ś ukochanej żony Odbiegł, kropelką oleju sparzony, Gdy mu się w nocy z lampą przypatrzała, Tak ta dziecina ognia nie strzymała. Jeżeli uciekł ten bożek miłości Przed sparzeliną, czemuż w gorącości Pałającego ja mieszkam płomienia? Przecz się nie chronię swojego zginienia? Etna śnieżysta, choć ustawnie gore, Hekla, choć ognie womituje spore, Tyle zapału w wnętrznościach nie mają, Jak go me piersi w sobie ukrywają; I kanikuła, zda się, że świat chłodzi, Względem płomienia, co mi w sercu szkodzi. Niemały ogień snadź Troja wydała, Kiedy zdradzieckim pożogiem gorzała, Ale zdałby się i ten pożar mały, Gdyby się z nim
ś ukochanej żony Odbiegł, kropelką oleju sparzony, Gdy mu się w nocy z lampą przypatrzała, Tak ta dziecina ognia nie strzymała. Jeżeli uciekł ten bożek miłości Przed sparzeliną, czemuż w gorącości Pałającego ja mieszkam płomienia? Przecz się nie chronię swojego zginienia? Etna śnieżysta, choć ustawnie gore, Hekla, choć ognie womituje spore, Tyle zapału w wnętrznościach nie mają, Jak go me piersi w sobie ukrywają; I kanikuła, zda się, że świat chłodzi, Względem płomienia, co mi w sercu szkodzi. Niemały ogień snadź Troja wydała, Kiedy zdradzieckim pożogiem gorzała, Ale zdałby się i ten pożar mały, Gdyby się z nim
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 183
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ból samego/ Abo czoło w niewoli/ lub skronie pracują. Skronie i czoło zetrzeć/ tym cię poratują. A jeśli ostrem winem chorą głowę zmyjesz/ Przewarzonem i ciepłem/ ból z niej wszytek zbijesz.
O Czterech Częściach Roku. Kto nie wiele je lecie/ suchoty uczuje/ Ten zdrów co raz przez miesiąc namniej womituje Tym żołądek z Humoru szkodliwgo sprawi/ Tym choroby i ciężkich przypadków pozbawi. Wiosna i Lato/ Jesień/ Zima/ cztery części (części. Są Roku/ w Kwietniu Wiosnę niech Balwierzv- Do krwie/ w ten czas powietrze z ciepłotą panuje/ I Wilgotność potrzebną do zdrowia sprawuje. W ten czas zażyć w bojaźni pańskiej
bol sámego/ Abo czoło w niewoli/ lub skronie prácuią. Skronie y czoło zetrzeć/ tym ćię porátuią. A ieśli ostrem winem chorą głowę zmyiesz/ Przewarzonem y ćiepłem/ bol z niey wszytek zbijesz.
O Czterech Częśćiách Roku. Kto nie wiele ie lećie/ suchoty vczuie/ Ten zdrow co raz przez mieśiąc namniey womituie Tym żołądek z Humoru szkodliwgo spráwi/ Tym choroby y ćiężkich przypadkow pozbáwi. Wiosná y Láto/ Ieśień/ Zimá/ cztery częśći (częśći. Są Roku/ w Kwietniu Wiosne niech Bálwierzv- Do krwie/ w ten czás powietrze z ciepłotą pánuie/ Y Wilgotność potrzebną do zdrowia spráwuie. W ten czás záżyć w boiáźni pánskiey
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: D3v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
, najraźniejszy synaczek, najkochańsze dzieciątko jako Świnia głupiuchny, rozgarnienia i bezpieczeństwa nie ma, złych się nałogów chwycił, pana swojego okradł, na kostki utracił, w więzieniu szubienicę wysiada, okupu i miłosierdzia rodzicielskiego o głodzie i nieznośnej mizerii wygląda. Że owa, aniołek w ludzkim ciele, Magdusia koło pępka opuchła, na potrawę womituje albo pod pretekstem miejsca cudownego daleko kędyś puchliny zbywa i ratuje się. Że Basia ustawicznie na żołądek zapada, gorzałki różnego gatunku popija, w gorączce bez pamięci, nie czując przypadku i kradzieży, misternie rozłożona czasami swoimi wyliga, kompleksji, wstydu i bezpieczeństwa pozbyła, reputacyją do postanowienia utraciła albo w postanowieniu męża godnego
