jako gdy żenie mąż niespodziewanie, płonną wieścią umarły, przed oczyma stanie, ostrachana, niby się cienia jego lęka i przed głosem uchodząc, od bojaźni stęka, aż gdy już dobrze uzna, wraca się z ufnością, nagradzając czas pierwszy bliższą przychylnością, i jeszcze, lubo spiesznym idzie k niemu krokiem, oczy weń wlepia, by się nie zdradziła wzrokiem – tak i ja, gdy do serca wszytkie zbiegły siły, powtórnie k Tobie bieżę, Kochaneczku miły! Wątpiąc, tusząc, truchlejąc miłości nie chydzę, wołam: „Tyżeś, Kochanku, czyli Twój cień widzę? Ach, podobno nie Tyś to, com Cię ulubiła
jako gdy żenie mąż niespodziewanie, płonną wieścią umarły, przed oczyma stanie, ostrachana, niby się cienia jego lęka i przed głosem uchodząc, od bojaźni stęka, aż gdy już dobrze uzna, wraca się z ufnością, nagradzając czas pierwszy bliższą przychylnością, i jeszcze, lubo spiesznym idzie k niemu krokiem, oczy weń wlepia, by się nie zdradziła wzrokiem – tak i ja, gdy do serca wszytkie zbiegły siły, powtórnie k Tobie bieżę, Kochaneczku miły! Wątpiąc, tusząc, truchlejąc miłości nie chydzę, wołam: „Tyżeś, Kochanku, czyli Twój cień widzę? Ach, podobno nie Tyś to, com Cię ulubiła
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 113
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
niedziel trzymał do krztu, i takac to nieomylna sekwela, że Polski niebitny zołnirze, bo nieprzyjmuje służby, ani go też za to przyjmują, że jest odważny, tylko że jest mowca dobry, et activus, a drugi ze krewny potym komnedy własnej niesłucha, że circa activitatem każdemu śmiele w oczy zwykl się wlepiać na publikach, toż komenderującemu świadczy a generalne przysłowie każdego uczy, kto służy wolność traci; i jako wszyscy Dworscy słudzy arcentur ab aktivitate lubo są nie tylko Szlachta, ale i czasem wielkich Familij, toć tez Ichmość Wojskowi takąż i daleko większą zapłatę biorąc, bárdziey ad Obedientiam striguntur, i nie do Rady,
niedziel trzymał do krztu, y takac to nieomylna sequela, że Polski niebitny zołnirze, bo nieprzyimuie służby, áni go też zá to przyimuią, że iest odważny, tylko że iest mowca dobry, et activus, a drugi ze krewny potym komnedy własney niesłucha, że circa activitatem każdemu smiele w oczy zwykl się wlepiać ná publikach, toż kommenderuiącemu świadczy á generalne przysłowie każdego uczy, kto służy wolność traci; y iáko wszyscy Dworscy słudzy arcentur ab activitate lubo są nie tylko Szláchta, ále y czasem wielkich Familiy, toć tez Jchmość Woyskowi tákąż y dáleko większą zápłatę biorąc, bárdziey ad Obedientiam striguntur, y nie do Rády,
Skrót tekstu: GarczAnat
Strona: 148
Tytuł:
Anatomia Rzeczypospolitej Polskiej
Autor:
Stefan Garczyński
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1753
Data wydania (nie wcześniej niż):
1753
Data wydania (nie później niż):
1753
/ obawiając się takiego przypadku/ jako Nabota dla winnice jego potkał. Niedziwować się tedy/ że się Turcy żadnej rzeczy nie ujmują/ tylko ile im do prowadzenia życia służy. Bojaźń wyjawienia się z bogactwy/ czyni ich powierzchownie ubogimi/ a przez długi nałóg/ cale im skrytość i niedowiarstwo w samego przyrodzenia grunt wlepia.
Muszę się na tym miejscu nieco zatrzymać/ i nim tego Rozdziału koniec uczynię/ obejrzeć z radością na szczęście i wolność miłej Ojczyzny mojej/ gdzie ludzie pod Protekcią najlepzego ze wszytkich Królów/ cieszą się z spokojnego zażywania zarobku prace swojej/ nabywają bezpiecznie Majętności/ dostawają dziedzictwa/ i mogą/ nieobawiając się żadnej napaści
/ obáwiáiąc się tákiego przypadku/ iáko Nabota dla winnice iego potkał. Niedźiwowáć się tedy/ że się Turcy żadney rzeczy nie vymuią/ tylko ile im do prowádzenia żyćia służy. Boiáźń wyiáwienia się z bogáctwy/ czyni ich powierzchownie vbogimi/ á przez długi nałog/ cále im skrytość y niedowiárstwo w sámego przyrodzenia grunt wlepia.
