między Synami Koronnemi różność. do swego Konfidenta.
Trzecia. Bo ta Elekcia niebyłaby zgodna, bo niezgodne Stany, i tak najpierwsi w Intercessach zagranicznych uwikłani, że żadną miarą do jedności powrócić, tylko śmiercią niektórych, albo za czasem mogą.
Czwarta, żeby nam ta Elekcja uraziła wielu, a zatym w nowe wplotłaby nas rozruchy. Nam zaś szkody tak długiej Wojny zawsze w Ojczyźnie trwającej, pokojem odzyskiwać trzeba.
Piąta. Ze to my, nie Króla, ale Domu Królewskiego szukamy. Nie może tedy tego, tak nagle, i niezmacawszy wszytkich należących interesów uczynić, do czego czasu trzeba.
Szósta. Ze wprzód te rozruchi
między Synámi Koronnemi rożność. do swego Confidentá.
Trzećia. Bo tá Elekcia niebyłáby zgodna, bo niezgodne Stany, y ták naypierwśi w Intercessách zágránicznych vwikłáni, że żadną miárą do iednośći powroćić, tylko śmierćią niektorych, álbo zá czásem mogą.
Czwarta, żeby nam tá Elekcya vráźiłá wielu, á zátym w nowe wplotłáby nas rozruchy. Nam záś szkody ták długiey Woyny záwsze w Oyczyznie trwaiącey, pokoiem odzyskiwáć trzebá.
Piąta. Ze to my, nie Krolá, ále Domu Krolewskiego szukamy. Nie może tedy tego, ták nagle, y niezmacáwszy wszytkich należących interessow vczynić, do czego czásu trzebá.
Szosta. Ze wprzod te rozruchi
Skrót tekstu: PersOb
Strona: 57
Tytuł:
Perspektywa na objaśnienie niewinności
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
; pytaj, toć powiedzą, Wszak ludzie, jako kto się rządzi; wiedzą. Im się leniwiejmiłość w serce wlewa Tym ciężej piecze; tym bardziej dogrzewa Góreję zewnątrz; a kto wznieca głównie, Niewiem, i trudno wypowiedzić słownie. Tak pierwsze jarzmo, karków więc nadgniecie, Kiedy kto młode cielce pod nie wplecie; Tak młody zrzebiec pojmany ze stada Wędzidł nie cierpi, i gdy nań kto wsiada: Tak miłość, która pierwszym ogniem płonie, W serdecznym ukryć nie może się łonie; Ale w mych piersiach, szerząc się pożarem, Niezdolną pod tym czyni mię ciężarem. Nie przykrzy się mu, kto w młodości progu,
; pytay, toć powiedzą, Wszák ludźie, iáko kto się rządźi; wiedzą. Im się leniwieymiłość w serce wlewa Tym ćiężey piecze; tym bárdżiey dogrzewa Goreię zewnątrz; á kto wznieca głownie, Niewiem, y trudno wypowiedźić słownie. Ták pierwsze iárzmo, kárkow więc nádgniećie, Kiedy kto młode ćielce pod nie wplećie; Ták młody zrzebiec poymány ze stádá Wędźidł nie ćierpi, y gdy náń kto wśiádá: Ták miłość, ktora pierwszym ogniem płonie, W serdecznym ukryć nie może się łońie; Ale w mych pierśiách, szerząc się pożarem, Niezdolną pod tym czyni mię ćiężarem. Nie przykrzy się mu, kto w młodośći progu,
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 41
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
Wnet bożek tą zniewagą srodze się rozżarzy, Rzucił się rozgniewany do Marsowej twarzy. Paznokty go podrapał, ucieszył się z tego, Że krew obaczył Marsa niezwyciężonego. A Mars też nie do broni, nie jak bitwę zwodzą Waleczni zapaśnicy, gdy za pasy chodzą, Ale go ujął za łeb a ręce Marsowe W szczyrojedwabne włosy wplotły się bożkowe. Jako gdy jedwab robi bombiks, robak mały, Tak się ręce Marsowe w jego włosach zdały. Potym się wszytka orda boska poruszyła, Porzuciwszy dobrą myśl k broni się rzuciła. Huk się srogi po niebie, wszczęło i wołanie, Grzmot prawie niezwyczajny, broń gołych trzaskanie. Janus drzwi pozamykał, by snadź
