Tamże w-drodze mrokiem, Nie dochodząc Szubryniec, gdy coś za narokiem Siostra mu Czarownica wprzód kredensowała Na Bachmacie harcując, a uchodź (wołała) Uchodź Brate, niezderzysz; Serce tak skaziła, lako niespodziewanie w-naszych naprawiła, Ze na Tabor uderzą. Który rozerwawszy, I z-tąd Hersta samego w-Miasto wparowawszy, Korzyść wielką osiegą: Wieszczka owa wzieta, I z-drugą swą Solochą Towarzyską ścieta. Która znać Chmielnickiemu od nasłania była I szkodliwych Uroków. Nie dość ludzka siła Co Ligi co Praktyki, fortele i zdrady, Robić mogły: ale co Kotycowe jady Zołci z-siebie wypienić, i w-Warkoczach brzydkich Wyląc Weżów Gorgony
Tamże w-drodze mrokiem, Nie dochodząc Szubryniec, gdy coś za narokiem Siostra mu Czarownica wprzod kredensowała Na Bachmáćie harcuiąc, a uchodź (wołáła) Uchodź Brate, niezderzysz; Serce tak skáziła, lako niespodźiewanie w-naszych naprawiłá, Ze ná Tábor uderzą. Ktory rozerwawszy, I z-tąd Herstá samego w-Miásto wpárowawszy, Korzyść wielką ośiegą: Wieszczka owa wźieta, I z-drugą swą Solochą Towárzyską śćieta. Ktora znáć Chmielnickiemu od násłánia byłá I szkodliwych Urokow. Nie dość ludzka śiłá Co Ligi co Práktyki, fortele i zdrady, Robić mogły: ále co Kotycowe iady Zołći z-śiebie wypienić, i w-Warkoczach brzytkich Wyląc Weżow Gorgony
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 49
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Wielki zaś hetman z pocztów ruskich panów
Nie więcej nad ośm tysięcy, a swego Nad trzy tysiące zwłaszcza kwarcjanów I coś Niżowców, śmiele jednak stanie, W najwyższym panu swe kładąc ufanie.
Więc cudzoziemskich najpierwej sprobuje Sposobów, obóz skrytemi poniki I dużym wkoło okopem waruje, Aby pogaństwo myliło swe szyki, Gdy się zwyczajnym pochopem wparuje W te samołówki i gotowe wniki: Jakoż się stało, że nad swe mniemanie, Wziął nieprzyjaciel z nich dobre witanie.
Gdy jednak szczęścia z różnych strón szukając Zostawał w swoim uporze Abazy, l stąd i zowąd gwałtem nacierając (Lubo brał znaczną chłostę kilka razy) Nakoniec wszystkich sił wojska ruszając, Na
Wielki zaś hetman z pocztów ruskich panów
Nie więcej nad ośm tysięcy, a swego Nad trzy tysiące zwłaszcza kwarcyanów I coś Niżowców, śmiele jednak stanie, W najwyższym panu swe kładąc ufanie.
Więc cudzoziemskich najpierwej sprobuje Sposobów, obóz skrytemi poniki I dużym wkoło okopem waruje, Aby pogaństwo myliło swe szyki, Gdy się zwyczajnym pochopem wparuje W te samołówki i gotowe wniki: Jakoż się stało, że nad swe mniemanie, Wziął nieprzyjaciel z nich dobre witanie.