, najraźniejszy synaczek, najkochańsze dzieciątko jako Świnia głupiuchny, rozgarnienia i bezpieczeństwa nie ma, złych się nałogów chwycił, pana swojego okradł, na kostki utracił, w więzieniu szubienicę wysiada, okupu i miłosierdzia rodzicielskiego o głodzie i nieznośnej mizeryi wygląda. Że owa, aniołek w ludzkim ciele, Magdusia koło pępka opuchła, na potrawę womituje albo pod pretekstem miejsca cudownego daleko kędyś puchliny zbywa i ratuje się. Że Basia ustawicznie na żołądek zapada, gorzałki różnego gatunku popija, w gorączce bez pamięci, nie czując przypadku i kradzieży, misternie rozłożona czasami swoimi wyliga, kompleksyi, wstydu i bezpieczeństwa pozbyła, reputacyją do postanowienia utraciła albo w postanowieniu męża godnego
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 211
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
usta, wychodzi z nas usty; Co daleko od bydła, że musi szwankować I sam rozum, który nam miał gospodarować. Bo kogo się łakomstwo zbogacenia chwyci, Choćby pół świata posiadł, nigdy nie nasyci: Nie je głodny, najadszy; żarłok, ze psem społu, U tegoż czasem, co jadł, womituje stołu. Nie zna skępiec dosytu, owszem, więcej chuci Rośnie mu do pieniędzy, i dopiero zruci, Dopiero z jego zbiorów szkatuły się krztuszą, Skoro mu rozum z ciała śmierć wyrzuci z duszą, I niczego mu nie żal, gdy będzie umierał, Tylko że jeszcze dłużej pieniędzy nie zbierał. Pies znowu łepce womit
usta, wychodzi z nas usty; Co daleko od bydła, że musi szwankować I sam rozum, który nam miał gospodarować. Bo kogo się łakomstwo zbogacenia chwyci, Choćby pół świata posiadł, nigdy nie nasyci: Nie je głodny, najadszy; żarłok, ze psem społu, U tegoż czasem, co jadł, womituje stołu. Nie zna skępiec dosytu, owszem, więcej chuci Rośnie mu do pieniędzy, i dopiero zruci, Dopiero z jego zbiorów szkatuły się krztuszą, Skoro mu rozum z ciała śmierć wyrzuci z duszą, I niczego mu nie żal, gdy będzie umierał, Tylko że jeszcze dłużej pieniędzy nie zbierał. Pies znowu łepce womit
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 473
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pijaństwo przynosi ruine, Na duszy i na ciele, podając przyczyne. Do gniewu zawziętości, często i zabójstwa, Do nierządu utraty, wielkiego ubóstwa. Do szwanków i kalectwa, kiedy w pojedynku, Dostanie paragrafów, w karczmie lub na rynku, Podczas guza ułapi, z konia poszwankuje, Złamie kark, nogę rękę drugi womituje. Obżarty jak bestia, z każdym się poswarzy, Po pysku, i po bokach często mu się zdarzy. Do czasu utracenia kradzierzy, rozbójstwa, Do nocnej kompanijej, do kart i kosterstwa. Odważni męczennicy, którzy dobra, życie, Dla Bachusa mizernie, nieszczęsni tracicie. Przykra wam mała praca, przykre umartwienie,
pijáństwo przynośi ruine, Ná duszy y ná ćiele, podáiąc przyczyne. Do gniewu záwźiętośći, często y zaboystwá, Do nierządu utráty, wielkiego ubostwá. Do szwánkow y kálectwá, kiedy w poiedynku, Dostánie párágráfow, w kárczmie lub ná rynku, Podczás guzá ułápi, z koniá poszwánkuie, Złamie kárk, nogę rękę drugi womituie. Obżárty iák bestya, z káżdym się poswárzy, Po pysku, y po bokach często mu się zdárzy. Do czásu utrácenia krádźierzy, rozboystwá, Do nocney kompániey, do kart y kosterstwá. Odwáżni męczennicy, ktorzy dobrá, żyćie, Dla Bachusa mizernie, nieszczęśni tráćićie. Przykra wam máła praca, przykre umartwienie,
Skrót tekstu: PromMed
Strona: 5
Tytuł:
Promptuarium medicum
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1716
Data wydania (nie wcześniej niż):
1716
Data wydania (nie później niż):
1716