da, że profecja twoja, ksjęże kapelanie, weźmie swój skutek". Włoch pyta się: „Jaka profecja?" Pytającemu odpowiadają: „Żeś zamiast »Ite, missa est« wymówił »Vinces Joannes«". Czego mocno parł się Włoch i gniewał mówiąc: „Co wy na mnie za importum wkładacie? Albo to ja szalony takie rzeczy mówić? Nie jestem ja żaden prorok". Dosyć, że to słyszało wielu ludzi god-
nych z ust jego. Król zaś sam, czy to uważał i słyszał, tego nie wiem. Po skończonych mszach zaczęło się na dzień zabierać, w który czas przychodzi z chorągwią swoją nową
da, że profecyja twoja, księże kapelanie, weźmie swój skutek". Włoch pyta się: „Jaka profecyja?" Pytającemu odpowiadają: „Żeś zamiast »Ite, missa est« wymówił »Vinces Joannes«". Czego mocno parł się Włoch i gniewał mówiąc: „Co wy na mnie za importum wkładacie? Albo to ja szalony takie rzeczy mówić? Nie jestem ja żaden prorok". Dosyć, że to słyszało wielu ludzi god-
nych z ust jego. Król zaś sam, czy to uważał i słyszał, tego nie wiem. Po skończonych mszach zaczęło się na dzień zabierać, w który czas przychodzi z chorągwią swoją nową
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 57
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
już trędowate. Gdy też zaczniesz melodią Piękniej w lesie wilcy wyją. Postrzegłem z pod czapki ucha Widzę, Waśnić kłapoucha. Szyja i pierś była pełną Boś ją wyścilała wełną. Ramię jedno troszkę krzywe Drugie także diabeł dziwe. Ręce palce żyłowate Jak Ezausz masz kosmate. Darmo i ten garb chowacie Choć siła rogu wkładacie. W stanieś tak kształtna sudanna Ledwie nie jakoby wanna. Podniosłaś w tańcu pończoszki Koszlawe widzę masz nóżki. I biodrę masz jednę zbitą Znaczy to chromotę skrytą. Choć cię też panna ustroi Bynajmniej ci nie przystoi. Szpetne wierę to zawicie Choć trupie włosy nosicie. I kwef na was krzywo leży I muszczka się
już trędowate. Gdy też zaczniesz melodyą Piękniej w lesie wilcy wyją. Postrzegłem z pod czapki ucha Widzę, Waśnić kłapoucha. Szyja i pierś była pełną Boś ją wyścilała wełną. Ramię jedno troszkę krzywe Drugie także djabeł dziwe. Ręce palce żyłowate Jak Ezausz masz kosmate. Darmo i ten garb chowacie Choć siła rogu wkładacie. W stanieś tak kształtna sudanna Ledwie nie jakoby wanna. Podniosłaś w tańcu pończoszki Koszlawe widzę masz nożki. I biodrę masz jednę zbitą Znaczy to chromotę skrytą. Choć cię też panna ustroi Bynajmniej ci nie przystoi. Szpetne wierę to zawicie Choć trupie włosy nosicie. I kwef na was krzywo leży I muszczka się
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 133
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910