Muszę się ná tym mieyscu nieco zátrzymáć/ y nim tego Rozdźiału koniec vczynię/ obeyrzeć z rádośćią ná szczęśćie y wolność miłey Oyczyzny moiey/ gdźie ludźie pod Protekcią naylepzego ze wszytkich Krolow/ ćieszą się z spokoynego záżywánia zárobku prace swoiey/ nábywáią bespiecznie Máiętnośći/ dostáwaią dźiedźictwá/ y mogą/ nieobáwiáiąc się żádney nápáśći
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 99
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
eś nie dołęgą i Hermafrodytem. Przedtym Apollo kiedy Dafnę gonił, Zapocił czoła, głowę nie raz skłonił, Prosił, łagodził, wzdychał, płakał, chwalił, Kamień by się go zlitował, użalił. Już przeminioną w laur choć widzi, pewnie, Kocha ją jeszcze w obumarłym drewnie, Ściska, całuje, w pień wlepiając usta, Pasja słodzi to, w czym były gusta. Teraz czas zaczął opaczną robotę, Nimfa Pasterza gonić ma ochotę,
Ta płacze, wzdycha, ten śmiejąc się chlubi, Ze go ta goni, co on jej nie lubi. I tak przemiana w tej panuje chwili, W tym ogień gaśnie, w tej zaś
eś nie dołęgą y Hermafrodytem. Przedtym Apollo kiedy Dafnę gonił, Zápocił czoła, głowę nie ráz skłonił, Prosił, łágodził, wzdychał, płákał, chwálił, Kámień by się go zlitował, użalił. Już przeminioną w láur choć widzi, pewnie, Kocha ią ieszcze w obumárłym drewnie, Sciska, cáłuie, w pień wlepiaiąc usta, Passya słodzi to, w czym były gusta. Teraz czas záczął opáczną robotę, Nimfa Pásterza gonić ma ochotę,
Tá płácze, wzdycha, ten śmieiąc się chlubi, Ze go tá goni, co on iey nie lubi. Y ták przemiana w tey pánuie chwili, W tym ogień gaśnie, w tey zaś
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 277
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
domu, Spojzrzy na swą figurę w szkło, a potym z sromu Wypada, siada znowu w strasznym Trybunale, Chcąc we krwi tych Panienek swe uśmierzyć żale; Lecz aby chciwym okiem dogodził pragnieniu, Kazał ich nago zewlec jak są w przyrodzeniu. Szarpią ludzkie z ciał szaty, lecz te wrosły w skurę, Tym bardziej wlepiały się okrywać naturę, A oni zuchwałością swego chwaląc BOGA, Ni w twarzy, ni na sercu, niewiedzą co trwoga. Dulciusz w Majestacie usypia i mdleje, Odnieśli go Dworzanie, niewiem co się dzieje, Dotąd chrapliwie leży, te zaś sztuki czarta, Każda z nich trwając w wierze w czystości uparta.
domu, Spoyzrzy na swą figurę w szkło, á potym z sromu Wypada, siada znowu w strasznym Trybunale, Chcąc we krwi tych Panienek swe uśmierzyć żale; Lecz áby chćiwym okiem dogodźił pragnieniu, Kazał ich nago zewlec iak są w przyrodzeniu. Szarpią ludzkie z ciał szaty, lecz te wrosły w skurę, Tym bardźiey wlepiały się okrywać naturę, A oni zuchwałośćią swego chwaląc BOGA, Ni w twarzy, ni na sercu, niewiedzą co trwoga. Dulciusz w Maiestacie usypia y mdleie, Odnieśli go Dworzanie, niewiem co się dźieie, Dotąd chrapliwie leży, te zaś sztuki czarta, Każda z nich trwaiąc w wierze w czystośći uparta.
