na krakowski Zamek, Do staromodnej, w którą chude nader szkiety Zaprzężono, z sobą mnie uprosił karety. Jedziem z rynku godzinę, jedziem drugą ciągiem, Tnie stangret, tnie forytarz, choć szkaradnym drągiem; Lada rynsztok, lada się trafi w drodze dołek, Musi koniom pomagać nieszczęsny pachołek. Aż skoro na zamkową przyszło wjeżdżać górę, Darmo dźwiga pachołek, darmo gołą skórę Do żywego woźnice ścierwu biczmi sieką;
Konie, jak wryte. Widząc, że nas nie wywleką, Że mi przyjdzie piechotą w błocie zagrzać czoła: „Czy nie widzą przed sobą te marchy anioła Z oślicą Balamową, o czym piszą święci” — Żartem rzekę; na
na krakowski Zamek, Do staromodnej, w którą chude nader szkiety Zaprzężono, z sobą mnie uprosił karety. Jedziem z rynku godzinę, jedziem drugą ciągiem, Tnie stangret, tnie forytarz, choć szkaradnym drągiem; Leda rynsztok, leda się trafi w drodze dołek, Musi koniom pomagać nieszczęsny pachołek. Aż skoro na zamkową przyszło wjeżdżać górę, Darmo dźwiga pachołek, darmo gołą skórę Do żywego woźnice ścierwu biczmi sieką;
Konie, jak wryte. Widząc, że nas nie wywleką, Że mi przyjdzie piechotą w błocie zagrzać czoła: „Czy nie widzą przed sobą te marchy anioła Z oślicą Balamową, o czym piszą święci” — Żartem rzekę; na
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 209
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
obrócony, I złota, w które-m ja sam, Jowisz, był zmieniony Dla Akryzowej córy, i zębów, którymi Posiawszy Kadmus rolą, potem się z zbrojnymi Ziemiorodcami musiał rozpierać potężnie, I tych, których smokowi dobył z gęby mężnie Odważny Jazon; zażyj rogu, który z głowy Wyrósł Cypowi, gdy był w Rzym wjeżdżać gotowy, I tego, z którego jest gwałtem obnażony Achelous, gładkiej się dobijając żony, I tych, które nieszczęsny myśliwiec na czele Odniósł, napasszy trochę oczu w boskim ciele; Weź i ramię z słoniowej formowane kości, Od złego ojca z syna wyjęte dla gości. A żeby się to lepiej trzymało pospołu, Nakopaj
obrócony, I złota, w które-m ja sam, Jowisz, był zmieniony Dla Akryzowej córy, i zębów, którymi Posiawszy Kadmus rolą, potem się z zbrojnymi Ziemiorodcami musiał rozpierać potężnie, I tych, których smokowi dobył z gęby mężnie Odważny Jazon; zażyj rogu, który z głowy Wyrósł Cypowi, gdy był w Rzym wjeżdżać gotowy, I tego, z którego jest gwałtem obnażony Achelous, gładkiej się dobijając żony, I tych, które nieszczęsny myśliwiec na czele Odniósł, napasszy trochę oczu w boskim ciele; Weź i ramię z słoniowej formowane kości, Od złego ojca z syna wyjęte dla gości. A żeby się to lepiej trzymało pospołu, Nakopaj
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 133
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
osierocony Słyszy, żeś między gwiazdy, kusiu, policzony. Nie mógł znieść krzyku Jowisz i myśląc, jako by Umniejszyć krajom ziemskim gwałtownej żałoby, Przeniósł cię na firmament, skąd na świat szeroki Miłosny dajesz aspekt, jebliwe wyroki, Gdzieś za dyszel osadzon u wozu Boota, Boś nie najgorzej świadom, jak wjeżdżać we wrota; A stąd cię posadzono wysoko przy Smoku, Żebyś się nie piął Pannie niebieskiej do kroku, Inaczej, jeślibyście siedli blisko siebie, Wnet by była i kurwa, i bękarci w niebie. I tak już będzie Polus tym wszytkim łaskawy, Co po brzuchu bezpiecznie odprawują pławy, A za nadgrobek wierszyk
