pieniądze, Lecz któż garby, przez ucho igielne, wielbłądze Przewlecze? Któż na świecie ten cetnar odrzuci? Wszytkich nas tu pokusa złota bałamuci. 421 (N). TREFUNEK NA WJEŹDZIE KRÓLA MICHAŁA
Kiedy króla chorągiew usarska wrprowadza, Na koniu się waśniwym towarzysz wysadza: Prawe skrzydło zawodząc, z humorem się szasta,
Już wjeżdża Tworzyjańską ulicą do miasta. Po dachach, oknach, rynnach dziwowidzów siła; Aż gdzieś z kąta wylazszy zastąpi kobyła. Tu mój drygant, na munsztuk ani na ostrogi Nie dbając, jako wściekły rzuci na nią nogi. Trzyma się żołnierz grzywy; gdy koń zadem kiwa, W toku dzierżąc kopiją, w takt mu potakiwa
pieniądze, Lecz któż garby, przez ucho igielne, wielbłądze Przewlecze? Któż na świecie ten cetnar odrzuci? Wszytkich nas tu pokusa złota bałamuci. 421 (N). TREFUNEK NA WJEŹDZIE KRÓLA MICHAŁA
Kiedy króla chorągiew usarska wrprowadza, Na koniu się waśniwym towarzysz wysadza: Prawe skrzydło zawodząc, z humorem się szasta,
Już wjeżdża Tworzyjańską ulicą do miasta. Po dachach, oknach, rynnach dziwowidzów siła; Aż gdzieś z kąta wylazszy zastąpi kobyła. Tu mój drygant, na munsztuk ani na ostrogi Nie dbając, jako wściekły rzuci na nię nogi. Trzyma się żołnierz grzywy; gdy koń zadem kiwa, W toku dzierżąc kopiją, w takt mu potakiwa
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 183
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Przed nimi ślicznej Anny, która mię tak swymi Sobie już zniewoliła przymioty wdzięcznymi. Więc gdy tego dokaże muza ma za czasy, Precz na stronę i zwierze, na stronę i lasy. Dla mnie i bystre rzeki swym pławem iść mogą; Mnie trzyma Anna, one niech idą swą drogą. Niechaj kto chce na koniach wjeżdża znamienitych, Świetnym znaczny triumfem z nieprzyjaciół zbitych, Niech króle za kark wiedzie i wielkie hetmany, Niechaj kościelne drogim łupem zdobi ściany — Gdy tylko moja Anna na mię jest łaskawa, Większa to u mnie niżli z Turków zbitych sława. Nie dbam i o dawnego skarby Halliata, I o złoto przywoźne z nowego gdzieś świata
Przed nimi ślicznej Anny, ktora mię tak swymi Sobie już zniewoliła przymioty wdzięcznymi. Więc gdy tego dokaże muza ma za czasy, Precz na stronę i zwierze, na stronę i lasy. Dla mnie i bystre rzeki swym pławem iść mogą; Mnie trzyma Anna, one niech idą swą drogą. Niechaj kto chce na koniach wjeżdża znamienitych, Świetnym znaczny tryumfem z nieprzyjacioł zbitych, Niech krole za kark wiedzie i wielkie hetmany, Niechaj kościelne drogim łupem zdobi ściany — Gdy tylko moja Anna na mię jest łaskawa, Większa to u mnie niżli z Turkow zbitych sława. Nie dbam i o dawnego skarby Halliata, I o złoto przywoźne z nowego gdzieś świata
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 260
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
miło, Bo widzę sam, że ta pieśń była barzo długa; O tejże historyjej będzie krótsza druga.
KONIEC PIEŚNI DZIESIĄTEJ. PIEŚŃ JEDENASTA. ARGUMENT. Angelika, odjęta morskiemu dziwowi, Ginie z oczu przez pierścień drogi Rugierowi, Który potem olbrzyma wielkiego po lesie Goni, co Bradamantę na ramieniu niesie. Orland ochotny wjeżdża w niepobożne kraje, Gdzie na śmierć piękne panny lud srogi wydaje, Potem okrutną orkę na morzu zabija; Obertowi zostaje żoną Olimpia. AlegORIE. Orland, który zarzuca w morze rusznicę króla Cimoska, uczy nas, że szlachetne i wspaniałe serce zawsze się ma wystrzegać fortelów nieprzystojnych. Przez orkę morską, którą wielkiem przemysłem zabił
miło, Bo widzę sam, że ta pieśń była barzo długa; O tejże historyej będzie krótsza druga.