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFSędzia
Strona: G2
Tytuł:
Sędzia bez rozsądku
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
, wesołą karmi się nadzieją, Serce otuchy jakieś, pociech próżne, grzeją. Na wieżą co godzina wstępuje wysoką, Z której lasy z łąkami i morską głęboką Wodę widzi, więc wielką część gościńca tego, Co do Montalby wiedzie z Paryża wielkiego.
X
Jeśli kto świetnem ciśnie z jasnej błyskiem zbroje, Zaraz weń wlepia ostry wzrok i oczy swoje, Twierdzi, iż to jest Rugier; jeśli zaś pieszego Zajrzy gdzie, rozumie być posłańca od niego, Zbiega co prędzej na dół, aby usłyszała Nowiny, których z wielką radością czekała. A choć się często zdradza, choć się oszukiwa, Przecię jej tem ufności dobrej nie ubywa.
X
, wesołą karmi się nadzieją, Serce otuchy jakieś, pociech próżne, grzeją. Na wieżą co godzina wstępuje wysoką, Z której lasy z łąkami i morską głęboką Wodę widzi, więc wielką część gościńca tego, Co do Montalby wiedzie z Paryża wielkiego.
X
Jeśli kto świetnem ciśnie z jasnej błyskiem zbroje, Zaraz weń wlepia ostry wzrok i oczy swoje, Twierdzi, iż to jest Rugier; jeśli zaś pieszego Zajrzy gdzie, rozumie być posłańca od niego, Zbiega co prędzej na dół, aby usłyszała Nowiny, których z wielką radością czekała. A choć się często zdradza, choć się oszukiwa, Przecię jej tem ufności dobrej nie ubywa.
X
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 5
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
niewiast, które stały Na ramionach ich własnych, a wierzch gwiazd trzymały.
LXXVII.
Te niższe podobieństwa mężczyzn w rękach mają Pisma imion, a źrzeńce nad niemi trzymają, Jakoby je z pilnością najwiętszą czytali I dzieła w szeroki świat wielkie podawali. Przypatruje się to tej, to owej osobie Dobry Rynald, w każdą twarz wlepia oczy obie; Świec każe więcej przynieść, aby pod obłoki Wygnał ponurą ciemność i czarnawe mroki. I.
LXXVIII.
Pierwszy napis, co oczom jego się nawija, Daje wiedzieć, iż to jest ona Lukrecja Z Borgiów krwie przezacnej, co twarzy pięknością Równa się dawnej rzymskiej, cnotą i czystością. Dwaj mężczyzn, którzy
niewiast, które stały Na ramionach ich własnych, a wierzch gwiazd trzymały.
LXXVII.
Te niższe podobieństwa mężczyzn w rękach mają Pisma imion, a źrzeńce nad niemi trzymają, Jakoby je z pilnością najwiętszą czytali I dzieła w szeroki świat wielkie podawali. Przypatruje się to tej, to owej osobie Dobry Rynald, w każdą twarz wlepia oczy obie; Świec każe więcej przynieść, aby pod obłoki Wygnał ponurą ciemność i czarnawe mroki. I.
LXXVIII.
Pierwszy napis, co oczom jego się nawija, Daje wiedzieć, iż to jest ona Lukrecya Z Borgiów krwie przezacnej, co twarzy pięknością Równa się dawnej rzymskiej, cnotą i czystością. Dwaj mężczyzn, którzy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 272
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
trafia pysznym, iż innych rozsądek nad innych prżekładają, a to jest jedno głupstwo, bo często swoję głupią radę barziej ważą niż cudzą mądrą: a w tym ich miłość siebie zaślepia, traifa się i to bojaźliwym iż boją się aby się na cudzym rozsądku nie oszukali: trafia się melancholikom którzy tak się w jedne rzecz wlepiają, że innych do głowy nie przyjmują. 47. Czemu prędzej cudza wadę widziemy niż nasze? Bo w cudzych rzeczach wolny mają rozsądek od namiętności, zdrowo rozsądzany, a często bez nas przenosząc nad nich, ganiemy co chwalić było potrzeba, a w rzeczach naszych miłość własna tak nam rozum mięsza iż nam się i to
