, wedle mniemania Pogan, był syn nocy i nieba, abo syn Marsa i Wenery. Bóg miłości, malowano go pacholęciem nagim, skrzydlatym, z łukiem i sajdakiem, w którym dwojakie strzały miał: Jedne złociste, którymi strzelając, serca ludzi i Bogów miłością zapalał: drugie były ołowem oprawne, tymi nienawiść w serca wnosił. ten się był rozgniewał na Apollina. C Co za sprawa dziecino jest tobie z mężną bronią. To jest z łukiem. W tych słowiech jest przymówka uczyniona od Apollina przeciwko Kupidynowi, którą go rozdrażnił. Przemian Owidyuszowych D Tę Bóg w Nimfie Penejskiej utknął. Te, to jest strzałę z ołowianym żeleżcem. Bóg,
, wedle mniemánia Pogan, był syn nocy y niebá, ábo syn Marsa y Wenery. Bog miłośći, málowano go pácholęćiem nágim, skrzydlatym, z łukiem y saydakiem, w ktorym dwoiákie strzały miał: Iedne złoćiste, ktorymi strzeláiąc, sercá ludźi y Bogow miłośćią zápalał: drugie były ołowem opráwne, tymi nienawiść w sercá wnośił. ten się był rozgniewał ná Apolliná. C Co zá spráwá dźiećino iest tobie z mężną bronią. To iest z łukiem. W tych słowiech iest przymowká vczyniona od Apolliná przećiwko Kupidynowi, ktorą go rozdrażnił. Przemian Owidyuszowych D Tę Bog w Nimphie Peneyskiey vtknął. Te, to iest strzałę z ołowiánym żeleżcem. Bog,
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 31
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
którym się Antychrystusów poseł będzie tytułował/ którego wszelki/ ktokolwiek (z pychy z hardości) w Cerkwi Bożej szuka/ niebieską Ojczyznę (według złotosłownego Teologa) traci/ na to zezwalam i ja/ tych mężów zdania i ja pieczętuję. Godzien zaiste Jan on Konstantynopolski był napominania/ aby w Cerkiew Chrystusową pychy i hardości nie wnosił/ i aby tyrańską oną sentencją/ Sic volo sic iubeo, stet pro ratione voluntas, nie potrząsywał. Cóż tedy miałoli wagę sztrofowanie ono braterskie u Jana Carogrodzkiego? I owszem. Przestroga ona Grzegorza Rzymskiego/ izali pożytek jaki Braciej uczyniła? i wielki. Aczkolwiek i po dzień dzisiejszy Carogrodzscy Patriarchowie nazwiskiem się tym tytułują
ktorym się Antychrystusow poseł będźie titułował/ ktorego wszelki/ ktokolwiek (z pychy z hárdośći) w Cerkwi Bożey szuka/ niebieską Oycżyznę (według złotosłownego Theologá) tráći/ ná to zezwalam y ia/ tych mężów zdánia y ia piecżętuię. Godźien záiste Ian on Konstántinopolski był nápominánia/ áby w Cerkiew Chrystusową pychy y hárdośći nie wnośił/ y áby tyráńską oną sententią/ Sic volo sic iubeo, stet pro ratione voluntas, nie potrząsywał. Coż tedy miáłoli wagę sztrofowánie ono bráterskie v Ianá Cárogrodzkiego? Y owszem. Przestrogá oná Grzegorzá Rzymskiego/ izali pożytek iáki Bráćiey vcżyniłá? y wielki. Acżkolwiek y po dźień dźiśieyszy Cárogrodzscy Pátryárchowie nazwiskiem się tym tytułuią
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 88
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
książę hetman wielki W. Ks. Lit. Radziwiłł barzo tego nie chciał, ażeby przeciwko jego imieniowi publiczne i tak znaczne zachodziły kwerymonie. Przyszedł do mnie ksiądz Garski jezuita, teolog Sapiehy, kanclerza lit., obligując imieniem kanclerskim i samej, jako z domu Radziwiłłówny, abym w izbie poselskiej przeciwko księciu krajczemu nie wnosił. Odpowiedziałem, że lubo się z tym nie kwapię, ale mam już gotową mowę, i pokazałem ją księdzu Garskiemu, a zatem mówiłem, że jeżeli chcą, abym nie mówił, aby wynaleźli dla ukrzyw-
dzonych satysfakcją. Myślałem tak, że lepiej odkazywaniem się mówienia popierać prędsze obmyślenie satysfakcji aniżeli
książę hetman wielki W. Ks. Lit. Radziwiłł barzo tego nie chciał, ażeby przeciwko jego imieniowi publiczne i tak znaczne zachodziły kwerymonie. Przyszedł do mnie ksiądz Garski jezuita, teolog Sapiehy, kanclerza lit., obligując imieniem kanclerskim i samej, jako z domu Radziwiłłówny, abym w izbie poselskiej przeciwko księciu krajczemu nie wnosił. Odpowiedziałem, że lubo się z tym nie kwapię, ale mam już gotową mowę, i pokazałem ją księdzu Garskiemu, a zatem mówiłem, że jeżeli chcą, abym nie mówił, aby wynaleźli dla ukrzyw-