Gdy jednak szczęścia z różnych strón szukając Zostawał w swoim uporze Abazy, l ztąd i zowąd gwałtem nacierając (Lubo brał znaczną chłostę kilka razy) Nakoniec wszystkich sił wojska ruszając, Na
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 333
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
, nie idą na wędę znikomego pozoru znaczne fawory, przyznania szczególnie należytego w którym się zamyka wdzięczność, potrzebują profitere, exsolcisti. Więc przyznaje i słusznie starożytny Junosza, Majestatowi W. K. M. P. M. M. ześ go burzliwemu tamę rzuciwszy nieszczęściu z powikłanego versis ad prospera fatis wywiódł labiryntu. Wparowała go była skalistemi nieprzyjaźni manowcami, w ostro krzywe głogi zawisna raro maximis virtutibus parcens fortuna, lecz stępione ości assvetam pratis, innocuumq; genus, tak trzymać długo nie mogły, wyszedł prędko jakoby na złote odrodzony lata, effatis Lannier annis za przewodniczą W. K. Mci łaską, in apricum honorów, z przenikających ostrości
, nie idą ná wędę znikomego pozoru znaczne fawory, przyznánia szczegulnie należytego w ktorym się zámyka wdzięczność, potrzebuią profitere, exsolcisti. Więc przyznáie y słusznie starożytny Iunosza, Máiestatowi W. K. M. P. M. M. ześ go burzliwemu támę rzuciwszy nieszczęściu z powikłánego versis ad prospera fatis wywiodł lábiryntu. Wparowałá go byłá skálistemi nieprzyiáźni mánowcami, w ostro krzywe głogi záwisna raro maximis virtutibus parcens fortuna, lecz stępione ości assvetam pratis, innocuumq; genus, ták trzymáć długo nie mogły, wyszedł prętko iákoby ná złote odrodzony lata, effatis Lannier annis zá przewodniczą W. K. Mci łáską, in apricum honorow, z przenikáiących ostrości
Skrót tekstu: DanOstSwada
Strona: 31
Tytuł:
Swada polska i łacińska t. 1, vol. 2
Autor:
Jan Danejkowicz-Ostrowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1745
Data wydania (nie wcześniej niż):
1745
Data wydania (nie później niż):
1745
imp. Brandt znowu dobrze pod Kamieńcem gościł za przyjściem imp. Zahorowskiego z Śniatyna. Podpadłszy nowiem wzięli par wołów kilkadziesiąt orzących, zabrali i owiec, co było, ostatek. Języków Turków i Lipków znacznych wzięto kilka, na zasadzkę nasi nie mogli naprowadzić, którą mieli, bo Lipkowie postrzegli, ale aż w miasto nieprzyjaciela wparowali. Wojsku kazano się ściągać na kilka miejsc, usarskim i primae classis pancernym pod Gliniany, inszym pod Uście, za Dniestr drugim. O Tatarach piszą, że się podzielili na nas, na cesarza im. i Moskwę.
Imp. chorąży liwski ożenił się w niedzielę z im. panną Dy wierć s. damą francymeru
jmp. Brandt znowu dobrze pod Kamieńcem gościł za przyjściem jmp. Zahorowskiego z Śniatyna. Podpadłszy nowiem wzięli par wołów kilkadziesiąt orzących, zabrali i owiec, co było, ostatek. Języków Turków i Lipków znacznych wzięto kilka, na zasadzkę nasi nie mogli naprowadzić, którą mieli, bo Lipkowie postrzegli, ale aż w miasto nieprzyjaciela wparowali. Wojsku kazano się ściągać na kilka miejsc, usarskim i primae classis pancernym pod Gliniany, inszym pod Uście, za Dniestr drugim. O Tatarach piszą, że się podzielili na nas, na cesarza jm. i Moskwę.
Jmp. chorąży liwski ożenił się w niedzielę z jm. panną Dy wierć s. damą francymeru
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 237
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
i Piechotę. Ślismy tedy szykiem i dopiero in prospectu nieprzyjaciela stanąwszy chcieli tego w odzowie że by był Nieprzyjaciel wyszedł do nas za przeprawę ale nie mogąc go wywabic kazano się postąpić dalej wyszło tedy piechoty ku nam ze sześć tysięcy za przeprawę / alec jak poszło do nich trzy Regimenty zaraz ich nasi wystrzelali stej strony i wparowali za rzekę, Poczęto tedy bić z armaty z tamtej strony i razono naszych. Towarzysza jednego pole mnie stojącego jak uderzyła kula w łeb konia a ze ogonem wyleciała Towarzysz poleciał do Góru od kulbaki wyżej niźli na trzy łokcie a nic mu. Gdzie tedy szło lewe skrzydło i Corpus to tam mieli ciężką przeprawę gdzie zaś nasze