osierocony Słyszy, żeś między gwiazdy, kusiu, policzony. Nie mógł znieść krzyku Jowisz i myśląc, jako by Umniejszyć krajom ziemskim gwałtownej żałoby, Przeniósł cię na firmament, skąd na świat szeroki Miłosny dajesz aspekt, jebliwe wyroki, Gdzieś za dyszel osadzon u wozu Boota, Boś nie najgorzej świadom, jak wjeżdżać we wrota; A stąd cię posadzono wysoko przy Smoku, Żebyś się nie piął Pannie niebieskiej do kroku, Inaczej, jeślibyście siedli blisko siebie, Wnet by była i kurwa, i bękarci w niebie. I tak już będzie Polus tym wszytkim łaskawy, Co po brzuchu bezpiecznie odprawują pławy, A za nadgrobek wierszyk
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 316
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Z. mówił. Znowu teraz patrzę tego osiełka niewidać go: jedni mi powiadają: że Sławetny jeden Pan, według dawnego rządu tutecznego Kościoła, odmurował mu stajenkę, i tam go zaprowadził: Niech mu też Pan Bóg dom w-niebie zbuduje. Ale chce mi się tak rokować, że to w-dzisiejszą Niedzielę ma wjeżdżać na Arcy-Biskupstwo Z. Wojciech do Gniezna: i tak że niechciał wieżdzać sześcią Koni, poprowadzono mu tego osieł- ka. Dogonię ja albo tego osiełka, i poprowadzę go Z. Wojciechowi, i uklęknąwszy przed nim, wsadziwszy go na bydlę, rzekę mu: Benedicite Reverendissime Pater Błogosławcie Najwielebniejszy Ojcze: spyta mię Z.
S. mowił. Znowu teraz pátrzę tego ośiełká niewidáć go: iedni mi powiádáią: że Sławetny ieden Pan, według dawnego rządu tutecznego Kośćiołá, odmurował mu stáienkę, i tám go záprowádźił: Niech mu też Pan Bog dom w-niebie zbuduie. Ale chce mi się ták rokowáć, że to w-dźiśieyszą Niedźielę ma wieżdżáć ná Arcy-Biskupstwo S. Woyćiech do Gniezná: i ták że niechćiał wieżdzáć sześćią Koni, poprowádzono mu tego ośieł- ká. Dogonię ia álbo tego ośiełká, i poprowádzę go S. Woyćiechowi, i uklęknąwszy przed nim, wsádźiwszy go ná bydlę, rzekę mu: Benedicite Reverendissime Pater Błogosławćie Naywielebnieyszy Oycze: zpyta mię S.
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 81
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
górami circumquaque, nad rzeką potężną.
To miasto ekstrinsecus jest tak piękne, jako najśliczniejszego być nie może, że się oczy przyjeżdżającym nam nasycić nie mogły. Mur nowy koło całego miasta, barzo manierą piękną, obronną nadzwyczaj, baszteczki wszytkie wyborne, blachą kryte.
Bramy dwie, jedną przejechawszy, w drugą trza wjeżdżać. Ta tedy broma jest takiej magnificencji i ozdoby, iż excellit najwyborniejszec pałace. Nimem przybliżył się ku bromie, wszytkomem suponował, iż to miał być pałac, kędy za bytnością swoją rezyduje książę; aliści potym bromy strukturze przypatrzyłem się, wszytka z kamienia ciosanego, piękną robotą.
Intus nie jest tak magnifica civitas
górami circumquaque, nad rzeką potężną.
To miasto extrinsecus jest tak piękne, jako najśliczniejszego być nie może, że się oczy przyjeżdżającym nam nasycić nie mogły. Mur nowy koło całego miasta, barzo manierą piękną, obronną nadzwyczaj, baszteczki wszytkie wyborne, blachą kryte.
Bramy dwie, jedną przejechawszy, w drugą trza wjeżdżać. Ta tedy broma jest takiej magnificencji i ozdoby, iż excellit najwyborniejszec pałace. Nimem przybliżył się ku bromie, wszytkomem suponował, iż to miał być pałac, kędy za bytnością swoją rezyduje książę; aliści potym bromy strukturze przypatrzyłem się, wszytka z kamienia ciosanego, piękną robotą.