trafia pysznym, iż innych rozsądek nád innych prżekładaią, á to iest iedno głupstwo, bo częśto swoię głupią radę bárźiey ważą niż cudzą mądrą: á w tym ich miłość siebie záslepia, tráifa się y to boiazliwym iż boią się áby sie ná cudzym rozsądku nie oszukáli: trafia się melancholikom ktorzy ták się w iedne rzecz wlepiáią, że innych do głowy nie przyimuią. 47. Czemu prędzey cudza wádę widźiemy niż násze? Bo w cudzych rzeczach wolny máią rozsądek od námiętnośći, zdrowo rozsądzány, á często bez nás przenosząc nád nich, gániemy co chwálić było potrzebá, á w rzeczách nászych miłość włásna ták nám rozum mięszá iż nam się y to
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 276
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692
Isy dostojna/ tkora mieszkasz w Paretonie: Która w Mareotyckich polach i w Faronie/ I gdzie Nil siedmiącugów wali się otwarty. Racz pomocy nażyczyć/ strach uprzątń zawarty. CIebiem ja/ i herby twe Bogini widziała: Twój dwór/ twój brzęk/ twe dzwonki/ twem świece uznała/ I w swą głowę nie chybnie wlepiam twe słowa: Zem i ja próżna kary. skloń się litościwie Dziś ku dwiema. mówiąc to płakała rzewliwie. Zdało się że Bogini ołtarem trząsnęła: Był to: k czemu futrakościelna skrzypnęła; Rogi nakształt miesięcznej odświetne nastały; Imo to okrzykliwe cymbały zabrzmiały. Nie do końca trosk próżna/ z znaków coś wesoła
Isy dostoyna/ tkora mieszkasz w Páretonie: Ktora w Máreotyckich polách y w Pháronie/ Y gdźie Nil śiedmiącugow wáli się otwárty. Rácz pomocy náżyczyć/ strách vprzątń záwárty. CIebiem ia/ y herby twe Bogini widźiáłá: Twoy dwor/ twoy brzęk/ twe dzwonki/ twem świece vznáłá/ Y w swą głowę nie chybnie wlepiám twe słowá: Zem y ia prożna káry. skloń się litośćiwie Dźiś ku dwiemá. mowiąc to płákałá rzewliwie. Zdało się że Bogini ołtarem trząsnęłá: Był to: k czemu futrákośćielna skrzypnęłá; Rogi nákształt mieśięczney odświetne nastáły; Imo to okrzykliwe cymbały zabrzmiáły. Nie do końcá trosk prozna/ z znákow coś wesołá
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 241
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
pobożny Rzymianin nigdy ganić nie ważył się. swoją niewyparzoną gębę w wątpliwość i hańbę przywodzić. Weźmi jeno Rituał a przypatrz się Ceremoniam/ które się w Sobotę Wielkonocną nad ogniem i nad świecą/ którą wodą się do Krzstu poświęca/ odprawują/ jako gdy ogień z kamienia wytrzszywają/ pięć ziarn kadzidła święcą/ w świecę je wlepiają/ do trzściny/ wierzchy trzy świece na kształt triangułu przylepiają/ i po Kościele z nią chodzą/ trzykrość po jednej świce zapalają a Diakon klęcząc mówi/ Lumen Christi, a drugi mu odpowiada/ Deo gratias. Dotego poświęcając wodę końcem spodnim w nią świece wścibiają/ Śmiej jeno tę zganić. A bo ona Ceremonią
pobożny Rzymiánin nigdy gánić nie ważył się. swoią niewypárzoną gębę w wątpliwość y hańbę przywodźić. Weźmi ieno Rituał a przypátrz się Ceremoniiam/ ktore się w Sobotę Wielkonocną nád ogniem y nád świecą/ ktorą wodą się do Krzstu poświęca/ odprawuią/ iáko gdy ogień z kámieniá wytrzszywáią/ pięć żiarn kádźidłá święcą/ w świecę ie wlepiáią/ do trzśćiny/ wierzchy trzy świece ná kształt tryángułu przylepiáią/ y po Kośćiele z nią chodzą/ trzykrość po iedney świce zápálaią á Diakon klęcząc mowi/ Lumen Christi, á drugi mu odpowiáda/ Deo gratias. Dotego poświęcáiąc wodę końcem spodnim w nię świece wśćibiaią/ Smiey ieno tę zgánić. A bo ona Ceremonią
Skrót tekstu: MohLit
Strona: 22
Tytuł:
Lithos abo kamień z procy prawdy [...] wypuszczony
Autor:
Piotr Mohyła
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1644
Data wydania (nie wcześniej niż):
1644
Data wydania (nie później niż):
1644