KONIEC PIEŚNI DZIESIĄTEJ. PIEŚŃ JEDENASTA. ARGUMENT. Angelika, odjęta morskiemu dziwowi, Ginie z oczu przez pierścień drogi Rugierowi, Który potem olbrzyma wielkiego po lesie Goni, co Bradamantę na ramieniu niesie. Orland ochotny wjeżdża w niepobożne kraje, Gdzie na śmierć piękne panny lud srogi wydaje, Potem okrutną orkę na morzu zabija; Obertowi zostaje żoną Olimpia. ALLEGORYE. Orland, który zarzuca w morze rusznicę króla Cimoska, uczy nas, że szlachetne i wspaniałe serce zawsze się ma wystrzegać fortelów nieprzystojnych. Przez orkę morską, którą wielkiem przemysłem zabił
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 226
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
dekretu. I Rzym, choć stary, stoi, ale nie ten, który Wziąwszy z cegły August przerobił w marmury; Ledwie znaczek wielkiego monarchijej świata, Tak w drobny go ułomek starożytność zgniata. MNEMOSYNA
Nie lamenty, nie nucić przeszłych rzeczy treny, Ale wesołe śpiewać przyszłyśmy kameny, Honoru powinszować nowemu staroście, Kiedy wjeżdża do miasta. Na tom ja, na toście I wy ze mną z Parnasu zstąpiły, nie żeby Ruiny i miast sławnych wspominać pogrzeby. Co ręka ludzka robi, to też ludzka ręka Zepsuje, jeśli sama starość nie ponęka. Mniejszy człowiek od wieże, od zamku, od miasta, I słabszy, wżdy tak
dekretu. I Rzym, choć stary, stoi, ale nie ten, który Wziąwszy z cegły August przerobił w marmury; Ledwie znaczek wielkiego monarchijej świata, Tak w drobny go ułomek starożytność zgniata. MNEMOSYNA
Nie lamenty, nie nucić przeszłych rzeczy treny, Ale wesołe śpiewać przyszłyśmy kameny, Honoru powinszować nowemu staroście, Kiedy wjeżdża do miasta. Na tom ja, na toście I wy ze mną z Parnasu zstąpiły, nie żeby Ruiny i miast sławnych wspominać pogrzeby. Co ręka ludzka robi, to też ludzka ręka Zepsuje, jeśli sama starość nie ponęka. Mniejszy człowiek od wieże, od zamku, od miasta, I słabszy, wżdy tak
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 109
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
gdzieś latała, Z któryjeś strony goście jadące widziała? Sroczka krzekce na płocie; pannie się raduje Serduszko, bo miłego przyjaciela czuje. Jedzie z swoją drużyną panic urodziwy, Panic z dalekiej strony; pod nim koń chodziwy, Koń łysy, białonogi, rząd na nim ze złota. Panno, gotuj się witać! Już wjeżdża we wrota, Już z koni pozsiadali; wszystko się podwórze Rośmiało jako niebo od wesołej zorze. Witamy cię, panicze, dawno pożądany! Czeka cię upominek tobie obiecany, Obiecany od Boga i od domu tego. Po obietnicę trzeba wsiadać na rączego, A ty się gdzieś zabawiasz! Już nam nie zstawało Oczu wyglądając cię
gdzieś latała, Z któryjeś strony goście jadące widziała? Sroczka krzekce na płocie; pannie się raduje Serduszko, bo miłego przyjaciela czuje. Jedzie z swoją drużyną panic urodziwy, Panic z dalekiej strony; pod nim koń chodziwy, Koń łysy, białonogi, rząd na nim ze złota. Panno, gotuj się witać! Już wjeżdża we wrota, Już z koni pozsiadali; wszystko się podworze Rośmiało jako niebo od wesołej zorze. Witamy cię, panicze, dawno pożądany! Czeka cię upominek tobie obiecany, Obiecany od Boga i od domu tego. Po obietnicę trzeba wsiadać na rączego, A ty się gdzieś zabawiasz! Już nam nie zstawało Oczu wyglądając cię
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 101
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
