, bo gdzie w mieście jest ruina, Obaczyć toż i ono w pustkach nie niowina. 31. SKĄD TO: „STROI BABA FIERLEJE, KIEDY SOBIE NALEJE”
I wnuczkowie, i wnuczki przy swej babce byli Fierleje. Ci dość w podłych sukienkach chodzili, Tylko zawsze — co sobie babusia podpiła, W bławatne obietnice wnuczęta stroiła. 32. KULAWISTA
Nieużyty-żeś człowiek, dość prosząc jak żywo Nie możem cię uprosić, byś nie chodził krzywo. 33. NABOŻNICZKOWIE
Niedźwiedź i kot — to i to jest nabożne zwierze: Ten czyta z łap na pamięć, ten mówi pacierze. 34. GŁUCH
Łysego nie znać w czapie, chromego.—
, bo gdzie w mieście jest ruina, Obaczyć toż i ono w pustkach nie niowina. 31. SKĄD TO: „STROI BABA FIERLEJE, KIEDY SOBIE NALEJE”
I wnuczkowie, i wnuczki przy swej babce byli Fierleje. Ci dość w podłych sukienkach chodzili, Tylko zawsze — co sobie babusia podpiła, W bławatne obietnice wnuczęta stroiła. 32. KULAWISTA
Nieużyty-żeś człowiek, dość prosząc jak żywo Nie możem cię uprosić, byś nie chodził krzywo. 33. NABOŻNICZKOWIE
Niedźwiedź i kot — to i to jest nabożne zwierze: Ten czyta z łap na pamięć, ten mówi pacierze. 34. GŁUCH
Łysego nie znać w czapie, chromego.—
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 12
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
, Ani puklerze Argiraspidowe, Tak cię obronią, jako z nami sobie Bezpiecznie zaśniesz na uszy tu obie. MACIEJA KAZIMIERZA SARBIEWSKIEGO SOCIETATIS Jezu do rycerstwa polskiego Oda 1. Księgi 4.
Ojczystą Muzą.
Wieczną, na wielkiej krępakowskiej skale Rysuję piosnkę: umiejcie ją cale Potomne czasy; niewinne dziewczęta, Niech ją i późne śpiewają wnuczęta. Próżno Polacy miasta murujemy, Próżno i zamki do zamków łączemy, Jeśli w kościołach pustki, a wyniosłe Świątnic fabryki chwastami zarosłe. Próżno hucznemi z fortec kartanami Puskarze miecą swemi piorunami, Jeżeli chóry kościelne pauzują, A nieme dzwony wieże swe piastują. Jeśli też w jednym będących kościele Wyznania Boga jest przeciwnych wiele, A
, Ani puklerze Argiraspidowe, Tak cię obronią, jako z nami sobie Bezpiecznie zaśniesz na uszy tu obie. MACIEJA KAZIMIERZA SARBIEWSKIEGO SOCIETATIS JESU do rycerstwa polskiego Oda 1. Księgi 4.
Ojczystą Muzą.
Wieczną, na wielkiej krępakowskiej skale Rysuję piosnkę: umiejcie ją cale Potomne czasy; niewinne dziewczęta, Niech ją i późne śpiewają wnuczęta. Próżno Polacy miasta murujemy, Próżno i zamki do zamków łączemy, Jeśli w kościołach pustki, a wyniosłe Świątnic fabryki chwastami zarosłe. Próżno hucznemi z fortec kartanami Puskarze miecą swemi piorunami, Jeżeli chóry kościelne pauzują, A nieme dzwony wieże swe piastują. Jeśli też w jednym będących kościele Wyznania Boga jest przeciwnych wiele, A
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 151
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
chciało/ ale pogardzała Chcącymi/ nie cierpliwa/ męża nie znająca/ Raczej gaje bezdróżne przewiedzać woląca. Ani ona w weselnych pieśniach korzystała/ Ani o miłość/ ani o Małżeństwo/ dbała. Często Ociec/ winnaś mi/ mówił/ córko/ zięcia/ Często Ociec/ winnaś mi/ rzekł/ córko/ wnuczęcia. Ale ona brzydząc się/ by jaką złą sprawą/ Zapały Małżeńskimi/ z pokorną postawą/ W rumianym wstydzie swoje nadobną twarz kryje/ A wiesza się rękoma u Ojcowskiej szyje/ Mówiąc: Ojcze namilszy/ pozwól proszę tego Bym ja zażywać mogła panieństwa wiecznego. H A zjednała to była wprzód Dianna sobie V Ojca