Intus nie jest tak magnifica civitas
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 268
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
której było 200 staj, i nie świeciło dni 15 światu; na Wieży tej była Czapla, skrzydłami morza okrywająca. W tym Płanet 12 ująwszy się za Słońcem, młot większy od wieży sporządziły, nim dziurę wybiły w wieży, Słońce wypuściły. 3 Prezent oddał tenże Legatus, czyli Łgatus, siodło Absolonowe, którym wjeżdżać miał na Królestwo, Ojca detronizowawszy. 4 Upominek przyniósł Perłę jak strusie jaje, którą w morzu zgubił Farao goniący za Żydami z Egiptu wychodzącemi, 5 Prezent ofiarował Trąbkę z rogu barana owego, którego Abraham za Syna ofiarował na gorze Moria: Oddał przytym suplikę z Regestrem Żydów wygnanych z Państw Chrześcijańskich. Pretendował przy tej
ktorey było 200 stay, y nie świeciło dni 15 światù; na Wieży tey była Czápla, skrzydłami morza okrywaiąca. W tym Płanet 12 uiąwszy się za Słońcem, młot większy od wieży sporządziły, nim dziurę wybiły w wieży, Słońce wypuściły. 3 Prezent oddał tenże Legatus, czyli Łgatus, siodło Absolonowe, ktorym wieżdżáć miał na Krolestwo, Oycá detronizowawszy. 4 Upominek przyniosł Perłę iak strusie iaie, ktorą w morzu zgubił Pharao goniący zá Zydami z Egyptu wychodzącemi, 5 Prezent ofiarował Trąbkę z rogu baraná owego, ktorego Abráhám za Syna ofiárował na gorze Moria: Oddáł przytym supplikę z Regestrem Zydow wygnanych z Państw Chrześciańskich. Pretendował przy tey
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1076
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
i Kapitani nawigowali też na ten czas po Oceanie Atlantskim/ rozdzielił Imprezy obiema narodom oną sławną linią dzielącą świat ten którego sobie mogli dostawać/ jeden drugiemu nieprzeszkadzając. a żeby odjął wszelaką okazją do wojny tamtej w nowym świecie inszym panom/ którzy się nieprzykładali kosztem ani pracą do znalezienia nowego świata/ zakazał wszytkim powszechnie wjeżdżać w pomienione granice. I słusznie to zaprawdę było/ żeby te dwa narody/ które z tak wielkim przelaniem krwie/ wojowali przez tak wiele set lat przeciw Mahometanom/ dla posługi oddania Bogu i kościołowi/ i wypędzili z królestw swych Maury/ i Żydy nie oglądając się nic na żadne swe pożytki; miały tę nagrodę z
y Cápitani náwigowáli też ná ten czás po Oceanie Atlántskim/ rozdźielił Impresy obiemá narodom oną sławną linią dźielącą świát ten ktorego sobie mogli dostáwáć/ ieden drugiemu nieprzeszkadzáiąc. á żeby odiął wszeláką occásią do woyny támtey w nowym świećie inszym pánom/ ktorzy się nieprzykłádáli kosztem áni pracą do ználeźienia nowego świátá/ zákazał wszytkim powszechnie wieżdżáć w pomienione gránice. Y słusznie to záprawdę było/ żeby te dwá narody/ ktore z ták wielkim przelaniem krwie/ woiowáli przez ták wiele set lat przećiw Máhumetanom/ dla posługi oddánia Bogu y kośćiołowi/ y wypędźili z krolestw swych Maury/ y Zydy nie oglądáiąc się nic ná żadne swe pożytki; miáły tę nagrodę z
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 40
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
. Jelińskiego i piąciu szlachty przy nim i do tej relacyjej, którą przeszłą pocztą posłałem w.ks.m. dobrodziejowi, przydała, że kijmi kazali bić pp. urzędników grodowych imp. Chaleckiego starosty wprzód przysięgłego vigore cessionis mozyrskiego i że już sądził dni siedem i odjachał był do domu, po którego odjeździe znowu wjeżdżać miał z przyjaciółmi swymi imp. podkomorzy i zaprosiwszy tego imp. stolnika mozyrskiego nieboszczyka tak crudeliter kazać zabić, deklarując się z tym, że „muszę dać protekcyją temu p. Chaleckiemu propter praeiudicatum, bo syn mój takimże prawem otrzymał sądowe starostwo, ile kiedy się pod moję udaje protekcyją i szlachta tameczna pisała do mnie