dzonych satysfakcją. Myślałem tak, że lepiej odkazywaniem się mówienia popierać prędsze obmyślenie satysfakcji aniżeli
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 278
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
napadł na niego o przyjęcie Fleminga na kolegę a niezerwanie sejmiku kowieńskiego. Tandem gdy jeżeli się Pac ekskuzował, że go marszałek kowieński na to namówił, tedy go marszałek nadworny koronny mógł konwinkować listem swoim, że nie z perswazji Zabiełły, ale z własnej swojej opinii naparł się tego kolegi, a zatem jest inexcusabiliter winien.
Wnosiłem dalej, że jako Pac, pisarz lit., ma swoje kłamstwa, a marszałek nadworny jest prędkowierny i impetyczny, tak uwierzywszy plotkom Paca, mógłby mnie nie tylko źle przyjąć w Dreźnie i żadnej nie dać protekcji, ale też jak książęta Czartoryscy mają zawsze szpiegów swoich w Dreźnie, którzy o najmniejszej rzeczy,
napadł na niego o przyjęcie Fleminga na kolegę a niezerwanie sejmiku kowieńskiego. Tandem gdy jeżeli się Pac ekskuzował, że go marszałek kowieński na to namówił, tedy go marszałek nadworny koronny mógł konwinkować listem swoim, że nie z perswazji Zabiełły, ale z własnej swojej opinii naparł się tego kolegi, a zatem jest inexcusabiliter winien.
Wnosiłem dalej, że jako Pac, pisarz lit., ma swoje kłamstwa, a marszałek nadworny jest prędkowierny i impetyczny, tak uwierzywszy plotkom Paca, mógłby mnie nie tylko źle przyjąć w Dreźnie i żadnej nie dać protekcji, ale też jak książęta Czartoryscy mają zawsze szpiegów swoich w Dreźnie, którzy o najmniejszej rzeczy,
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 639
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
się uwijając, te słowa repetowali: Ewangelia, Ewangelia, gdzie są Bałwochwalscy Papistowie? Prosili tak uciśnieni o pomoc Katolicy Panów, tę według możności swojej dała Gyziusza Familia, która i Konfederacją, albo Ligę Gyziańską zwanę uczyniła na Heretyków; jakoż osłabili ją byli męstwem. Nakazane dysputy Teologów, na których Beza Obrazów wyrzucenie wnosił. Puścili Geografia Generalna i partykularna
famę wszędzie, iż ich Król, Biskupi, Teologowie na Obrazów wyrzucanie licencjowali. Po wsiach, Miasteczkach, Plebanów zabijali, uszy im urzynając, przyszywali do Biretów, aby na świat słyszniejsza była ich tyrania. To po 700, to po 800 ich konno się po Paryżu uwijało, pewne
się uwiiaiąc, te słowa repetowali: Ewangelia, Ewangelia, gdzie są Bałwochwalscy Papistowie? Prosili tak uciśnieni o pomoc Kátolicy Panow, tę według możności swoiey dała Gyziusza Familiá, ktorá y Konfederacyą, albo Ligę Gyziańską zwánę uczyniłá na Heretykow; iakoż osłabili ią byli męstwem. Nakázane dysputy Teologow, ná ktorych Beza Obrázow wyrzucenie wnosił. Puścili Geografia Generalna y partykularna
famę wszędzie, iż ich Krol, Biskupi, Teologowie na Obrázow wyrzucanie licencyowali. Po wsiach, Miasteczkach, Plebanow zabiiali, uszy im urzynaiąc, przyszywali do Biretow, aby ná świat słysznieysza była ich tyránniá. To po 700, to po 800 ich konno się po Paryżu uwiiało, pewne
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 196
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
m i zdrowie moje i wszystko co mam najmilszego na świecie (krom reputacji, na którąmem od młodości lat moich zawsze zarabiał) dla ojczyzny powinien ważyć, na przeszłym Sejmie zakładałem ten ciężar z siebie, życząc ojczyźnie nie życzliwszego, bo go upewniam nieznajdzie, ale szczęśliwszego w takowym niedostatku do uspokojenia jej wodza. Wnosiłem so-
lennem protestationem ukazując: iż nie tylko o uspokojeniu ale i bezpieczeństwie i sławie swojej inaczej potrzeba radzić. Poruszył mię był jednak Stanów koronnych przy konklusiej sejmowej afekt jakiś gorętszy, gdym słyszał jednych większe pozwalając podatki, drugich nieomylne czujności nadzieje; zaczem ostatek zdrowia i krwie swojej na tę usługę J.
