2. Mówiąc
śię IEzus/ záwołał ich/ y rzekł: Coż chcećie/ ábym wam ucżynił? 33. Rzekli mu: PAnie/ áby były otworzone ocży násze. 34. A użaliwszy śię ich IEzus/ dotknął śię ocżu ich: á záraz przejrzáły ocży ich. Y szli zá nim. ROZDZIAL XXI. PAn do Ieruzalem wjáchał. 12. W Kośćiele Bożym rząd uczynił. 19. Figowe drzewo ususzył. 23. W kośćiele z Biskupy rozmowę miał. 28. A przez podobienstwá rozmájite, onym domawiał. 1
. A Gdy śię przybliżyli do Ieruzalem/ y przyszli do Betfáge do gory Oliwnej/ tedy IEzus posłał dwu ucżniow/ 2. Mowiąc
Skrót tekstu: BG_Mt
Strona: 24
Tytuł:
Biblia Gdańska, Ewangelia według św. Mateusza
Autor:
św. Mateusz
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
na drodze: a drudzy obcinali gałązki z drzew/ i słali na drodze. 9. A lud wprzód i pozad idący/ wołał mówiąc: Hosanna Synowi Dawidowemu! błogosławiony który idzie w Imieniu PAńskim: Hosanna na wysokościach! * Rozd. XXI. Z. Mateusz. Rozd. XXI. 10
. A Gdy on wjachał do Jeruzalem/ wzruszyło się wszystko miasto/ mówiąc: Któż ten jest? 11. A lud mówił; Tenci jest JEzus on Prorok z Nazaretu Galilejskiego. 12. Tedy wszedł JEzus do Kościoła Bożego/ i wygnał wszystkie przedawające/ i kupujące w kościele: a stoły tych co pieniędzmi handlowali/ i stołki przedawających gołębie poprzewracał
ná drodze: á drudzy obćináli gáłązki z drzew/ y słáli ná drodze. 9. A lud wprzod y pozad idący/ wołał mowiąc: Hosánná Synowi Dawidowemu! błogosłáwiony ktory idźie w Imieniu PAńskim: Hosánná ná wysokośćiách! * Rozd. XXI. S. Mátteusz. Rozd. XXI. 10
. A Gdy on wjáchał do Ieruzalem/ wzruszyło śię wszystko miásto/ mowiąc: Ktoż ten jest? 11. A lud mowił; Tenći jest IEzus on Prorok z Názáretu Gálilejskiego. 12. Tedy wszedł IEzus do Kośćiołá Bożego/ y wygnał wszystkie przedawájące/ y kupujące w kośćiele: á stoły tych co pieniędzmi hándlowali/ y stołki przedawájących gołębie poprzewracał
Skrót tekstu: BG_Mt
Strona: 25
Tytuł:
Biblia Gdańska, Ewangelia według św. Mateusza
Autor:
św. Mateusz
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
.
LXXVIII.
Przez południową bramę Marfiza wjachała I ledwie co stanęła, gdy dźwięk usłyszała Trąb krzykliwych, które się coraz pomykały I wkoło się na wszytkie strony rozlegały. Potem widziała, kiedy od północnej strony Wjachało dziesięć na plac na bój umówiony; Tak się zdało Marfizie, że jeden z dziesiąci, Co wprzód na plac wjachał, stał za wszytkich dziewiąci.
LXXIX.
Z wielkiem sercem, jako znać beło, na przestrony Plac wjachał, a pod sobą miał koń wszytek wrony, Wszytek wrony, jako kruk, okrom że na czele I na zadniej nodze miał białego niewiele. Sam także, jaki beł koń, czarno beł ubrany, A tą
.
LXXVIII.
Przez południową bramę Marfiza wjachała I ledwie co stanęła, gdy dźwięk usłyszała Trąb krzykliwych, które się coraz pomykały I wkoło się na wszytkie strony rozlegały. Potem widziała, kiedy od północnej strony Wjachało dziesięć na plac na bój umówiony; Tak się zdało Marfizie, że jeden z dziesiąci, Co wprzód na plac wjachał, stał za wszytkich dziewiąci.
LXXIX.
Z wielkiem sercem, jako znać beło, na przestrony Plac wjachał, a pod sobą miał koń wszytek wrony, Wszytek wrony, jako kruk, okrom że na czele I na zadniej nodze miał białego niewiele. Sam także, jaki beł koń, czarno beł ubrany, A tą
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 105
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
się coraz pomykały I wkoło się na wszytkie strony rozlegały. Potem widziała, kiedy od północnej strony Wjachało dziesięć na plac na bój umówiony; Tak się zdało Marfizie, że jeden z dziesiąci, Co wprzód na plac wjachał, stał za wszytkich dziewiąci.
