jako gdy żenie mąż niespodziewanie, płonną wieścią umarły, przed oczyma stanie, ostrachana, niby się cienia jego lęka i przed głosem uchodząc, od bojaźni stęka, aż gdy już dobrze uzna, wraca się z ufnością, nagradzając czas pierwszy bliższą przychylnością, i jeszcze, lubo spiesznym idzie k niemu krokiem, oczy weń wlepia, by się nie zdradziła wzrokiem – tak i ja, gdy do serca wszytkie zbiegły siły, powtórnie k Tobie bieżę, Kochaneczku miły! Wątpiąc, tusząc, truchlejąc miłości nie chydzę, wołam: „Tyżeś, Kochanku, czyli Twój cień widzę? Ach, podobno nie Tyś to, com Cię ulubiła
jako gdy żenie mąż niespodziewanie, płonną wieścią umarły, przed oczyma stanie, ostrachana, niby się cienia jego lęka i przed głosem uchodząc, od bojaźni stęka, aż gdy już dobrze uzna, wraca się z ufnością, nagradzając czas pierwszy bliższą przychylnością, i jeszcze, lubo spiesznym idzie k niemu krokiem, oczy weń wlepia, by się nie zdradziła wzrokiem – tak i ja, gdy do serca wszytkie zbiegły siły, powtórnie k Tobie bieżę, Kochaneczku miły! Wątpiąc, tusząc, truchlejąc miłości nie chydzę, wołam: „Tyżeś, Kochanku, czyli Twój cień widzę? Ach, podobno nie Tyś to, com Cię ulubiła
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 113
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
/ obawiając się takiego przypadku/ jako Nabota dla winnice jego potkał. Niedziwować się tedy/ że się Turcy żadnej rzeczy nie ujmują/ tylko ile im do prowadzenia życia służy. Bojaźń wyjawienia się z bogactwy/ czyni ich powierzchownie ubogimi/ a przez długi nałóg/ cale im skrytość i niedowiarstwo w samego przyrodzenia grunt wlepia.
Muszę się na tym miejscu nieco zatrzymać/ i nim tego Rozdziału koniec uczynię/ obejrzeć z radością na szczęście i wolność miłej Ojczyzny mojej/ gdzie ludzie pod Protekcią najlepzego ze wszytkich Królów/ cieszą się z spokojnego zażywania zarobku prace swojej/ nabywają bezpiecznie Majętności/ dostawają dziedzictwa/ i mogą/ nieobawiając się żadnej napaści
/ obáwiáiąc się tákiego przypadku/ iáko Nabota dla winnice iego potkał. Niedźiwowáć się tedy/ że się Turcy żadney rzeczy nie vymuią/ tylko ile im do prowádzenia żyćia służy. Boiáźń wyiáwienia się z bogáctwy/ czyni ich powierzchownie vbogimi/ á przez długi nałog/ cále im skrytość y niedowiárstwo w sámego przyrodzenia grunt wlepia.
Muszę się ná tym mieyscu nieco zátrzymáć/ y nim tego Rozdźiału koniec vczynię/ obeyrzeć z rádośćią ná szczęśćie y wolność miłey Oyczyzny moiey/ gdźie ludźie pod Protekcią naylepzego ze wszytkich Krolow/ ćieszą się z spokoynego záżywánia zárobku prace swoiey/ nábywáią bespiecznie Máiętnośći/ dostáwaią dźiedźictwá/ y mogą/ nieobáwiáiąc się żádney nápáśći
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 99
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
, wesołą karmi się nadzieją, Serce otuchy jakieś, pociech próżne, grzeją. Na wieżą co godzina wstępuje wysoką, Z której lasy z łąkami i morską głęboką Wodę widzi, więc wielką część gościńca tego, Co do Montalby wiedzie z Paryża wielkiego.
X
Jeśli kto świetnem ciśnie z jasnej błyskiem zbroje, Zaraz weń wlepia ostry wzrok i oczy swoje, Twierdzi, iż to jest Rugier; jeśli zaś pieszego Zajrzy gdzie, rozumie być posłańca od niego, Zbiega co prędzej na dół, aby usłyszała Nowiny, których z wielką radością czekała. A choć się często zdradza, choć się oszukiwa, Przecię jej tem ufności dobrej nie ubywa.
X
, wesołą karmi się nadzieją, Serce otuchy jakieś, pociech próżne, grzeją. Na wieżą co godzina wstępuje wysoką, Z której lasy z łąkami i morską głęboką Wodę widzi, więc wielką część gościńca tego, Co do Montalby wiedzie z Paryża wielkiego.
X
Jeśli kto świetnem ciśnie z jasnej błyskiem zbroje, Zaraz weń wlepia ostry wzrok i oczy swoje, Twierdzi, iż to jest Rugier; jeśli zaś pieszego Zajrzy gdzie, rozumie być posłańca od niego, Zbiega co prędzej na dół, aby usłyszała Nowiny, których z wielką radością czekała. A choć się często zdradza, choć się oszukiwa, Przecię jej tem ufności dobrej nie ubywa.
X
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 5
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
niewiast, które stały Na ramionach ich własnych, a wierzch gwiazd trzymały.
LXXVII.
Te niższe podobieństwa mężczyzn w rękach mają Pisma imion, a źrzeńce nad niemi trzymają, Jakoby je z pilnością najwiętszą czytali I dzieła w szeroki świat wielkie podawali. Przypatruje się to tej, to owej osobie Dobry Rynald, w każdą twarz wlepia oczy obie; Świec każe więcej przynieść, aby pod obłoki Wygnał ponurą ciemność i czarnawe mroki. I.
LXXVIII.
Pierwszy napis, co oczom jego się nawija, Daje wiedzieć, iż to jest ona Lukrecja Z Borgiów krwie przezacnej, co twarzy pięknością Równa się dawnej rzymskiej, cnotą i czystością. Dwaj mężczyzn, którzy
niewiast, które stały Na ramionach ich własnych, a wierzch gwiazd trzymały.
LXXVII.
Te niższe podobieństwa mężczyzn w rękach mają Pisma imion, a źrzeńce nad niemi trzymają, Jakoby je z pilnością najwiętszą czytali I dzieła w szeroki świat wielkie podawali. Przypatruje się to tej, to owej osobie Dobry Rynald, w każdą twarz wlepia oczy obie; Świec każe więcej przynieść, aby pod obłoki Wygnał ponurą ciemność i czarnawe mroki. I.
LXXVIII.
Pierwszy napis, co oczom jego się nawija, Daje wiedzieć, iż to jest ona Lukrecya Z Borgiów krwie przezacnej, co twarzy pięknością Równa się dawnej rzymskiej, cnotą i czystością. Dwaj mężczyzn, którzy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 272
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905