y Piechotę. Slismy tedy szykięm y dopiero in prospectu nieprzyiaciela stanąwszy chcieli tego w odzowie że by był Nieprzyiaciel wyszedł do nas za przeprawę ale nie mogąc go wywabic kazano się postąpic daley wyszło tedy piechoty ku nam ze sześć tysięcy za przeprawę / alec iak poszło do nich trzy Regimenty zaraz ich nasi wystrzelali ztey strony y wparowali za rzekę, Poczęto tedy bic z armaty z tamtey strony y razono naszych. Towarzysza iednego pole mnie stoiącego iak uderzyła kula w łeb konia a ze ogonem wyleciała Towarzysz poleciał do Goru od kulbaki wyzey nizli na trzy łokcie a nic mu. Gdzie tedy szło lewe skrzydło y Corpus to tam mieli cięszką przeprawę gdzie zas nasze
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 93v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
przez wszystek czas przedtem tak był kasztelan ostrożny, że co noc wyprowadzał ludzi w pole, stojąc w gotowości; tej zaś nocy, gdy go Szwedzi napadli, bezpiecznie w mieście koczował: nawet gdy mu dawano znać, że się straże placowe już Szwedom opierały, wierzyć nie chciał, aż gdy Szwedzi w miasto straż placową wparowali, dopiero dopadłszy konia oklep uszedł. Pszyszło było kilka chorągwi do sprawy i stawili się Szwedom w rynku, ale gdy na nich Szwedzi wszystką siłą uderzyli dawszy ognia, jednych trupem położyli, drugich w niewolą zabrali. Kasztelan przecie skupiwszy za miastem 1400 koni swoich szedł powoli nocą ku Warszawie; dopiero gdy dzień nastał, wysłali
przez wszystek czas przedtém tak był kasztelan ostrożny, że co noc wyprowadzał ludzi w pole, stojąc w gotowości; téj zaś nocy, gdy go Szwedzi napadli, bezpiecznie w mieście koczował: nawet gdy mu dawano znać, że się straże placowe już Szwedom opierały, wierzyć nie chciał, aż gdy Szwedzi w miasto straż placową wparowali, dopiero dopadłszy konia oklep uszedł. Pszyszło było kilka chorągwi do sprawy i stawili się Szwedom w rynku, ale gdy na nich Szwedzi wszystką siłą uderzyli dawszy ognia, jednych trupem położyli, drugich w niewolą zabrali. Kasztelan przecie skupiwszy za miastem 1400 koni swoich szedł powoli nocą ku Warszawie; dopiéro gdy dzień nastał, wysłali
Skrót tekstu: OtwEDziejeCzech
Strona: 87
Tytuł:
Dzieje Polski pod panowaniem Augusta II od roku 1696 – 1728
Autor:
Erazm Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1696 a 1728
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1728
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1849
Dobrosotowski pułkownik lekkich chorągwi z tak pysznemi wyjechał słowami, mo- wiąc: te całą dywizją Rybińskiego kańczugami do ich hetmanów zapędzą. I tak dla prywaty tylko uderzono w kotły do potkania. Stoczyli bitwę: z razu prawe skrzydło, gdzie Pociej Litwą komenderował, złamano, wiele się tam w Pilicy natopiło, drugich Szmigielski w miasto wparował i w samem mieście przed cmentarzem zabijał; lecz Rybiński lewem skrzydłem sławy poprawił, złamał prawe wojewody skrzydło, a w tem hurmem poczęli uciekać. Rybiński wygrał: armaty dwie nowe w Gdańsku niedawno ulane, z herbami wojewody kijowskiego, zabrał pułkownik Sosnowski, który tam z infanterią bardzo dobrze w tej batalii stawał. Zginęło ludzi
Dobrosotowski pułkownik lekkich chorągwi z tak pysznemi wyjechał słowami, mó- wiąc: te całą dywizyą Rybińskiego kańczugami do ich hetmanów zapędzą. I tak dla prywaty tylko uderzono w kotły do potkania. Stoczyli bitwę: z razu prawe skrzydło, gdzie Pociej Litwą komenderował, złamano, wiele się tam w Pilicy natopiło, drugich Szmigielski w miasto wparował i w samém mieście przed cmentarzem zabijał; lecz Rybiński lewem skrzydłem sławy poprawił, złamał prawe wojewody skrzydło, a w tém hurmem poczęli uciekać. Rybiński wygrał: armaty dwie nowe w Gdańsku niedawno ulane, z herbami wojewody kijowskiego, zabrał pułkownik Sosnowski, który tam z infanteryą bardzo dobrze w téj batalii stawał. Zginęło ludzi
Skrót tekstu: OtwEDziejeCzech
Strona: 135
Tytuł:
Dzieje Polski pod panowaniem Augusta II od roku 1696 – 1728
Autor:
Erazm Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1696 a 1728
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1728
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1849