Wnet bożek tą zniewagą srodze się rozżarzy, Rzucił się rozgniewany do Marsowej twarzy. Paznokty go podrapał, ucieszył się z tego, Że krew obaczył Marsa niezwyciężonego. A Mars też nie do broni, nie jak bitwę zwodzą Waleczni zapaśnicy, gdy za pasy chodzą, Ale go ujął za łeb a ręce Marsowe W szczyrojedwabne włosy wplotły się bożkowe. Jako gdy jedwab robi bombix, robak mały, Tak się ręce Marsowe w jego włosach zdały. Potym się wszytka orda boska poruszyła, Porzuciwszy dobrą myśl k broni się rzuciła. Huk się srogi po niebie, wszczęło i wołanie, Grzmot prawie niezwyczajny, broń gołych trzaskanie. Janus drzwi pozamykał, by snadź
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 311
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
chędogo. T. Czy nie dzieła to rąk Wmci wczoraj widziałem na palu za Bramą Miejską, na widoku, dzieło i sprawa ręką wystawiona Bochatyrską. B. Fraszka to względem tego co ma wnet że nastąpić. T. Strzezcie się upominam co to na pal radzi zarabiacie: bo was Pan mój i Dobrodziej chyżo wplecie w koło. B. A żem jest różnym we wszystkim od innych ludzi, różnego też Towarzystwa zażywam, i konwersuję nie pospolicie. T. Coli za osoby być mogą do takowej z Wmcią Konwersacji. B. Różni Bogowie, Pułbogowie, Satyrowie czego dowód będzie, tylko pomnij a notuj, chceszli być
chędogo. T. Czy nie dźiełá to rąk Wmći wczoráy widźiałem ná pálu zá Bramą Mieyską, ná widoku, dźieło y spráwá ręką wystáwiona Bochatyrską. B. Frászká to względem tego co ma wnet że nástąpić. T. Strzezćie się vpominam co to ná pal rádźi zárabiaćie: bo was Pan moy y Dobrodźiey chyżo wplećie w koło. B. A żem iest rożnym we wszystkim od innych ludźi, rożnego też Towárzystwá záżywam, y conwersuię nie pospolićie. T. Coli zá osoby być mogą do tákowey z Wmćią Conversacyey. B. Rożni Bogowie, Pułbogowie, Sátyrowie czego dowod bedźie, tylko pomniy á notuy, chceszli być
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 20
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
się strzeż o niezbędna miła miłości. B. Skryłaby się też miłość na łono Jowiszowe, uchodząc mej zapalczywości, tedy i Jowiszowi z łuku wydartego Kupidonowi, tak bedę długo szpikował udca, iż deszcz krwawy, padając wszystke świat zatopi, noc i dzień na olej zbić. Parki powędzić, Czas i naturę w koło wpleść, Sfery na pal powbijać rozkażę. Na ośmą wprzód Sferęwpadszy, szukać niezaniecham, a nalazszy, wetkąm w wór skórzany, i zanurzę w głębokości wód Oceańskich ukazując światu, jako należy wazyć Bohatyra strasznego. T. Powątpiwam ja, abyś Wmść miał triumfować z miłości, jeżeli tak jest jakom wczoraj śliszał.
się strzez o niezbędna miła miłośći. B. Skryłáby się też miłość ná łono Iowiszowe, vchodząc mey zápálczywośći, tedy y Iowiszowi z łuku wydártego Cupidonowi, ták bedę długo szpikował vdcá, iż deszcz krwáwy, pádáiąc wszystke swiát zátopi, noc y dźień ná oley zbić. Parki powędźić, Czás y náturę w koło wpleśc, Sphaery ná pal powbiiáć roskażę. Ná osmą wprzod Sphaeręwpadszy, szukáć niezániecham, á nálazszy, wetkąm w wor skorzány, y zánurzę w głębokośći wod Oceanskich vkazuiąc świátu, iáko należy wazyć Bohátyra strásznego. T. Powątpiwam ia, ábyś Wmść miał tryumfowáć z miłośći, ieżeli ták iest iákom wczoráy slyszał.
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 94
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
, egzekwować kazał. Czytano dekret, wysadziwszy Patkula z karety, bardzo powoli, a za przeczytaniem punktu każdego, rozciągnionego na ziemi kat kołem tłukł, każdy z osobna członek; trwała ta immanissima executio (pióro i rękę w opisowaniu wzdrygająca) godzin kilka, a naostatek owo wszystko zgruchotane od rąk katowskich ciało w koło wpleciono. ROK 1706.