LXXIX.
Z wielkiem sercem, jako znać beło, na przestrony Plac wjachał, a pod sobą miał koń wszytek wrony, Wszytek wrony, jako kruk, okrom że na czele I na zadniej nodze miał białego niewiele. Sam także, jaki beł koń, czarno beł ubrany, A tą barwą dawał znać on rycerz wybrany, Że jako mniej na sobie światła, niż ciemności, Tak mniej pociech
się coraz pomykały I wkoło się na wszytkie strony rozlegały. Potem widziała, kiedy od północnej strony Wjachało dziesięć na plac na bój umówiony; Tak się zdało Marfizie, że jeden z dziesiąci, Co wprzód na plac wjachał, stał za wszytkich dziewiąci.
LXXIX.
Z wielkiem sercem, jako znać beło, na przestrony Plac wjachał, a pod sobą miał koń wszytek wrony, Wszytek wrony, jako kruk, okrom że na czele I na zadniej nodze miał białego niewiele. Sam także, jaki beł koń, czarno beł ubrany, A tą barwą dawał znać on rycerz wybrany, Że jako mniej na sobie światła, niż ciemności, Tak mniej pociech
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 105
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pałacu morza i portu dojachać, Musiał koniecznie poprzek przez on plac przejachać; Żadnej drogi, lub długiej lub krótkiej, nie mieli Nad tę, co od Gwidona już wszyscy wiedzieli. Który, skoro swych zagrzał słowy przystojnemi, Ruszył się od pałacu cicho ze wszytkiemi I na plac, gdzie niewiasty stały w onej dobie, Wjachał śmiele, mając ich coś nad sto przy sobie.
LXXXV.
Zbyt śpiesznie towarzysze swe Gwidon prowadził, Aby ich beł co prędzej z bramy wyprowadził; Ale wielki tłum niewiast, które stały wkoło, Wszytek zbrojny, począł mu zachodzić na czoło. Mniemały, widząc, kiedy inszych wiódł za sobą, Że chciał uciec i
pałacu morza i portu dojachać, Musiał koniecznie poprzek przez on plac przejachać; Żadnej drogi, lub długiej lub krótkiej, nie mieli Nad tę, co od Gwidona już wszyscy wiedzieli. Który, skoro swych zagrzał słowy przystojnemi, Ruszył się od pałacu cicho ze wszytkiemi I na plac, gdzie niewiasty stały w onej dobie, Wjachał śmiele, mając ich coś nad sto przy sobie.
LXXXV.
Zbyt śpiesznie towarzysze swe Gwidon prowadził, Aby ich beł co pręcej z bramy wyprowadził; Ale wielki tłum niewiast, które stały wkoło, Wszytek zbrojny, począł mu zachodzić na czoło. Mniemały, widząc, kiedy inszych wiódł za sobą, Że chciał uciec i
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 134
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
i chwalić bez końca, Że ich cnoty jaśniejsze zawżdy będą słońca. Ale się do swej pracej różnej wrócić muszę, Która się wam podobać będzie, jako tuszę. Śpiewałem o Zerbinie, który w onem czesie Skoczył na krzyk i na dźwięk, który słyszał w lesie.
IV.
Na ciasną ścieżkę między dwa pagórki wjachał, Skąd głos słyszał, i tylko mało co ujachał, Ujźrzał w ciasnej dolinie wtem nieznajomego Rycerza leżącego, srodze zabitego. Kto to był? - powiem potem, a teraz zostawię Francją, a do wschodnich krajów się wyprawię Szukać cnego Astolfa, który się już wracał Ku domowi i konia na zachód obracał.
V.
i chwalić bez końca, Że ich cnoty jaśniejsze zawżdy będą słońca. Ale się do swej pracej różnej wrócić muszę, Która się wam podobać będzie, jako tuszę. Śpiewałem o Zerbinie, który w onem czesie Skoczył na krzyk i na dźwięk, który słyszał w lesie.
IV.
Na ciasną ścieszkę między dwa pagórki wjachał, Skąd głos słyszał, i tylko mało co ujachał, Ujźrzał w ciasnej dolinie wtem nieznajomego Rycerza leżącego, srodze zabitego. Kto to był? - powiem potem, a teraz zostawię Francyą, a do wschodnich krajów się wyprawię Szukać cnego Astolfa, który się już wracał Ku domowi i konia na zachód obracał.
V.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 170
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
XXII.
LXVI.