m i zdrowie moje i wszystko co mam najmilszego na świecie (krom reputaciej, na którąmem od młodości lat moich zawsze zarabiał) dla ojczyzny powinien ważyć, na przeszłym Sejmie zakładałem ten ciężar z siebie, życząc ojczyznie nie życzliwszego, bo go upewniam nieznajdzie, ale sczęśliwszego w takowym niedostatku do uspokojenia jej wodza. Wnosiłem so-
lennem protestationem ukazując: iż nie tylko o uspokojeniu ale i bespieczeństwie i sławie swojej inaczéj potrzeba radzić. Poruszył mię był jednak Stanów koronnych przy conclusiej sejmowej affekt jakiś gorętszy, gdym słyszał jednych większe pozwalając podatki, drugich nieomylne czujności nadzieje; zaczém ostatek zdrowia i krwie swojéj na tę usługę J.
Skrót tekstu: ManifKoniec
Strona: 62
Tytuł:
Manifestacja w grodzie...
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
/że We-
zyr Chama Tatarskiego w polu namowy czeka z Kanclerzem/ a tak i Kanclerz wielki Koronny po niemałej chwili/ wyjechal do Wezyra/ niedaleko obozu Królewskiego na miejsce naznacżone wprzód go zwabiwszy/ i przybrawszy do siebie 8. tylko osób ziechał się z nim na szerokiej równinie. Tam pozdrowiwszy się wzajemnie/ coby wnosił od Pana swego Wezyr/ z pytał go I. M. P. Kanclerz/ ponieważ Cham żądał Króla Pana mego/ abym ja tu wyjechał/ do zobopolnej umowy/ i czegoby imieniem Pana swego zechciał. Krótkiemi Wezyr odpowiedział słowy. Pan mój posłał mię dla tego/ abym przyjaźń Królowi opowiedział/ i
/że We-
zyr Chámá Tátárskiego w polu namowy cżeka z Kánclerzem/ á ták y Kánclerz wielki Koronny po niemáłey chwili/ wyiechal do Wezyrá/ niedáleko obozu Krolewskiego ná mieysce náznácźone wprzod go zwabiwszy/ y przybrawszy do śiebie 8. tylko osob ziechał się z nim ná szerokiey rowninie. Tám pozdrowiwszy się wzaiemnie/ coby wnośił od Páná swego Wezyr/ z pytał go I. M. P. Kánclerz/ ponieważ Chám żądał Krolá Páná mego/ ábym ia tu wyiechał/ do zobopolney vmowy/ y cżegoby imieniem Páná swego zechćiał. Krotkiemi Wezyr odpowiedźiał słowy. Pan moy posłał mię dla tego/ ábym przyiaźń Krolowi opowiedźiał/ y
Skrót tekstu: PastRel
Strona: C2v
Tytuł:
Relacja chwalebnej expedycjej
Autor:
J. Pastorius
Tłumacz:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
doszedł, iż prędkość komety największa jest w tym miejscu drogi, w którym ona zblizywszy się ku ziemi zawraca do słońca. P. Dominik Kasyni doszedłszy: iż Komety w tymże samym miejscu ukazują się, w którym widziane były przedtym: że czas pierwszego ukazania się, zgadzał się z momentem następującego ich ukazywania się: wnosił, iż komety nic innego nie są, tylko planety biegające w cyrkule około słońca, nie w centrum, ale niżej centrum w części ziemi bliższej zostającego; przeto też niewidziemy ich, tylko, gdy są w bliskości słońca: ponieważ większa część drogi ich leży nad słońcem na miejscach oczom naszym niedostępnych. Na tym zdaniu
doszedł, iż prędkość komety naywiększa iest w tym mieyscu drogi, w którym ona zblizywszy się ku ziemi zawraca do słońca. P. Dominik Kassyni doszedłszy: iż Komety w tymże samym mieyscu ukazuią się, w ktorym widziane były przedtym: że czas pierwszego ukazania się, zgadzał się z momentem następuiącego ich ukazywania się: wnosił, iż komety nic innego nie są, tylko planety biegaiące w cyrkule około słońca, nie w centrum, ale niżey centrum w części ziemi bliższey zostaiącego; przeto też niewidziemy ich, tylko, gdy są w bliskości słońca: ponieważ większa częsc drogi ich leży nad słońcem na mieyscach oczom naszym niedostępnych. Na tym zdaniu