chćiáło/ ále pogardzáłá Chcącymi/ nie ćierpliwa/ męża nie znáiąca/ Ráczey gáie bezdrożne przewiedzáć woląca. Ani oná w weselnych pieśniách korzystáłá/ Ani o miłość/ áni o Małżeństwo/ dbáłá. Często Oćiec/ winnáś mi/ mowił/ corko/ źięćiá/ Często Oćiec/ winnáś mi/ rzekł/ corko/ wnuczęćiá. Ale oná brzydząc się/ by iáką złą spráwą/ Zápały Małżeńskimi/ z pokorną postáwą/ W rumiánym wstydźie swoie nadobną twarz kryie/ A wiesza się rękomá v Oycowskiey szyie/ Mowiąc: Oycze namilszy/ pozwol proszę tego Bym ia záżywáć mogłá pánieństwá wiecznego. H A ziednáłá to byłá wprzod Dyánná sobie V Oycá
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 28
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
go tylko na jednę sztukę zażywać godzi, bo na pracę lice traci, na wywrót zażyć się nie pozwala, od szlaku sypie się na nić nieużyteczną, a na krój w kawalce pod modą idąc pamięć ceny gubi i ledwo się na potem pannie Katarzynie albo Teresie, córkom, na jadwiżkę przydać może, z rzadka kiedy wnuczęciu na czapeczkę od krzcilnice. Nie masz, mówię, racji, kiedy nie masz i sposobności stroić się nad miarę, rzecz albowiem nieprzyzwoita zwyczajem pospolitym obraca się na siebie zawsze oko dla cenzury, język dla obmowiska, ucho dla śmiechu i obelgi, rękę dla skazywania pociesznego palcami, substancyją i chudobę na stratę niepotrzebną. Nie
go tylko na jednę sztukę zażywać godzi, bo na pracę lice traci, na wywrót zażyć się nie pozwala, od szlaku sypie się na nić nieużyteczną, a na krój w kawalce pod modą idąc pamięć ceny gubi i ledwo się na potem pannie Katarzynie albo Teresie, córkom, na jadwiżkę przydać może, z rzadka kiedy wnuczęciu na czapeczkę od krzcilnice. Nie masz, mówię, racyi, kiedy nie masz i sposobności stroić się nad miarę, rzecz albowiem nieprzyzwoita zwyczajem pospolitym obraca się na siebie zawsze oko dla cenzury, język dla obmowiska, ucho dla śmiechu i obelgi, rękę dla skazywania pociesznego palcami, substancyją i chudobę na stratę niepotrzebną. Nie
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 290
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Znać się Waszmości zrodził, mój nie uszedł gradu. Nie mam marchwi i rzepy, cebule, pietruszki; Kapustę gąsienice pojadły i muszki. Przyjdzie mi się ze wstydem niemałym ośmielić, Żebyś mi Waszmość raczył wszytkiego udzielić. A przy tym, jeśli można rzecz, na krupy w garki O który korzec z łaski dla wnucząt tatarki.” Dano jabłek na wety: „O, jaka nowina! Proszę i o te, bo mi grad na sadzie ścina.” Toż wysławszy kieszenie u spódnice obie, Każe schować ostatek hajdukowi sobie. Prowadzę ją na nocleg potem do pokoju. „Wiem, że tu u Waszmości pierza jako gnoju;
Znać się Waszmości zrodził, mój nie uszedł gradu. Nie mam marchwi i rzepy, cebule, pietruszki; Kapustę gąsienice pojadły i muszki. Przyjdzie mi się ze wstydem niemałym ośmielić, Żebyś mi Waszmość raczył wszytkiego udzielić. A przy tym, jeśli można rzecz, na krupy w garki O który korzec z łaski dla wnucząt tatarki.” Dano jabłek na wety: „O, jaka nowina! Proszę i o te, bo mi grad na sadzie ścina.” Toż wysławszy kieszenie u spódnice obie, Każe schować ostatek hajdukowi sobie. Prowadzę ją na nocleg potem do pokoju. „Wiem, że tu u Waszmości pierza jako gnoju;
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 632
