Siesickiego wojewody mścisławskiego teraźniejszego, za Wiłkomierzem w pałacu przyjęty i traktowany należycie; był ze mną ip. Kossakowski cześnik rzeczycki. Nazajutrz po cześci jego miałem się źle: ledwiem nie umarł, czy z przepicia czy z uroków.
9^go^ chrzestnym ojcem albo kumem byłem z córką moja Basią, synowi p. Pawła Wołka zawiadowcy kurklowskiego.
14^go^ miałem u siebie sąsiad dość na uczcie.
21^go^ przypadły święta Zmartwychwstania Pańskiego. Od wielkiego czwartku aż do niedzieli w miasteczku przy kaplicy bawiłem się na nabożeństwie, było ze mną dość i sąsiad; Panu Bogu na cześć i na chwałę klęczeliśmy godzinami po parze u grobu Pańskiego aż do jutrzni
Siesickiego wojewody mścisławskiego teraźniejszego, za Wiłkomierzem w pałacu przyjęty i traktowany należycie; był ze mną jp. Kossakowski cześnik rzeczycki. Nazajutrz po cześci jego miałem się źle: ledwiem nie umarł, czy z przepicia czy z uroków.
9^go^ chrzestnym ojcem albo kumem byłem z córką moja Basią, synowi p. Pawła Wołka zawiadowcy kurklowskiego.
14^go^ miałem u siebie sąsiad dość na uczcie.
21^go^ przypadły święta Zmartwychwstania Pańskiego. Od wielkiego czwartku aż do niedzieli w miasteczku przy kaplicy bawiłem się na nabożeństwie, było ze mną dość i sąsiad; Panu Bogu na cześć i na chwałę klęczeliśmy godzinami po parze u grobu Pańskiego aż do jutrzni
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 66
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
rotmistrzem i dworem rządził, in A. 1710.
Ipan Franciszek Zawadzki, służył lat sześć; potem mu gubernę berdyczowską dałem, na niej był lat trzy, potem za towarzysz ze mną, i znowu gubernator.
Ipan Niemira, służąc lat cztery, zaciągnął się ze mną.
Ipan Łazowy, także.
Ipan Paweł Wołek, służył lat trzy; potem urzędował w Usnarzu lat dwa, potem w Kurklach lat dwa; tamże umarł. Człowiek był poczciwy.
Ipan Sipajło, służył lat sześć.
Ipan Boszkowski, służył lat dwa. Pisywał u mnie.
Ipan Andrzej Torczyło, służył lat siedm; pisywał u mnie. Człowiek słuszny.
Ipan Kazimierz
rotmistrzem i dworem rządził, in A. 1710.
Jpan Franciszek Zawadzki, służył lat sześć; potém mu gubernę berdyczowską dałem, na niéj był lat trzy, potém za towarzysz ze mną, i znowu gubernator.
Jpan Niemira, służąc lat cztery, zaciągnął się ze mną.
Jpan Łazowy, także.
Jpan Paweł Wołek, służył lat trzy; potém urzędował w Usnarzu lat dwa, potém w Kurklach lat dwa; tamże umarł. Człowiek był poczciwy.
Jpan Sipajło, służył lat sześć.
Jpan Boszkowski, służył lat dwa. Pisywał u mnie.
Jpan Andrzéj Torczyło, służył lat siedm; pisywał u mnie. Człowiek słuszny.
Jpan Kazimierz
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 392
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
.
Lub też z martwymi siadszy bohatyry Czytać na wieki dzisiejsze satyry, Aż oną moją zabawą jedyną Złe chwile miną.
Chceszli też wiedzieć moje pożywienie, Wiedz, że niewiele pragnie przyrodzenie. Cóż mi po więcej, czegoż mi potrzeba, Gdy mam dość chleba?
Przytym jagniątko, cielę, postawiony Czasem i wołek, indyk utuczony, Gdy kur a nadto nabiały, jarzyny, Cóż głod uczyni?
Już tego w mojej nie najdziesz komorze, Co więc ostatnie posyła tu morze, Radbym się obszedł bez kramu na wieki I bez apteki.
Wystałe piwo domowej roboty, I to więc doda gościowi ochoty. Jeśli też można lepszego rodzaju,
.
Lub też z martwymi siadszy bohatyry Czytać na wieki dzisiejsze satyry, Aż oną moją zabawą jedyną Złe chwile miną.