Jakich kilka dziesiątków dał beł w przeszłem czesie Wyciąć mężny Sansonet w niedalekiem lesie, Które beły na słońcu potem wysuszone, A na ten czas beły dwie za niem przyniesione; Trzeba pewnie, żeby tarcz z diamentu była Albo z stali, żeby w się grotu nie puściła. Jedno, gdy na plac wjachał, kazał przeciwnemu Gońcowi dać, a drugie wziął sobie samemu.
LXVII.
Z temi, któreby beły podobno przebiły Nakowalnie, rycerze niezrównanej siły, Zastawując się wzajem wielkiemi tarczami, Uderzyli w się mężnie ostremi grotami. Rugierowa, co była przez czary zrobiona, Została nieprzebita i nieprzebodziona, Ona to od Atlanta tarcz czarnoksiężnika
XXII.
LXVI.
Jakich kilka dziesiątków dał beł w przeszłem czesie Wyciąć mężny Sansonet w niedalekiem lesie, Które beły na słońcu potem wysuszone, A na ten czas beły dwie za niem przyniesione; Trzeba pewnie, żeby tarcz z dyamentu była Albo z stali, żeby w się grotu nie puściła. Jedno, gdy na plac wjachał, kazał przeciwnemu Gońcowi dać, a drugie wziął sobie samemu.
LXVII.
Z temi, któreby beły podobno przebiły Nakowalnie, rycerze niezrównanej siły, Zastawując się wzajem wielkiemi tarczami, Uderzyli w się mężnie ostremi grotami. Rugierowa, co była przez czary zrobiona, Została nieprzebita i nieprzebodziona, Ona to od Atlanta tarcz czarnoksiężnika
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 186
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
beł wyprawił; I przyszedłem do brzegu właśnie na to miejsce, Kędy beli zostali, i dalej się jeszcze Pomknę, ale nie widzę nic, okrom nowego Śladu, na mokrem piasku świeżo wybitego.
XXIII.
Udałem się za niemi śpiesznie w one tropy Ku lasowi, gdzie beło trochę bitej stopy. Skorom wjachał do lasu, na głosem pobieżał, Którym słyszał, i trafię, gdzie Korebus leżał. Pytałem go, gdzie się wżdy królewna podziała, Gdzie Odoryk, od kogo rana go potkała? Potem wiedząc od niego wszytko dostatecznie, Puściłem się w las, chcąc ich gdzie naleźć koniecznie.
XXIV.
Kręcę się to
beł wyprawił; I przyszedłem do brzegu właśnie na to miejsce, Kędy beli zostali, i dalej się jeszcze Pomknę, ale nie widzę nic, okrom nowego Śladu, na mokrem piasku świeżo wybitego.
XXIII.
Udałem się za niemi śpiesznie w one tropy Ku lasowi, gdzie beło trochę bitej stopy. Skorom wjachał do lasu, na głosem pobieżał, Którym słyszał, i trafię, gdzie Korebus leżał. Pytałem go, gdzie się wżdy królewna podziała, Gdzie Odoryk, od kogo rana go potkała? Potem wiedząc od niego wszytko dostatecznie, Puściłem się w las, chcąc ich gdzie naleźć koniecznie.
XXIV.
Kręcę się to
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 236
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
chwili Wolnego mu przejazdu namniej nie bronili, Choć przy bramie i koło przykopów niemało Pospólstwa i żołnierstwa było się zebrało.
VIII.
Iż znano białągłowę, co go prowadziła I co mu w onej drodze przewodnikiem była, Dla tego i Rugiera nie zahamowano, Który z nią beł, ani go, skąd jachał, pytano. Wjachał na plac i ujźrzał ogień zapalony I lud około ognia wielki zgromadzony, A we śrzodku młodzieniec stał, na śmierć skazany, Blady na twarzy, mocno powrozy związany.
IX.
Rugier skoro mu wejźrzał w oczy umoczone Łzami, które ku ziemi trzymał pochylone, Ma go za Bradamantę swoję: tak nadobny On młodzieniec we wszytkiem
chwili Wolnego mu przejazdu namniej nie bronili, Choć przy bramie i koło przykopów niemało Pospólstwa i żołnierstwa było się zebrało.
VIII.
Iż znano białągłowę, co go prowadziła I co mu w onej drodze przewodnikiem była, Dla tego i Rugiera nie zahamowano, Który z nią beł, ani go, skąd jachał, pytano. Wjachał na plac i ujźrzał ogień zapalony I lud około ognia wielki zgromadzony, A we śrzodku młodzieniec stał, na śmierć skazany, Blady na twarzy, mocno powrozy związany.
IX.
Rugier skoro mu wejźrzał w oczy umoczone Łzami, które ku ziemi trzymał pochylone, Ma go za Bradamantę swoję: tak nadobny On młodzieniec we wszytkiem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 262
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905