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Historyjej Ambrożego ś. Czasu jedengo/ gdy trud święty szedłdo Rzymu/ i w jednej wsi w Tuściej u jedengo barzo bogatego miał gospodę. Pytał tedy z pilnością onego człowieka/ jaki stan jego był. Odpowiedział/ że zawsze był szczęśliwy i chwalebny/ oto bowiem mam nieskończone bogactwa/ sług mam bez liczby/ synów i wnucząt mam gromadę wielką/ i wszytko mi się wedle mej wolej wiodło/ i nigdy mi się nic przećwnego/ abo coby mię zasmucić mogło/ nie przytrafiło. co usłyszawsz yAmbroży ś. wielce się zdumiał/ i tym którzy z nim byli w towarzystwie rzekł: Wstańcie/ a co naprędzej stąd uciekajmy/ abowiem niemasz
Historyey Ambrożego ś. Czásu iedengo/ gdy trud święty szedłdo Rzymu/ y w iedney wśi w Tusciey v iedengo bárzo bogátego miáł gospodę. Pytał tedy z pilnośćią onego cżłowieká/ iáki stan iego był. Odpowiedział/ że zawsze był sczęśliwy y chwálebny/ oto bowiem mam nieskończone bogáctwá/ sług mam bez liczby/ synow y wnucząt mam gromádę wielką/ y wszytko mi sie wedle mey woley wiodło/ y nigdy mi sie nic przećwnego/ ábo coby mię zásmućić mogło/ nie przytráfiło. co vsłyszawsz yAmbroży ś. wielce sie zdumiał/ y tym ktorzy z nim byli w towárzystwie rzekł: Wstańćie/ á co naprędzey ztąd vćiekaymy/ ábowiem niemász
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 245
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Van jest jedna wyspa na dwie mili w okrąg/ na której też samiż Ormianie mieszkają/ i zowią ją przeto Ermenich. I na lądzie tego jeziora przeciw tej Insule widzieć barzo częste wsi i miasteczka/ z samych tylko Ormian. W nie których krajach Armenii więtszej/ familie są barzo gęste; abowiem wszytkie dzieci i wnuczęta ich żyją z swymi żonami w pospolitości/ w jednych domach/ pod jednym dachem/ z ojcami i z dziadami: a póki żyje ociec który/ abo też dziad/ nie dzielą się majętnością: a gdy umrze/ rządzi syn starszy/ i jego są posłuszni młodszy bracia z dziećmi swymi/ dając wszytkie swe zarobki i
Van iest iedná wyspá ná dwie mili w okrąg/ ná ktorey też sámiż Ormiánie mieszkáią/ y zowią ią przeto Ermenich. Y ná lądźie tego ieźiorá przećiw tey Insule widzieć bárzo częste wśi y miásteczká/ z sámych tylko Ormian. W nie ktorych kráiách Armeniey więtszey/ fámiliae są bárzo gęste; ábowiem wszytkie dźieći y wnuczęta ich żyią z swymi żonámi w pospolitośći/ w iednych domách/ pod iednym dáchem/ z oycámi y z dźiádámi: á poki żyie oćiec ktory/ ábo też dźiad/ nie dźielą się máiętnośćią: á gdy vmrze/ rządźi syn stárszy/ y iego są posłuszni młodszy bráćia z dźiećmi swymi/ dáiąc wszytkie swe zarobki y
Skrót tekstu: BotŁęczRel_IV
Strona: 160
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. IV
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
Kazać było — rzekę — zabić wołu. Jeśli tak pójdą, jako cielęta za bykiem, Grodzą miasto kołysek każ stawiać pewnikiem.” Aż ów: „Wżdy krowa tylko po jednemu rodzi.” „Bale ich to trzydzieści w oborze nagrodzi. I ty mięsem bykowym nakarmiwszy zięcia, Nie będziesz po jednemu z niego miał wnuczęcia. 15. SMAROWANIE NA ŚMIERĆ
Modlić księżej nad chorym, skoro go pomaże Maścią, żeby ozdrowiał, Jakub święty każe; Chyba że już kogo śmierć pojma za boki, Darmo, choćby zjadł maści, wypił wszytkie soki. Tak przy zdrowiu; jeśli go obwinia sumnienie, Za ich prośbą otrzyma grzechów odpuszczenie. Opak się