Chceszli też wiedzieć moje pożywienie, Wiedz, że niewiele pragnie przyrodzenie. Coż mi po więcej, czegoż mi potrzeba, Gdy mam dość chleba?
Przytym jagniątko, cielę, postawiony Czasem i wołek, indyk utuczony, Gdy kur a nadto nabiały, jarzyny, Coż głod uczyni?
Już tego w mojej nie najdziesz komorze, Co więc ostatnie posyła tu morze, Radbym się obszedł bez kramu na wieki I bez apteki.
Wystałe piwo domowej roboty, I to więc doda gościowi ochoty. Jeśli też można lepszego rodzaju,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 352
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
cienie Nocne już okryły ziemie,
Kiedy złotoblaskie słonie Swoje zmordowane konie W głębokim morzu napawa A po nim piękna nastawa
Diana z krzywymi rogi, Gdy z pustyń w pola zwierz srogi Idzie na żyr, gdzie zielone Łąki rosą pokropione;
Gdy pod kopą porzucony, Lubo w siano zagrzebiony Pasterz, lubo legł pod lipą, A wołki mu trawę szczypą;
Gdy tak chatki jak pałace Umilkły od swojej prace, Biedny człowiek odpoczywa; Kiedy ziemie mrok przykrywa;
Gdy i wojsko niezwalczone, Na czułe straże spuszczone Po ciężkim marsowym dziele, Zażywa spokojnej chwile;
Kiedy i sam świat przestrony Umilkł jakoby uśpiony; Gdy się wszytko uciszyło, I tobieby się godziło,
cienie Nocne już okryły ziemie,
Kiedy złotoblaskie słonie Swoje zmordowane konie W głębokim morzu napawa A po nim piękna nastawa
Dyana z krzywymi rogi, Gdy z pustyń w pola zwierz srogi Idzie na żyr, gdzie zielone Łąki rosą pokropione;
Gdy pod kopą porzucony, Lubo w siano zagrzebiony Pasterz, lubo legł pod lipą, A wołki mu trawę szczypą;
Gdy tak chatki jak pałace Umilkły od swojej prace, Biedny człowiek odpoczywa; Kiedy ziemie mrok przykrywa;
Gdy i wojsko niezwalczone, Na czułe straże spuszczone Po ciężkim marsowym dziele, Zażywa spokojnej chwile;
Kiedy i sam świat przestrony Umilkł jakoby uśpiony; Gdy się wszytko uciszyło, I tobieby się godziło,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 379
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
człowiek tylko jeden. Cóż się stało? widział znowu drugi raz toż widzenie, aliści już tam nie było wołu, ale tylko Cherubin, facies vna facies Cherub, et facies secunda facies hominis, et in tertio facies Leonis, et in quarto facies aquilae, widział naprzód Cherubina, Człowieka, Lwa, Orła. a wołek nasz kędy się zadział? Podobno ryczał nad nim Lew, Wolisko co raz się przelękło, wolał pość precz. Podobno Orzeł, co raz mu się pazurami przykrzył, i Wół ustąpił. Człowiek też podobno mruczał co raz na woła, je jako, pije jako wół: przecięż Lew pierwszy między zwierzęty, Orzeł pierwszy
człowiek tylko ieden. Coż się stáło? widźiał znowu drugi raz toż widzenie, áliśći iuż tám nie było wołu, ále tylko Cherubin, facies vna facies Cherub, et facies secunda facies hominis, et in tertio facies Leonis, et in quarto facies aquilae, widźiał naprzod Cherubiná, Człowieká, Lwá, Orłá. a wołek nász kędy się zádział? Podobno ryczał nád nim Lew, Wolisko co raz się przelękło, wolał pość precz. Podobno Orzeł, co raz mu się pázurámi przykrzył, i Woł vstąpił. Człowiek też podobno mruczał co raz ná wołá, ie iáko, pije iáko woł: przećięż Lew pierwszy między zwierzęty, Orzeł pierwszy
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 52
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
