drewna inny, Byłeś miał rzemieślnika, nie kupujesz cyny. Huta tuż; zdrój pod górą kryształowej wody, Bo się tu ani piwa, ani rodzą słody; Owsiana gorzałeczka i kozia żętyca: Tak u chłopa dobra myśl, jako u szlachcica. Konia tam nie zażyjesz, boby strącił karki, Saniami kopy lecie wożą na folwarki. Młyna nie masz co prawda, w stępie tłuką krupy. Powietrza nie bój, co rok wiatr odrze chałupy. Chcesz sąsiadów, upewniam, że nie upośledzą, Nie pieniacze, piekarze, i w nocy nawiedzą; Chcesz mieć całe, nie tam śpi, kędyś posłał, boki. Siałeś, gródź
drewna iny, Byłeś miał rzemieślnika, nie kupujesz cyny. Huta tuż; zdrój pod górą krzyształowej wody, Bo się tu ani piwa, ani rodzą słody; Owsiana gorzałeczka i kozia żętyca: Tak u chłopa dobra myśl, jako u szlachcica. Konia tam nie zażyjesz, boby strącił karki, Saniami kopy lecie wożą na folwarki. Młyna nie masz co prawda, w stępie tłuką krupy. Powietrza nie bój, co rok wiatr odrze chałupy. Chcesz sąsiadów, upewniam, że nie upośledzą, Nie pieniacze, piekarze, i w nocy nawiedzą; Chcesz mieć całe, nie tam śpi, kędyś posłał, boki. Siałeś, gródź
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 13
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Ale co mówię, czwarty! cygańskim frymarkiem, Już odtąd każdy sejmik proszowski jarmarkiem. Kto nie wie województwa krakowskiego mody, Rzecze: potrzeba na to wszytkich stanów zgody. Zwyczaj tu prawem: co raz, co i drugi będzie, Choć źle, choć dobrze, miejsce w statucie zasiądzie. Pytasz, co za towary wożą na sejmiki, Bo w Krakowie wszytkiego dostanie? Języki. Co dotąd tylko pili, dziś sposobem inem, Trzeba mu dać pieniędzy, nie ujmiesz go winem. Wolą teraz brać bracia niżeli się upić; Co przedtem za kieliszek wziął, dziś trzeba kupić. Szpetna rzecz handlem szlachcie bawić się rzeźniczem, Raz Pan wygnał z
Ale co mówię, czwarty! cygańskim frymarkiem, Już odtąd każdy sejmik proszowski jarmarkiem. Kto nie wie województwa krakowskiego mody, Rzecze: potrzeba na to wszytkich stanów zgody. Zwyczaj tu prawem: co raz, co i drugi będzie, Choć źle, choć dobrze, miejsce w statucie zasiędzie. Pytasz, co za towary wożą na sejmiki, Bo w Krakowie wszytkiego dostanie? Języki. Co dotąd tylko pili, dziś sposobem inem, Trzeba mu dać pieniędzy, nie ujmiesz go winem. Wolą teraz brać bracia niżeli się upić; Co przedtem za kieliszek wziął, dziś trzeba kupić. Szpetna rzecz handlem szlachcie bawić się rzeźniczem, Raz Pan wygnał z
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 200
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ODDANA
Nie pochlebuję-ć, wierzysz temu, tuszę, Ale cię z niebem, Jago, równać muszę: Usta tak w koral ubrane jak z morza Rumianą rano twarz wynosi zorza; Oczy tak jasnym blaskiem ziemi świecą, Jakim się gwiazdy z słońcem nie poszczycą; Biała płeć mlecznej nie ustąpi drodze Bez przypraw, które wożą kraje cudze; Głos, kiedy śpiewasz, tak wdzięczny, że zgoła Serafickiego przewyższasz anioła. O, jakoż bym się do tego wyścigał, Żebym to niebo, nowy Atlas, dźwigał! I chociażby mi z urazu lec w grobie, Życzyłbym nosić ten Olimp na sobie, Byle mi niebo pracę odwdzięczyło
ODDANA