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 27
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
. Ta pierwsza byłazemsta, urażonego Książęcia. Jechaliśmy zatym do dóbr naszych. Zwierzyłam Mężowi memu bez namyślenia się, przyczyny poniesionej niełaski, prosząc go, tysiąc razy o wybaczenie. Barzo to moje mię kontentuje nieszczęście, powiedział. Chciej WMPani tak dalej swymi mię urażać cnotami, do śmierci za to dziękować będę. Wnosiłem sobie, że Dwór dla WMPani niebezpieczny będzie. Domyślić się mogłem, że WMPani u Dworu zarobisz sobie na podziwienie, i że jej serce pokusom różnych pochwał, i świadczenia honorów nie zaraz przy pierwszym początku się oprze. Utratę łaski przyjmuję za dowód, że mam Zonę cnotliwą, i miłości godną.
Zyliśmy na
. Ta pierwsza byłazemsta, urażonego Xiążęćia. Jechaliśmy zatym do dobr naszych. Zwierzyłam Mężowi memu bez namyslenia śię, przyczyny ponieśioney niełaski, prosząc go, tysiąc razy o wybaczenie. Barzo to moie mię kontentuie nieszczęście, powiedział. Chćiey WMPani tak daley swymi mię urażać cnotami, do śmierći za to dziękować będę. Wnośiłem sobie, że Dwor dla WMPani niebezpieczny będzie. Domyślić śię mogłem, że WMPani u Dworu zarobisz sobie na podziwienie, i że jey serce pokusom rożnych pochwał, i świadczenia honorow nie zaraz przy pierwszym początku śię oprze. Utratę łaski przyymuię za dowod, że mam Zonę cnotliwą, i miłości godną.
Zyliśmy na
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 24
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
mię niewymowną. Jednegom znowu znalazła męża, któregom nie wypowiedzianie kochała, a drugiegom miała opuścić, którego nie mniej także kochała. Trzeba samemu doświadczyć, kto chce wiedzieć, co to jest, od dwóch razem afektów cierpieć napaść, z których jeden tak potężny, jak drugi. Mój mąż z mojej żałości cokolwiek przeciwnego sobie wnosił. Tym barziej nacierał, żebym mu moje wyjawiła serce, i żebym mu o swoim szczęściu lub nieszczęściu wiedzieć pozwoliła. Lecz daremnie. Com mu miała powiedzieć? nie chcąc mu oznajmić, żem za mąż poszła. Milczałam, wzdychałam, i tym dośćem powiedziała. Nie jesteś już WMPani
mię niewymowną. Jednegom znowu znalazła męża, ktoregom nie wypowiedzianie kochała, a drugiegom miała opuścić, ktorego nie mniey także kochała. Trzeba samemu doświadczyć, kto chce wiedzieć, co to iest, od dwoch razem afektow ćierpieć napaść, z ktorych ieden tak potężny, iak drugi. Moy mąż z moiey żałośći cokolwiek przećiwnego sobie wnośił. Tym barziey naćierał, żebym mu moie wyiawiła serce, i żebym mu o swoim szczęściu lub nieszczęśćiu wiedzieć pozwoliła. Lecz daremnie. Com mu miała powiedzieć? nie chcąc mu oznaymić, żem za mąż poszła. Milczałam, wzdychałam, i tym dośćem powiedziała. Nie iesteś iuż WMPani
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 75
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755