słowa; Ziemą ulubioną, Ziemią samemu nad nas Niebu przełożoną, Tobie nasze potomstwo, tobie skarby moje Oddałam, bądź nagrody pewna, nigdy twoje Pola pługu nie ścierpią; i o swoim chlebie Będziesz ludziom dawała pokarm sama z siebie. Tak mówi, a skrzydlaste co raz pędząc smoki: Po powietrzu: na Idy wjeżdża wierzch wysoki. Tu Cybeli Kościoły, tu domy święcone Wysoka skała nosi, która wrząd sadzone Sośni krążą szeregi; a tych gęste cienie Za wzruszeniem gałęzi, głos dają i pienie. Wewnątrz tańce, a ida z Kościoły swojemi Trzęsie się: poruszona głosy krzykliwemi. Wszędzie skoki pijne trąby, a hałasy Chwieją się poruszone
słowá; Ziemą ulubioną, Ziemią sámemu nád nas Niebu przełożoną, Tobie násze potomstwo, tobie skarby moie Oddałam, bądź nagrody pewna, nigdy twoie Pola pługu nie śćierpią; y o swoim chlebie Będźiesz ludźiom dawałá pokarm sámá z śiebie. Ták mowi, á skrzydlaste co raz pędząc smoki: Po powietrzu: ná Idy wieżdża wierzch wysoki. Tu Cybeli Kośćioły, tu domy święcone Wysoka skałá nośi, ktora wrząd sádzone Sośni krążą szeregi; á tych gęste ćienie Zá wzruszeniem gałęźi, głos daią y pienie. Wewnątrz táńce, á ida z Kośćioły swoiemi Trzęśie się: poruszona głosy krzykliwemi. Wszędźie skoki piinae trąby, á hałasy Chwieią się poruszone
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 10
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
do Roztoka. Fryderyk rybołowów najmuje, aby go z towarami na brzeg wywieźli. Za pozwoleniem Marynarza Fryderykowe towary i nas kilkunastu na brzeg rybołowie wiozą. Fryderyk wysiadszy na brzeg już się więcej nie obiecuje morzem pływać, owszem, się zaklina od morza. NAWIGACYJEJ MORSKIEJ ROZDZIAŁ SZÓSTY ARGUMENT Jan Zawadzki, starosta pucki, do Roztoka wjeżdża, któremu się mile ludzie zewsząd przypatrując na salve jego z murów ognia dają i w przystojnej stancyjej, jako komisarza na traktaty ze Szwedami naznaczonego — traktują. A wtym niektórych Polaków z tego bankietu Marynarz na chrzciny do Ernesta, szwagra swego, zaprasza i na nich ochotnie gości częstuje. Wszakże jednak ta pociecha w smutek
do Roztoka. Fryderyk rybołowów najmuje, aby go z towarami na brzeg wywieźli. Za pozwoleniem Marynarza Fryderykowe towary i nas kilkunastu na brzeg rybołowie wiozą. Fryderyk wysiadszy na brzeg już się więcej nie obiecuje morzem pływać, owszem, się zaklina od morza. NAWIGACYJEJ MORSKIEJ ROZDZIAŁ SZÓSTY ARGUMENT Jan Zawadzki, starosta pucki, do Roztoka wjeżdża, któremu się mile ludzie zewsząd przypatrując na salve jego z murów ognia dają i w przystojnej stancyjej, jako komisarza na traktaty ze Szwedami naznaczonego — traktują. A wtym niektórych Polaków z tego bankietu Marynarz na chrzciny do Ernesta, szwagra swego, zaprasza i na nich ochotnie gości częstuje. Wszakże jednak ta pociecha w smutek
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 146
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
żeć nie wzięła Taż śmierć miłości, którąś w sercu swoim Ku mnie i dziatkom zawsze miewał moim. Więcże i teraz na tym pożegnaniu — Proszę — chowaj mię w serdecznym mieszkaniu!” Konkurs ludzi przed miastem obaczymy. Dlaczego by wyszli, przypatrujemy się. Aż tymczasem Zawadzki, starosta pucki, do Roztoka wjeżdża. Wprzód z herbami jego szły skarbne wozy, potym rydwany, w których słudzy siedzieli. Tu sam Zawadzki w karocy jedzie, podle niego ociec jezuita siedzi. Przed niemi dwie osobie, potym konni. Z miasta na salve jako przeciwko komisarzowi z armaty ognia dają. Ludzka chciwość w patrzaniu. Mieszczanie starsi do kamienicy Zawadzkiego