na krok ustępując lwią się skorą składa/ A straszne szczoki sztychem nadstawionym zraża. I już z jadowietego posoka szczetkała Podniemiebienia/ i zioła zielone spluskała: Lecz błaha rana była/ że razowi znikał/ I obrażonej szyje/ na pozad umykał: Stos umykaniem zrażał/ i dalszy pąd psował: Aż mu Agenorowic grot w gardło wparował. Tym go prąc jachał na nim na wspak idącemu Dąb zakroczył/ szyja w tym przybita ku niemu. Drzewo się pod ciężarem smoczym nachynęło/ I na pień/ końcem chwostu chłuśniony steknęło. Gdy sienieprzyjacielskiej stworze/ zadumany Przypatruje zwyciężca/ głos wlot usłyszany: Ten/ skąd się wziął niewiedziec/ owa usłyszany: Po co
ná krok vstępuiąc lwią się skorą skłáda/ A strászne szczoki sztychem nádstáwionym zraża. Y iuz z iádowietego posoká szczetkáłá Podniemiebieniá/ y źiołá źielone spluskáłá: Lecz błáha ráná byłá/ że rázowi znikał/ Y obráżoney szyie/ ná pozad vmykał: Stos vmykániem zrażał/ y dalszy pąd psował: Aż mu Agenorowic grot w gardło wpárował. Tym go prąc iáchał ná nim ná wspák idącemu Dąb zakroczył/ szyiá w tym przybita ku niemu. Drzewo się pod ćiężarem smoczym náchynęło/ Y ná pień/ końcem chwostu chłuśniony steknęło. Gdy sięnieprzyiaćielskiey stworze/ zádumány Przypátruie zwyćiężcá/ głos wlot vsłyszany: Ten/ skąd się wźiął niewiedźiec/ owá vsłyszány: Po co
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 57
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
kraniec szeroki splaszczył się plugawie: Nosem/ gębą/ uszema/ oczema mózg ciecze. Tak przez dębowe prącie mleko się więc wlecze: Tak pod wagą rzeszota rzadkiego wypliwa/ I gęstemi dziurami gąszcz się więc dobywa. Jam mu gdy się z padłego bechtera gotował. Szyndować/ wieć twój ojciec/ miecz w kiszku wparował. Miecz mój z Teleboasem/ chtoniego ukoił/ Ów gałąź rosochatą/ ten szefelin stroił; Tym że mi ranę zadał: masz bliznę widomie/ Znać dobrze stare znamię/ po onym pogromie. W ten czas mię było/ Troje dobywać/ wyprawić: W ten czas mogłem wielkiego/ jeśliż nie odprawić Zdzierżeć pewnie
kraniec szeroki splászczył się plugáwie: Nosem/ gębą/ vszemá/ oczemá mozg ćiecze. Tak przez dębowe prąćie mleko się więc wlecze: Ták pod wagą rzeszotá rzadkiego wyplywa/ Y gęstemi dźiurami gąszcz się więc dobywa. Iam mu gdy się z pádłego bechtera gotował. Szyndować/ wieć twoy oyćiec/ miecz w kiszku wpárował. Miecz moy z Teleboasem/ chtoniego vkoił/ Ow gáłąź rosochátą/ ten szefelin stroił; Tym że mi ránę zádał: masz bliznę widomie/ Znáć dobrze stáre známię/ po onym pogromie. W ten czás mię było/ Troie dobywać/ wypráwić: W ten czás mogłęm wielkiego/ ieśliż nie odpráwić Zdźierżeć pewnie
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 307
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
gamorzył/ Bok wpędzie rościagniony mieczem mu otworzył Caeneus/ gdzie mąż w koń wrósł. Ów się z bólów zarzy/ A Pyliczka spisem strychie po twarzy; Który/ jak od dachu grad/ odpada od niego/ Lub jak drobne kamyszczki od bębna dętego. Wręcz zatym ściera się z nim/ w bok miecz usiłuje. Wparować: lubo miejsca sztych nie wynajduje. Przecię mi nie ulężesz? ostrze cię me zmierzy/ Gdy sztych tępy/ mieczem nań z boku w tym uderzy/ I w pas długą prawicą połapi potężnie. Puknęło/ jak gdy w marmor uderzyłto mężnie: Głównia się doskoczywszy szyje rozleciała. Tak nie naruszonego/ dodzierżawszy/ ciała
gámorzył/ Bok wpędźie rośćiagniony mieczem mu otworzył Caeneus/ gdźie mąż w koń wrosł. Ow się z bolow zarzy/ A Pyliczká spisem strychie po twarzy; Ktory/ iák od dáchu grad/ odpada od niego/ Lub iak drobne kamyszczki od bębná dętego. Wręcz zátym śćiera się z nim/ w bok miecz vśiłuie. Wpárowáć: lubo mieyscá sztych nie wynáyduie. Przećię mi nie vlężesz? ostrze ćię me zmierzy/ Gdy sztych tępy/ mieczem nań z boku w tym vderzy/ Y w pás długą práwicą połápi potężnie. Puknęło/ iák gdy w mármor vderzyłto mężnie: Głownia się doskoczywszy szyie rozlećiáłá. Ták nie náruszonego/ dodźierżawszy/ ćiáłá
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 309
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636