Garnie się do mnie, nie chcąc zostać tu noclegiem, Że mi go przyszło garścią odgarnować z śniegiem. Kiedy zaś onąż garścią cugiel w zęby kładę, Zostawiłem na wąsie, ale nie pomadę. Wsiąść w polu trudno na źle podpiętego konia; Tu ciężar kilku sukien, tu śniegowa tonią. Atolim wlazł i wlokę na onym się szkapie, A letnia woda ze mnie napiętkami kapie. Onoż moja uciecha, onoż moje pole! Nie zające, porwony katu i sobole. Wszytkich myśliwych swoim przestrzegam przypadkiem: Niechaj się każdy doma porachuje z zadkiem. 114. DO JEGOMOŚCI PANA WACŁAWA KRZESZĄ, NA WESELU JEGO, HERBU LELIWA
Słońce
Garnie się do mnie, nie chcąc zostać tu noclegiem, Że mi go przyszło garścią odgarnować z śniegiem. Kiedy zaś onąż garścią cugiel w zęby kładę, Zostawiłem na wąsie, ale nie pomadę. Wsieść w polu trudno na źle podpiętego konia; Tu ciężar kilku sukien, tu śniegowa tonią. Atolim wlazł i wlokę na onym się szkapie, A letnia woda ze mnie napiętkami kapie. Onoż moja uciecha, onoż moje pole! Nie zające, porwony katu i sobole. Wszytkich myśliwych swoim przestrzegam przypadkiem: Niechaj się każdy doma porachuje z zadkiem. 114. DO JEGOMOŚCI PANA WACŁAWA KRZESZĄ, NA WESELU JEGO, HERBU LELIWA
Słońce
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 57
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i ja też mam troskę swoję. w radości pływam, a wraz aż drżę co się boję, Napasłem śmiercią Hrabi, moje oczy mściwe, Ale tego nie mogę widzieć co me siwe Lata zaszczycił, chociaż ile mój wiek stary Zniesie, szukąm go pilno, już mi prawie pary Niestaje, i zbieganą ledwie wlokę nogę, A żadnej o nim powziąć nowiny nie mogę. Często w tym nocnym cieniu jako omamiony Widzę go rzkomo, często chętnymi ramiony Wiatr ściskam miasto niego, a te same myłki, Strachem mię przerażają do ostatniej żyłki; Nikt mię, kędy się schronił, gdzie skrył nie upewni: Wiem, że potężni Hrabie zabitego
y ia też mąm troskę swoię. w rádości pływam, á wraz aż drżę co się boię, Nápásłem smiercią Chrábi, moie oczy mściwe, Ale tego nie mogę widzieć co me siwe Lata zászczycił, chociasz ile moy wiek stary Zniesie, szukąm go pilno, iuż mi práwie páry Niestáie, y zbieganą ledwie wlokę nogę, A żadney o nim powziąć nowiny nie mogę. Często w tym nocnym cieniu iáko omamiony Widzę go rzkomo, często chętnymi rámiony Wiátr sciskam miásto niego, a te same myłki, Stráchem mię przeráżáią do ostátniey żyłki; Nikt mię, kędy się schronił, gdzie skrył nie upewni: Wiem, że potężni Chrábie zabitego
Skrót tekstu: CorMorszACyd
Strona: 157
Tytuł:
Cyd
Autor:
Pierre Corneille
Tłumacz:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
Supraśl
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752