Nie pochlebuję-ć, wierzysz temu, tuszę, Ale cię z niebem, Jago, równać muszę: Usta tak w koral ubrane jak z morza Rumianą rano twarz wynosi zorza; Oczy tak jasnym blaskiem ziemi świecą, Jakim się gwiazdy z słońcem nie poszczycą; Biała płeć mlecznej nie ustąpi drodze Bez przypraw, które wożą kraje cudze; Głos, kiedy śpiewasz, tak wdzięczny, że zgoła Serafickiego przewyższasz anioła. O, jakoż bym się do tego wyścigał, Żebym to niebo, nowy Atlas, dźwigał! I chociażby mi z urazu lec w grobie, Życzyłbym nosić ten Olimp na sobie, Byle mi niebo pracę odwdzięczyło
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 174
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
w jedno znieśli ciało. Dopieroż gdy na wierzchu Wąwelowej góry Widzi tegoż świętego poważne struktury, Pełne starożytności, spiżą lite szczyty: „Pogasły babilońskie przed nimi meczyty. Niech się Kair nie pyszni — rzecze — i Alepy.” Trafił do Wszytkich Świętych, właśnie kiedy sklepy Nużne starością, na co materyją wożą, Ale nie przez niedozór, ruinami grożą. Że żadnego z znaczniejszych nie minął kościołu, Nazajutrz od biskupa proszony do stołu, Każdy niemal, jakoż był w rozmowie niegłupi, Wspominał, nie bez wielkiej uciechy biskupiej. Wszytkie chwalił zakony, wysławiał reguły, Jako o swym kościele każdy święty czuły, Piotr, Jan,
w jedno znieśli ciało. Dopieroż gdy na wierzchu Wąwelowej góry Widzi tegoż świętego poważne struktury, Pełne starożytności, spiżą lite szczyty: „Pogasły babilońskie przed nimi meczyty. Niech się Kair nie pyszni — rzecze — i Alepy.” Trafił do Wszytkich Świętych, właśnie kiedy sklepy Nużne starością, na co materyją wożą, Ale nie przez niedozór, ruinami grożą. Że żadnego z znaczniejszych nie minął kościołu, Nazajutrz od biskupa proszony do stołu, Każdy niemal, jakoż był w rozmowie niegłupi, Wspominał, nie bez wielkiej uciechy biskupiej. Wszytkie chwalił zakony, wysławiał reguły, Jako o swym kościele każdy święty czuły, Piotr, Jan,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 212
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
miałby tam wczasu. Lecz to u mnie dziwniejsza, że mężowie żony, A te paziów chowają sobie pod ogony. Powiedzcież, miłe panie, co wam też to po tem, I ogony, i paziów bramować forbotem. Tylkoć barani, nie masz miejsca tu przymowce, Długie mają ogony, nie wożą ich owce. Moja rada, panowie, postrzeżcie się w czasie, Rznąć te zbytki, nim, będą Pawłami ci pasie, By jedno, co dziś w tyle paniom czynią z młodu, Nie rozkazały starszym posługować z przodu; Chyba jeśli w dziesięciu lat go kto ustrzygnie, Dopiero się w siedmnastu sam ogon nie dźwignie
miałby tam wczasu. Lecz to u mnie dziwniejsza, że mężowie żony, A te paziów chowają sobie pod ogony. Powiedzcież, miłe panie, co wam też to po tem, I ogony, i paziów bramować forbotem. Tylkoć barani, nie masz miejsca tu przymowce, Długie mają ogony, nie wożą ich owce. Moja rada, panowie, postrzeżcie się w czasie, Rznąć te zbytki, nim, będą Pawłami ci pasie, By jedno, co dziś w tyle paniom czynią z młodu, Nie rozkazały starszym posługować z przodu; Chyba jeśli w dziesięciu lat go kto ustrzygnie, Dopiero się w siedmnastu sam ogon nie dźwignie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 412
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wielu kardynałów, biskupów i innych ludzi. Wtenczas jeno ten obraz otwierają Sancte Marie Majoris, który stoi w kaplicy barzo wyśmienitej, jakom już namienil superius.