żeć nie wzięła Taż śmierć miłości, którąś w sercu swoim Ku mnie i dziatkom zawsze miewał moim. Więcże i teraz na tym pożegnaniu — Proszę — chowaj mię w serdecznym mieszkaniu!” Konkurs ludzi przed miastem obaczymy. Dlaczego by wyszli, przypatrujemy się. Aż tymczasem Zawadzki, starosta pucki, do Roztoka wjeżdża. Wprzód z herbami jego szły skarbne wozy, potym rydwany, w których słudzy siedzieli. Tu sam Zawadzki w karocy jedzie, podle niego ociec jezuita siedzi. Przed niemi dwie osobie, potym konni. Z miasta na salve jako przeciwko komisarzowi z armaty ognia dają. Ludzka chciwość w patrzaniu. Mieszczanie starsi do kamienicy Zawadzkiego
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 173
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
biorą od łakomych panów) ale i z namniejszego łanu rolej swojej/ sowite pobory do Skarbu niosą/ a czasem i Ojca Świętego proszą/ aby Chrześcijańskich granic Ojczyzną i kluczem Piotra ś. bronił. Oprócz tego/ okrutny żołnierz mija włości swoje/ a do Księdza nie raz/ nie dwa/ na śniadanie nie proszony/ wjeżdża/ podwody od niego gwałtem bierze/ a niemali koni/ wołki mu zajmuje? O zacny Parafian? i masz tu Bóg błogosławić takiego zbójcę? Kędyż on Natan Prorok/ aby skarżył na łupieżcę bogatego/ który owieczkę porwał ubogiemu/ mając swoich tysiącami? kędyż on sędzia: który krzyknął: Kto taki, synem pewnie śmierci
biorą od łákomych pánow) ále y z namnieyszego łanu roley swoiey/ sowite pobory do Skárbu niosą/ á czásem y Oycá Swiętego proszą/ áby Chrześćiáńskich gránic Oyczyżną y kluczem Piotrá ś. bronił. Oprocz tego/ okrutny żołnierz miia włośći swoie/ á do Xiędzá nie raz/ nie dwá/ ná śniadánie nie proszony/ wieżdża/ podwody od niego gwałtem bierze/ á niemali koni/ wołki mu záymuie? O zacny Páráfian? y masz tu Bog błogosłáwić tákiego zboycę? Kędyż on Nátán Prorok/ áby skárżył ná łupieżcę bogátego/ ktory owieczkę porwał vbogiemu/ máiąc swoich tyśiącámi? kędyż on sędźia: ktory krzyknął: Kto táki, synem pewnie śmierći
Skrót tekstu: BirkEgz
Strona: 28
Tytuł:
O Egzorbitancjach kazania dwoje
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania, pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
/ w którym też mieszkają i książęta dla osobliwego jego położenia/ i dla osobliwych tam łazien. SALONIA, TURENA abo TYRYNGIA.
IDąc za rzeką Ligerys/ przeszedszy granice Berry/ ukazuje się Salonia/ nie wielka ziemia/ piaszczysta i nieurodzajna/ mając osady Gergean/ Sulli/ Ferte/ Clery/ San Lorenzo. Stamtąd się wjeżdża do Tureny/ jadąc nad rzeką Ligerys/ która się rozciąga od Błois/ aż do Saumar: a nie barzo się szerzy. jest to kraina/ którą dla dostatku owoców/ dla uciesznego położenia/ dla zdrowego powietrza/ dla obfitości wód/ zowią ogrodem Francuskim. Przednie w niej miasto jest Turs/ i dobre. Saumur
/ w ktorym też mieszkáią y kśiążętá dla osobliwego iego położenia/ y dla osobliwych tám łáźien. SALONIA, TVRENA ábo TYRINGIA.
IDąc zá rzeką Ligeris/ przeszedszy gránice Berry/ vkázuie się Sálonia/ nie wielka źiemiá/ piasczysta y nieurodzáyna/ máiąc osády Gergean/ Sulli/ Ferte/ Cleri/ San Lorenzo. Ztámtąd się wieżdża do Tureny/ iádąc nád rzeką Ligeris/ ktora się rozćiąga od Blois/ áż do Saumar: á nie bárzo się szerzy. iest to kráiná/ ktorą dla dostátku owocow/ dla vćiesznego położenia/ dla zdrowego powietrza/ dla obfitośći wod/ zowią ogrodem Fráncuskim. Przednie w niey miásto iest Turs/ y dobre. Saumur
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 37
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609