nie Cherub: ale raczej to uważam, kiedy to będzie Humanista, z-kożdym gościem dosiedzieć, jakiego takiego przywitać, nawiedzić, pożegnać: mówią wszyscy: ej Humanista, już ja obiecuję, że z-tego nie będzie Cherub, nie będzie plenitudo sapientiae. A któż z-Cherubinieje? kto będzie zupełnie mądrym, plenitudo sapientiae, wołek pracowity: zawsze w-szkole jak w-iarzmie, to to będzie Cherub. Wszak wiecie, ze i Świętego Tomasza z-Aquinu z-młodu wołkiem zwano: aż on potym Doktorem jest Anielskim, plenitudo sapientiae. z-twarzy wołu twarz Cherubina, facies bovis Cherub. DAJę PRZYCZYNĘ do mego przedsięwzięcia. Czemu to ten wół z-Cherubiniał: ba
nie Cherub: ále raczey to vważam, kiedy to będźie Humánistá, z-kożdym gośćiem dośiedźieć, iákiego tákiego przywitáć, náwiedźić, pożegnáć: mowią wszyscy: ey Humánistá, iuż ia obiecuię, że z-tego nie będźie Cherub, nie będźie plenitudo sapientiae. A ktoż z-Cherubinieie? kto będźie zupełnie mądrym, plenitudo sapientiae, wołek prácowity: zawsze w-szkole iák w-iárzmie, to to będźie Cherub. Wszák wiećie, ze i Swiętego Tomaszá z-Aquinu z-młodu wołkiem zwano: áż on potym Doktorem iest Anielskim, plenitudo sapientiae. z-twarzy wołu twarz Cherubiná, facies bovis Cherub. DAIę PRZYCZYNĘ do mego przedśięwźięćia. Częmu to ten woł z-Cherubiniał: bá
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 53
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
: mówią wszyscy: ej Humanista, już ja obiecuję, że z-tego nie będzie Cherub, nie będzie plenitudo sapientiae. A któż z-Cherubinieje? kto będzie zupełnie mądrym, plenitudo sapientiae, wołek pracowity: zawsze w-szkole jak w-iarzmie, to to będzie Cherub. Wszak wiecie, ze i Świętego Tomasza z-Aquinu z-młodu wołkiem zwano: aż on potym Doktorem jest Anielskim, plenitudo sapientiae. z-twarzy wołu twarz Cherubina, facies bovis Cherub. DAJę PRZYCZYNĘ do mego przedsięwzięcia. Czemu to ten wół z-Cherubiniał: ba i owszem czemu wszystkie te zwierzęta nazywają się Cherubinami w-Rozdziale dziesiątym: Cherubim autem stabant bo w-Rozdziale pierwszym widział je
: mowią wszyscy: ey Humánistá, iuż ia obiecuię, że z-tego nie będźie Cherub, nie będźie plenitudo sapientiae. A ktoż z-Cherubinieie? kto będźie zupełnie mądrym, plenitudo sapientiae, wołek prácowity: zawsze w-szkole iák w-iárzmie, to to będźie Cherub. Wszák wiećie, ze i Swiętego Tomaszá z-Aquinu z-młodu wołkiem zwano: áż on potym Doktorem iest Anielskim, plenitudo sapientiae. z-twarzy wołu twarz Cherubiná, facies bovis Cherub. DAIę PRZYCZYNĘ do mego przedśięwźięćia. Częmu to ten woł z-Cherubiniał: bá i owszem czemu wszystkie te zwierzętá názywáią się Cherubinámi w-Rozdźiale dźiesiątym: Cherubim autem stabant bo w-Rozdźiale pierwszym widźiał ie
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 53
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
,W Drukarni Koleg: Soc: Jezu, u Sebeztyana Nowogorskiego. Roku Pańskiego/ 1645.
IN ARMA ILLUSTRISIMI.
INquiris causam Enisferum Militem sine fraeno, Cur ferat in dorso KORECIANVS Equus. Ensis vult pacem Patriae Domuiq; decorem, Promptum animum conctis dicere cursus equi. EIVSDEM.
Wiele robisz Autorze Zawsze poczciwego, Jak Wołek w jarzmie świętym Kościoła Bożego. Tu teraz na schyłku lat pokazałeś cnotę, Kiedyś do Druku wydał niebieską robotę. Bogdajże praca taka nam Zbawienna była, Bogdaj i między ludźmi jak najdłużej żyła. EIVSDEM.
Niechaj mi Żydzie staną wszyscy Rabinowie, Niech będą i z Podola tu Karaimowie. A Dialog niech wezmą
,W Drukárni Colleg: Soc: IESV, v Sebestyaná Nowogorskiego. Roku Páńskiego/ 1645.
IN ARMA ILLUSTRISIMI.