Stamtąd idąc, na kursie zdarzyło mi się być, kędy variae i barzo dziwne odprawowały się maszkary. Wozy triumfalne różne, po których muzyki różne, wymysły siedzące wożą się po mieście. Miedzy inszemi niewiedzieć, czy poseł francuski, czyli też wenecki, jechał na maszkarze, barzo ustrojony pięknie. Przedni blach i zadni na sobie mający, szyszak wysoko piórami strusiemi varii coloris ozdobiony. Konik pod nim niewielki, ale barzo piękny, złotą gęstą siatką wszytek okryty, nawet i
wielu kardynałów, biskupów i innych ludzi. Wtenczas jeno ten obraz otwierają Sanctae Mariae Maioris, który stoi w kaplicy barzo wyśmienitej, jakom już namienil superius.
Stamtąd idąc, na kursie zdarzyło mi się być, kędy variae i barzo dziwne odprawowały się maszkary. Wozy tryumfalne różne, po których muzyki różne, wymysły siedzące wożą się po mieście. Miedzy inszemi niewiedzieć, czy poseł francuski, czyli też wenecki, jechał na maszkarze, barzo ustrojony pięknie. Przedni blach i zadni na sobie mający, szyszak wysoko piórami strusiemi varii coloris ozdobiony. Konik pod nim niewielki, ale barzo piękny, złotą gęstą siatką wszytek okryty, nawet i
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 200
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
śnieg mocno zmarzły nic od upału słonecznego nie tajał. Z tej góry na dół także mil jest ze sztery polskich, a my za kwadrans na dole stanęlichmy hoc modo.
Są tam na górze chaty, w którech z tego chłopa żyją, iż maja saneczki maleńkie, proste jako u nas co się dzieci z góry wożą w zimie, ze dwoma małemi dyszelkami, na które forystiera wsadziwszy, sam ująwszy za dyszelki rękoma, z góry srogim impetem leci, sanki za niem, stojąc; kędy dobrze - to i sam przysiądzie na przedzie, a tak z góry impetem jako strzała leci; kędy zaś przykro, albo niebezpieczeństwo jakie do wywrotu,
śnieg mocno zmarzły nic od upału słonecznego nie tajał. Z tej góry na dół także mil jest ze sztery polskich, a my za kwadrans na dole stanęlichmy hoc modo.
Są tam na górze chaty, w którech z tego chłopa żyją, iż maja saneczki maleńkie, proste jako u nas co się dzieci z góry wożą w zimie, ze dwoma małemi dyszelkami, na które forystiera wsadziwszy, sam ująwszy za dyszelki rękoma, z góry srogim impetem leci, sanki za niem, stojąc; kędy dobrze - to i sam przysiądzie na przedzie, a tak z góry impetem jako strzała leci; kędy zaś przykro, albo niebezpieczeństwo jakie do wywrotu,
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 276
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
, Albo moję z pokoju podaj sam flaszeczkę. To nasz napój, panowie! Ta godność do niego: Może, niewiele jedząc, być pijanym z niego. Za grosz nim uczęstuje, a za dwa umorzy, Tym się więc psują zdrowi, tym się leczą chorzy. Rosa solis to lepsza, którą Anglikowie Do nas wożą. kto jej chce. niech mi się odzowie. Mam jej tam jeszcze trochę wierę jej dać każę, Bo ja dla dobrych ludzi nic sobie nie ważę. Pierwszy trunek do ciebie, mój drużba cnotliwy, Wypiję, wiem że mnie znasz dawno, żem prawdziwy Twój przyjaciel i z dawna czczę cię i miłuję,
, Albo moję z pokoju podaj sam flaszeczkę. To nasz napój, panowie! Ta godność do niego: Może, niewiele jedząc, być pijanym z niego. Za grosz nim uczęstuje, a za dwa umorzy, Tym się więc psują zdrowi, tym się leczą chorzy. Rosa solis to lepsza, którą Anglikowie Do nas wożą. kto jej chce. niech mi się odzowie. Mam jej tam jeszcze trochę wierę jej dać każę, Bo ja dla dobrych ludzi nic sobie nie ważę. Pierwszy trunek do ciebie, mój drużba cnotliwy, Wypiję, wiem że mnie znasz dawno, żem prawdziwy Twój przyjaciel i z dawna czczę cię i miłuję,