Kazać było — rzekę — zabić wołu. Jeśli tak pójdą, jako cielęta za bykiem, Grodzą miasto kołysek każ stawiać pewnikiem.” Aż ów: „Wżdy krowa tylko po jednemu rodzi.” „Bale ich to trzydzieści w oborze nagrodzi. I ty mięsem bykowym nakarmiwszy zięcia, Nie będziesz po jednemu z niego miał wnuczęcia. 15. SMAROWANIE NA ŚMIERĆ
Modlić księżej nad chorym, skoro go pomaże Maścią, żeby ozdrowiał, Jakub święty każe; Chyba że już kogo śmierć poima za boki, Darmo, choćby zjadł maści, wypił wszytkie soki. Tak przy zdrowiu; jeśli go obwinia sumnienie, Za ich prośbą otrzyma grzechów odpuszczenie. Opak się
Skrót tekstu: PotFrasz5Kuk_III
Strona: 362
Tytuł:
Ogroda nie wyplewionego część piąta
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1688 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Jakoż zostać mogła brzemienna Śmierć, to kościste cudo, nie mając tylko gnaty wyschłe a skorę? B. Bo nie wiesz co mówisz, skoro doznasz poznasz, że w swym wyćwiczona rzemieśle. A tak po czasie, widząc się być na czasie, posyła po Herberio i po Noc aby przytomni byli rodzeniu się wnucząt z Córki swej kochanej. A wtym w wielkich boleściach i zgrzytaniu zębów urodziła Nieprzyjaźń, i Zawaśnienie, im dalej tym barziej szerząc się między dwiema przeciwnemi stronami, pewną zabawę Żołdacką którzy służby nie mają. T. A potym co się stało ztą nadobną Matroną waszą? B. Z Ojcem i Matką jachała do Jezior Państw
. Iákoż zostáć mogła brzemienna Smierć, to kosćiste cudo, nie máiąc tylko gnaty wyschłe á skorę? B. Bo nie wiesz co mowisz, skoro doznasz poznasz, że w swym wyćwiczona rzemieśle. A ták po czáśie, widząc się być ná czáśie, posyła po Herberio y po Noc áby przytomni byli rodzeniu się wnucząt z Corki swey kocháney. A wtym w wielkich boleśćiách y zgrzytániu zębow vrodźiłá Nieprzyiazń, y Záwaśnienie, im daley tym bárziey szerząc się między dwiemá przećiwnemi stronámi, pewną zabáwę Zołdácką ktorzy służby nie máią. T. A potym co się stáło ztą nadobną Mátroną wászą? B. Z Oycem y Mátką iácháłá do Ieźior Panstw
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 21
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
czuła przy sobie o ścianę, Co masz do kogo urazy, niechęci, Mów pacierz, wnet tam wynajdziesz przyczynę, Dla czego trzeba rugować z pamięci Gniew, chceszli żebyć odpuszczono winę, Nie z polityki ale z serca daruj Człeku, a BOGU swe krzywdy ofiaruj. Nie wiąż się sercem do dzieci, do wnucząt, Bo krótkie z niemi są twoje pieszczoty, Wspomnij, że Matka odlatuje krucząt, Choć to z przymusu czyni nie z ochoty, Boskiemu oku odda dzieci z gniazdem, Sama odległym zabawna odjazdem. Chceszli mnie słuchać Sylwio? coć radzę, Słuchajże, i czuj, by złodziej pocichu, Nie podkopał się
czuła przy sobie o ścianę, Co masz do kogo urázy, niechęći, Mow pacierz, wnet tam wynáydziesz przyczynę, Dla czego trzeba rugować z pámięći Gniew, chceszli żebyć odpuszczono winę, Nie z polityki ále z serca dáruy Człeku, á BOGU swe krzywdy ofiáruy. Nie wiąż się sercem do dzieći, do wnucząt, Bo krotkie z niemi są twoie pieszczoty, Wspomniy, że Mátka odlatuie krucząt, Choć to z przymusu czyni nie z ochoty, Boskiemu oku odda dzieći z gniazdem, Sama odległym zábawna odiazdem. Chceszli mnie słuchać Sylwio? coć rádzę, Słuchayże, y czuy, by złodziey poćichu, Nie podkopał się
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 266
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752