INquiris causam Enisferum Militem sine fraeno, Cur ferat in dorso KORECIANVS Equus. Ensis vult pacem Patriae Domuiq; decorem, Promptum animum conctis dicere cursus equi. EIVSDEM.
Wiele robisz Authorze Zawsze poczćiwego, Iák Wołek w iarzmie świętym Kośćiołá Bożego. Tu teraz ná zchyłku lat pokázałeś cnotę, Kiedyś do Druku wydał niebieską robotę. Bogdayże praca táka nam Zbáwienna byłá, Bogday y między ludźmi iák naydłużey żyłá. EIVSDEM.
Niechay mi Zydźie stáną wszyscy Rábinowie, Niech będą y z Podolá tu Káráimowie. A Dyálog niech wezmą
Skrót tekstu: KorRoz
Strona: 10
Tytuł:
Rozmowa teologa katolickiego z rabinem żydowskim przy arianinie nieprawym chrześcijaninie
Autor:
Marek Korona
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi, pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
ci są neutralistowie, a po prostu obłudni heretycy, pod tym płaszczykiem lud chowając, cicho broić pomagający; drudzy zaś jarzmem wołów, to jest niepotrzebną cierpliwością, niedbalstwo swoje pokrywali, jako niektórzy oziębli katolicy, którzy choćby mogli (skarbami i afektami zjednoczeni) dać odpór heretykom, wolą jednak cierpieć jarzmo przenaśladowania, jako boży wołkowie; a niektórzy też naostatek żoną, to jest krewnością niepomoc swoję wymawiali, to jest iż im żal było bić rebelizantów, przeto że są ich bracia, szwagrowie etc., albo poprostu, iż zgoła więcej człowieka niż Boga miłowali. Stąd uważając Elearowie, iż dla tego podobno cesarz chrześcijański, wzgardziwszy wezwanymi, z
ci są neutralistowie, a po prostu obłudni heretycy, pod tym płaszczykiem lud chowając, cicho broić pomagający; drudzy zaś jarzmem wołów, to jest niepotrzebną cierpliwością, niedbalstwo swoje pokrywali, jako niektórzy oziębli katolicy, którzy choćby mogli (skarbami i afektami zjednoczeni) dać odpór heretykom, wolą jednak cierpieć jarzmo przenaśladowania, jako boży wołkowie; a niektórzy też naostatek żoną, to jest krewnością niepomoc swoję wymawiali, to jest iż im żal było bić rebelizantów, przeto że są ich bracia, szwagrowie etc., albo poprostu, iż zgoła więcej człowieka niż Boga miłowali. Ztąd uważając Elearowie, iż dla tego podobno cesarz chrześciański, wzgardziwszy wezwanymi, z
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 56
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
też i cudze kraje nie tak teraz striles, a zatym i nie tak głodne chleba jako przedtym. A choćby bez Polskiego chleba obejść nie mogły się; przynajmniej na wytrzymaną na kilka albo kilkanaście lat z nami pójść mogą, mając dobrze już uproviantowane szpichlerze; i w cóż pójdą roczne nasze krescencje? chyba żeby jemyszy i wołki gryzły. Nad tozkąd na wiosce jednej i drugiej siedzący Szlachcic czy siebie i Dom okryje, i insze ekspensa czy do Węgier czy nakorzenie skąd zastąpi, jeżeli ta percepta choć do czasu ustanie? Łacniej to Ichmościom milionowej fortuny na to pozwolić u których grosz zależały, niżeli równej Szlachcie, którzy od roku do roku in
też y cudze kráje nie ták teraz striles, á zátym y nie ták głodne chleba jáko przedtym. A choćby bez Polskiego chleba obeyść nie mogły śię; przynajmniey ná wytrzymáną ná kilka álbo kilkanaśćie lat z nami poyść mogą, májąc dobrze już uproviantowane szpichlerze; y w coż poydą roczne násze krescencye? chybá żeby jemyszy y wołki gryzły. Nád tozkąd ná wiosce jedney y drugiey śiedzący Szláchćic czy śiebie y Dom okryje, y insze expensá czy do Węgier czy nakorzenie zkąd zastąpi, jeżeli tá percepta choć do czásu ustánie? Łácniey to Ichmośćiom milionowey fortuny ná to pozwolić u ktorych grosz záleżáły, niżeli rowney Szláchćie, którzy od roku do roku in
Skrót tekstu: BystrzPol
Strona: O5
Tytuł:
Polak sensat
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733