§. 31. A że całą Saksonią zaległ wojskami swemi Szwed i król Stanisław, dla tego nowy król polski Stanisław i szwedzki król, opiekun polski, poczynając sic volo, sic jubeo, pozwolili po batalii kaliskiej wojsku saskiemu konsystencji zimowej w Polsce nad granicą śląską, począwszy od Poznania aż do Krakowa
, exekwować kazał. Czytano dekret, wysadziwszy Patkula z karety, bardzo powoli, a za przeczytaniem punktu każdego, rozciągnionego na ziemi kat kołem tłukł, każdy z osobna członek; trwała ta immanissima executio (pióro i rękę w opisowaniu wzdrygająca) godzin kilka, a naostatek owo wszystko zgruchotane od rąk katowskich ciało w koło wpleciono. ROK 1706.
§. 31. A że całą Saksonią zaległ wojskami swemi Szwed i król Stanisław, dla tego nowy król polski Stanisław i szwedzki król, opiekun polski, poczynając sic volo, sic jubeo, pozwolili po batalii kaliskiéj wojsku saskiemu konsystencyi zimowéj w Polsce nad granicą szląską, począwszy od Poznania aż do Krakowa
Skrót tekstu: OtwEDziejeCzech
Strona: 112
Tytuł:
Dzieje Polski pod panowaniem Augusta II od roku 1696 – 1728
Autor:
Erazm Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1696 a 1728
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1728
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1849
Poszło, lubo rozsute po świecie popiołem, Tymże znowu, czym było, zlepi się żywiołem. Choć w różne kształty poszła, nie mogła się psować Materia. Gdy mistrz jest, wolno przeformować. Cóż Bogu trudniejszego: czy rzec „Stań się, świecie!” Czy „Niech się każda dusza w swoje ciało wplecie!” Jeśli się stał z niczego i był mu posłuszny Wielki świat, cóż lepianka i ten domek duszny Nie ma się zaraz skleić, mając już gotowo Formę i materyją, gdy Pan rzecze słowo. Małym punktem na boskiej cały ten świat dłoni, Bo tysiąc mil człowieczych jeden włos zasłoni; Rychlej niż chybka kryje powieka
Poszło, lubo rozsute po świecie popiołem, Tymże znowu, czym było, zlepi się żywiołem. Choć w różne kształty poszła, nie mogła się psować Materyja. Gdy mistrz jest, wolno przeformować. Cóż Bogu trudniejszego: czy rzec „Stań się, świecie!” Czy „Niech się każda dusza w swoje ciało wplecie!” Jeśli się stał z niczego i był mu posłuszny Wielki świat, cóż lepianka i ten domek duszny Nie ma się zaraz skleić, mając już gotowo Formę i materyją, gdy Pan rzecze słowo. Małym punktem na boskiej cały ten świat dłoni, Bo tysiąc mil człowieczych jeden włos zasłoni; Rychlej niż chybka kryje powieka
Skrót tekstu: PotZmartKuk_I
Strona: 638
Tytuł:
Dialog o zmartwychwstaniu pańskim.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
(rada) dziwuję. A jużeś widział? Dobrze mi było widzieć/ bom stojał (stojała) na raźnym miejscu. Ale bez mała mię nie zaduszono/ taka tam ciżba była. A cóż mu czyniono? Ucięto mu dwa palca/ prawą rękę. Piątnowano go. Obieszono go/ ścięto/ na koło wpleciono/ kleszczami targano/ końmi roztargano/ czwiertowano/ spalono. A cóż jej czyniono? Urznięto jej uszy/ warkocze/ i przybito do prągu. Wyświecono ją z miasta/ zatopiono/ żywo zagrzebiono. A wesoły szedł na śmierć? Prawie wesoły/ ustawicznie śpiewał/ Panu Bogu się modlił/ Ludzie przepraszał. Już na poły
(rádá) dźiwuję. A jużeś widźiał? Dobrze mi było widźieć/ bom stojał (stojáłá) ná ráźnym mieyscu. Ale bez máłá mię nie záduszono/ táka tám ćiżbá byłá. A coż mu cżyniono? Vćięto mu dwá pálcá/ práwą rękę. Piątnowano go. Obieszono go/ śćięto/ ná koło wplećiono/ kleszcżámi tárgano/ końmi roztárgano/ cżwiertowano/ spalono. A coż jey cżyniono? Vrznięto jey uszy/ wárkocże/ y przybito do prągu. Wyświecono ją z miástá/ zátopiono/ żywo zágrzebiono. A wesoły szedł ná śmierć? Práwie wesoły/ ustáwicżnie spiewał/ Pánu Bogu śię modlił/ Ludźie przepraszał. Iuż ná poły
Skrót tekstu: VolcDial
Strona: 123
Tytuł:
Viertzig dialogi
Autor:
Nicolaus Volckmar
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
rozmówki do nauki języka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612