. Jelińskiego i piąciu szlachty przy nim i do tej relacyjej, którą przeszłą pocztą posłałem w.ks.m. dobrodziejowi, przydała, że kijmi kazali bić pp. urzędników grodowych jmp. Chaleckiego starosty wprzód przysięgłego vigore cessionis mozyrskiego i że już sądził dni siedem i odjachał był do domu, po którego odjeździe znowu wjeżdżać miał z przyjaciółmi swymi jmp. podkomorzy i zaprosiwszy tego jmp. stolnika mozyrskiego nieboszczyka tak crudeliter kazać zabić, deklarując się z tym, że „muszę dać protekcyją temu p. Chaleckiemu propter praeiudicatum, bo syn mój takimże prawem otrzymał sądowe starostwo, ile kiedy się pod moję udaje protekcyją i szlachta tameczna pisała do mnie
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 338
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
Biskupów. Ma trzy porty przednie/ pierwszy jest ów u Setubal we 20. mil od Lisbony ku południowi/ w jednej odnodze długiej na 30. a szerokiej na trzy mile. Drugi jest ów u miasta Porto/ który czym rzeka Duero: a nawiętszy i nasławniejszy jest ów Lisbony/ który czyni rzeka Tagus/ którą wjeżdżać mogą na 15. i na 20. mil w ziemię z statkami by nawiętszymi. Miasto to Lisbona wedle rozsądku pospolitego jest naludniejsze w Chrześcijaństwie/ wyjąwszy tylko Parysz. Ma w sobie pięć pagórków/ miedzy któremi rozciąga się równina aż do rzeki. Może mieć 20. tysięcy domów/ które się dzielą na 25. Parochij
Biskupow. Ma trzy porty przednie/ pierwszy iest ow v Setubál we 20. mil od Lisbony ku południowi/ w iedney odnodze długiey ná 30. á szerokiey ná trzy mile. Drugi iest ow v miástá Porto/ ktory czym rzeká Duero: á nawiętszy y nasławnieyszy iest ow Lisbony/ ktory czyni rzeká Tágus/ ktorą wieżdżáć mogą ná 15. y ná 20. mil w źiemię z státkámi by nawiętszymi. Miásto to Lisboná wedle rozsądku pospolitego iest naludnieysze w Chrześćiáństwie/ wyiąwszy tylko Parisz. Ma w sobie pięć págorkow/ miedzy ktoremi rozćiąga się rowniná áż do rzeki. Może mieć 20. tyśięcy domow/ ktore się dźielą ná 25. Párochiy
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 23
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
miejscach równych używają wozów pod żaglami: czego się też kusił jeden w Hiszpaniej. Niemasz też narodu/ któryby z więtszym dozorem pilnował rządu/ i któryby też lepiej miał sporządzone karania/ i nagrody. Niegodzi się tam nierządnicom mieszkać w murzech miejsckich/ żeby nie psowały uczciwości ludzi miejsckich. Nie pozwalają cudzoziemcom wjeżdżać w królestwo/ tylko Posłom. Kupcy/ którzy tam kupczą ziemi/ zbierają się pospolicie do kupy/ i uczynią jednego starszego/ którego nazowią Posłem/ i za takim fortelem tam wjeżdżają. Na morzu pozwalają/ żeby cudzoziemcy wysiadali na ich Insuły/ kędy domowi ludzie przychodzą kupować/ i przedawać. Bałwany chwalą za bogi:
mieyscách rownych vżywáią wozow pod żaglámi: czego się też kuśił ieden w Hiszpániey. Niemász też narodu/ ktoryby z więtszym dozorem pilnował rządu/ y ktoryby też lepiey miał sporządzone karánia/ y nagrody. Niegodźi się tám nierządnicom mieszkáć w murzech mieysckich/ żeby nie psowáły vczćiwośći ludźi mieysckich. Nie pozwaláią cudzoźiemcom wieżdżáć w krolestwo/ tylko Posłom. Kupcy/ ktorzy tám kupczą źiemi/ zbieráią się pospolićie do kupy/ y vczynią iednego stárszego/ ktoreg^o^ názowią Posłem/ y zá tákim fortelem tám wieżdżáią. Ná morzu pozwaláią/ żeby cudzoźiemcy wyśiadáli ná ich Insuły/ kędy domowi ludźie przychodzą kupowáć/ y przedáwáć. Báłwany chwalą żá bogi:
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 172
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609