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 254
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
światu fruktyfikujące. W Perwańskim Królestwie Nowego Świata, są Owce dzikie, leśne, wołom wielkością podobne, wełny bialej. Tak jak Mułów tameczni Obywatele, do dźwigania o Zwierzętach osoblich
ciężarów przyuczają, jako pisze Josefus Jesuita z Brazylii Annô Domini 1560. Azjatyckie, Afrykańskie tak wielkie i szerokie mają ogony, że je na kołkach wożą, accedente inventione Obywatelów, aby tych delicyj stołowych ladajako nie poniewierały. W Murzyńskim Mieście Asiot, widział Leonius Autor de rebus Africanis piszący Ogon tamecznej Owcy 80 funtów ważący, a czasem 150. Tamże w Murzyńskim Państwie wełny na sobie nie mają, tylko sierść, nakształt Wielblądzej, Teste AEliano. Afrykańskie co czwarty
światu fruktyfikuiące. W Perwańskim Krolestwie Nowego Swiata, są Owce dzïkie, leśne, wołom wielkością podobne, wełny bialey. Tak iak Mułow tameczni Obywatele, do dzwigania o Zwierzętach osoblych
ciężarow przyuczaią, iako pisze Iosephus Iesuita z Brazylii Annô Domini 1560. Azyatyckie, Afrykańskie tak wielkie y szerokie maią ogony, że ie na kołkach wożą, accedente inventione Obywatelow, aby tych delicyi stołowych ladaiako nie poniewierały. W Murzyńskim Mieście Asiot, widział Leonius Autor de rebus Africanis piszący Ogon tameczney Owcy 80 funtow ważący, a czasem 150. Tamże w Murzyńskim Państwie wełny na sobie nie maią, tylko szerść, nakształt Wielblądzey, Teste AEliano. Afrykańskie co czwarty
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 181
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Obywatele tym Zwierzęciem rogatym, wszystkie swoje odprawują drogi, do jarzma go przyuczywszy. O czym Olaus Magnus, Albertus Magnus, Kircher, Jacobus Zieglerus. Mają Lapones pewne genus pojazdu nakształt łodzi, ale słuszniej Sankami nażwać się mogącej, do której zaprzągłszy tego RANIFERA, posniegach wielkich: zwierzchu zaskorupiałych tęgością mrozów tamecznych, wożą się, o wszem i Towary futrzane, tak wywożą, mając ich abundantiam, gdyż nie czym inszym, tylko zwierzyną żyją i rybą. W tym biegu RANIFER zgłodzony staje jak wryty statis temporibûs, kopytami silno śnieg łamie i grzebie, trawę letnią śniegiem okrytą odkrywa, popas sobie czyniąc; posiliwszy się, zaczętą kontynuje drogę
Obywatele tym Zwierzęciem rogatym, wszystkie swoie odprawuią drogi, do iarzma go przyuczywszy. O czym Olaus Magnus, Albertus Magnus, Kircher, Iacobus Zieglerus. Maią Lapones pewne genus poiazdu nakształt łodzi, ale słuszniey Sankami nażwáć się mogącey, do ktorey zaprzągłszy tego RANIFERA, posniegach wielkich: zwierzchu zaskorupiałych tęgością mrozow tamecznych, wożą się, o wszem y Towary futrzane, tak wywożą, maiąc ich abundantiam, gdyż nie czym inszym, tylko zwierzyną żyią y rybą. W tym biegu RANIFER zgłodzony staie iak wryty statis temporibûs, kopytami śilno śnieg łamie y grzebie, trawę letnią śniegiem okrytą odkrywa, popas sobie czyniąc; posiliwszy się, zaczętą kontynuie drogę
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 584
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755